piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 34b

Azazel biegł po pustych korytarzach jak na złamanie karku.
Znowu popełnił błąd. Ile jeszcze jego ukochany musi wycierpieć nim nauczy się odpowiednio nim opiekować.

Był już przy wielkiej sali, gdy zobaczył nieznajomego mężczyznę wychodzącego z lochów. I gdy przechodził obok kąta w którym się chował uderzył go znajomy zapach.
To on był tym który ośmielił się....Azazel był ściekły i omal się na niego nie rzucił. Kot czy nie kot. Tylko, że został zatrzymany gdy ktoś wziął go na ręce
-Wybacz- usłyszał Severusa- Mam nadzieje, że nie weżniesz tego do siebie ale gdzieś ty go jasnej cholery był- ostatnie słowa już wykrzyczał. Azazel podrapał go wściekle ale dał się zanieść mężczyźnie do lochów.

Gdy tylko weszli do kwater Azazel zaskoczył z rąk Severusa i stanął na ziemi w ludzkiej postaci
-Ktoś tu był- powiedział Severus rozglądając się do o koła
-Tak- warknął Azazel podchodząc do ukochanego, który niczego nie świadomy spał dalej
-Postąpiłeś nie ostrożnie- powiedział drugi mężczyzna zabezpieczając lepiej pomieszczenia
-Myślisz, że o tym nie wiem!- Anioł był wściekł- A ty? Przyszedł do ciebie po ochronę!
-Czego by nie zrobił gdybyś nie postanowił zrobić sobie przerwy!- Cierpliwość Severusa właśnie się skończyła
-Musiałem!- Zbliżył się do niego i złapał za ramiona
-O tak! Nie radzisz sobie! Nie jesteś tak potężny jak ci się wydaje!- I gdy tylko wykrzyczał te słowa znalazł się na podłodze
-Nie pozwolę, żeby jakiś człowiek tak do mnie mówił!- I znalazł się tuż przy nim. Severus nie zważając na niebezpieczeństwo w jakim się znalazł wstał
-A to nie prawda? Nie radzisz sobie z dzieckiem- i tym razem to on zaatakował Azazela. Nie użył różdżki, bo wtedy przegrałby jeszcze przed pojedynkiem. Po prostu ruszył na niego z pięściami.
Tego się nie spodziewał i dlatego został przygnieciony do podłogi przez mistrza eliksirów. Nie mógł pozostać mu dłużny, a będąc silniejszym, już chwilę później sytuacja się odwróciła. I teraz to Severus próbował uwolnić się spod Azazela, jednocześnie bijąc go na oślep
-Dość!- Powiedział  gdy Azazel rozbił mu nos- Zachowujemy się gorzej niż dzieci
-Tak nasz racje- Azazel wstał i podał mężczyźnie rękę, sam miał rozciętą wargę i podbite oko
-Zadziwiające że się nie obudził- Severus spojrzał na Daga
-Tak, on jeśli nie ma koszmarów prześpi wszystko- rozczulił się Azazel- Mówiłeś że ktoś tu był- zmienił temat
-Tak,  tarcze były naruszone. To musiał być albo ktoś bardzo silny albo miał silnego pomocnika
-Widziałem kogoś...Wychodził z lochów i....- nic więcej nie powiedział
-Kogo?- Zainteresował się Severus
-Nie znam go to ktoś nowy
-Mogłem się tego spodziewać....
-Zabiję go- zawarczał Azazel zajmując miejsce przy chłopcu
-Sam bym to zrobił... Udaje nie groźnego ale Gilderoy Lockhart potrafi być bardzo przebiegły. Będę na niego uważał.
-Dziękuję ci Severusie- popatrzył na niego przepraszającym wzrokiem
-To mój obowiązek i przyjemność chronić naszego Księcia- i po tych słowach wyszedł dając im chwilę prywatności

-Kochanie- wyszeptał ukochanemu do uszka, ale ten jak zwykle się nie obudził tylko jeszcze bardziej  w niego wtulił- Skarbie, jest popołudnie- gładził go po włosach i policzku
-Aza?- Zapytał zaspanym głosem
-Tak, maleńki otwórz oczka musimy porozmawiać- poprosił  całując go w nos
-Gdzie byłeś?- Głos chłopca był nie zadowolony
-Musiałem poprosić o coś Lilith
-O co?
-Nie martw się, wszystko  w swoim czasie- tym razem złożył pocałunek na jego ustach- Zmarzłeś
-Troszkę i  tęskniłem- zrobił smutną minkę
-Wybacz, ale już jestem- przykrył ich obu, w lochach było chłodno- Dlaczego nie było cię na lekcjach?
-No bo...-Daga nie wytrzymał i zaczął płakać przytulając się do Azazel tak jakby gdyby się puścił straciłby życie
-Aniołku, co  się stało?- Był coraz bardziej zaniepokojony i wściekły
-Nie chcę tu być. Boję się- wyszeptał przez łzy
-Cii... Kochanie wszystko będzie dobrze- kołysał go delikatnie w ramionach- Jestem tu i mam plan. Nie płacz już proszę- otarł mu zmarzniętą twarz ciepłą dłonią
-A co będzie....?
-Cii... Nie martw się. Jestem tu by cię bronić i zrobię wszystko by już nigdy nie stała ci się krzywda- zaczął całować go po twarzy najpierw delikatnie a później gdy dotknął ust coraz namiętniej
-Aza?- Udało mu się wyszeptać
-Słucham cię skarbie- powiedział liżąc jego wrażliwą szyjkę
-Jestem zmęczony i głodny- ale się nie odsunął. Zrobił to  Azazel
-Kochanie, właśnie przespałeś kilka godzin po całej nocy- popatrzył mu w oczy- Czy ty aby nie jesteś chory?
-Nie wiem- spuścił głowę- Zjedzmy coś i zagrajmy w karty- rozpromienił się
-Co tylko zechcesz skarbie- raz jeszcze go pocałował i przywołał jednego ze skrzatów.

Lockhart gratulował sam sobie. Udało mu się przekonać Dumbledora że jest odpowiednim kandydatem do uczenia  obrony przed czarną magią. Tak na prawdę nie był tym zainteresowany. On po prostu lubił dzieci i to nie w ten dobry sposób.  A mały Daga Riddle był cudowny no i ta moc.
Gdyby tak go posiadł ciałem i umysłem w końcu mógłby przestać udawać że jest nic nie wartym pisarzyną przywłaszczającym sobie zasługi innych.
Mały Riddle będzie jego choć by tylko na chwile, bo było tu jeszcze kilkoro ślicznych dzieci takich jak Draco Malfoy czy Pancy Parkinson.
Zatarł ręce, tak ta posada była strzałem w dziesiątkę




-