czwartek, 29 grudnia 2011

Rozdział 14a

Albus Dumbledore, miał okropne święta. Wszystko czego ostatnio się dotknął nie udawało się i winił za to tylko jedną osobę małego Daga Riddle'a.
Zdał sobie też sprawę że któryś z nauczycieli jest zamieszany w całą sprawę i to bardziej niż myślał. Mężczyzna był wściekły i czuł się bardzo zmęczony. Cały ten plan mógł się nie powieść a wszystko przez to że ukrył w szkole Kamień Filozoficzny. Teraz był niemal pewien że to był błąd. Starał się wymyśleć jakiś dobry, skuteczny plan pozbycia się dzieciak raz na zawsze. Jego myśli zaczęły krążyć wokół tajemniczego mężczyzny, który pojawił się razem z Severusem i odszedł razem z tym przeklętym dzieciakiem. Ministerstwo nie potrafiło udzielić mu wieli informacji. Mimo to zgodził się na niego w szkole, miał nadzieje, że przekona go do swojej racji tak jak i Severusa. Niestety podjęte próby stanęły na niczym. W swoim zaślepieniu przeoczył też sposób w jaki nieznajomy patrzy na młodego Blacka. Teraz jednak po przemyśleniu wielu sytuacji postanowił podjąć kroki by pozbyć się zagrożenia.

Po świętach dom na powrót zrobił się cichy i spokojny. Po tamtym incydencie tylko 2 dni temu Azazel postanowił porozmawiać z  Remusem.
Dlatego też tego ranka wstał w łóżka zanim jeszcze zrobiło się całkiem jasno. Jak zwykle obudził się czując przyjemny ciężar na piersi. Daga znów spał z mnie. Teraz praktycznie mieszkali razem. Miał tu nawet kilka swoich ubrań i książek. Azazel był też pewny, że coraz więcej rzeczy chłopca magicznie przenosi się do jego sypialni. Był z tego zadowolony. Nikt z domowników nic nie powiedział za co był wdzięczny.
Po prostu wszystko było nareszcie jak należy. Mimo to był czujny, życie nauczyło go że gdy coś jest zbyt piękne to zostanie brutalnie zburzone.
Pocałował ukochanego delikatnie i cicho opuścił pokój. Dom był cichy i wydawało się że wszyscy śpią.
Mężczyzna kierował się w stronę piwnicy, chciał zabrać wino. Nie miał zamiaru nawet z dobrymi intencji wybierać się bez alkoholu rozmawiać z wilkołakiem.

-Czekałem kiedy przyjdziesz- Remus stał w drzwiach jeszcze zanim zdążył do nich zapukać
-Nie lubię cię- powiedział wchodząc do pokoju
-Wierz mi to jest obustronne- zamknął za sobą drzwi niższy z mężczyzn
-Nigdy nie ufałem twojej rasie. A to że jesteś sam...
-Daga jest synem mojego najlepszego przyjaciela to raz a dwa jestem hetero
-Postaram się, zapanować
-To dobrze- Remus uśmiechnął się po raz pierwszy do początku tej rozmowy- Musi ci być trudno, to jeszcze dziecko
-Znalazłem i na to sposób, nie martw się- Azazel wyczarował kieliszki i nalał do nich wina
-Dobry rocznik- Remus upił łyk i usiadł w jednym z foteli, i gestem poprosił by tamten usiadł
-Nie chce jednak, żebyś go dotykał- teraz dopiero usiadł
-Jestem jego wujkiem
-Twój zapach. Doprowadza mnie do szaleństwa i oboje o tym wiemy
-Porozmawiam więc z Severusem, a teraz skoro już to sobie wyjaśniliśmy myśle że możesz już iść- odstawił pusty kieliszek
-Tak to dobry pomysł, toleruję cię tylko ze względu na Daga
-Tak jak i ja ciebie- Azazel wstał i bez słowa opuścił pokój czując się brudny ale usatysfakcjonowany

Daga otworzył oczy i rozejrzał się po sypialni. Zdziwił go fakt, że nigdzie nie ma Azazela. Nie słyszał też nic z łazienki. Miom, tego, że właśnie się obudził był pewnie że wyniknie z tego coś niedobrego. Zrezygnowany położył znów głowę na poduszce i otulił się kocem.
Nie minęła chwila a drzwi cicho się otworzyły. I poczuł czyjąś rękę na ramieniu
-Kochanie, wstajemy- delikatny pocałunek w policzek
-Gdzie byłeś?- zapytał całując mężczyznę delikatnie w usta
-Miałem coś do załatwienia- Azazel położył się obok przytulając chłopca do siebie
-Piłeś
-Tylko troszkę skarbie
-Rozmawiałeś z wujkiem Remusem
-Tak, chciałem rozwiązać pewne sprawy ale nie martw się nic mu nie zrobiłem- pogłaskał go po główce
-Wiem nie zrobiłbyś nic żeby mnie skrzywdzić- przyłożył rękę mężczyzny do miejsce w którym biło jego serce
-To prawda maleńki- polizał go w uszko co wywołało chichot- Muszę dzisiaj załatwić coś w Londynie
-Kiedy?- odwrócił się do niego
-Za chwilę. Co byś chciał?- błądził rękami po klatce piersiowej chłopca
-Nic- uśmiechnął się do niego- Jak wrócisz to zrobimy piknik
-Kochanie, jest zima
-Wiem ale tutaj. Proszę- zrobił słodkie oczka do mężczyzny
-Dobrze kochanie- pocałował go namiętnie i wstał
-Śpiący jestem- uśmiechnął się
-To śpij skarbie, powiadomię Lucjusza że zaczniecie lekcje jutro- jeszcze jeden pocałunek i Azazel poszedł do łazienki a Daga zamknął oczy.

Azazel szedł szybko opustoszałymi ulicami Alei Krzyków. Nie była to najbezpieczniejsza ulica na świecie ale miał tu do załatwienia pewną delikatna sprawę.
Nie rozglądał się na boki, nie oglądał się za siebie po prostu szedł w stronę bardzo zrujnowanego budynku.
Nie wiedział, że jest śledzony. Dumbledore był zaskoczony i szczęśliwy gdy zobaczył na Pokątnej tego nieznajomego. Postanowił nie czekać dłuźej i poszedł za nim.
Gdy wszedł do Alei wiedział już że za chwile zaatakuje i pozbędzie się problemu. Uśmiechnął się pod nosem i spokojnie szedł dalej.
Zbliżali się do końca drogi. Azazel stanął przed domem i wyjął różdżkę. Nie lubił tego rodzaju magii ale teraz była niezbędna.
Dumbledore, również wyciągnął różdżkę i podszedł bliżej
-Drętwota- szepnął celując w plecy mężczyzny. Nic jednak się nie stało. Azazel odwrócił się szybko ale zanim zdążył zrobić cokolwiek Albus raz jeszcze rzucił zaklęcie- Cruciatus!- tym razem mężczyzna osunął się odrętwiały na ziemię
-Dziwne- wymamrotał do siebie Dumbledore i machając ręką deportował ich w jakieś ciemne miejsce.




#################################################################################
Poproszę o komentarze jeśli nie będzie 6 to nie pisze dalej:)














niedziela, 25 grudnia 2011

Rozdział 13

Dni mijały , bardzo powoli i całkiem spokojnie mimo, że Azazel wciąż nie ufał Remusowi. Daga natomiast spędzał każdą wolną chwilę z nowym wujkiem, który miał wiele ciekawych opowieści o jego tacie.
Tak też było i ostatniego wieczoru starego roku. Remus i Daga siedzieli w salonie przy kominku i śmiali się z czegoś, gdy do pokoju wszedł Azazel, od rana był wściekły.
-Co tu się dzieje?!- Zagrzmiał, gdy zobaczył chłopca na kolanach wilkołaka
-Aza- ucieszył się Daga i zszedł z kolan wujka, żeby uściskać ukochanego ale ten odsunął się
-Nie dotkną cię dopóki śmierdzisz wilkiem, umyj się- warknął i wyszedł nie oglądając się za siebie.
Daga, patrzył przez chwilę na odchodzącego mężczyznę z nie dowierzaniam.
-Nie przejmuj się- Remus położył mu dłoń na ramieniu- rozumiem, zwykle magiczne stworzenia tak na siebie reagują
-Ale ty nie- popatrzył na niego
-Jesteś jego towarzyszem a mój gatunek również ich ma, może boi się...Nie ważne, jesteś za młody..
-Powiedz- popatrzył na wujka swoimi dużymi oczkami, którym nikt nie był w stanie się oprzeć
-Malutki, chodzi o to, że... Azazel jest przekonany, że...mój wilk chcę ciebie, jako swojego towarzysza- Daga popatrzył na mężczyzną ze zdumieniem- Rozumiesz prawda?
-Chyba tak.... Opowiesz mi coś jeszcze o tacie?- usiadł z powrotem na fotelu
-A może lepiej idź do niego. Wiem, że chcesz- uśmiechnął się do chłopca
-Ale..
-Idź , Daga. Azazel na pewno to doceni a miłość jest bardzo ważna, nie zaprzepaść tego
-No dobrze, ale nie skończyłeś mi opowiadać
-I z kończę, tylko może już jutro- raz jeszcze się do niego uśmiechnął.

Daga zostawił Remusa w salonie i poszedł w stronę sypialni ukochanego. Był trochę przestraszony i naprawdę bardzo ździwiony tym, co usłyszał od wujka.
-Aza?- Zapukał do drzwi
-Powiedziałem że cię nie dotknę dopóki śmierdzisz tym przeklętym wilkiem!- krzyknął przez drzwi mężczyzna
-Ale, proszę...- nie dokończył bo drzwi otworzyły się na oścież, a w nich stał wściekły Azazel
-Nie będę tego tolerować rozumiesz!- krzyknął i pociągnął chłopca do środka- Idź się umyć już!- pchnął go w stronę łazienki. Daga chcąc nie chcąc posłuchał go. W takich momentach Azazel na prawde go przerażał.
Stał sobie pod prysznicem, starannie namydlając ciało a pod drzwiami łazienki siedział mężczyzna. Miał rozpięte spodnie i powoli masował swój  na wpół stojący członek. Obecność wilkołaka doprowadzała go do szału, mimo że wiedział, że jego zazdrość jest nieuzasadniona.

Opadł na podłogę w chwili gdy usłyszał szum wody. Oczami wyobraźni widział delikatne ciałko ukochanego, po którym powoli spływa ciepła woda. Po czułej szyjce, łaskocząc go lekko. Po wąskiej klatce piersiowej, zahaczając o jeszcze dziecinne suteczki. Po brzuszku i niżej w te rejony o których marzył po nocach. Te zakazane ale tak bardzo wytęskinione. Wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach. Widział blade ciepłe od wody wilgotne ciałko. Wyobrażał sobie, że wchodzi do środka i ściąga z siebie ubranie. Po czym zakrada się do kabiny i od tyłu obejmuje chłopca.
Nie zorientował się jednak, że Daga już skończył prysznic i uchylił drzwi. Patrzył teraz na mężczyznę, który się masturbował. Azazel miał zamknięte oczy, głowę odchyloną do tyłu i cicho mruczał, szybko przesuwając ręką po dużym czerwonym pulsującym członku. Chłopiec patrzył na tą scenę zafascynowany. Nie dawno rozmawiał o tych sprawach z Draco i teraz wiedział już sporo. Bardzo ostrożnie zamknął drzwi i na palcach podszedł do mężczyzny. Kucnął obok i wyciągnął rączkę w stronę tej części ciała mężczyzny, która bardzo go fascynowała. Sam kilka dni temu podczas kąpieli z ciekawości dotknął swojego penisa i ta przyjemność bardzo mu się spodobała.
Bardzo delikatnie dotknął czubka penisa mężczyzny, na szczęście ten nie zorientował się, był tak zagubiony w swoich fantazjach. Ośmielony Daga złapał troszkę mocniej i zjechał rączką do połowy stykając się z dłonią mężczyzny.
To pobudziło  Azazela, jeszcze mocniej. Zaczął gwałtownie wciągać powietrze i jęczeć cicho. Daga zdobył się na nieśmiały uśmiech i powtórzył czynność.
-Daga- wyszeptał mężczyzna po jakimś czasie. Ten uniósł głowę ale widząc, że dalej ma zamknięte oczy nie przerwał pieszczoty i przypomniał sobie coś jeszcze. Pochylił się i musnął usteczkami gorący członek.
Azazel nagle otworzył oczy zdezorientowany. Przez krótką chwilę nie wiedział co się dzieje. Miał jeszcze nadzieje że sobie to wymyślił. Jednak gorące wilgotne usteczka były prawdziwe. Nie miał też czasu żeby odsunąć chłopca, bo gdy tylko ujrzał go klęczącego obok z penisem w ustach, to wystarczyło. Oczy zamknęły się mu samoczynnie, głowa odchyliła w tył i ... doszedł.  Intensywniej niż kiedykolwiek.
Daga natomiast był zaskoczony gdy coś ciepłego znalazło się w jego buzi, w pierwszym odruchu chciał się cofnąć ale substancja miała przyjemny smak, dziwny ale przyjemny. Więc nie oderwał się tylko cierpliwie czekał i przyjmował wszystko.
Azazel zerwał się na równe nogi gdy tylko doszedł do siebie po najintensywniejszym w życiu orgaźmie.
-Kochanie?- odezwał się zachrypniętym głosem
-Tak?- Daga podniósł się z kolan oblizując wargi. Ręcznik którym się owinął spadł mu teraz i stał przed mężczyzną nagi i oczywiście twardy
-Zakryj się bo się przeziębisz- odwrócił wzrok
-Zrobiłem coś nie tak?- zaniepokoił się po chwili gdy mężczyzna wciąż na niego nie patrzył
-Skarbie...
-Draco mówił że to nic złego- wyszeptał, sam do siebie już teraz płacząc z niezrozumienia
-Aniołku, to nie jest nic złego.. ale nam nie wolno. Jesteś za młody
-Zawsze tak mówisz- Azazel podszedł do niego i objął wciąż jeszcze z odsuniętym rozporkiem
-Bo to prawda, ale nadejdzie taki czas że to się zmieni. Za kilka lat- ucałował do w czółko
-Ale nie było złe?- podniósł na niego wzrok
-Nie kochanie, cokolwiek zrobisz nigdy nie będzie złe- ukląkł przed nim i zacząl delikatnie całować po twarzy- Kocham cię- szeptał te dwa słowa między pocałunkami zagłuszając swoją winę. Całowali się przez chwilę dopóki Daga nie zaczął dygotać z zimna
-Skarbie powinieneś się ubrać- mężczyzna niechętnie oderwał usta chłopca od swoich
-Tak, chyba tak ale nie chcę iść- przytulił się do niego
-To cię zaniosę- roześmiał sie i wziął go w ramiona. Ucałował raz jeszcze i ruszył do sypialni ukochanego trzymając go mocno w objęciach.







##################################################################################
Proszę o komentarze, im więcej tym szybciej kolejna notka :)

sobota, 24 grudnia 2011

notka



Wesołych Święt, bez  zmartwień z barszczem, grzybami i karpiem. Z gościem co niesie szczęście, w końcu czeka na niego miejsce. Wszystkiego co najlepsze, w tę noc i w Nowy Rok, życzę Wam serdecznie.






piątek, 23 grudnia 2011

Rozdział 12b

-No i wtedy Weasley spowodował taki wybuch, że byłem pewny że wujek zakaże mu powrotu na święta do tego ich domu- Draco opowiadał już od kilku godzin, streszczał każdy dzień niemal ze szczegółami. Daga zmęczony śmiechem padał na podłogę tuż przy kominku a przyjaciel wciąż jeszcze żywo gestykulował i chodził po pokoju
-Szkoda że mnie tam nie było- Daga stwierdził cicho ze smutkiem i popatrzył w ogień
-Tata mówił że wszystko się ułoży- Draco usiadł obok i położył dłoń na ramieniu przyjaciela
-Mam nadzieję, nie zniosę tego dłużej
-Hej i tak masz fajnie i podobno ważysz już tak dobre eliksiry jak wujek
-Nom, ale tęsknie za przyjaciółmi
-A my tęsknimy za tobą. Ostatnio pisałeś coś dziwnego o Azazelu
-To już nie aktualne. Jest dobrze- uśmiechnął się do niego i wstał- Draco jest 21
-Już? Ale się nagadałem. A jutro święta
-Tak ciocia Bella mówiła coś o jakiejś niespodziance
-To teraz mi mówisz?
-Ok ok pewnie bardzo potrzebujesz twojego upiększającego snu
-Żebym ja cie...- reszta zdanie została stłumiona przez czyjeś krzyki na korytarzu.
Obaj chłopcy wyszli z pokoju.
Na korytarzu oprócz obu ciotek Azazela i Lucjusza stał jakiś nieznajomy bardzo mizernie wyglądający mężczyzna i to z jego powodu zrobiło się takie zamieszanie.
-Co się dzieje?- Zapytał Daga ale nim zszedł ze schodów, Azazel znalazł się obok niego i zasłonił sobą
-Skarbie, wszystko dobrze. Już późno, ty i Draco powinniście iść spać- mówiąc to wciąż patrzył wściekle na przybysza
-Azazelu, opanuj się!- Lucjusz stracił cierpliwość
-Przyprowadziłeś do domu wilkołaka!
-Nie jest niebezpieczny!
-To wilkołak- Draco nie miał zadowolonej miny
-Chłopcy, wszystko w porządku, Remus jest przyjacielem, ale Azazel ma racje jest późno- Narcyza miała zmęczony głos i może dlatego mężczyźni przystopowali na chwile
-Draco, Daga czas do łóżek- Lucjusz przytulił syna i razem z przybyszem udali się do salonu
-Maleńki będę za kilka minut- Azazel ucałował Daga i ruszył za nimi.
-Już zapomniałem jak tu jest- roześmiał się Draco i poszedł do siebie. Daga zrobił to samo.
Był jednak tak zmęczony że nie doczekał powrotu ukochanego.

Azazel spał jeszcze gdy usłyszał ciche plaśnięcie, otworzył oczy ze zdziwieniem
-Prezenty!- Daga rzucał paczki na łóżko
-Tak skarbie- roześmiał się- Wracaj do łóżka
-Nie, chce zobaczyć- Daga już rozrywał jedno z opakowań
-Ale możemy zrobić to razem- kusił mężczyzna
-Dobrze- przytulił się do niego i znów zaczął rozrywać opakowanie.
Chwilę później pokój był zaśmiecony kolorowymi papierami a wokół ich obu zaroiło się od drogich prezentów
-A ty coś dostałeś?- Daga przypomniał sobie o mężczyźnie
-Tak maleńki- pocałował go w policzek
-A co?
-Ciebie- posadził go sobie na kolanach i zaczął go całować po twarzyczce
-Ale...
-Ci, proszę cię, tęskniłem- położył go pod sobą i zaczął raz jeszcze całować. Daga objął go za szyje i odwzajemniał pocałunki ale trochę delikatniej
-Aza
-Już, już- rozpinał piżamkę chłopca
-Nie- to jedno ciche słowo wystarczyło żeby ból sparaliżował ciało mężczyzny
-Masz racje kochanie- położył się obok niego
-Pójdę się wykąpać- Daga wstał i pocałował mężczyznę lekko w policzek, po czym wyszedł.
Azazel leżał bez ruchu zastanawiając się co go napadło, ból powoli przechodził a może to ten pocałunek na końcu uśmierzał ogień.

Dzisiaj na śniadanie zebrali się w starej sali balowej i obecni byli wszyscy dlatego gdy Daga i Azazel weszli do pomieszczenia wszystkie twarze zwróciły się na nich.
-No w końcu- Bella była jak zwykle zirytowana
-Nie musieliście czekać- obecność wilkołaka wyraźnie nie podobała się Azazelowi
-Aza?- Daga z zaniepokojeniem uścisnął mu rękę
-Nic, nic skarbie siadaj- uśmiechnął się do niego i pocałował w czółko
Chłopiec usiadł obok przyjaciela
-No opowiadaj co tam dostałeś?- Draco był od rana pełen energii
-Książki, szatę i miotlę. A ty?- Daga obserwował niepewnie przybysza
-Szachy, miotłę słodycze. Zagramy później. Ćwiczyłem
-Pewnie. Wujku co się dzieje?
-Zjedzmy, po śniadaniu wszystko ci wytłumaczę
-Dobrze- zaczęli w milczeniu jeść.
Po kliku minutach jedzenie zniknęło ze stołu
-Lucjuszu- Azazel teraz już całkiem groźnie łypał na nieznajomego mężczyznę, bo zorientował się że ten patrzy jakoś dziwnie na Daga
-Nazywam się Remus Lupin, jestem przyjacielem taty Daga- spokojnie zabrał głos przybysz
-I nie było cię tyle czasu bo?- Azazel nie był jednak zadowolony
-Byłem też przyjacielem Jamesa Pottera, Dumbledore próbował by to wykorzystać
-Znałeś tatę?- po raz pierwszy odezwał się oniemiały Daga
-Tak byliśmy razem w Hogwarcie, był moim najlepszym przyjacielem- uśmiechnął się do niego ciepło- wiem też z kim był związany odkąd skończył 16 lat. Na początku nie byłem tym zachwycony, pokłóciliśmy się o to ale później wszystko mi wyjaśnił. Nigdy jednak nie poznałem Czarnego Pana. A następnie ta cała sprawa z Potterami, byłem pewnie że James jest uczciwym człowiekiem....- głos mu się załamał i ukrył twarz w dłoniach
-A trafiłem na niego w aktach dotyczących niebezpiecznych stworzeń magicznych. I powoli znalazłem adres. Remus tu zostaje- ostatnie słowa wypowiedział do Azazela
-Nie...
-Mogę ci mówić wujku?- Daga ufnie podszedł do Remusa
-Tak, możesz.. ale nie wiem czy zasługuje?- chłopiec przez chwile patrzył na niego a później po prostu się do niego przytulił.
-Skarbie?- Azazel podszedł do nich i już chciał zabrać ukochanego z objęć innego nieznajomego mężczyzny gdy ten odwrócił się do niego i ujął za go za rękę.
-Wujku, to jest mój przyszły mąż Azazel- powiedział dumnie i przytulił się do zastygłego w szoku mężczyzny. Nie tylko on zresztą był w szoku, wszyscy zebrani patrzyli na chłopca jakoś dziwnie ale większość i uśmiechem. Azazel ocknął się po dłuższej chwili, podniósł chłopca i pocałował zachłannie.

środa, 21 grudnia 2011

Rozdział 12a

Nadszedł wreszcie upragniony przez Daga dzień. Dzisiaj Draco miał wrócić ze szkoły na ferie świąteczne.
Ale leżąc o poranku przytulony do ukochanego pod ciepłą kołdrą jeszcze o tym nie wiedział. Znajdował się na granicy snu. A był to bardzo dziwny sen, zwykle po prostu śnił o rodzinie i o tym że miał przy sobie wszystkich przyjaciół i nic im nie zagraża. Tym razem było ciemno a on szedł przej jakiś zimny tunel.
Azazel obudził się gdy tylko poczuł, że chłopiec śpiący na jego piersi zwykle bardzo spokojnie porusza się teraz poruszał się dość intensywnie i coś cicho mamrotał. Przez chwile uśmiechał się, bo Daga wyglądał słodko i tak niewinnie. Czarne opadające do ramion teraz rozrzucone były po bladej twarzyczce. Rzęsy dawały długi cień na policzkach. W ciągu nocy zdołał tak jakoś się ułożyć, że jedna ręka powędrowała pod koszulę mężczyzny, nóżki oplotły jego własne.
I zostałby tak z błogim uśmiechem na twarzy głaszcząc delikatnie plecy ukochanego, gdyby nie to, że Daga coraz bardziej wyglądał jakby miał koszmar
-Kochanie?-Azazel, pogłaskał tym razem policzek chłopca, ten jednak odwrócił się w drugą stronę- Skarbie? Wstawaj, już rano- to oczywiście też nie poskutkowało. Więc zostawił tą sprawę na chwile i tylko go przytulił.
Leżeli tak przez chwile, Azazel próbował obudzić go pocałunkami i delikatnymi pieszczotami.
Daga nie spał od chwili gdy mężczyzna pocałował go w policzek, ale jakaś dziwna siła nie pozwalała oworzyć mu oczu. Dlatego kręcił się coraz bardziej nie spokojnie.
-Skarbie?-Azazel przytrzymał chłopca by ten nie spadł  z łóżka
-Aza?- Daga nie otworzył oczu ale udało mu się odezwać
-Maleńki, otwórz oczka- mężczyzna dopiero teraz zaniepokoił się na na żarty
-Nie mogę- ukrył twarz w jego piersi
-Możesz skup się na mnie- podniósł go tak żeby patrzeć mu w twarz
-Spróbuje-  po chwili walki i wysiłku jaki malował się na buźce chłopca otworzył oczy i spojrzał w żółte źrenice kochanego
-No i widzisz, nie musisz być takim małym leniuszkiem- złożył jeszcze jeden delikatny pocałunek na czerwonych usteczkach
-Nie byłem- Daga zrobił urażoną minę, wstał i skierował się do łazienki nie zaszczycając mężczyznę nawet spojrzeniem.

Była już 14 a Daga od godziny stał przy drzwiach wejściowych czekając na przyjaciela.
Wreszcie usłyszał jakiś hałas na zewnątrz i nie czekając na nic więcej, otworzył drzwi i dosłownie wpadł w ramiona Draco
-Hej!- powiedzieli obaj w tym samym czasie i ściskali się serdecznie
-A może byście tak zeszli z drogi i weszli do środka bo zimno- roześmiał się Severus stojący za chłopcami
-Tak wujku- po tych słowach Draco pociągnął przyjaciela do swojego pokoju już na schodach buzia mu się nie zamykała listy to przecież coś innego niż relacja słowna.

Severusowi droga do sypialni zajęła znacznie dłużej. Musiał jeszcze pozbyć się z drogi bagażu  chrześniaka i zajrzeć do biblioteki.
W końcu po kolejnych 30 minutach otworzył drzwi do siebie. Pokój był jasno oświetlony i przytulny. Co jednak sprowadziło ciepły uśmiech na twarz zwykle surowego mistrza eliksirów to widok jego kochanka śpiącego na łóżku z książką na piersiach. Podchodząc bliżej zauważył że książka leży do góry nogami więc pewne jest że jej nie czytał.
Nagle Regulus wyciągną rękę ku niemu i upadł na łóżko
-Nie spałeś- bardziej stwierdził niż zapytał całując policzek ukochanego
-Oczywiście- nie czekając na nic zaczął rozpinać szatę Severusa
-Aleś ty niecierpliwy- roześmiał się i wziął ręce kochanka w swoje
-Za długo- szepnął tamten całując jego kark
-Dwa tygodnie- Severus mimowolnie zadrżał
-O tym mówię..No chyba, że nie chcesz- Regulus z obrażnoną miną zaczął się podnosić. Severus zareagował błyskawicznie. Zmienił pozycję tak że uwięził go pod sobą
-Nie bądź melodramatyczny- po tych słowach wpił się ostro w wytęsknione usta. Regulus kontynuował rozpinanie guzików szaty, raz po raz pojękując z rozkoszy. Severus sięgnął do rozporka kochanka nie bawią się już dłużej jednym szarpnięciem rozpiął pasek i rozsunął zamek
-Za dużo...-Regulus miał przed sobą nagą pierś Severusa, dotykał ją i całował
-Taki romantyczny- uśmiechnął się do niego i sięgnął po różdżkę. Po chwili obaj byli nadzy.
-Sev, proszę- Regulus podniósł biodra, nieznacznie do góry ocierając cie o jego nogę
-Jeśli tego chcesz- Severus złapał w połowie stojący już członek do ręki i zaczął nią leniwie poruszać
-Sadysta- wysyczał przez zaciśnięte zęby tamten
-No już- ucałował go w policzek- Bądź grzeczny- złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy ale przyspieszył ruchy ręki. Regulus sapnął bardziej z frustracji niż z przyjemności i drugą ręką kochanka nakierował na swoje wejście
-Reg!- Severus zaskoczony niecierpliwością z jaką to zrobił wypuścił stojący członek z ręki
-Nie udawaj
-Nie chcę cię skrzywdzić- pochylił się i pocałował
-Przekonaj się- uśmiechną się i już bez czekania delikatnie zsunął palec kochanka w ciasny otwór
-Ty diable- roześmiał się Severus gdy zorientował się że Reglus jest już przygotowany
-Niespodzianka- wpił się zachłannie w usta ukochanego, jednocześnie nabijając się mocniej na palec do którego momentalnie dołączyły jeszcze dwa. Severus pchnął go na posłanie i podniósł mu nogi tak żeby opadały na jego ramiona. Złapał biodra i jednym szybkim ruchem nakierował je na swój od dawna nabrzmiały boleśnie członek.
-Aaaa!- Regulus krzyknął może trochę zbyt głośno, ale nie był to krzyk bólu. Pociemniało mu przed oczami i poczuł że brakujący kawałek ciała właśnie odnalazł swoje miejsce. Severus będąc w środku ukochanego nie mógł powstrzymać się ani sekundy dłużej. Zaczął się szybko poruszać wychodząc niemal całkowicie by za chwilę wejść jeszcze głębiej niż ostatnio. Raz po po raz ocierając prostatę
-O tak!- Regulus sam zaczął się poruszać dostosowując się do rytmu partnera i sięgając do swojego członka
-Mój- Severus był jednak szybszy
-Szybciej! Mocniej!- gdy tylko dłoń kochanka zacisnęła się na jego penisie był już niemal u szczytu
-Jeśli chcesz- Severus zacisnął uścisk szybko poruszał ręką i wyszedł z niego, po czym gwałtownie wszedł.
-Sev!- w tym momencie Regulus doszedł z krzykiem. Severusowi wystarczyły jeszcze dwa ruchy i dołączył w ekstazie do kochanka opadając na niego. Pokój wypełnił się odgłosami szybkich oddechów.
Po kilku minutach Severus przekręcił się na plecy i opadł na łóżko obok Regulusa
-Jesteś niesamowity kochanie- Regulus położył mu głowę na piersi i objął go.
-To nie tylko moja zasługa- ucałował go w czoło i zamknął oczy
-Kocham cię- Regulus szepnął jeszcze zaspanym zmęczonym głosem
-Ja ciebie też- Severus naciągnął koc na ich nagie ciała i spojrzawszy raz jeszcze na śpiącego ukochanego usnął
.


czwartek, 15 grudnia 2011

Rozdział 11

Miesiące mijały powoli.
Niestety rytuał nie udał się tak jak się tego spodziewali i Daga nie odzyskał pełnej mocy, właściwie to nie miał jej prawie wcale. Azazel stara się z całej siły zachowywać się jak wcześniej ale ból wzmagał się z każdym dniem dlatego zaczął unikać Daga. Co oczywiście było przyczyną wielu kłótni i płaczu, co powodowało wyrzuty sumienia u mężczyzny i paradoksalnie większy ból tym razem w sercu.

Do świąt został już tylko tydzień. We dworze przygotowania szły pełną parą. Narcyza bardzo chciała włączyć Daga w przygotowania bo był ostatnio bardzo przygnębiony. Kobieta nie powiedziała nic nikomu ale obserwowała i Daga i Azazela, coś było z nimi nie tak. Zwykle mężczyzna  nie mógł się oderwać od chłopca, ale teraz gdy Daga wchodził do pokoju ten najczęściej wychodził. Obaj byli smutni i małomówni.

-Azazelu chcę z tobą porozmawiać- Narcyza znalazła mężczyznę w jednym z opuszczonych pokoi
-Słucham?- nie podniósł na nią wzroku
-Co się dzieje Daga jest taki smutny- to oczywiście wywołało natychmiastową reakcje, tylko że zatrzymał się w połowie i znów wrócił na swoje dawne miejsce- O tym mówię
-Narcyzo, ja nie mogę...- schował twarz w dłoniach
-Zrobiłeś coś!?- Kobieta zaczęła wyobrażać sobie wszystkie najgorsze rzeczy które mogły się wydarzyć między zakochanym dorosłym mężczyzną a małym chłopcem
-To nie tak. Nie mogę na niego patrzyć
-Nie rozumiem
-To nic, minie
-Nie bardzo obchodzi mnie to co się z tobą stanie ale Daga dłużej tego nie zniesie i ty dobrze o tym wiesz
-Postaram się- wstał i wyszedł zostawiając kobietę jeszcze bardziej zdezorientowaną

Daga siedział w swoim pokoju i patrzył w okno. Nie miał już siły płakać. Robił to niemal ciągle od kilku miesięcy. Wszystko w jego życiu było nie tak i było coraz gorzej. Teraz nawet stracił Azazela i nie wiedział dlaczego. Wiele razy budził się w nocy z płaczem albo krzykiem po jakimś koszmarze i jedyne co chciał zrobić to pobiec do pokoju obok i położyć się obok ukochanego czując silne opiekuńcze ramiona ale już nie mógł z jakiegoś powodu mężczyzna go odtrącał.
-Skarbie?- Azazel niepewnie uchylił drzwi
-Co?- nie odwrócił się
-Ja przepraszam- nie wszedł jednak do środka, ale jego głos był pełen bólu
-Czemu?
-Zrobiłem coś bardzo głupiego
-Dlatego mnie unikasz?- W końcu spojrzał na mężczyznę
-Tak- odważył się wejść trochę dalej i zamknął za sobą drzwi
-A co takiego?- Daga skrzyżował ręce na piersi
-To ma związek z moją wyprawą. Wtedy mój przyjaciel dał mi coś...
-Żebyś mnie unikał?
-Kochanie, byłem chory, wciąż jestem ale teraz gdy znajduję się blisko ciebie....To boli
-Co!?- Daga zbliżył się do towarzysza a ten zrobił krok do tyłu
-Nie krzycz. Musiałem..
-Nie, nie musiałeś! mówiłem ci przecież!
-Nie wiesz jak to jest. Ta chęć żeby po prostu porwać cię w ramiona i już nigdy nie wypuszczać. Chęć całowania dotykania pieszczenia. Zrozum, to jest to czego pragnę i czego mieć nie mogę, a wcześniej było zbyt łatwe dla mnie do wzięcia
-Więc sprawiam ci ból? Tego chciałeś?
-To była moja decyzja
-A ja? Zostawiłeś mnie- Daga był wściekły ale nie na Azazela, na siebie. Po pierwsze znów płakał a po drugie był samolubny i dopiero teraz zdał sobie z ego sprawy
-Nigdy maleńki- mężczyzna zrobił krok ku chłopcu i przytulił go do siebie, ten jednak odsunął się
-Nie chcę żeby bolało
-Cichutko, nie martw się- pochylił się i pocałował go lekko
-Kocham cię wiesz?- Daga oplótł szyję mężczyzny rękami a nogami jego biodra
-A ja ciebie. Zrobiłbym wszystko...-usta chłopca przykryły jego własne
-Zrobiłeś. A teraz ja zrobię dla ciebie- zsunął się na podłogę
-Co chcesz zrobić?- Azazel patrzył troszkę rozbawiony na ukochanego
-Eliksir, żeby nie bolało. Tęsknię za tobą. Bałem się. Czasem budziłem się w nocy...
-Jaki ja byłem samolubny skarbie. Wybacz. Teraz już będzie dobrze
-Wiem- Daga uśmiechnął się szczerze po raz pierwszy do miesięcy

Azazel od godziny próbował skontaktować się z Balamem, ale bez skutku
-Coś ty do cholery zrobił!- Krzyknął ciskając krzesłem przez pokój
-Tylko to czego chciałeś- spokojny głos przyjaciela dobiegł z ciemnego kąta
-Nie, reakcja była zbyt silna. To nie tak miało być
-Im bardziej go pragniesz tym reakcja jest silniejsza-  Balam wszedł w strugę światła padającą przez okno
-On tego nie zniesie
-On czy ty?- Upadły anioł był coraz bardziej rozbawiony
-Wiesz właśnie w tej chwili mam ochotę cię zabić- Azazel opadał na fotel
-Wiem. No dobrze czego teraz chcesz?- również usiadł
-Zmień to
-Nie mogę. Już raz naruszyłem naturalny porządek...
-Więc co?
-Nie przerywaj- upomniał go spokojnie- Jeśli on będzie chciał kontaktu nic się nie stanie. Myślałem że do tej pory go odkryłeś. A wiem że jest chętny
-Podglądałeś?!- Zirytował się
-Po prostu staram się mieć na ciebie oko. No i zawsze możesz zwrócić się o pomoc do Lilith
-A wiesz gdzie ją spotkać?
-Gdybym to wiedział miałbym teraz spokój- uśmiechnął się do niego
-Zawsze byłeś taki irytujący?
-Tak. Myślę że tak- wstał ze swojego miejsca- Życzę ci szczęścia przyjacielu. A jak już ją znajdziesz to powiedz, żeby łaskawie ruszyła ten swój kościsty tyłek i odwiedziła starego zapomnianego Balama- po tych słowach zniknął.
Azazel jeszcze chwilę siedział bez ruchu i myślał o słowach przyjaciela. Po czym wstał i udał się do sypialni Daga. Był pewien , że chłopiec już śpi, ten jednak gdy tylko usłyszał otwieranie drzwi otworzył oczy
-Chodź do mnie- szepnął- utrzymasz z daleka koszmary
-Z przyjemnością kochanie- Azazel położył się obok chłopca a ten od razu się w niego wtulił. Balam miał racje eliksir powoli zmieniał swoje działanie. Teraz może być już tylko lepiej.



niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 10

Azazel pojawił się w twierdzy w nocy. Bezszelestnie przebył drogę z salonu do sypialni, zatrzymując się jednak przy pokoju Daga. Wiedział, że chłopiec już dawno śpi. Była prawie 2 w nocy.
Stał tak przez chwilę zastanawiając się czy wejście do środka, po kilku minutach zrezygnował jednak, dla własnego bezpieczeństwa. Nie widział go od kilku dni i teraz nie był w stanie się opanować.
Wszedł do sypialni i nie zapalając światła rozebrał się i wszedł położył się. W tej samej sekundzie poczuł, piekący ból całego ciała zaczynający się od lewego biodra i na tym miejscu właśnie się skupił. Gdy po chwili przyzwyczaił się do pieczenia i bólu zorientował się, że nie leży sam, zajrzał pod kołdrę i uśmiechnął się delikatnie. Daga spał przytulony do jego nogi, głowę miał położoną na jego biodrze, jedną nóżkę przełożył przez jego nie pozwalając mu się ruszyć.
Pogłakał go i chociaż zwykle długo zostawiał rękę na chłopcu, teraz szybko ją cofnął bo ręka zaczęła go palić. Eliksir podziałał, teraz był tego pewnie. Mimo tego, przysunął go do niebie i teraz leżał mu na piersi. Azazel skupił całą uwagę na ukochanym i dzięki temu ból zelżał trochę i mógł zasnąć.

-Aza?-usłyszał cichutki głos i ból na policzku powiększył się znacznie
-Kochanie..- pocałował go w czoło i otworzył oczy
-Czekałem i czekałem
-Cichutko, już jestem- objął go i syknął
-Co ci jest?- Daga oczywiście zauważył grymas na twarzy mężczyzny
-Nic skarbie- próbował się uśmiechnąć ale nie udało mu się to zbyt dobrze
-Kłamiesz- Daga zasmucił się i odsunął od towarzysza
-Aniołku, to nic ja po prostu miałem męczącą podróż- ujął go za ręką
-Opowiedz- przysunął rękę mężczyzny do swojego serca
-Spotkałem starego przyjaciela, pomógł mi, a sama przeprawa była ciężka i trudna, przez morza i góry
-Jesteś ranny- zaniepokoił się chłopiec
-Nie kochanie, po prostu zmęczony- tym razem uśmiech był całkiem szczery
-To śpijmy- przysunął się ufnie do niego i zamknął oczka. Azazel raz jeszcze tej nocy skupił energię na chłopcu i złożył delikatny pocałunek na słodkich usteczkach.
Był bardzo zmęczony, a ból nie chciał ustąpić

-Skarbie-Azazel pogłaskał Daga  po głowie sam nabawiając się migreny- Już rano wstawaj
-Nie chce- chłopiec odwrócił się na drugi bok i przykrył szczelniej
-Kochanie, za godzinę zaczynasz lekcje..
-Przecież nie mogę
-Zaczniesz od podstaw, Lucjusz znalazł jakiś sposób. Proszę idź się wykąpać, wiesz jaki jest niecierpliwy- musnął wargami niewielkie uszko
-A pójdziesz ze mną?- Daga wstał jednak niezadowolony
-Muszę dać się do ministerstwa, ale jak tylko wrócę spędzimy resztę dnia razem
-Ok- Daga pocałował go szybko i pobiegł do łazienki.

-Jeśli się nie mylę twoja magia może zostać przywrócona przez Rytuał Pokrewieństwa, bo jak wiesz magia przekazywana jest w rodzinie- Lucjusz siedział na fotelu w salonie z książką na kolanach i patrzył na chłopca siedzącego na podłodze przy kominku- niestety Tom jest nie osiągalny...
-Ale, przecież tata tu był- Daga podniósł wzrok na wujka
-Tylko jego duch i to jeszcze nie wystarczająco uformowany bo potrzebował śmiertelnego ciała. Do Syriusza nawet ja nie jestem w stanie się dostać bez rzucania zaklęcia na ministra, i nie wiem czy nie jest na tyle zdrowy by przekazać ci cokolwiek
-Wujek Regulus?
-Tak, Książę jest młodszym bratem twojego taty, myślę że to wystarczające pokrewieństwo
-Co trzeba zrobić?
-Na razie nic, bo trzeba czekać na niebieski księżyc, to jedyna tak magiczna noc, na szczęście jest równo za miesiąc
-A nauka?
-Na razie niestety będzie ci musiała wystarczyć teoria
-Czemu mi to zrobił?
-Daga, Dumbledore to zły człowiek, nie wiem co się dzieje w jego głowie. Jesteś byłeś bardzo silny magicznie może chodziło mu o moc
-A czemu zabił tatę?
-Te same powody. Pozatym Tom nie zginął, widziałeś go, jakąś część jego w każdym razie.
-Wujek Severus powiedział, że jeszcze przyjdzie
-Tak ale dopiero w święta- Wstał i podszedł do chłopca- No a teraz czas na trochę teorii- Podał mu ciężką książkę- Za tydzień zrobię ci z niej test- pogłaskał go po głowie- A teraz muszę już iść- Wyszedł z salonu  zatroskaną miną

Było już późne popołudnie gdy Azazel w końcu pojawił się w domu. Po kilku godzinach odpoczynku był gotowy, żeby znów być przy ukochanym. Zastał go w salonie płaczącego
-Skarbie?- Podbiegł do kanapy i wziął chłopca w ramiona, omal przy tym nie krzycząc z bólu- Co się stało?
-Nic- wyrwał mu się
-Kochanie...
-Kłamiesz, już mnie nie kochasz!
-Co ty....
-Obiecałeś, że wrócisz szybko, dopiero cię nie było!
-Wiem maleńki wybacz chcę być z tobą wiesz o tym- położył mu rękę na ramieniu, ale tamten ją strącił
-To czemu uciekasz?
-Nie robię tego- posadził go sobie na kolanach- Mam kilka spraw na głowie ale wolałbym być tu z tobą- otarł łzy z twarzyczki chłopca
-Na parawdę?
-Tak i nigdy już nie odejdę- zapewnił go całując
-Dobrze- przytulił się do niego i zamknął oczy ciesząc się ciepłem bijącym od ciała mężczyzny
"Sam tego chciałeś" w głowie Azazela niespodziewanie zabrzmiał głos Balama westchnął w duchu ciężko i zacisnął uścisk całując czarne włoski Daga.






sobota, 10 grudnia 2011

Rozdział 9c

Daga miał ochotę opowiedzieć o spotkaniu Azazelowi, ale w połowie drogi do jego sypialni przypomniał sobie, że go nie ma. Mimo to zakradł się cicho do jego sypialni, żeby spokojnie pomyśleć.
To był piękny duży ale ciemny pokój. Duże okno zasłonięte było ciemną brązową zasłoną. Tylko kilka ciężkich ciemnych mebli i półek z książkami, no i ogromne łoże z niebieską ciemną satynową pościelą.
Tu właśnie skierował swoje kroki. Położył się i wdychał kojący zapach ukochanego. Bardzo za nim tęsknił, ale rozumiał jego odejście, miał tylko nadzieje że szybko wróci.

Gdzieś w górach Azji, ubrany na czarno wędrowiec zbliżał się do jedynej na szlaku  groty.
-Azazelu!- Usłyszał od wejścia
-Witaj, przyjacielu- ściągnął z głowy kaptur i stanął na perzeciwko wysokiego, szczupłego białowłosego mężczyzny
-Te twoje obawy- położył mu rękę na ramieniu
-To tylko dziecko, wiesz o tym- usiadł na kamieniu
-Chcesz być odporny?
-Balamie daj mi 5 lat, błagam- Azazel nie spuszczał wzroku ze starego przyjaciela, mieszającego coś teraz w kotle na drugim końcu groty
-Mamy zasady, wiesz o tym wszyscy się na to zgodziliśmy - Balam nabrał do naczynia gorący napój- Jest jednak sposób
-Zrobię wszystko- wstał i podszedł do niego
-Gdy tylko dotkniesz jego albo on ciebie poczujesz ból, to powstrzyma cię przed naruszeniem niewinności twojego towarzysza, ale nie przed potrzebą jego bliskości. A co do zazdrości którą teraz odczuwasz, na to nie ma sposobu , to wiążę się z samym posiadaniem towarzysza
-Dobrze...
-To lata, nikt wcześniej tego nie wytrzymał..
-Ja tak!
-Jeśli takie jest twoje życzenie. Im bardziej niedozwolony dotyk tym ból będzie większy
-Wiem
-Można to jednak obejść. 14 urodziny twojego towarzysza, ale on sam musi do ciebie przyjść. Wtedy i tylko wtedy będziesz mógł w pełni go posiąść przed czasem i będzie to legalne
-A jeśli się złamię
-Umrzesz, tym samym skazując jego na śmierć. Zastanów się przyjacielu
-Nie ma nad czym już byłem blisko i ta zazdrość krzywdzę jego rodzinę
-Musi być naprawdę wyjątkowy. Wypij- podał mu naczynie- Zaśniesz na 2 dni, a później wrócisz do niego
-Dziękuję ci- podniósł naczynie do ust i nie zastanawiając się ani chwili dłużej wypił gorący płyn. Nim żdążył dokończyć to co miał przygotowane osunął się na ziemię.
-W co ty się wpakowałeś drogi przyjacielu- pokręcił głową Balam i przeniósł go do innej części groty gdzie ułożył go na łóżku.

Wieczorem Lucjusz, Narcyza, Bella, Rebastan, Rudolf i Regulus czekali na przybycie Severusa.
-To było....- Regulus wciąż jeszcze nie pozbierał się po tym jak zobaczył Toma
-A Daga, on już tyle przeszedł- Narcyza znów odzyskała nadzieje
-Tom ma doskonały plan- Severus wyszedł z komina od razu wpadając w objęcia Regulusa
-Więc jaki no i jak ci się udało- Lucjusz zachował swój sceptycyzm
-Znak. Nie wiem jak ale pewnego dnia się uaktywnił. Zacząłem szukać. Pod nosem Dumbledora
-Myślisz, że on nie wie?-Bella również miała swoje obawy
-Jeśli by wiedział nie przeniósł by Kamienia Filozoficznego do szkoły
-Co?!- zebrani nie mogli uwierzyć w swoje szczęście
-Dlatego Tom odzyska ciało, tylko oczywiście musimy obejść zabezpieczenia, dlatego to zajmie miesiące
-Postaram się dostać do Syruisza, będzie taki szczęśliwy- Lucjusz podniósł się z  miejsca
-Nie- Severus zrobił to samo- Jeśli coś się nie uda, możesz go tym zabić
-A co my możemy zrobić?- Zapytał Rudolf
-Na razie czekajmy na instrukcje- Severus podniósł Regulusa z krzesła- Jest późno, a ja jeszcze muszę wrócić do szkoły
-Zawsze pomocny- Ze złością wyszeptała Bella
-Kochana- Rudolf objął żonę- To jest powód do świętowania- ucałował ją lekko i wyprowadził z salonu.

-Kochanie co tu robisz?- cichy głos Azazela i jego ciepły oddech obudziły Daga
-Czekałem, tyle dni ,a ty nie wróciłeś- zarzucił mu ręcę na szyje
-Maleńki...
-Ci, pocałuj mnie
-Tak bym chciał..
-Zrób to- Daga przysunął się bliżej. I poczuł usta ukochanego na swoich. Azazel położył go na poduszce, dotykał brzucha, całował szyję.
-Daga, to tylko sen- po chwili oderwał się od niego
-Ale...
-Wrócę za dwa dni, chciałem cię tylko zobaczyć skarbie
-Kocham cię.  Tęsknie- Daga przytulił się do niego, raz jeszcze
-Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. Muszę już iść 
-Widziałm tatę
-Kochanie, opowiesz mi wszystko jak wrócę- zaczął się rozpływać- Bądź ostrożny- raz jeszcze złożył na jego ustach delikatny pocałunek i zniknął.
Daga obudził się w pokoju Azazela, dochodziła północ, westchnął, i schował się pod kołdrę. Było mu zimno. Po chwili znów spał.












środa, 7 grudnia 2011

Rozdział 9b

Nim ktokolwiek w salonie zdążył podejść do Daga, Azazel usadowił go na kanapie i ukląkł przed  nim.
-Skarbie, muszę odejść na kilka dni- pogłaskał go po ciemnych miękkich włoskach
-Nie..
-Maleńki, rozmawialiśmy o tym
-Wiem, ale teraz?-Daga był coraz bardziej załamany
-Jak najszybciej, ale im szybciej pojadę tym szybciej wrócę- Pocałował go i przytulił do siebie, coraz bardziej żałując decyzji o wyjeździe- Bądź ostrożny, kochanie- raz jeszcze złożył na ustach chłopca pocałunek, tym razem głębszy, pełen pasji
-No dobra, dosyć tego- Regulus odezwał się ze swojego miejsca, wstał i podszedł do kanapy.
Azazelowi nie spodobało się to i odepchnął go od Daga.
-Co ty sobie...! Regulus wyjął różdżkę gotowy do ataku. Zachowanie Anioła od jakiegoś czasu bardzo mu się nie podobało.
-Nawet nie próbuj, zabije cię nim skończysz wypowiadać zaklęcie!- Oczy mu płonęły tak mocno że tamten cofnął sią o kilka kroków ale dalej nie opuszczał broni
-Aza..-Cichy głosik z kanapy, zwrócił uwagę wszystkich w salonie. Azazel cofnął się patrząc na chłopca. Od jakiegoś czasu stanowił dla niego zagrożenie.
-Wybacz kochanie- powiedział tylko i wyszedł.
Daga zerwał się z siedzenia i pobiegł za nim
-Poczekaj!- Dogonił go dopiero przy drzwiach
-Wracaj do środka- nie odwrócił się do niego
-Nie!- wyminął go i stanął przed nim
-Daga, proszę
-Nie! Czemu to robisz?- Skrzyżował ręce na piersi
-Muszę odejść widzisz że jestem niebezpieczny
-Czemu?
-Bo nie powinienem był cię dotykać!- Krzyknął w końcu, zły na siebie
-Ale..
-Jesteś za młody i teraz  wszystko o czym mogę myśleć, to twoje ciało, to za dużo...
-Dlatego to robisz?- Daga przysunął się niepewnie do niego
-Tak- spuścił wzrok
-Idź, wydobrzej- Daga w końcu odważył się go objąć
-Skarbie....
-Cii, wiem- Daga wspiął się na palcach i pocałował go lekko- Ja tu będę- powiedział smutno i odsunął się robiąc miejsce do drzwi
-Kocham cię- Azazel powiedział jeszcze cicho i skierował się do drzwi
-Ja ciebie też- wyszeptał przez łzy Daga i poszedł do siebie.

Przez kilka dni nikt nie potrafił go nawet nakłonić do wyjścia z pokoju, mało jadł i nic nie mówił. Leżał tylko pod kołdrą i patrzył w okno.
-Daga?- Bella spojrzała na chłopca ze smutkiem- Kochanie musisz coś zjeść- Od dobrych 15 minut próbowała nakłonić go na obiad, ale ten jakby jej nie słyszał- Proszę cię
-Nie- chłopiec przekręcił się na drugi bok i zakrył głowę kołdrą
W tym samym momencie do pokoju wszedł Severus
-Książę mam dla ciebie dobrą wiadomość- mężczyzna był wyraźnie z siebie zadowolony
-Aza?- Zapytał chłopiec siadając
-Nie, twój tata- Severus podszedł do łóżka i wziął go na ręce
-Severusie, jak możesz!- Bella gotowa była uderzyć przyjaciela
-Chodź więc i sama się przekonaj.

W salonie na kanapie leżał tylko jakiś mężczyzna a obok niego siedział Regulus
-Profesor Quirrelley?- Daga nic z tego nie rozumiał
- Zobaczysz- Severus posadził go obok i wycelował różdżką w mężczyznę, ten mimo że nie przytomny wstał i ściągnął z głowy turban
-Tom...-Bella zakryła usta w szoku
-Nie mam dużo czasu- Odezwał się cichy głos z tyłu głowy profesora
-Tom, Daga jest tu ale musisz się odwrócić- Severus złapał bezwładne ciało za ramiona i dopiero teraz Daga zobaczył skąd na prawde dobiega głos. Quirrelley miał z tyłu głowy twarz, nie ludzką bardziej przypominała głowę węża
-Synku- Tom odezwał sie łagodnym głosem- Tyle czasu..
-Tata- Daga przytulił sie od ciała profesora, z oczy płynęły mu łzy szczęścia
-Maleńki, tak bym chciał sie przytulić- To również nie krył wzruszenia
-Jak?
-Nie czas traz na  to Książę, mamy tylko 5 minut- Severus przytulił do siebie Regulusa
-Tak masz racje, synku, wiem co się stało, ale nie martw się mam sposób by wszystko wróciło do normy, pod koniec tego roku, ja będę mieć ciało a ty odzyskasz moc
-Obiecujesz?
-Tak, i Syriusz czy on..?
-Żyje- Bella otrząsnęła się z szoku
-Tak tęsknie- głos Toma był coraz cichszy- Daga, zajmę się wszystkim ,jeszcze w te wakacje będziesz miał rodzinę z powrotem....
Nic więcej już nie usłyszeli, a ciało opadło z powrotem
-Tata...- Daga ukrył twarz w dłoniach
-Mamy już sposób, nie martw się- Severus lewitował ciało- muszę wrócić nim Dumbledore odkryje prawdę, wieczorem wszystko wam wyjaśnić, ucałował szybko kochanka i deportował się z salonu



niedziela, 4 grudnia 2011

Rozdział 9a

Draco w milczeniu pakował rzeczy przyjaciela.  Blaise zaoferował pomoc, ale jej nie przyjął pomocy.
-Draco, daj spokój  z tym co dyrektor  i tak by tu nie został a w domu twoja mama i ciocia mogą go ochraniać
-Wiem o tym! Po prostu to nie fer, Daga powinien być w Hogwarcie, jest w końcu dziedzicem Salazara Slytherina
-Tak, ale bez mocy Dumbledore, mógłby go łatwo zabić
-A może...
-Draco, nie to nie nasze zadanie poza tym żaden z nas nie rzucić porządnego zaklęcia- Blaise miał trochę więcej rozsądku niż przyjaciel.
-Porozmawiam z Pansy- czarnoskóry chłopak wyszedł z dormitorium kręcąc głową z rezygnacja

Tymczasem, w prywatnym pokoju Severusa, Daga nie mógł usiedzieć na miejscu. Azazel przygądał się chłopcu ze swojego ulubionego fotela przy oknie
-Skarbie, usiądź- Wyciągnął do niego rękę
-Aza czemu Draco jeszcze nie ma?- podszedł do mężczyzny i dał się posadzić na jego kolanach
-Nie wiem- przytulił go do siebie
-Jeśli nie chcesz wrócić..
-Kochanie, twoja rodzina może cię chronić ale to moja praca
-Czemu zawsze to mówisz?- Daga spojrzał w oczy towarzysza
-Do to prawda- ujął twarzyczkę w obie dłonie i posmakował usteczek chłopca, tym razem Daga zarzucił mu ręce na szyje i sam pogłębił pocałunek. Azazel przez chwilę był bardzo zaskoczony ale szybko przejął inicjatywę. Daga poczuł dłonie na plecach na brzuchu. Sam próbował dotykać mężczyzny ale ten nie pozwalał mu na to.
-Skarbie- Azazel znów powstrzymał się w porę- Jak wrócimy do domu, będę musiał na jakiś czas wyjechać- na te słowa Daga zaczął się wyrywać- Proszę wysłuchaj mnie
-Nie kochasz mnie bo nie mam mocy, idź sobie- Daga zaczął drapać ramiona Azazela
-Maleńki, to nie tak- mimo tego że był podrapany nie puszczał go
-A jak?- ani na chwile nie przestał się wyrywać
-Teraz jeszcze bardziej chce być z tobą a nie możesz się obronić, a ja nie chcę.. nie mogę zrobić ci krzywdy
-Nie zrobisz- Daga w końcu spojrzał w oczy mężczyzny
-Mógłbym, a ty jesteś tylko dzieckiem- złożył delikatny pocałunek na jego włosach- Ja wiem że nie powinienem..
-A wrócisz?- położył rączkę na policzku mężczyzny
-Nawet śmierć mnie nie powstrzyma kochanie- ucałował go w policzek i w końcu wypuścił
-Ale krótko
-Oczywiści 2 dni- Daga objął go mocno, ten zrobił to samo

-Daga przyszliśmy!- Daco, Pansy i Blaise wpadli do pokoju 20 minut później, znajdując obu śpiących na fotelu
-Ale to słodkie- Pansy wpatrywała się jak urzeczona w Daga i Azazela
-Tak, ale tata będzie tu za chwile- Draco odważnie podszedł do przyjaciela- Daga?- Ten jednak nie poruszył  się nawet
-A może obudzisz Azazela- Blaise ze strachem patrzył na postawnego mężczyznę
-No.. Tego- Draco cofnął się szybko.
Na szczęście do pokoju wszedł Lucjusz
-Są gorsi od Severusa i Regulusa- potrząsnął głową i przełknął ślinę podchodząc do Azazela- Już czas
-Nie- Otworzył żółte oczy
-Tak, jeśli nie opuścimy zamku w ciągu 10 minut Dumbledonr będzie miał prawo zabrać Daga- ostatnie słowa zaowocowały tylko tym że przytulił chłopca jeszcze mocniej
-Daga, kochanie twoi przyjaciele chcą się z tobą pożegnać- wyszeptał mu do ucha
-Już- otworzył zspane oczka
-Tak, ale nie ma czasu- wstał stawiając ukochanego na ziemi
-Hej, nie martw sie będe pisał codziennie i widzimy się na święta- Draco objął przyjaciela
-No pewnie, szybko minie- Blaise poklepał go po ramieniu i po chwili też go objął
-Przypilnuje żeby pisali- Pansy otarła łzy z oczu
-Odezwę się- Daga spuścił głowę i zaczął płakać
-No spróbujesz nie- Draco udawał oburzonego
-Książę musimy już iść- Lucjuszowi serce pękało że musiał to zrobić
-Tak, wiem- Daga nie podnosząc głowy stanął obok Azazela, który od razu go objął.
W mgnieniu oka znaleźli się w Twierdzy Cieni, gdzie w salonie zebrali się wszyscy członkowie rodziny i przyjaciele.

Gabinet dyrektora, wyglądał jakby przeszło przez niego tornado, Albus wiedział już że dzieciak przeżył i był świadom że Tom też żyje jeśli się spotkają chłopak odzyska moc i to będzie jego kres.
-To jeszcze nie koniec!- Zacisnął pięści- Znajdę sposób żeby cię dorwać, jesteś bezsilny!









piątek, 2 grudnia 2011

Rozdział 8

Od ataku minęło 4 dni. Daga wciąż był nieprzytomny. Mimo, że Azazel i Severus próbowali wszystkiego. Pierwszy mężczyzna, nie opuszczał sypialni, Severus i Draco musieli siłą prowadzić go do łazienki, i karmić.

Dumbledore, doszedł do zdrowia znacznie szybciej, już następnego dnia był obecny przy śniadaniu. Wyglądał jak zwykle, ale spod okularów miotał wściekłym spojrzeniem po sali. Najdłużej zatrzymał wzrok na stole Ślizgonów, nie zobaczywszy tam młodego Blacka uśmiechnął się pod nosem, szanse że dzieciak nie żyje były bardzo duże. Jednak i tym razem się przeliczył.

Piątego dnia po ataku, Azazel chodził niecierpliwie po sypialni, raz po raz spoglądając na wciąż jeszcze nieprzytomnego chłopca. Wyglądał już trochę lepiej i oddychał głębiej.
Nagle usłyszał, jakiś ruch od strony łóżka.
-Skarbie- mężczyzna podbiegł do chłopca.
Daga, powoli otwierał oczy.
-Co się stało?- miał zachrypnięty głos a wyraz twarzy wskazywał na to że wszystko go boli
-Kochanie, dyrektor omal cię nie zabił..- głos mu się zawiesił i zaczął płakać
-Aza?
-Cichutko maleńki, powinieneś odpocząć- pogłaskał go po policzku
-Ale...
-Proszę kochanie- położył się obok niego i przytulił
-Czemu jestem słaby?
-Daga... Dumbledore, on...- Azazel nie był w stanie nic więcej powiedzieć
-Zabrał ci twoją moc- od progu odezwał się Severus
-Więc nie jestem już czarodziejem- po policzkach Daga zaczęły spływać łzy
-Snape!- Azazel zerwał się z miejsca chcąc zaatakować drugiego mężczyznę ale mała rączka na jego dłoni szybko go powstrzymała. Zwrócił raz jeszcze uwagę na Daga
- Wujku...
-Książę, gdyby zabrał ci całą moc już byś nie żył, ale jesteś zbyt słaby by kontynuować naukę- Severus usiadł na skraju łóżka i ze smutkiem patrzył na płaczącego chłopca.
-Kochanie- Azazel posadził sobie Daga na kolanach- nie płacz. Wszystko będzie dobrze- pocałował go- Tu i tak nie jest bezpiecznie, zabiorę cię ztąd.
-Ja nie chce- wtulił twarzyczkę w szatę mężczyzny
-Dyrektor nie pozwoli ci zostać i pewnie spróbuje tego znowu, Azazel ma rację nie możesz zostać w Hogwarcie
-Ale...
-Skarbie, wiem że nie chcesz ale to konieczne, tu nie zawsze będę mógł cię chronić
-Wracam do domu?- Daga otarł łzy, wiedział że nic nie zmieni
-Tak maleńki, wracamy, poproszę żeby tam cię uczyli- Azazel odwrócił Daga do siebie i zaczęł scałowywać z ukochanej twarzyczki łzy, serc mu pękało gdy widział tego maluszka płaczącego
-Rebastan zdobył informacje o Tomie- Severus postanowił zmienić temat
-Tata?- Daga zwrócił wzrok na wujka
-Tak, mieliśmy rację on żyje, jeszcze nie wiadomo gdzie i jak ale ślady obecności są
-Severusie zostaw nas- Azazel nalał do szklanki wodę i podał chłopcu
-Przyniosę eliksir wzmacniający- wstał i zostawił ich samych

-Dlaczego go wyrzuciłeś?- po chwili ciszy Daga zwrócił się do towarzysza
-Skarbie po prostu nie chcę żebyś był smutny, i muszę cię przeprosić
-Aza to nie była...
-Daga, ja obserwowałem korytarz, powinienem...
-Nie, zdenerwowałem się na Draco i wyszedłem sam, a nie powinienem- podniósł głową i delktatnie pocałował mężczyznę w policzek, a później w usta
-Kochanie..
-Proszę, ja ostatnim razem... coś się stało
-Wiem, skarbie- mężczyzna przez chwilę bił się z myślami ale jego ręce błądziły po wątłym ciałku, członek powoli zaczął pulsować, a pocałunki i małe rączki nie ułatwiały sprawy. Pochylił się i złożył najpierw delikatny pocałunek na wargach chłopca, a za chwilę go pogłębił przejechał językiem po czerwonych wargach Daga rozchylił wargi i Azazel bez pośpiechu odkrywał gorące usta chłopca
-No naprawdę- oburzony głos Severusa oderwał ich od siebie
Azazel warknął, ale nic nie powiedział
-Wujku, kiedy muszę jechać?
-Jutro rano, Lucjusz już wie, przyjdzie po was obu- Severus podał mu fiolkę z niebieskim płynem
-Chcę jeszcze zobaczyć Draco- Daga wypił całość i ułożył się na poduszce
-Po lekcjach przyjdzie- Azazel pocałował go raz jeszcze i wstał- Prześpij się jeszcze
Ale tego ostatniego już nie usłyszał, bo zapadł w sen

-Mówiłeś, że jego ojciec jeszcze żyje- Azazel nalał sobie wina i usiadł na przeciwko Severusa
-Tak. Tom jakimś cudem przeżył, chociaż Dumbledore mówił o tym wcześniej
-Zabije go- upił łyk
-Zostaw to Księciu, nadejdzie na to czas- on również się napił
-A jego drugi ojciec?
-Z tego co wiem to jest chory, nie przeżyje już długo, sam nie wiem co go tyle czasu trzymało
-Zemsta i miłość, ty też byś wytrzymał
-Masz rację, gdyby ktoś chciał mi zabrać Regulusa.... Zaczynam lekcje za 5 minut, zostań tu jak się obudzi podaj mu drugą dawkę








poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozdział 7

Pierwszego dnia szkoły, Daga stwierdził, że niepotrzebnie się martwił. Większość uczniów z jego klasy nie potrafiła odpowiednio trzymać różdżki. Draco, też miał dobry humor, ale z innych powodów.
Miał przyjaciół, którzy nie dali się wystraszyć głupimi opowieściami Weasleya o tym że jest Śmierciożercą.
A lekcje, wiedział, że z pomocą Daga da sobie z nimi świetnie rady.
-Pancy, widzisz tego głupka- Draco wskazał dziewczynie rudzielca, który potknął się wchodząc w piątek do wielkiej sali
-I to ma być czysta krew- ta pokręciła głową z politowaniem
-Daga, co jest?-  Blaise, przyglądał się przyjacielowi
-Tak czemu pytasz?- Daga oderwał wzrok od stołu nauczycieli, w który wpatrywał od początku śniadanie
-Bo nie wyglądasz najlepiej- Draco przyłączył się do czarnoskórego chłopaka- Może pójdziesz do wujka?
-Nie chce mu przeszkadzać- Daga zabrał się w końcu do jedzenia
-A Azazel?- Pancy również zainteresowała się chłopcem, który naprawdę wyglądał blado
-Nie!- Daga wstał wściekły- Zostawaci mnie wreszcie w spokoju!- Zabrał ze sobą torbę i wybiegł z sali.
Biegł przez korytarz nawet nie wiedział dokąd, gdy nagle wpadł na kogoś
-Panie Black, właśnie miałem po pana posłać- podniósł wzrok na dyrektora- Chciałbym z panem porozmawiać
-Ja właśnie idę na lekcje- Daga próbował wyminąć mężczyznę ale ten położył mu rękę na ramieniu, i  poprowadził ze sobą
-Jestem pewny że Severus nie będzie miał nic przeciwko chłopcze- Albus uśmiechnął się do siebie po tygodniu czekania wreszcie ma dostęp do dzieciaka.
Daga tymczasem bał się coraz bardziej, pamiętał obietnice daną wujkowi i Azazelowi, niestety nie bardzo wiedziaił co zrobić, dał sie prowadzić przez dyrektora i modlił się w duchu, żeby ktoś tylko go zauważył.
Doszli już do posągu który pilnował przejścia do gabinetu dyrektora
-Zapraszam- uśmiechnął się do chłopca i przepuścił go, szczelnie zabezpieczając przejście.

Lekcja eliksirów miała się za 5 minut rozpocząć większość uczniów siedziała już na swoich miejscach, właściwie brakowało tylko Daga i mimo że Severus bardzo się martwił był zadowolony że Azazela jeszcze nie ma ostatnio miał problem z kontrolowaniem siebie z daleka od swojego małego towarzysza.
-Draco, wiesz gdzie jest Daga?- Zapytał swojego chrześniaka
-A to nie było go u ciebie?- Draco był zdenerwowany i zmartwiony
-Nie, Draco co się stało przy śniadaniu?- Severus wściekł się nie na żarty , i kontem oka zobaczył że Azazel wchodzi do klasy
-Zdenerwował się i wyszedł, myślałem że idzie tu... chyba...nie- Draco nareszcie zrozumiał w jakim niebezpieczeństwie znalazł się przyjaciel
-Obawiam się że niestety tak...
-Jakiś problem?- Azazel podszedł do nich, z niezbyt zadowoloną miną
-Proszę wyjdźmy na zewnątrz- Severus wyprowadził go z klasy i po chwili uczniowie usłyszeli wściekły krzyk;

-Uspokój się! Krzyki nam nie pomogę- Severus uderzył Azazela i po chwili cofnął sie w obawie że tamten mu odda
-Wróć do klasy zajmę sie tym- błysk żółtych oczów był niemal zwierzęcy, przerażał drugiego mężczyzna
-Bądź rozważny- wiedział, że tamten go nie posłucha ale nawet w chwilach paniki starał się okazywać zdrowy rozsądek.

Albus ułożył nieprzytomnego chłopca na sofie w rogu gabinetu.
Po tym jak nie udało mu się namówić go do wypicia czegokolwiek, musiał skutecznie odwrócić uwagę Daga, aby rzucił na niego zaklęcie usypiające.
W końcu mu się to udało. Podszedł do niego i przyłożył różdżkę mamrocząc pod nosem kilka słów. Nic jednak się nie stało. Przyjrzał się dokładnie dzieciakowi. Teraz dopiero zauważył złoty łańcuszek. Zerwał go jednym ruchem i raz jeszcze wypowiedział zaklęcie. I w końcu poczuł niewyobrażalną moc, która przepływała z małego ciałka do jego. Albus nie zdawał sobie wcześniej sprawy jak potężny jest chłopak. Za chwili na chwilę był coraz silniejszy, a z Daga uchodziło życie. W końcu zemdlał. Dumbledore przeniósł go z fotela na sofę chłopak za chwile umrze.
W tym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się z hukiem. Albus został odrzucony na drugi koniec pokoju.
-Jeszcze raz chociaż na niego spojrzysz, będziesz błagał o śmierć- Azazel mówił spokojnie, a z każdym krokiem ciało Dumbledora bolało jeszcze bardziej
-Zostaw...
-Milcz stary głupcze!- Każda kość w ciele Albusa łamała siew tym samym czasie, organy zdawały sie płonąć żywym ogniem
-Jeśli tego nie przerwiesz dzieciak zginie- tylko tyle zdołał z siebie wydusić nim osunął się na ziemie niemal bez życia.
Azazel odszedł do Daga, był trupio blady, dotknął jego policzka. Lodowaty. Wziął go na ręce i wyszedł nie oglądając się za siebie.

Ułożył chłopca na łóżku w swojej sypialni. Pocałował czółko ukochanego i zorientował się że płacze.
-Skarbie wybacz, powinienem tam być- otarł twarz i ujął Daga za rękę, sam nie wiedząc czy robi to bardziej dla siebie czy dla niego
-Nie możesz się za to winić- Severus stanął w drzwiach i przyglądał się chłopcu nigdy jeszcze nie widział czegoś tak smutnego- Nie mogę uwierzyć że zrobił to dziecku
-Pomożesz mu? - Azazel brzmiał jak ktoś bardzo zagubiony
-Nie wiem, mogę przygotować eliksir. A ty?
-Nie, jeszcze nie..- raz jeszcze zawiesił głos
-Daga jest silny wyjdzie z tego- odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego laboratorium.
- Nigdy więcej przysięgam- Azazel przyciągnął chłopca do siebie i złożył delikatny pocałunek na jego usteczkach- Zabiorę cię stąd nie ważne  co mówią. jesteś mój i nie pozwolę żeby raz jeszcze stała ci się krzywda.
Na razie pozostało im tylko czekać


sobota, 26 listopada 2011

Rozdział 6

Ceremonia przydziału trwała już jakiś czas, jak przypuszczali, Draco i Pancy trafili do Slytherinu i nagle profesor  McGonagall zrobiła długą pałzę i spojrzała w stronę Dumbledora, ten kiwnął głową
-Potter, Harry!- i po tych słowach, na sali rozpętała się istna burza, starsi uczniowie rozglądali się nerwowo. Pierwszoroczni patrzyli na siebie na wzajem, ale nikt nie wychodził.
Severus poruszył się niespokojnie na krześle i popatrzył w stronę Daga, który zbladł i ściskał Draco za ręką tak mocno, że tamten aż się skrzywił. Azazel natomiast był rozdarty pomiędzy zamordowaniem dyrektora a porwaniem swojego towarzysza w ramiona i odegnaniem wszystkich trosk. Jednak spojrzenie  Snape'a skutecznie go powstrzymało. Mimo to krew się w nim gotowała, i uważnie patrzył na Daga przekazując mu mentalnie wiadomość że wszystko będzie dobrze.
-Czy jest na sali Harry Potter?- Zabrał głos Albus, jednak i tym razem nikt się nie odezwał- Minerwo kontynuuj- po chwili usiadł zrezygnowany i wściekły.
-Daga?- Draco uwolnił rękę z uścisku przyjaciela-Już dobrze
-Ale..
-Nie, oni nie wiedzą a ty się tak nie nazywasz. Spokojnie, bo dyrektor zwróci na ciebie uwagę
-Dobrze, głodny jestem- Daga, popatrzył na stół nauczycieli, Draco miał rację Dumbledore, patrzył na niego ze źle ukrywaną nienawiścią, szybko więc przeniósł wzrok na Severusa i Azazela obaj uśmiechnęli się do niego uspokajająco
-Ty głodny, świat się kończy- Draco poklepał go plecach i roześmiał się serdecznie
-No co jadłem tylko rano- powiedział obrażony
-Nic nic tylko ciebie zwykle trzeba zmuszać
-Aza powiedział...
-Ok to już wszystko jasne- Draco zrobił wszystkowiedzącą minę ale wyszczerzył do niego zęby.
Ceremonia dobiegła końca, Blaise usiadł naprzeciwko Draco, obok Pancy i Albus zabrał głos po raz drugi tym razem witał wszystkich i przypominał o zakazach, zaraz też na stołach pojawiło się jedzenie i uczniowie rozpoczęli rozmowy.
Przy stole nauczycieli też zawrzało
-Albusie, co z Potterem:?-Zapytała McGonagall
-Mam pewne przypuszczenia moja droga- Dumbledore raz jeszcze tym razem z ukrycia przyglądał się młodemu Blackowi, był niemal pewny że to jest właśnie jego zaginiony rycerzyk, musiał jeszcze tylko coś sprawdzić
-Ale jeśli on naprawdę zginął...
-Minerwo, Harry Potter nie mógł zginąć on jest naszą jedyną nadzieją- ują rękę kobiety w uspokajającym geście
-Skoro tak twierdzisz- dała za wygraną, ale nie była do końca przekonana

-Severusie, on coś podejrzewa- Azazel bacznie obserwował dyrektora
-Azazelu, nawet jeśli nikt nawet sam minister nie ma wstępu do tego działu- Severus miał nadzieje że ma rację jeśli jakimś cudem Dumbledore i Knot dowiedzą się prawdy katastrofa będzie nieunikniona
-Mam nadzieje że masz rację, jeśli mu się coś...
-Tak, wiem, mimo to jeśli teraz zwrócisz na siebie uwagę, plan nie wyjdzie
-Cierpi
-Nic mu nie będzie ma Draco, i po uczcie spotkamy się w moim gabinecie, na razie i tak nic nie możesz zrobić

-Daga, ty to masz szczęście- odezwała się Pancy
-Czemu?
-Azazel, on jest taki przystojny- rozmarzyła się dzwiewczyna
-Tak, tak- Blaise, próbował skierować rozmowę na inny temat, niestety z marnym skutkiem- Draco, będziesz startował do drużyny?
-Chciałbym, ale mi pewnie nie pozwolą- Draco wciąż jeszcze był zły z tego powodu
-E tam, Malfoyowi by nie pozwolili- Blaise, machnął ręką i zabrał się za jedzenie
-Daga, podobno byłeś głodny- Draco zauważył, że przyjaciel nie je
-Straciłem apetyt- skubnął jednak trochę nałożonego wcześniej spagetti.
Niewiele ponad godzinę puźniej szli już do lochów gdzie mieścił się pokój wspólny Slytherynu
-Draco, Daga, wy chodźcie za mną- odezwał się Severus, gdy zaprowadził już uczniów na miejsce, ci  bez słowa ruszyli za nim. Zatrzymali się dopiero przed jego prywatnym gabinetem. Gdy tylko weszli do środka, Azazel porwał Daga w ramiona
-Kochanie, tęskniłem. Wszystko dobrze? Niczego nie potrzebujesz?-usiadł z nim na jednym z foteli, raz po raz składając delikatne pocałunki na twarzyczce chłopca
-Aza wszystko dobrze- uśmiechnął się do niego, ale za chwilę przypomniał sobie wzrok dyrektora- Tu jest ten zły pan?
-Skarbie...
-Tak- wtrącił się Severus- Albus Dumbledore, chcę żebyście obaj na niego uważali
-Będziemy- zapewnił Draco, Daga pokiwał głową i wtulił się w ukochanego
-Daga, jeśli cię wezwie, nie wolno ci iść samemu- Severus był bardzo poważny
-Nie pujdę, Aza obiecałeś mi coś- przypomniał mężczyźnie
-Wiem kochanie, ale nie dzisiaj, jutro szkoła- pocałował go mimo to w usta, trochę dłużej niż zazwyczaj
-No dobrze- zrobił smutną minkę- Ale niech to będzie coś extra
-Będzie skarbie- przytulił go do siebie-Więc nic nie zrobimy?- pytanie skierował do Severusa
-Nic raczej nie da się zrobić ,ale jestem pewien, że wszystko będzie dobrze, nie powinniśmy sie martwić na zapas. Draco ta książka którą chciałeś będzie w przyszłym tygodniu- zmienił temat
-Dobrze wujku- usiadł koło kominka i wyjął zwinięty magazyn o Quidditchu i zaczął czytać.


Tymczasem w zapomnianym departamencie w ministerstwie Albus Dumbledore przeglądał dokumenty. I gdy już miał się poddać, natrafił na to czego szukał
Harry James Potter
prawdziwe imię Dada-Eweram Riddle Black
rodzice adpocyjni James Potter, Lilli Evans- Potter
prawdziwi rodzice Tom Marvolo Riddle, Syriusz Black
Dumdledoe przez chwile nie poruszał się w szoku, ale w jego głowie rodził się powoli plan i jeśli prawda wyjdzie na jaw to jeszcze może wszystko odkręcić. Na razie pozostawi to jednak dla siebie i weźmie chłopca pod obserwację.



czwartek, 24 listopada 2011

Rozdział 5c

-Nie mogę się już doczekać.- Pancy usiadła na jednym z wolnych miejsc, a za nią weszli chłopcy.
-I na pewno będziemy w jednym domu.-  Blaise rozłożył się obok przyjaciółki.
-Nie wiem.- Daga naprawdę miał wątpliwości, czy przydzielą go do Slytherinu.
-Na pewno, tata mówił, że nie ma innej opcji.- Draco uśmiechnął się do niego.- A co z tymi rudymi?
-To idioci, to znaczy, nie wszyscy, ale i tak nie warto sobie zawracać nimi głowy.- Blaise lekceważąco machnął ręką.
-A szlamy? No proszę.- Pancy zrobiła minę, jakby coś śmierdziało.
-Damy radę, jeśli będziemy się trzymać razem.- powiedział Draco jak przywódca.
-Pewnie.- cała trójka pokiwała głowami na znak zgody.
-Daga, podobno Azazel też ma być w szkole.- Pancy stłumiła chichot, ale policzki nieznacznie się jej zaróżowiły.
-Tak, będzie.- Daga uśmiechnął się i spojrzał w okno.
-Jako asystent wujka.- Draco wyjął z kufra szachy.- Daga, przestań marzyć. Zagrajmy lepiej.
-Wiesz, że przegrasz.- przyjaciel spojrzał na niego z nagłym błyskiem w oku.
-Kiedyś mi się uda, ale muszę ćwiczyć.
W tym momencie drzwi do przedziału otworzyły się i stanęła w nich dziewczyna z burzą kręconych, brązowych włosów i dużymi przednimi zębami.
-O, tu jest wolne miejsce.- powiedziała i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.
-Kto cię tu zapraszał?- Pency warknęła niezadowolona.
-Jest wolne miejsce, więc...
-I co z tego, że jest?- Blaise stanął przed dziewczyną.
-Niech tu siedzi.- Daga odezwał się znad szachownicy, co ucięło dalszą dyskusję.
-Jestem Hermiona Granger, a wy?
-Pansy Parkinson, to Blaise Zabini.- wskazała na czarnoskórego chłopaka.- A grający to Draco Malfoy i Daga Black.
-Daga? A to nie żeńskie imię?- Hermiona była zdziwiona.
-Nie, to jak najbardziej męskie.- Draco właśnie przegrał przez nieuwagę i był zły.
-Nie wiedziałam....Czytałam dużo o Hogwarcie, jak myślicie w jakich domach będziecie?
-Slytherin.
-Ale to zły dom.
-Nie jest zły, moja rodzina w nim była.- Daga po raz pierwszy popatrzył na dziewczynę.- Ale myślę, że powinnaś poszukać innego przedziału.
-Słyszałaś, wyjdź.- Draco wstał z miejsca i powoli zbliżał się do dziewczyny.
-Słuchacie go?- Też wstała.- On jest taki mały. Pewnie nic nie umie i odeślą go do domu.- zaśmiała się.
-Wyjdź.- Blaise wyjął różdżkę.
-Nie umiesz jeszcze czarować.- Hermiona mimo wszystko cofnęła się.
-A chcesz się przekonać?- wycelował w nią.
-Powiem wszystko prefektowi, albo profesorom. Będziecie mieć kłopoty!- wzięła kufer i wyszła trzaskając drzwiami.
-Daga.-Draco popatrzył na przyjaciela i pomógł mu wstać.- Chcesz z kimś porozmawiać?
-Nie, ale ona...
-Cii, to tylko głupia szlama.- Draco otoczył go ramieniem.-Chodź, przejdziemy się po pociągu.
Wyszli z przedziału i spacerowali bez przeszkód, aż w jednym z przedziałów zobaczyli rudzielca i spotkaną wcześniej dziewczynę jak naśmiewają się z jakiegoś grubego chłopca.
-Co się tu dzieje?- Draco otworzył drzwi.
-Ron, to oni.- wskazała na nich.
-To tylko Malfoy i jakiś głupi dzieciak. Malfoy jest Śmierciożercą i pewnie ten mały pedał też.
Daga zaczął się trząść. Draco widział, że coś złego nadchodzi.-Hej ty.- zwrócił sie do chłopca.- Chodźmy stąd.
-Tak.- zgodził się.
-Daga, już spokojnie.- wyprowadzał go.
-Jestem Neville Longbottom.- powiedział tamten.
-Draco...
-Tak słyszałem ich
-A to Daga Black.
-Miło mi.- Neville uśmiechnął się do nich.
Wreszcie dotarli do przedziału. Daga był już spokojny. Wszyscy od razu przypadli sobie do gustu na tyle, że cała reszta podróży minęła spokojnie.


-Pierszoroczni!- olbrzym na stacji nawoływał do pójścia za nim.- Niech każdy ładuje się do łodzi, tylko szybko!
Daga płyął z Draco i Nevillem. Wszyscy troje rozglądali się ciekawie po jeziorze wypatrując szkoły i po jakimś czasie zbaczyli ogromny zamek z czterema wieżami.
-Tak, to Hogwart.- usłyszeli olbrzyma.
-Super.- Draco nie mógł się doczekać przekroczenia progu szkoły, ale nie był jedyny, więc gdy tylko dobili do brzegu, nowi uczniowie prześcigali sie ze sobą, który szybciej wyjdzie z łodzi i wejdzie do środka.
-Pierszacy, pani psor.- na schodach zatrzymała ich ubrana w czarną szatę, wysoka, szczupła kobieta.
-Dziękuję, Hagridzie. Za mną.- zwróciła się do uczniów. Draco złapał Daga za rękę i weszli razem.
-Za chwilę każdy z was zostanie przydzielony do domu i mam nadzieję, że przyniesiecie im chlubę. Ceremonia odbywa się przed całą szkołą.- mówiła kobieta prowadząc ich przez obszerny hol.- Nie można zmienić domu. Nie sugerujcie się też historią rodzinną, czy tym, że jesteście z mugolskich rodzin. Zostaniecie przydzieleni jak należy.
Otworzyła drzwi i znależli się w dużej sali z pięcioma stołami i sufitem zaczarowanym tak, że było widać gwiazdy.
Przy głównym stole siedzieli nauczyciele i dyrektor. Daga uśmiechnął sie do Azazela i Severusa, natomiast spojrzenie dyrektora napawało go lękiem.
-Wyczytam teraz wasze nazwiska. Macie tu podejść i założyć tiarę na głowę. Ona przydzieli was do domu.
-Black, Daga-Eweram- Daga podszedł do tiary.
Ledwo dotknęła jego głowy, kiedy w sali rozbrzmiało głośne - Slytherin!

środa, 23 listopada 2011

Rozdział 5b

Kilka godzin po nocnym incydencie Azazel otworzył oczy na dźwięk otwieranych drzwi. Stała w nich Bella.
-Jest już ósma. Daga ma tylko póltorej godziny
-Obudzę go, a teraz wyjdź.- Mężczyzna okrył Daga szczelniej i podniósł się. Kobieta wyszła.- Daga, skarbie.- wyszeptał do ucha chłopca, na co ten tylko zamruczał niezrozumiale i przekręcił główkę w drugą stronę. Azazel uśmiechnął się do siebie.- Kochanie..
-Idź sobie, chcę spać.
-Maleńki, dzisiaj szkoła.- pocałował go w odsłonięty karczek.
-Nie.- zaprotestował raz jeszcze i schował się pod przykrycie.
-Aniołku, proszę.- Daga otarł sie niebezpiecznie o miejsce, które domagało się dotyku. Mężczyzna na chwilę zamarł.- Kochanie, przygotuję ci kąpiel, a ty wstawaj, bo jak wrócę i dalej będziesz udawał że śpisz, połaskoczę cię.- na potwierdzenie tych słów połaskotał wystającą stópkę chłopca i wstał.
Azazel skierował swoje kroki do łazienki. Daga w tym czasie odsunął kołdrę i przez chwilę leżał bez ruchu wtulając się w poduszkę i wdychając ukochany zapach. Nie chciał się ruszać i chociaż nie mógł doczekać się szkoły, wolałby, żeby między nim a Azazelem nic się nie zmieniło. Na dźwięk lejącej się wody odrzucił przykrycie i na palcach przeszedł do dużej białej łazienki.
Na środku stała wanna wielkości małego basenu. Na ścianie wisiało duże lustro, podłoga pokryta była ciepłym dywanem. Nie było tu okna, ani elektrycznego światła, tylko kilka mocno świecących, wiszących w powietrzu lamp.
-Skarbie, a już miałem po ciebie pójść.- uśmiechnął się do niego Azazel.
-A ja chciałem cię popchnąć do wanny.- zmartwił się sztucznie Daga.
-Kochanie, nie masz już czasu na zabawy.- Azazel objął chłopca mając dziwne uczucie, że robi to po raz ostatni przed długą przerwą.
-Aza, stało się coś?-Zapytał zdziwiony Daga.
-Nie, maleńki, to nic.- pocałował go lekko w policzek.- Chcę cię po prostu przytulić.
-Dobrze.- Daga również go objął i stali tak przez chwilę nic nie mówiąc, ciesząc się swoją bliskością.
-Skarbie, zimno ci?- Chłopiec drżał lekko,
-Troszkę.- odpowiedział patrząc tęsknie w stronę wanny napełnionej ciepłą wodą.
-To czemu nie mówisz? Wykąp się, przygotuję ci ubranie.- raz jeszcze musnął wargami różowe usteczka i wyszedł.
Daga zdjął piżamę i zanurzył się w wodzie.

Czterdzieści minut później obaj pojawili się w kuchni. Draco już kończył śniadanie, Severus i Regulus całowali się przed rozstaniem zachowując się jak para napalonych nastolatków, a Narcyza i Balla omawiały coś półgłosem.
-Daga, czemu ty się zawsze spóźniasz?-Draco spojrzał z wyrzutem na przyjaciela i podał mu talerz pełen kanapek.
-Bo zaspałem.- wzruszył ramionami i usiadł.- Ciociu, kto nas zabierze na peron?- Zwrócił się do Narcyzy.
-Ja, kochanie.- odpowiedziała z uśmiechem zapytana.- Jedz, musisz nabrać sił.- nalała mu soku.
-Moglibyście już przestać?- Bella zwróciła się do całującej się pary.
-Oj, dałabyś spokój.- machnęła na siostrę ręką Narcyza.
-Severusie, czy my nie powinniśmy już tam być?- Zapytał Azazel.
-Tak, masz rację.- odpowiedział jednocześnie usiłując dotknąć jak najwięcej skóry kochanka nie rozbierając go.
-Wiec chodźmy już.- Azazel był na coś wyraźnie zły. Daga widząc to położył swoją rączkę na jego próbując go uspokoić.
-Masz rację.- w końcu oderwali się od siebie, a Azazel wstał i pocałował Daga w usta.
-Do zobaczenia w szkole, maleńki. Uważaj na siebie.-  jeszcze jeden pocałunek tym razem w czółko.
Obaj mężczyźni wyszli z kuchni.
-Chłopcy, zbierajcie się już.-  Narcyza spojrzała na zegarek.
-Jesteśmy gotowi.- obaj zgodnie odpowiedzieli wstając i ruszając w stronę salonu. Kobieta podążyła za nimi.

Peron 9 i 3/4 był pełen uczniów i ich rodziców. Daga mimowolnie złapał Draco za rękę, co było raczej trudne, bo ten podskakiwał szukając w tłumie dwójki innych przyjaciół Pancy i Blaise.

-Pamiętajcie, że macie być grzeczni.- upominała ich Narcyza.- Draco, opiekuj się Daga i w razie problemów zawsze zwracajcie się do Severusa.
-Wiemy, mamo.- zniecierpliwił się Draco.
-Poradzicie sobie.- ucałowała obu na pożegnanie.- Draco, Pancy jest obok pociągu.
-Daga, chodź.- popchnął kufer i doszedł.- Pa mamo!- zawołał jeszcze.
-Do widzenia, ciociu.- Daga również poszedł za przyjacielem, ale odwrócił się, by pomachać ciotce.













poniedziałek, 21 listopada 2011

Rozdział 5a

Pierwszego września Daga obudził się, gdy na dworze było jeszcze zupełnie ciemno. Nie mogąc uleżeć spokojnie wstał z zamiarem przepakowania szkolnego kufra, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Pokręcił się przez jakiś czas po pokoju, poprzeglądał książki i na palcach w piżamce przemknął do pokoju obok, gdzie spał Azazel. Otworzył drzwi i wślizgnął się do środka, po czym skierował wprost do łóżka mężczyzny. Nie budząc go wszedł pod kołdrę i przytulił się do ciepłej piersi towarzysza.
-Kochanie, nie powinieneś jeszcze spać?- Azazel pogłaskał chłopca po ciemnej główce.
-Nie.- uśmiechnął się do niego.- A ty?
-Maleńki, masz lodowate stópki.- sięgnął pod przykrycie i zamknął zimne paluszki w swojej dużej ciepłej dłoni.- Boisz się?
-Trochę, bo jak nas rozdzielą z Draco?- Zrobił smutną minkę.
-Na pewno nie.- uśmiechnął się do Daga i pocałował go w policzek.
-Ale...
-Skarbie, wszystko będzie dobrze.- uspokajał chłopca.
-A zły pan? On tam będzie?
-Kochanie.- westchnął mężczyzna.- Najważniejsze, że wujek Severus i ja tam będziemy.
-A będę mógł spać z tobą?- Daga podniósł się na łokciu, ale nie trafił dobrze i całym ciężarem niewielkiego ciałka wylądował na mężczyźnie, co ten szybko wykorzystał i objął chłopca.
-Nie, maleńki.- odpowiedział smutno.
-Ja chcę!- Daga popatrzył na niego wielkimi oczkami, w których zaczęły szklić się łzy.
-Nie płacz, kochanie.- przytulił go do siebie jeszcze mocniej i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Chciał go tym uspokoić, ale poczuł słoną wilgoć pod wargami.- Skarbie proszę.- i kolejny pocałunek.
-Zrobimy tak jak kiedyś?- Zapytał cichutko Daga. Azazel przez chwilę nie wiedział, o co mu chodzi. Zrozumiał dopiero wtedy, gdy poczuł usteczka chłopca na swojej rozpalonej szyi. Znieruchomiał. To, co stało się tydzień temu, było złe. Choć z drugiej strony takie dobre, że bał się stracić kontrolę. Małe rączki jakimś cudem powędrowały pod jego koszulę. Daga naśladował jego ruchy z poprzedniego razu. Azazel poddał się tej pieszczocie tylko przez chwilę, dopóki nie zorientował się, że jego członek jest całkiem sztywny i bardziej niż gotowy żeby wejść w małą ciasną pupcię chłopca.
-Daga, przestań!- krzyknął mężczyzna i zrzucił go z siebie tak niefortunnie, że zamiast wylądować na miękkim łóżku, spadł na podłogę. W pokoju zrobiło się nagle bardzo cicho. Azazel przestał nawet oddychać i patrzył na chłopca z wyrazem przerażenia na twarzy. Daga przestraszył się nie na żarty. Nikt nigdy tak go nie potraktował. Podniósł wzrok na mężczyznę. Już nie płakał. Jego błękitne oczka wyrażały strach i nienawiść. Z trudem wstał z podłogi, był potłuczony.
-Kochanie?- Azazel odezwał się niepewnie i zrobił krok w stronę chłopca, ale na wyraz jego twarzy cofnął się szybko.
-Nie mów tak do mnie.- Daga odezwał się zimno. Tak bardzo przypominał teraz ojca.
-Ja naprawdę...Skarbie....
-Nie!!!-Stojąca na stole szklanka pękła z trzaskiem, a szkło rozsypało się po pokoju. Jeden z odłamków trafił chłopca w policzek.- Nienawidzę cię! Nie chcę, żebyś ze mną jechał!
Każde słowo było jak nóż wbijany w serce Azazela, ale była to tylko i wyłącznie jego wina. Spuścił wzrok zawstydzony.
-Zraniłeś się.-powiedział cicho.
-To nie twoja sprawa!- Daga skierował się do drzwi i nagle coś się stało. Żółte oczy Azazela zapłonęły groźnie. W mgnieniu oka znalazł się przed chłopcem.
-Odejdź.- Daga uspokoił się trochę. Już nie krzyczał, ale oddychał ciężko. Mężczyzna jakby go nie słuchał, podniósł go i zaniósł na łóżko. Posadził i zamknął w swoich ramionach.
-Puść mnie.- Daga dopiero teraz zaczął naprawdę się bać.
-Siedź spokojnie.- warknął mężczyzna podnosząc rękę ku ranie. Dotknął jej delikatnie, na co chłopiec skrzywił się.
-Piecze.- wyszeptał płacząc już otwarcie.
-Przestanie.- popchnął go na poduszkę i zawisł nad nim. Azazel oddychał ciężko z podniecenia, złości i strachu. Patrzył na chłopca, ale jakby go nie widział. Przez tyle lat wszyscy zapomnieli kim jest naprawdę.- Chcesz znów poczuć sie dobrze?- przejechał ręką po jego klatce piersiowej i brzuchu.
-Aza, puść, boję się.- Daga zaczął się trząść.
-A będziesz grzeczny?- Zbliżył twarz do zapłakanej buzi chłopca i polizał jego usteczka.
-Tak.- pisnął Daga.- Przepraszam.
-Dobrze.- zmienił pozycje i leżeli tak jak wcześniej.- A teraz posłuchaj. Nie chciałem ci zrobić krzywdy, ani przestraszyć.-jego głos był jednak zimny.- A teraz uspokój się opatrzę ci ranę.- polizał zraniony policzek, który natychmiast się zagoił.
-Mogę już iść?
-Nie...- Azazel ocknął się z transu, w który przed chwilą wpadł.-Bogowie.- szepnął.- Kochanie...ja...
-Nie mów.- poprosił chłopiec kładąc główkę na jego piersi. Jego ciałkiem raz po raz wstrząsał szloch.
-Skarbie, ja muszę...Daj mi sobie wyjaśnić.
-Zezłościłem się.-i znów te błękitne, zapłakane oczęta.
-Tak, ale ja cię...
-Bałem się.
-Wiem, kochanie. Wybacz mi, nie zrobiłbym ci krzywdy. Wiesz o tym, prawda?
-Tak, Aza. Dlaczego?
-Maleńki, to, co wtedy zrobiłem, było złe, wiesz o tym...
-Tak, ale byłeś smutny. Ja nie chciałem żebyś był...
-Aniołku, to nie tak działa. Jak będziesz starszy wszystkiego się dowiesz.
-A czemu byłeś straszny?
-Nie mogłem patrzeć, jak mnie nienawidzisz i zraniłeś się.- odważył się pogłaskać go po główce.- A moim zadaniem jest cię chronoć, czasem będę straszny.
-Azazelu, kochasz mnie?- Daga zapytał go o to po raz pierwszy.
-Tak, najbardziej na świecie.- odpowiedział szczerze.
-Tak jak małżeństwo?
-Skarbie...
-Powiedz.- położył rączkę na jego policzku.
-Tak, któregoś dnia poproszę cię o rękę.- Daga zachichotał.
-A całą resztę?
-Całą resztę też.- uśmiechnął się lekko do swojego skarba.
-Nie bądź już straszny.- poprosił.- A ja już nie będę na ciebie krzyczał.
-Dobrze, kochanie.- pocałował go lekko w zapłakane oczka.- A teraz może pójdziesz jeszcze spać. Jest wcześnie, a nie chcesz chyba przespać uczty w szkole?
-Nie.- ułożył się wygodnie na piersi mężczyzny i ziewnął. Azazel okrył ich obu.
Dziękował wszystkim duchom, że znów się opanował w porę. Teraz było jednak gorzej, omal go nie skrzywdził. Wiedział, że robi się coraz bardziej niebezpieczny i że to szybko musi się skończyć.
-Dziękuję.- szepnął w niebo i powoli zaczął zasypiać.
Był już na granicy snu, gdy Daga przekręcił się i wyszeptał - Ja też cię kocham, Azazelu. -
Spod zamkniętych powiek mężczyzny spłynęły łzy szczęścia. Objął chłopca jeszcze mocniej i zasnął.

sobota, 19 listopada 2011

Rozdział 4

Niepostrzeżenie nadszedł koniec sierpnia, a do wyjazdu do szkoły pozostał tydzień. Tak więc nie można było już odwlekać wycieczki na Pokątną, mimo że każdy, a zwłaszcza Regulus, chciałby tego uniknąć. Był też problem z opiekunami dla Daga, bo większość Śmierciożerców, była uznana za niebezpiecznych.
Azazel oczywiście odmówił pozostania w domu, choć wiedział, że będzie przyciągać natarczywe spojrzenia. Wreszcie, po długich naradach, zdecydowano, że Daga będzie towarzyszył Malfoy'om.

Na dwa dni przed pierwszym września wszystkie środki ostrożności, wraz z zaklinanym od dwóch miesięcy medalionem, były gotowe.

-Musimy odwiedzić sklep z miotłami- Draco przy śniadaniu co chwilę wymieniał miejsca na Pokątnej, które koniecznie muszą zobaczyć, a lista była już długa.- Daga, pospiesz się.- szturchnął przyjaciela łokciem tak, że herbata, którą ten właśnie zamierzał wypić, wylała się i oblała mu całe ubranie i stół
-Draco! Teraz muszę się przebrać.- popatrzył na większego chłopca z wyrzutem.
-To idź! Tylko szybko, bo za 10 minut idziemy, czy jesteś gotowy czy nie!- Daga uśmiechnął się do niego i wybiegł z kuchni do swojego pokoju.
-Azazelu!- krzyknął zaskoczony, gdy znalazł go w swojej sypialni.- Myślałem, że śpisz, nie byłeś na śniadaniu.- wtulił się w niego.
-Nie, kochanie, po prostu myłślałem.- posadził go sobie na kolanach i podrażnił nosem delikatną szyjkę chłopca.
-Tutaj?- Zdziwił się, i zachichotał, kiedy włosy jego towarzysza zaczęły go łaskotać.
-Tak, maleńki...Dlaczego jesteś cały mokry?- Dopiero teraz zauważył, że koszulka chłopca jest cała mokra i przykleja mu się do ciała. Na dodatek mały zaczął się trząść z zimna.
-To nic, tylko oblałem się przez Draco.- Daga machnął ręką i zaczął zdejmować koszulkę. Nagle poczuł ciepłe ręce na swoim brzuchu, powoli i delikatnie przesuwające się do góry. Azazel oddychał głęboko, próbując zebrać myśli i się opanować. Co nie było takie łatwe, bo Daga miał niesamowite łaskotki niemal na całym ciele i teraz też nie mógł usiedzieć spokojnie chichocząc cichutko i raz po raz drażniąc tyłeczkiem jego coraz bardziej nabrzmiały członek.
-Spokojnie aniołku- jedną ręką pogłaskał go po twarzy, a druga zawędrowała do lewego sutka dotykając go lekko, ale ten już sterczał, pewnie z zimna. Nagle, bez ostrzeżenia, odwrócił go ku sobie i pocałował zachłannie w usta rozchylając powoli jego wargi językiem i leciutko drażniąc podniebienie Daga. Ręce mężczyzny gładziły jego plecy schodząc coraz niżej, do linii spodni. Jedna z nich powędrowała na pupę, a druga, po raz pierwszy, odważyła się dotknąć członka chłopca, który wygiął się delikatnie i zamruczał. Azazel szybko cofną ręką i położył na swoim już dawno twardym i pulsującym boleśnie.
Usta całowały teraz twarzyczkę chłopca powoli schodząc w dół, ku szyjce. Lizał i ssał każdy centymetr delikatnego ciałka, który dostał sie pod jego usta. Po kilku szybkich ruchach ręki doszedł. I dopiero teraz jego umysł zaczął pracować poprawnie. Popatrzył na Daga. Miał zaciśnięte powieki, a piąstki ściskały wilgotną koszulę tak mocno, że aż kosteczki mu pobielały. Poczuł się okropnie winny, aż serce go zabolało i zapłakał w duchu.
-Kochanie?- Odezwał się po chwili cicho.
-Azazel.- podniósł oczka ku niemu i dopiero teraz mężczyzna zobaczył łzy.
-Maleńki, przepraszam. Przepraszam, to już nigdy się nie powtórzy.- zsadził go z kolan i uklęknął przed nim.
-To było miłe.- Daga pogłaskał małą rączką dużą dłoń mężczyzny spoczywającą na jego nodze.
-Aniołku, to było złe, jesteś jeszcze za mały.- potrząsnął głową.- Nie wolno ci o tym nikomu powiedzieć.
-Nasz sekret?- Zapytał z uśmiechem.
-Tak. Dlaczego płaczesz, kochanie?- Otarł łezki z policzków chłopca.
-Nie wiem.- zrobił śmieszną minkę i roześmiał się. - Muszę się ubrać, bo Draco chce już iść. Ty też chodź.- wstał i podszedł do szafy. Wyjął z niej czarny podkoszulek, założył i szybko wybiegł.

-No co tak długo?- Draco stał już przy kominku razem z rodzicami.
-A tak.- Daga pokazał mu język i sięgnął po proszek.
-Gotowi?- Zapytała Narcyza, gdy tylko Azazel zjawił sie w salonie.
-Tak!- Krzyknęli obaj chłopcy.
-To ruszamy.- Lucjusz pierwszy wszedł do kominka, a za nim wszyscy ruszyli na Pokątną.

Ulica była tego dnia wyjątkowo ruchliwa. Wszędzie pełno było rodzin z dziećmi kupującymi książki i szaty. Daga odruchowo złapał Narcyzę za rękę, bo Azazel z jakiegoś powodu trzymał się w pewnej odległości.
-Daga, maleńki, nie musisz się bać.- Narcyza uśmiechnęła się do chłopca.- Jesteśmy tu i będziemy ci chronić, a widzisz, że Draco chce ci pokazać tyle rzeczy. Idź z nim, my pójdziemy za wami.
-Dobrze, ciociu.- odpowiedział, chociaż nie był do końca przekonany.
-Chodź, zobaczymy nowe miotły.- Draco pociągnął go za rękę w stronę wysokiego budynku.
-Draco, najpierw załatwmy sprawy z listy.- Lucjusz zatrzymał syna.
-No dobrze.- Draco posmutniał na chwilę, ale po jakimś czasie uśmiechnął sie znowu.-Ale chcę dostać sowę.
-Dobrze.- Lucjusz poatrzył z czułością na syna.

Po 3 godzinach wszystko w końcu było załatwione i siedzieli teraz w lodziarni otoczeni nowymi szatami, książkami i oczywiście, różdżkami. U Oillvandera musieli spędzić trochę więcej czasu. Żadna różdżka zdawała się nie pasować do Daga. W końcu stary sklepikarz wyciągnął nigdy nie pokazywaną nikomu, specjalną różdżkę. Miał na tyle rozumu, że nie zrobił z tego dużej sprawy. W każdym razie chłopcy nie zorientowali się, że coś jest nie tak. Za to u Madame Malkin Azazel uciekł niemal na drugi koniec sklepu, by tylko uniknąć widoku Daga.
-Popatrz na nich.- Draco wskazał dużą grupę rudzielców.
-Są głośni.- Daga zatopił łyżeczkę w swoich lodach z bitą śmietaną i spuścił wzrok.
-Tak, to Weasleyowie.- powiedział Lucjusz.- uważajcie na nich.
-Czemu?- Zapytał Draco.
-To źli ludzie.- Narcyza z grymasem popatrzyła na siedzącą nieopodal rodzinę.
-Ciociu, czy oni pracują ze złym panem?- Daga też podążył wzrokiem ku nim.
-Tak, kochanie.- odpowiedziała dopijając kawę. Daga położył rączkę na ramieniu Azazela.
-Nie bój się, maleńki. Nic ci nie grozi.- wyszeptał mu do ucha.
-Wracajmy już.- Lucjusz spostrzegł, że Artur przygląda mu się podejrzliwie. Wstał, zapłacił i udał się do wyjścia, a reszta poszła za nim. Daga wtulił się w Azazela.
-Powinniśmy się deportować.- zasugerował patrząc na chłopca.
-Tak, masz rację, położył dłoń na ramieniu żony i wziął syna za rękę.
Po chwili znaleźli się w salonie.

Artur przyglądał się Malfoyowi i otaczającym go ludziom. Najbardziej rzucał się w oczy mały, ciemnowłsy chłopiec. Coś mu się w nim nie podobało, nie powiedział o niczym żonie, ale zainteresował się tą sprawą.

środa, 16 listopada 2011

Rodział 3

Na Grimmauld Place 12 rozpoczął się właśnie nowy dzień.
Do przestronnej, ale niezbyt jasnej kuchni z dużym stołem otoczonym starymi, pięknie zdobionymi ciężkimi krzesłami, wpadł 11 nastoletni chłopiec. Zatrzymał się przy dzbanku, w którym parowała świeża kawa.
-Daga, co ja ci mówiłam?- W drzwiach stanęła Bella.
-Ciociu, tylko troszkę.- popatrzył na nią tymi swoimi dużymi, błękitnymi oczkami i zamrugał kilka razy niewinnie.
-Kochanie, kawa jest dla dorosłych.- potrząsnęła przecząco głową.- Naprawdę nie wiem, kto cię tego nauczył.
-Wujek Rabastan.- odpowiedział ze szczerym uśmiechem na małej ślicznej buźce.
-Usiądź, już za chwilę podam ci śniadanie.- raz jeszcze pokręciła głową uśmiechając się lekko, kilka razy machnęła różdżką i na stole pojawiło się śniadanie dla większej ilości osób.
-Jedz Książę. Nie mam pojęcia, jakim cudem wciąż jesteś taki mały i chudy.- to ostatnie wypowiedziała tak cicho, że jej nie usłyszał, za to zabrał się szybko za jedzenie. Nałożył sobie na talerzyk kilka kanapek z żółtym serem i nalał gorące kakao do srebrnego pucharu.
-Daga, maleńki, Draco właśnie prosił, żebyś go odwiedził go po śniadaniu.- do kuchni wszedł Rudolf i zajął miejsce obok niego.
-Mogę?- Zapytał Daga z buzią pełną jedzenia.
-Oczywiście.- zapewniła go kobieta.- Czy Severus już się z tobą kontaktował?- Zapytała męża.
-Nie, ale jeśli coś ma się stać, to już lada dzień.- właśnie w tej chwili próg przekroczył wysoki mężczyzna, któremu czarne włosy opadały do pasa. Pod  przylegającą do ciała koszulą widać było pięknie wyrzeźbione mięśnie, przy czym był szczupły. Opalona skóra kontrastowała z jasnym materiałem ubrania. Co jednak najbardziej przykuwało wzrok, to twarz, piękna niczym malowidło anioła na kościelnych ścianach, rysy miała jednak mniej delikatne, a oczy... tak te były najdziwniejsze, nie przypominały żadnych innych, były bowiem intensywnie żółte i teraz wyglądały groźnie, święcąc w pół mroku panującym w pomieszczeniu. Bez słowa usiadł przy chłopcu obserwując go i ignorując śniadanie.
-Azazelu- po kilku chwilach odezwał się Rudolf.- czy zechciałbyś pomóc dzisiaj Regulusowi w zaklinaniu medalionu?
-Pójdę tam gdzie Daga.- odpowiedział melodyjnym, mocnym, głębokim głosem.
-Tak, ale..
-Powiedziałem!- uderzył pięścią w stół, aż Daga podskoczył i przeniósł na niego przestraszone oczęta.-Wybacz mi.- położył mu uspokajająco dłoń na policzku.
-Myślę, że powinieneś pomóc wujkowi.- powiedział patrząc w żółte oczy towarzysza.
-Idziesz do Malfoyów, tam może być niebezpiecznie.- zaprotestował.
-A czy ten medalion nie jest do ochrony?- Chciał wiedzieć Daga. Słyszał o nim już od jakiegoś czasu, ale nikt nie chciał mu nic wyjaśnić, dlatego teraz zapytał nie spuszczając wzroku z Azazela.
-Kochanie, wiesz, że nie mogę...-Azazel miał problem, żeby cokolwiek odmówić temu ślicznemu aniołkowi.
-Dobrze, idę do Draco.- Daga wstał i wyszedł obrażony. Azazel już chciał podążyć za nim, ale ręka Rudolfa skutecznie go powstrzymała.
-Nie możesz mu powiedzieć, a zrobiłbyś to.- wyjaśnił mu, ale cofnął się pod wpływem wściekłego spojrzenia.

Draco podekscytowany czekał na przyjaciela tuż obok kominka, a w ręce trzymał list, który dzisiaj rano przyniosła mu szara sowa. Gdy tylko zobaczył, że płomienie zmieniają kolor, wstał z podłogi i zaczął podskakiwać.
-Daga, Daga, zobacz!- podbiegł do chłopaka, który właśnie otrzepywał ubranie.- Dostałem list ze szkoły. A gdzie twój?
-Ja nie dostałem jeszcze.- zmartwił się drobniejszy chłopiec.
-Nie martw się, może wyszedłeś przed pocztą.- blondyn zaprowadził go do kanapy i zaczął czytać list na głos.

-Severusie!- krzyknął do kominka Regulus.- Chodź tu szybko!
-Co się stało?- w płomieniach ukazała się głowa jego kochanka.
-Daga dostał list.- pokazał mu kopertę, a ten natychmiast wszedł do pokoju.
-Dumbledore nic mi nie mówił.- obejrzał list ze strachem w oczach.
-A Harry Potter jest w rejestrze?- Regulus spojrzał na bladą twarz ukochanego.
-To jest do ich obu...
-Co? Jak?
-Zawołaj wszystkich do salonu.- musnął wargami czoło Regulusa i wyszedł.
Po chwili dorośli siedzieli już na sofach i fotelach w przestronnym pokoju.
-Nie możemy do tego dopuścić!- Narcyza odezwała się pierwsza.
-Draco dostał list, nie możemy ich rozdzielić.- powiedział smutny Rabastan.
-Ale Daga-Eweram Black Riddle nie może pójść do Hogwartu, a Harry Potter nie istnieje.- Severus głośno myślał.
-A jeśli on będzie twoim synem?- Zwrócił sie do niego Lucjusz.
-To niedorzeczne!- krzyknął tamten.
-Tylko ty jesteś w szkole cały czas, nie będzie musiał się zmieniać, Dumbledore ci ufa, a ten list odeślemy.
-Lucjusz może mieć racje.- Bella kiwnęła głową z aprobatą.
-Porozmawiam z nim, ale...
-Jesteś na tyle potężny, że go przekonasz.- Narcyza położyła dłoń na ramieniu przyjaciela.
-A co z moim asystentem?- Przypomniał sobie nagle o Azazelu, bo ten już wcześniej zagroził, że jeśli Daga wyjedzie, on pojedzie z nim, albo uprowadzi chłopca.
-To zostaw mnie.- Lucjusz podszedł do kominka.- Zwołam zebranie rady.
-Tak, zobaczymy.

Tymczasem obaj chłopcy bawili się w najlepsze latając na miotłach pod okiem domowej skrzatki. Daga był urodzonym szukającym, za to Draco nie przepuścił ani jednej odbitej ku niemu piłki.
-Wracajmy już.- po jakimś czasie zaproponował Daga.
-Już za nim tęsknisz?- Zachichotał Draco, za co dostał tylko piłką w głowę.
-Dobrze, zresztą chcę porozmawiać z wujkiem Severusem.- z godnością zgodził się Draco i poprawił włosy, by każdy kosmyk był na swoim miejscu, tak jak u jego taty.

-Azazelu?-od progu usłyszał ukochany głosik.
-Wejdź, kochanie.- odłożył książkę i wyciągnął rękę do chłopca.
-Nie przeszkadzam ci?- zapytał siadając mu na kolanach i wtulając sie w jego szeroką klatkę piersiową.
-Ty, nigdy.- wyszeptał całując czubek jego głowy. Męczył się, znał go już od tylu lat, a nie mógł go dotknąć. To było gorsze niż tortury, dlatego błogosławił i przeklinał te chwile, gdy Daga był tak blisko.
-Draco dostał list. Co jest ze mną nie tak?- Zapytał po chwili podnosząc główkę, by na niego spojrzeć.
-Nic maleńki. Lada dzień na pewno przyjdzie.- zapewnił go głaskając po policzku.
-I pojadę do szkoły! I będę taki mądry jak wujek Severus!- ucieszył się zeskakując z kolan.
-Tak, kochanie, będziesz.- Azazel roześmiał się na taką szybką zmianę nastroju.
-Dobrze, wierzę ci, ty nigdy nie kłamiesz.- Daga przytulił się do jego nogi, ale po chwili odskoczył.- Zagrasz ze mną w szachy?
-Dla ciebie wszystko, aniołku. Przynieś plansze.

Albus po raz kolejny przeklinał swój los. Nie dość, że ten mały znów mu się wymknął i do szkoły miał przyjąć bękarta Snape'a i Blacka, to na dodatek rada kazała mu przyjąć jakiegoś pomocnika do warzenia eliksirów. Zaklął w duchu i już zaczął obmyślać plan na uprzykrzenie życia dwóm nieproszonym gościom. Po chwili w jego głowie zrodził sie szatański plan i uśmiechnął się zimno. Tak, ten rok dla Hogwartu będzie niezapomniany.





Rozdział 2b

-Co masz na myśli?- Regulus machnął różdżką i wyczarował kilka krzeseł. Lucjusz zajął jedno z nich, to samo zrobił upadły anioł wciąż jeszcze trzymając Daga na rękach.
-Ktoś od Dumbledore'a sprawdził dom tych mugoli. Już wiedzą, że coś poszło nie tak.- Lucjusz zmierzył wzrokiem przybysza i poszukał odpowiedzi w oczach pozostałych. Nie znalazł jej jednak, więc kontynuował.- Knot oskarża wszystkich, ale Weasley jest święcie przekonany, że to sprawka Śmierciożerców. Już robi wszystko, by przeszukać nasz dom.
-Co chcesz zrobić?- Do pokoju weszła Narcyza i aż przystanęła, gdy ujrzała przybysza z Dagą na kolanach. Ten jednak zdawał się być na tyle zadowolony, że dała temu spokój. Usiadła obok męża
-Bella i Rudolf odpadają, oboje są pod ścisłą obserwacją, a Lupin przepadł bez wieści.
-Jest jedno miejsce.- Severus skierował się w stronę Regulusa, po czym namiętnie pocałował mniejszego mężczyznę.- Mój stary dom na Spinner's End jest na tyle zabezpieczony, że możemy umieścić tam naszego Księcia do czasu, aż to się uspokoi, lub do 11 roku życia. Albus był dzisiaj wściekły. Podobno rozwalił cały gabinet i jestem pewien, że pożar w Zakazanym Lesie to też jego sprawa.
-Nie podejrzewa cię?- Regulus przytulił się do kochanka, a ten pocałował go w czubek głowy i pogłaskał po policzku.
-Nie, ja jestem bezpieczny. A teraz...- reszta zdania zginęła w szlochach Daga.
-Maleńki?- Azazel popatrzył na chłopca i zrozumiał. W kieszeni płaczcza ukryty miał nóż.
-Boli.- powiedział pomiędzy szlochami i pokazał mu skaleczoną rączkę.
-Cii, już chwileczkę.- podniósł rączkę do góry i wymamrotał kilka niezrozumiałych dla nikogo słów. Rana zniknęła. Pogładzil dziecko po policzku i otarł mu łezki.- Nie rozumiem. To mine tu ściągnęło?- Popatrzył po zebranych nie bardzo rozumiejąc.
-To jest skomplikowane.- Severus odezwał się z westchnieniem.- Myślę, że i ty jesteś nam winien wyjeścienia.
-Tak, jestem.-przyznał.- Jak już mówiłem, jestem upadłym aniołem. Nasza rasa została wygnana z innego wymiaru wiele stuleci temu. W naszym świecie nie było miłości fizycznej ani żadnej innej. Obserwowaliśmy jednak ludzi i ich uczucia. Wielu z nas wam zazdrościło i pewnego dnia jeden z moich współbraci przeszedł do waszego świata i zakochał się w kobiecie. Nasz władca przeklął tych, którzy byli zdania, że postąpił słusznie i wygnał nas z królestwa. Nasza klątwa polegała na tym, że możemy kochać tylko jedną osobę i większość z nich jest śmiertelnych, lub nas odrzuca, a my żyjemy wiecznie. Czy taka odpowiedź was satysfakcjonuje?- Zebrani przez całą opowieść byli całkowicie cicho. Teraz też nikt nic nie mówił.
-Więc jakie masz zamiary?- Narcyza pierwsza odzyskała mowę.
-Naszym zadaniem jest bronić, opiekować się i uszczęśliwiać naszego towarzysza. Ale nikt nigdy nie poznał swojego, gdy był jeszcze nie dojrzały.
-Dlatego nasza kolej na wyjaśnienia.- Lucjusz zabrał głos.- Ojciec Dagi został okrzyknięty najgorszym zbrodniarzem czarodziejskiego świata od kilku wieków. Nie jest to jednak prawda. Oczywiście ma kilka pomysłów, żeby go zmienić, ale nie jest to nic złego. Największym jego wrogiem jest niejaki Albus Dumbledore, powszechnie uznawany za najlepszego czarodzieja i obrońcę. To on zabił ojca Dagi i uwięził jego tatę. To również przez niego był porwany, gdy miał 2 tygodnie i przez ponad rok był torturowany i głodzony.- na te słowa Azazel wydał z siebie cichy warkot i jeszcze mocniej przytulił chłopca do siebie.- Udało nam się go uratować, gdy Dumbledore próbował umieścić go w rodzinie zbrodniarzy. To było 6 lat temu i od tej pory jest spokój, aż do dzisiaj, więc skoro Daga znalazł się w niebezpieczeństwie. może dlatego tu jesteś. Może tym razem nie będziemy w stanie go ochronić.- zakończył smutno.
-Nie możemy dopuścić do tego, żeby minister czy ktokolwiek inny dowiedział się, że Daga tu jest.- Severus stwierdził oczywiste.
-A to miejsce, o którym mówiłeś?- Zapytał go Azazel.
-To tylko jedna z opcji...
-Grimmauld Place 12!- Krzyknął Regulus i zerwał się z kolan Severusa.
-Kochany...-przerwał mu ten.
-Nie, poczekaj, to jest dobry pomysł.-ucieszył się jak małe dziecko.-  Blackowie mają paranoję, nawet minister nie wejdzie tam bez pozwolenia i bez urazy mój drogi, ale wychowywałeś się wśród mugoli.- ponownie zajął swoje poprzednie miejsce.
-Tak, Regulus może mieć rację.- Rabastan odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili.-Tylko sprawdź najpierw dom.
-Oczywiście.- Lucjusz wstał i podszedł do Azazela, a ten zrobił taki ruch, jakby chciał go zaatakować.- Daga śpi, chciałem go tylko przenieść do sypialni.- wyjaśnił cofając się o krok.
-Zrobię to.- wstał z chłopcem na rękach i raz jeszcze popatrzył groźnie na Lucjusza.
-Zaprowadzę cię.- odruchowo dotknął różdżki i wyszedł, a za nim szedł bardzo dziwny pochód.
W sypialni Daga Azazel rozejrzał się uważnie najwyraźniej szukając czegoś, co mogłoby mu się nie spodobać. Nie znalazłszy niczego takiego, delikatnie położył chłopca na łóżku, przykrył go i popatrzył na niego z miłością. Od pierwszej chwili bowiem pokochał tego małego aniołka.

Po kilku dniach wszystko zostało ustalone. Daga razem z Regulusem, Severusem, Bellą i Rudolfem oraz z nie odstępującym go niemal na krok Azazelem, przenieśli się do posiadłości rodziny Blacków. Nie obyło się bez łez bowiem Draco nie chciał wypuścić przyjaciela, tak samo jak Daga. Jednak po zapewnieniach, że będą się widywać codziennie, konflikt został zażegnany.
Dumbledore'owi raz jeszcze nie udało się zdobyć tego, co chciał, by osiągnąć swój cel i tym razem ukarał za to przykładnie jednego za swoich sług. Rubeus Hagrid zmienił zdanie o swoim pracodawcy.
A Albusowi pozostało czekać na jeszcze jedną szansę, gdy chłopiec skończy 11 lat i przekroczy próg Hogwartu.