poniedziałek, 21 listopada 2011

Rozdział 5a

Pierwszego września Daga obudził się, gdy na dworze było jeszcze zupełnie ciemno. Nie mogąc uleżeć spokojnie wstał z zamiarem przepakowania szkolnego kufra, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Pokręcił się przez jakiś czas po pokoju, poprzeglądał książki i na palcach w piżamce przemknął do pokoju obok, gdzie spał Azazel. Otworzył drzwi i wślizgnął się do środka, po czym skierował wprost do łóżka mężczyzny. Nie budząc go wszedł pod kołdrę i przytulił się do ciepłej piersi towarzysza.
-Kochanie, nie powinieneś jeszcze spać?- Azazel pogłaskał chłopca po ciemnej główce.
-Nie.- uśmiechnął się do niego.- A ty?
-Maleńki, masz lodowate stópki.- sięgnął pod przykrycie i zamknął zimne paluszki w swojej dużej ciepłej dłoni.- Boisz się?
-Trochę, bo jak nas rozdzielą z Draco?- Zrobił smutną minkę.
-Na pewno nie.- uśmiechnął się do Daga i pocałował go w policzek.
-Ale...
-Skarbie, wszystko będzie dobrze.- uspokajał chłopca.
-A zły pan? On tam będzie?
-Kochanie.- westchnął mężczyzna.- Najważniejsze, że wujek Severus i ja tam będziemy.
-A będę mógł spać z tobą?- Daga podniósł się na łokciu, ale nie trafił dobrze i całym ciężarem niewielkiego ciałka wylądował na mężczyźnie, co ten szybko wykorzystał i objął chłopca.
-Nie, maleńki.- odpowiedział smutno.
-Ja chcę!- Daga popatrzył na niego wielkimi oczkami, w których zaczęły szklić się łzy.
-Nie płacz, kochanie.- przytulił go do siebie jeszcze mocniej i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Chciał go tym uspokoić, ale poczuł słoną wilgoć pod wargami.- Skarbie proszę.- i kolejny pocałunek.
-Zrobimy tak jak kiedyś?- Zapytał cichutko Daga. Azazel przez chwilę nie wiedział, o co mu chodzi. Zrozumiał dopiero wtedy, gdy poczuł usteczka chłopca na swojej rozpalonej szyi. Znieruchomiał. To, co stało się tydzień temu, było złe. Choć z drugiej strony takie dobre, że bał się stracić kontrolę. Małe rączki jakimś cudem powędrowały pod jego koszulę. Daga naśladował jego ruchy z poprzedniego razu. Azazel poddał się tej pieszczocie tylko przez chwilę, dopóki nie zorientował się, że jego członek jest całkiem sztywny i bardziej niż gotowy żeby wejść w małą ciasną pupcię chłopca.
-Daga, przestań!- krzyknął mężczyzna i zrzucił go z siebie tak niefortunnie, że zamiast wylądować na miękkim łóżku, spadł na podłogę. W pokoju zrobiło się nagle bardzo cicho. Azazel przestał nawet oddychać i patrzył na chłopca z wyrazem przerażenia na twarzy. Daga przestraszył się nie na żarty. Nikt nigdy tak go nie potraktował. Podniósł wzrok na mężczyznę. Już nie płakał. Jego błękitne oczka wyrażały strach i nienawiść. Z trudem wstał z podłogi, był potłuczony.
-Kochanie?- Azazel odezwał się niepewnie i zrobił krok w stronę chłopca, ale na wyraz jego twarzy cofnął się szybko.
-Nie mów tak do mnie.- Daga odezwał się zimno. Tak bardzo przypominał teraz ojca.
-Ja naprawdę...Skarbie....
-Nie!!!-Stojąca na stole szklanka pękła z trzaskiem, a szkło rozsypało się po pokoju. Jeden z odłamków trafił chłopca w policzek.- Nienawidzę cię! Nie chcę, żebyś ze mną jechał!
Każde słowo było jak nóż wbijany w serce Azazela, ale była to tylko i wyłącznie jego wina. Spuścił wzrok zawstydzony.
-Zraniłeś się.-powiedział cicho.
-To nie twoja sprawa!- Daga skierował się do drzwi i nagle coś się stało. Żółte oczy Azazela zapłonęły groźnie. W mgnieniu oka znalazł się przed chłopcem.
-Odejdź.- Daga uspokoił się trochę. Już nie krzyczał, ale oddychał ciężko. Mężczyzna jakby go nie słuchał, podniósł go i zaniósł na łóżko. Posadził i zamknął w swoich ramionach.
-Puść mnie.- Daga dopiero teraz zaczął naprawdę się bać.
-Siedź spokojnie.- warknął mężczyzna podnosząc rękę ku ranie. Dotknął jej delikatnie, na co chłopiec skrzywił się.
-Piecze.- wyszeptał płacząc już otwarcie.
-Przestanie.- popchnął go na poduszkę i zawisł nad nim. Azazel oddychał ciężko z podniecenia, złości i strachu. Patrzył na chłopca, ale jakby go nie widział. Przez tyle lat wszyscy zapomnieli kim jest naprawdę.- Chcesz znów poczuć sie dobrze?- przejechał ręką po jego klatce piersiowej i brzuchu.
-Aza, puść, boję się.- Daga zaczął się trząść.
-A będziesz grzeczny?- Zbliżył twarz do zapłakanej buzi chłopca i polizał jego usteczka.
-Tak.- pisnął Daga.- Przepraszam.
-Dobrze.- zmienił pozycje i leżeli tak jak wcześniej.- A teraz posłuchaj. Nie chciałem ci zrobić krzywdy, ani przestraszyć.-jego głos był jednak zimny.- A teraz uspokój się opatrzę ci ranę.- polizał zraniony policzek, który natychmiast się zagoił.
-Mogę już iść?
-Nie...- Azazel ocknął się z transu, w który przed chwilą wpadł.-Bogowie.- szepnął.- Kochanie...ja...
-Nie mów.- poprosił chłopiec kładąc główkę na jego piersi. Jego ciałkiem raz po raz wstrząsał szloch.
-Skarbie, ja muszę...Daj mi sobie wyjaśnić.
-Zezłościłem się.-i znów te błękitne, zapłakane oczęta.
-Tak, ale ja cię...
-Bałem się.
-Wiem, kochanie. Wybacz mi, nie zrobiłbym ci krzywdy. Wiesz o tym, prawda?
-Tak, Aza. Dlaczego?
-Maleńki, to, co wtedy zrobiłem, było złe, wiesz o tym...
-Tak, ale byłeś smutny. Ja nie chciałem żebyś był...
-Aniołku, to nie tak działa. Jak będziesz starszy wszystkiego się dowiesz.
-A czemu byłeś straszny?
-Nie mogłem patrzeć, jak mnie nienawidzisz i zraniłeś się.- odważył się pogłaskać go po główce.- A moim zadaniem jest cię chronoć, czasem będę straszny.
-Azazelu, kochasz mnie?- Daga zapytał go o to po raz pierwszy.
-Tak, najbardziej na świecie.- odpowiedział szczerze.
-Tak jak małżeństwo?
-Skarbie...
-Powiedz.- położył rączkę na jego policzku.
-Tak, któregoś dnia poproszę cię o rękę.- Daga zachichotał.
-A całą resztę?
-Całą resztę też.- uśmiechnął się lekko do swojego skarba.
-Nie bądź już straszny.- poprosił.- A ja już nie będę na ciebie krzyczał.
-Dobrze, kochanie.- pocałował go lekko w zapłakane oczka.- A teraz może pójdziesz jeszcze spać. Jest wcześnie, a nie chcesz chyba przespać uczty w szkole?
-Nie.- ułożył się wygodnie na piersi mężczyzny i ziewnął. Azazel okrył ich obu.
Dziękował wszystkim duchom, że znów się opanował w porę. Teraz było jednak gorzej, omal go nie skrzywdził. Wiedział, że robi się coraz bardziej niebezpieczny i że to szybko musi się skończyć.
-Dziękuję.- szepnął w niebo i powoli zaczął zasypiać.
Był już na granicy snu, gdy Daga przekręcił się i wyszeptał - Ja też cię kocham, Azazelu. -
Spod zamkniętych powiek mężczyzny spłynęły łzy szczęścia. Objął chłopca jeszcze mocniej i zasnął.