poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 67

Tom wysłuchał opowieści ukochanego o tym, co stało się w sypialni ich syna, w całkowitej ciszy.
Nawet kilka minut później nie był w stanie znaleźć odpowiednich słów. Z jednie strony był niesamowicie dumny z chłopca, a z drugiej poczuł, że zawiódł. To on jako ojciec powinien mu pomóc. A przede wszystkim nie powinien był dopuścić do takiej sytuacji. Ale stało się i zagrożenie, przynajmniej w dużej części, minęło.
-Tom, kochany?- Syriusz podniósł głowę z jego piersi i spojrzał mu w oczy.
-Wybacz, skarbie, zamyśliłem się.- posłał mu delikatny uśmiech.- Powinniśmy wszystkich zawiadomić.
-Zgadzam się, ale jeszcze nie teraz.- młodszy mężczyzna zawisł nad nim.- Mogę?- Zapytał tuż przy jego uchu.
-Lubię jak jesteś taki nienasycony.- Tom uśmiechnął się do niego i przekręcił ich tak, że to on górował nad kochankiem. Już się pochylił, gdy ktoś zapukał do drzwi.- Cholera.- zaklął i wstał.- Kto tam?
-Severus. Mogę wejść?- Odezwał się mężczyzna zza drwi.
-Wróć za godzinę!- Odkrzyknął Syriusz, nim Tom zdążył otworzyć usta, ale ukochany wypowiedział jego słowa na głos.- Nie uciekniesz mi teraz.- Black podszedł do kochanka.- Nie mam zamiaru dłużej tęsknić.- stanął przed nim nagi i jakby bezbronny, ale oczy mu płonęły.- Jestem jeszcze młody i wiem, że się podobam.- krok bliżej.- Gdy byłem na zakupach, jeden z mężczyzn złapał mnie za pośladki i wiesz, mam jego adres... a ty jesteś taki zajęty...- to podziałało. Tom warknął  i przyciągnął kochanka do siebie z taką siłą, że niewiele brakowało, aby oboje się wywrócili. Stał jednak mocno na nogach i patrzył na niższego mężczyznę.
-Pośladki, mówisz?- Głos miał cichy i spokojny, a jednocześnie przerażający. Syriusz w odpowiedzi pokiwał głową. Może posunął się za daleko.- Skoro tak, to może powinienem im przypomnieć, do kogo należą, długo i mocno.- szepnął mu do ucha.- Czego jeszcze ktoś dotknął?
-Niczego.- szepnął Black. Tak, posunął się za daleko, ale nie było już odwrotu.- Tylko ty...- Nie skończył, bo zachłanne usta zaatakowały go z taką siłą, że poczuł smak krwi. Tom uniósł go i podszedł do łóżka, ale nie wykonał żadnego ruchu.
-Jaki był?- Zapytał cicho.
-Przystojny, trochę podobny do Lucjusza.- Syriusz nie mógł się powstrzymać. Jeśli ma znów mieć tak długą przerwę, to teraz wykorzysta maksymalnie czas, jaki poświęca mu ukochany.
-Lucjusza?- Warknął znów Tom.- To teraz nie wolno ci zamknąć oczu, a jedyne co wydobędzie się z twoich ust to moje imię.- rzucił mężczyznę na posłanie.- Jesteś mój i nie pozwolę ci o tym już nigdy zapomnieć. Piękny i mój, może i cały świat potrzebuje przypomnienia.- pochylił się nad nim.
-Proszę- szepnął Syriusz, a następnie krzyknął z przyjemności i bólu, bo Tom wdarł się w niego zbyt gwałtownie, ale to mu nie przeszkadzało.

Daga nie musiał długo czekać na towarzyszy. Ledwo skończył pisać i ukryć pamiętnik, gdy tamci wyszli z łazienki w bardzo dobrych humorach.
-Aza, co się stało?- Daga przybrał niewinny wyraz twarzy i patrzył na obu mężczyzn z wyczekiwaniem.
-Skarbie, jak się czujesz?- Anioł usiadł obok i wziął go na kolana.
-Dobrze, ale...- zaczął, gdy Elvern położył mu palec na ustach.
-Niczego nie pamiętasz?- Zapytał elf klękając przed nim.
-Nie, a co powinienem?... Zaraz ten pan, Rohn... Czy coś mu się stało?- Chłopiec wciąż nie potrafił połączyć ze sobą wszystkich faktów.
-Malutki, teraz posłuchaj.- Azazel odwrócił go twarzą do siebie, a Elvern usiadł obok obejmując go.- Rohn nigdy tu nie był. Ty mu nie ufałeś.- Daga pokiwał głową.- No właśnie i miałeś rację. Szedłeś do biblioteki, gdy ktoś cię zaatakował... Zaklęcie było tak silne, że dzięki niemu Elvern poznał prawdę...
-Tak i wybacz, że nie zrobiłem tego wcześniej.- wtrącił się elf i pocałował go w policzek.
-To był Dumbledore.- Azazel w końcu przeszedł do sedna.- Byłeś tak bliski śmierci, jak jeszcze nigdy, miał przecież twoją moc... I jeszcze raz to El wpadł na pomysł rozwiązania sprawy. Nasze połączenie, obaj mamy tyle mocy, że to przekazanie mogło się udać. Elficka magia może to zrobić. Nam nie wolno. Więc przekazaliśmy ci moc... w zasadzie to złączyliśmy ją z tą, która ci pozostała potrajając ją.... Skarbie, chcę, żebyś to zrozumiał, nie ty go zabiłeś. Nie do końca. Zrobiliśmy to my, ale użyliśmy twojego ciała. Ty nie masz  krwi na rękach....
-Więc to już koniec?- Daga zapytał po chwili.
-Albus nie żyje, ale to jeszcze niestety nie koniec.- Elvern przyglądał się chłopcu uważnie, ale nie zobaczył nic niepokojącego.
- Wy go zabiliście?- Daga spojrzał na swoje dłonie.
-Tak, ale twoja moc była do tego potrzebna.- Azazel nie wiedział, jak mu to wyjaśnić. Teoretycznie to Daga zabił. On był ujściem mocy. Ale tak naprawdę tylko tym. Tylko czy będzie w stanie to zrozumieć.
-Aniołku.- El odwrócił buzię chłopca ku swojej.- Rozumiesz to?
-Nie do końca.- przyznał Daga strapiony.- Ale wy byliście ze mną, a z wami jestem bezpieczny.- posłał im słaby uśmiech.
-Tak, nie pozwolimy, by stała ci się krzywda.- Azazel pocałował go w czoło- Jeśli masz pytania...
-A moja moc?- Przerwał mu w pół zdania.
-Masz ją całą. Z czasem staniesz się najpotężniejszym czarodziejem w historii.- Elvern wciąż nie mógł się nadziwić, że taka mała istotka ma w sobie tyle magii.
-Czy ktoś wie?- Chłopiec zaczął się odprężać, ale był zły na siebie, że zapytał. Mógł jeszcze jakiś czas żyć w nieświadomości.
-Syriusz był tu z nami.- Azazel wszedł w myśli ukochanego i uspokajał jego umysł, bo tam panował chaos.
-Tata wie.- szepnął Daga.
-Tak i jest z ciebie bardzo dumny.- El zabrał go z kolan anioła.- A co powiesz na czekoladowe ciasteczka? I, kochanie, nie musisz się przejmować, jeśli chcesz pokarzę ci co dokładnie się stało.
-To najpierw ciasteczka.- zdecydował Daga i humor od razu mu się polepszył.- I to, co zrobiliście w łazience. Dziękuję.- wziął ich obu za ręce i wyprowadził z sypialni. Da im się martwić o wszystko do końca świąt, a później powoli dojrzeje do przemyślenia tego, co się stało.
Nic nie zepsuje mu tych świąt, bezwzględu na wszystko.