sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 100

Weekend przyszedł zbyt szybko, jak dla Azazela.
Elvern wcale się nie martwił. Miał przecież poparcie obu ojców Daga, ale zawsze trochę obawiał się Toma. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Daga od samego rana zaczął przygotowywać grunt pod nowinę. Co nie było łatwe.
Najpierw rodzice dostali swoje ulubione śniadanie, a on sam starał się być bardzo grzeczny i wysłuchać planów taty dotyczących jego szkoły. Które oczywiście musiały zaczekać, dopóki dziecko się nie urodzi, a może nawet dłużej. Wytrzymał spokojnie intensywne spojrzenie Syriusza, tak podobne do swojego, które zdawało się mówić "przejrzałem cię" i nawet zaoferował, że pomoże Tomowi w segregowaniu książek, czego nie znosił. Wolał czytać w bałaganie.
Azazel i Elvern powstrzymali się od dotykania ukochanego. Anioł ani razu nie wszczął kłótni z teściem. Dziś wszystko musiało być spokojnie i przebiec jak należy.
Elf uśmiechnął się do Syriusza. Tak, on już wiedział, ale niestety nie udało mu się przygotować ukochanego na wstrząs. Był z nim jednakże całym sercem.

– Daga. – zaczął Tom, gdy siedzieli po południu na werandzie i rozkoszowali się słońcem. Wszystko było gotowe, a chłopakowi serce waliło, jak oszalałe.
– Tak, tato? – Odwrócił się do niego powoli.
– Widzę, że nosicie obrączki. Możesz mi to wyjaśnić? – Uśmiechnął się do syna.
– Tato, bo widzisz. – zaczął powoli się do niego zbliżać. – Chcieliśmy, żeby wszystko było bardziej oficjalne... Połączenie jest ślubem. – Nikt mu nie przerywał, ale Azazel był gotowy, żeby w każdej chwili pomóc. – Tylko że... Znaczy, nie chcę ceremonii, może później... Chodzi o to...
– Synku, nie musisz się bać. – Tom wstał z fotela i objął chłopaka.
– Tak. – Przełknął ślinę. – No i to było zaraz po bitwie. Dzień, czy dwa... Ta śpiączka... I moje ozdrowienie...
– Wiem, jak to się odbywa. – Mężczyzna jednak nie chciał o tym myśleć. Mowa przecież o jego dziecku.
– I później zacząłem się źle czuć. – Daga popatrzył po zebranych i wszyscy trzej mężczyźni zachęcali go uśmiechami do mówienia. Już wiedział, że tata wie i to dodawało mu otuchy. – Na początku myślałem, że to nic. I wtedy Pansy mi coś powiedziała. A wujek Severus potwierdził.
– Daga. – Przerwał mu Tom. – Czy coś jest nie tak?
Chłopak podniósł na niego wzrok.
– Nie, tato, wszystko jest jak najbardziej w porządku. – Tym razem nie mógł powstrzymać łez szczęścia. – Bo widzisz.... za osiem miesięcy zostaniesz dziadkiem. – wyrzucił to w końcu z siebie i nastała cisza. Nikt nawet się nie poruszył. To oczywiście bardzo go zdenerwowało i stał teraz niepewnie przestępując z nogi na nogę, nie bardzo wiedząc, co dalej zrobić.
I wtedy Lord Voldemort zrobił coś, co wcześniej przydarzyło mu się tylko raz w życiu, gdy przyjaciele powiedzieli mu, że ukochany urodził mu syna - zemdlał.

KONIEC.

Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy byli ze mną od początku i patrzyli jak Daga dorasta. Było to moje pierwsze opowiadanie, ale chyba przyjęło się dobrze i jeszcze na długo zostanie w waszej pamięci.
Szczególne podziękowania dla Seya i Straga Bianca. Oczywiście też dla wszystkich komentujących. To dzięki wam historia szła dalej.

Rzodział 99

Wszyscy troje byli bardzo zmęczeni po kilku godzinach kochania się, a Daga na dodatek był okropnie głodny.
Ale szczęśliwszy niż rano.
– Nigdy więcej nas tak nie strasz. – Azazel pocałował go w policzek.
– Po prostu trochę przesadzacie. Mi nic nie jest. – Uśmiechnął się do anioła.
– Mimo wszystko. – El usiadł na łóżku. – Mamy coś dla ciebie.
– Ja już nie dam rady. – Zakrył twarz kocem i usłyszał rozbawiony śmiech obu kochanków.
– Skarbie. – Elf ściągnął z niego przykrycie. – To nie taka niespodzianka.
– Och. – Usiadł w tej samej sekundzie. – A jaka? – zapytał i zaczął rozglądać się za Azazelem, który stał teraz przy biurku.
– Czy zechcesz być z nami oficjalnie? – Anioł w oka mgnieniu znów znalazł się przy nich, trzymając w dłoni małe pudełeczko z trzema cienkimi, złotymi obrączkami.
– Oczywiście. – Daga uśmiechnął się jeszcze szerzej.Gdy Azazel wsunął mu pierścionek na palec, wydawało mu się, że zawsze go nosił.
– A ty, Elvernie? – zwrócił się teraz do elfa.
– Jak możesz nawet pytać. – I on wsunął obrączkę, po czym razem z młodszym kochankiem spojrzeli na Azazela. – A ty? Zostaniesz z nami?
– Choćbym miał przemierzyć piekło. – I pozwolił się zaobrączkować, uśmiechając się od ucha do ucha.
– I co teraz? – zapytał Daga.
– Teraz, kochanie, trzeba coś zjeść. – Elf wziął go na ręce i postawił na podłodze. – I musisz iść do Severusa, miał ci dać jakiś eliksir.
– Muszę? – Chłopak zrobił nieszczęśliwą minę.
– Tak, skarbie, wiesz jakie to ważne. – Azazel pogłaskał go po włosach i przytulił do siebie. – Jest jeszcze jedna sprawa. – westchnął.
– Nie dziś. – Daga wiedział, o co mu chodzi. On też bardzo chciałby jeszcze tego uniknąć, chociaż pewnie poczuje ulgę, gdy rodzice się w końcu dowiedzą. – Dziś chcę się cieszyć oficjalnym małżeństwem.
– Kochany, naprawdę tak tego chciałeś? – Elvern wiedział, że chłopak jest raczej romantykiem, a to wcale nie było romantyczne. Powinien domagać się ceremonii.
– A co może być lepszego? – Pocałował go w policzek. – Mam was i to jest najważniejsze. Nie obchodzą mnie duże ceremonie. Nie chcę katastrof. – W tym momencie popatrzył na elfa i zdał sobie sprawę, że był trochę samolubny, bo to miał być też jego dzień. – Chyba, że ty... – Zdanie zostało przerwane delikatnym pocałunkiem.
– Niczego nie żałuję. – zapewnił go z uśmiechem i wyczarował kanapki. – Za trzydzieści minut musisz być u Severusa. – Przypomniał mu i zaczęli jeść.

Syriusz był prawie pewny, że za kilka miesięcy zostanie dziadkiem. I mimo że czuł się jeszcze bardzo młodo, zwłaszcza teraz, gdy on i Tom mieli dla siebie tyle czasu, to wiadomość o nowym dziecku w rodzinie bardzo go cieszyła. Chociaż wciąż nie do końca przebolał własną stratę.
Od kilku dni przygotowywał też ukochanego na tą nowinę. Niestety jak na razie z bardzo marnym skutkiem, bo Tom dzielił teraz swoją energię między jego, a pisanie i cały świat przestawał istnieć. Zawsze tak było, gdy kończył książkę. Niemniej jednak musiał pomóc synowi, aby ukochany przyjął tą wiadomość lekko i obyło się bez zbędnego rozlewu krwi.
– Kochany, co robisz? – Tom zaszedł go od tyłu.
– Tak sobie myślę. – Odwrócił się w jego stronę. – Nie chciałbyś, żeby w naszej rodzinie było więcej dzieci?
–Przecież Reg i Severus... – Mężczyzna nie bardzo rozumiał, o co chodzi kochankowi.
– Tak, ale bliżej.
– Kochany mój. – Tom popatrzył na niego ze smutkiem. – My mamy Daga i za niego musimy być wdzięczni. – pocałował go.
– Tak, ale... – Cieple usta nakryły jego, a dłonie kochanka powędrowały na jego krocze. Zapomniał, o czym miał mu teraz powiedzieć.
– Cii... Teraz mamy czas dla siebie. – Tom wziął go na ręce i wniósł do sypialni.

– Wszystko jest dobrze. – Severus właśnie skończył badać Daga pod czujnym i bardzo niekomfortowym okiem jego towarzyszy. – Dziecko i ty jesteście zdrowi. Nie ma powodów do obaw. – Uśmiechnął się w końcu.
– Daga, skarbie, a może chcesz wiedzieć...? – Azazel umierał z ciekawości. Chciał poznać płeć dziecka, ale nie miał poparcia u żadnego z nich. Mimo to kilka razy dziennie o to pytał.
– Ja nie. – westchnął Daga. – Chcę, żeby to była niespodzianka. No i większość rządzi. – Wyszczerzył do niego białe ząbki. – Jeśli przekonasz Ela, to się dowiemy.
– Jesteś zły, kochanie. – Roześmiał się anioł, ale wiedział, że spróbuje jeszcze jutro i będzię próbował, dopóki któryś z nich się nie zgodzi.
– Macie obrączki. – Severus przybladł nieco.
– Tak, lepiej, żeby wszystko było bardziej oficjalnie. – Elvern uśmiechnął się do niego, ale i on się obawiał.
– Jeśli uważacie, że to pomoże... Daga, niedługo ktoś coś zauważy. Jesteś szczupły i drobny. To dopiero pierwszy miesiąc, ale nawet niewielki przyrost wagi może być...
– Tak. – westchnął chłopak, poważniejąc. – Weekend... Zostajemy w twierdzy sami. Wtedy im powiem.
– Ten weekend? – Azazel miał dziwną minę.
– Tak. – Daga przytulił się do niego. – Tata nic ci nie zrobi. Nie pozwolę na to. – pocałował go krótko w usta.
– Reg i Bella już wiedzą. Domyślili się. Z Bellą wie Narcyza, więc i Lucjusz. – Severus prawdopodobnie nie powinien był tego mówić. Pewnie i tak skończy się na tym, że Tom dowie się ostatni.
– Będzie dobrze. – Daga miał mimo wszystko dobre przeczucie. – A teraz jestem spóźniony.
– Gdzie? – zapytali jednocześnie Azazel i Elvern.
– Do bliźniaków. Dziś robimy te naszyjniki. – Daga, poza malowaniem, bardzo wciągnął się w robienie kawałów razem z Weasley'ami. To było tematem niekończących się sporów jego towarzyszy. – Wiecie, że Percy spotkał się znów z Penelopą i od początku tygodnia chodzą na randki? – Chłopak cieszył się szczęściem przyjaciela, ale postanowił nie tracić więcej czasu i wyszedł z laboratorium niemal tanecznym krokiem.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 98

Jakoś udało im się dotrzymać sekretu przez kolejne dwa tygodnie. Ale Daga zaczął się tym męczyć. Pancy wróciła do rodziców, wujek był zajęty ciążą swojego męża, a jego towarzysze stali się nieznośni. Na początku nawet mu się podobało to, że nie odstępują go na krok i bez narzekań spełniają jego zachcianki, ale w końcu zaczęło już go to denerwować. Wiedział, że co niektórzy członkowie rodziny zaczynają coś podejrzewać. Chłopak nie mógł juz nawet chodzić, gdzie chciał, a gdy co rano widział nowe książki, chciało mu się po prostu płakać. Obaj jego kochankowie tak bardzo przejęli się tym, że będą ojcami, że zapomnieli o wszystkim innym. Dzisiejszy poranek jednak okazał się dla Daga bardzo szczęśliwy. Udało mu się obudzić przed mężczyznami i nawet jakoś wyplątać się z ich objęć. Wiedział, że tata chce zobaczyć się z Azazlem i najlepiej będzie, jak usunie się na jakiś czas, bo inaczej nic z tego. A Tom zaczął się niecierpliwić. On nie był jeszcze gotowy na to, by ktoś zaczął zadawać pytania. Po cichu poszedł więc do łazienki i równie po cichu ubrał się, zostawiając obu, wyczerpanych ciągłym spełnianiem jego nawet nie wypowiedzianych życzeń, mężczyzn. I postanowił odwiedzić Draco. Może dziś w końcu wyjawi mu swój sekret. Przyjaciel spał jeszcze wraz ze swoją długoletnią dziewczyną, Megi i Daga był wdzięczny losowi, że oboje są ubrani. Nawet przez chwilę, gdy tak stał i na nich patrzył, zaczął się zastanawiać, jak by to było być z dziewczyną. Szybko jednak odrzucił te myśli, stwierdzając, że to przecież całkiem nie dla niego.
- Wstawajcie! - Krzyknął w końcu, gdy zrobił się niecierpliwy.
- Co? Jak? - Pierwszy poderwał się Draco. - Kurde Daga, chcesz żebym zszedł na zawał? Myślałem, że to tata. Co tu robisz?
- Wiesz, właśnie zdałem sobie sprawę, że to moje ostatnie tygodnie wolności.- usiadł na łóżku. - Możemy się wybrać do Hogwartu, chcieliście tam iść ostatnio.
- Ostatnio....- Draco był jeszcze mocno zaspany i przemowa przyjaciela w ogóle do niego nie dotarła. - Daga. Książę, o czym ty mówisz?
-Teraz wam coś powiem, ale cicho sza - oboje ze zdumieniem pokiwali głowami. - Jestem w ciąży i to bardzo mnie cieszy, ale Aza i El... mam ich dość, za bardzo się tym przejmują.
- Ok. - zaczął wolno Draco. - Chcesz iść z nami. A co z nimi? Daga, jak oni się obudzą i ciebie nigdzie nie będzie...
- Zostawiłem notkę. – przerwał. - Przecież mogę wychodzić.
- Dobrze. - Draco w końcu się zgodził. - Ale idź, chociaż powiedz tacie. Może i nie ma już zagrożenia, ale....
-Idę. - Nie bardzo mu się to uśmiechało, ale wiedział, że przyjaciel na rację.

Żadne z nich nie pamiętało takiego Hogwartu. Daga miał stamtąd najmniej wspomnień, ale teraz zamek wydawał mu się bardzo opuszczony i zimny. A nawet nie weszli do środka. Na ich spotkanie wyszedł Hagrid i Minerwa.
- Witajcie. - oboje uśmiechali się do nich, kobieta lekko i niepewnie.
- Zmieniło się tutaj. - Draco od razu przejął przywództwo.
- Tak. - kobieta westchnęła. - Ale mamy już plany....
- I dużą pomoc z waszej strony. - dodał Hagrid. - Co chcecie zobaczyć?
- Zamek. - odpowiedzieli zgodnie całą trójką. Daga po prawdzie nie czuł się tu najlepiej, ale cieszył się, że mógł uciec z pod słodkiej kurateli kochanków. Aza jakoś ociągał się z obrączkami, a to było jego zadanie. Wiedział, że obaj będę wściekli. Tylko że przecież on potrzebował trochę swobody.
- Strasznie tu. - szepnęła Megi, gdy weszli do środka.
-Tak... Draco, przepraszam cię, ale ja wracam. - zrobiło mu się niedobrze.
- Jesteś pewny? - Przyjaciel popatrzył na niego z troską. - Może pójdziemy z tobą?
- Nie.- posłał mu słaby uśmiech. - Zróbcie sobie randkę. - zniknął. Na swoje nieszczęście zamiast pojawić się w oranżerii, wpadł prosto do swojej sypialni, czując, że tą wycieczką kierowało dziecko.
- Masz kłopoty, kochanie. - Azazel podszedł do niego i wziął na ręce.
- Wiesz, jak się martwiliśmy, kiedy nie mogliśmy cię znaleźć? - wtórował mu El.
- Myślę, że trzeba cię ukarać.- anioł posadził go na fotelu i jednym ruchem ręki pozbawił ubrań. - na to Daga uśmiechnął się, a w jego głowie zrodził się ciekawy plan.
- Macie rację, zasługuję na karę. - przyznał i rozsiadł się wygodniej. - Od was obu.
- I tak będzie. - El zbliżył się do nich.

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 97

Azazel i Elvern byli bardzo zaskoczeni, widząc, w jak dobrym Daga jest nastroju, gdy wieczorem wrócił do sypialni. Chłopak prawie śpiewał i tańczył, ale wciąż zdawał się nie zwracać na nich uwagi. Jakby żył teraz w swoim małym, szczęśliwym świecie. I w zasadzie tak właśnie było, bo gdy tylko Daga otrząsnął się z szoku jakiego doznał, gdy poznał prawdę o swoim stanie, przyszła niczym niepohamowana radość. Zastanawiał się tylko, czy potrzymać towarzyszy w niepewności, ale przecież on nie lubił i nie umiał mieć przed nimi sekretów.
- Aniołku, dziś rano byłeś jakiś inny. - Azazel objął go, gdy chłopak znalazł się obok.
- A teraz mam powody do świętowania. – odpowiedział, ale zamiast jak zwykle usiąść mu na kolanach, ulokował się na kanapie naprzeciwko obu mężczyzn.
- Kochanie...- zaczął El, ale Daga uciszył go bardzo władczym ruchem ręki. Wziął głęboki oddech i powrócił do milczenia. Cisza trwała jednak tylko kilka chwil.
- Chcę, żebyście na początku wiedzieli, że ja bardzo się cieszę. - podjął w końcu. - Mam nadzieję, że i wy bez problemu przymiecie to do wiadomości.... i chcę nosić obrączkę. Nie zależy mi na ceremonii. Każda, jaka się tu odbywa, ma w sobie tyle katastrof, że mimo, iż jestem romantykiem, jak to mówią moi przyjaciele, to wolałbym odpuścić sobie ceremonie... Wszyscy muszą wiedzieć, zwłaszcza tata, bo boję się jego reakcji. I obiecuje, że będę bardzo na siebie uważał i wykonywał wszystkie polecenia, bo wiem jakie to ważne.- w końcu nabrał powietrza i spojrzał na coraz bardziej zdziwionych towarzyszy. Azazel nawet wyglądał trochę śmiesznie z uchylonymi ustami. A oczy Elverna jakby powiększyły się dwukrotnie, ale żaden z nich się nie odezwał. – Wiecie, że od jakiegoś czasu nie czuję się najlepiej. - zaczął znowu. -Dziś dowiedziałem się dlaczego. Na początku trochę się bałem i nie mogłem uwierzyć. Pancy nie jest jeszcze magomedykiem, ale później poszedłem z tym do wujka i on potwierdził jej słowa. - jeszcze jeden głęboki oddech. - Azazelu, Elvernie, jestem w ciąży. - wyrzucił z siebie i spuścił wzrok, czekając na to, co się stanie.

Tylko że przez dłuższy czas nie działo się zupełnie nic i w końcu odważył się podnieść oczy. Obaj jego towarzysze siedzieli jak rażeni prądem, w dokładnie tych samych pozycjach co wcześniej, a ich twarze nie wyrażały żadnej emocji. Nawet oczy Ela, w których zawsze można było odczytać wszystko, co ten w danej chwili czuje, teraz były jakby martwe. I to właśnie przeraziło Daga. Sam nie wiedział, kiedy i jego oczy zaszły mgłą i po policzkach zaczęły płynąć mu łzy.
- Nie chcecie....- zaczął cicho, ale nie skończył, bo nagle znalazł się w ramionach obu mężczyzn.
- Przepraszam, kochanie. - Azazel scałowywał jego łzy.
- Ja też, skarbie. - Elvern gładził go po włosach. - To dla nas duże zaskoczenie, nie planowaliśmy jeszcze czegoś takiego....
- I musisz teraz bardzo uważać na siebie. - przerwał mu anioł.
- Ale cieszycie się? - Chłopak nie był do końca pewny, jak to zinterpretować.
-Jak możesz w to wątpić.- elf wziął go na kolana. - Po prostu myśleliśmy, że jest jeszcze czas.... że z tym zaczekamy....
- Ale, kochany, to wspaniała wiadomość, nawet jeśli masz tylko szesnaście lat... a może dlatego.- Azazel zaczął o czymś myśleć. - Tak! Twoja moc jest teraz najsilniejsza, później mogłyby być kłopoty. - pocałował go namiętnie. Nie chciał też zostawiać drugiego kochanka, więc jego też obdarzył pełnym miłości pocałunkiem.
- Kto o tym wie? - Zapytał Elvern. On też obawiał się reakcji Toma, może mniej niż powinien to robić Azazel, ale mimo wszystko.
- Wy, Pency i wujek Severus. - Daga uśmiechnął się, bo wiedział o czym myśli jego towarzysz. - Nie chcę, żeby ktokolwiek jeszcze wiedział... oczywiście powiemy im, ale jeszcze nie teraz.
- Tak będzie lepiej. - stwierdził Aza. - pójdę porozmawiać z Severusem. Nie znam się za bardzo na tych ciążach, może Marut będzie coś wiedział....
- Zaczekaj. - Daga wziął go za rękę. - Mamy na to czas. Dużo czasu. - drugą dłonią zaczął rozpinać koszulę mężczyzny. - A ja za wami tak bardzo, bardzo tęskniłem. - czuł pocałunki elfa na swoim karku.
- Skarbie, przecież jesteśmy tylko dla ciebie. - uśmiechnął się do niego Azazel.
- To chcę to zobaczyć. - chłopak wstał i wyminął mężczyznę, po czym usiadł na łóżku. - Najpierw was. - stwierdził i już powoli rozpinał rozporek.
- Chyba polubię tą ciążę. - roześmiał się Elvern i ukląkł przed Azazelem,który nie przestawał wodzić wzrokiem, to za jednym, to za drugim.

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 96

Od bitwy minęło już dwa tygodnie i Daga stwierdził, że podoba mu się ta nowa atmosfera w domu. Wszyscy byli jakby szczęśliwsi, wolniejsi i bardziej skorzy do śmiechu. Nawet dorośli. Większość uciekinierów opuszczała powoli posiadłość by przyzwyczaić się na powrót do starego życia. Artur bardzo chętnie oddał stanowisko najstarszemu synowi, który wprawdzie na początku się wzbraniał, bo uważał, że całkiem się do tego nie nadaje. W końcu jednak zgodził się zostać ministrem.
Pozostała kwestia szkoły, ale ją niespodziewanie rozwiązał Syriusz, gdy oświadczył, że Hogwart zostaje i że Minerwa, Hagrid i Poppy zajmą się nim od teraz.
Wprawdzie kobiety nie były z nimi w czasie wojny, ale obie pozostały neutralne na tyle że można im było zaufać. Szkoła zostanie otwarta już w tym roku i mężczyzna dostał nawet ofertę nauczyciela, nad którą będzie musiał się poważnie zastanowić, ale Tom wiedział jak ukochany bardzo tego pragnie. No i przecież jest Fiuu, więc nie będzie problemu z rozstaniem się.

Wszystko było by dobrze, gdyby nie to że Daga nie czuł się najlepiej od jakiegoś tygodnia. Nie mógł spać, bolał go brzuch i co rano wymiotował. Aby nie martwić towarzyszy musiał wstawać bardzo wcześnie. Koniec końców był bardzo zmęczony i rozkojarzony.
-Kochanie?- Do łazienki wszedł nagi Elvern - Wszystko dobrze?- Zapytał patrząc na niego z czułością.
-Tak - Daga uśmiechnął się, ale wyszło mu to dość blado. Mdłości nie do końca mu jeszcze przeszły.
-Skarbie - podszedł do niego i przytulił – Wiem, że ostatnio coś się dzieje. Aza też o tym wie i obaj bardzo się martwimy....
- Nic mi nie jest - wtulił się w jego ciepłe ciało - pewnie po prostu coś złapałem- stanął na palcach i musnął szyję mężczyzny - Wracamy do łóżka?- Zapytał pełnym erotyzmu głosem.
- Z największą przyjemnością - wziął go na ręce i mimo, że jego penis zaczął żyć własnym życiem, to wciąż się martwił. Daga nie wyglądał na chorego i tak sobie czasem bardzo cicho myślał, że może to wcale nie jest nic groźnego. Ale Azazel nie chciał o tym słyszeć. Nawet czysto hipotetycznie, bo obaj wiedzieli i znali ryzyko, mimo chęci bycia ojcami.
-Tu jesteście - anioł też już nie spał i gdy weszli usiadł - Wszystko dobrze?
-Tak- odpowiedzieli jednocześnie, a on już nie drążył tematu. El mimo wszystko postanowił, że jeśli Daga nie wydobrzeje szybko sam, zaprowadzi go do medyka choćby siłą. Owszem marzył o ich wspólnym dziecku... ale cena może być zbyt duża.
- Więc wracajcie tu do mnie. Jestem taki samotny w tym dużym łóżku - zajęczał żałośnie i poczekał, aż obaj ze śmiechem dołączyli do niego.

-Ty śpisz w ogóle?- Zapytała Pancy Dagę, gdy byli razem nad jeziorem.
- Gdy nie wymiotuje - przyznał zamykając oczy.
- Ile to już trwa?- Dziewczyna od pewnego czasu była zafascynowana leczeniem.
- Może półtorej tygodnia – odpowiedział.
- I tylko to? Znaczy masz inne objawy?- Pancy była niemal pewna co dzieje się z jej przyjacielem
- Boli mnie głowa, jestem zmęczony - teraz patrzył już na nią - a wiesz co mi jest? - Zainteresował się.
- Domyślam się - kiwnęła głową i wstała - ale idź lepiej do Severusa wiesz, że ja jeszcze się na tym do końca nie znam.
- Powiedz- popatrzył na nią dużymi proszącymi oczami, dziewczyna westchnęła i pochyliła się nad nim. Wprost do ucha wyszeptała mu : - Myślę, że jesteś w ciąży - nim zdążył zareagować odeszła szybkim krokiem.
Chłopak przez dobre 15 minut siedział bez ruchu niemal bojąc się oddychać. Owszem myślał o tym, ale myślenie to nie toco rzeczywistość. I nagle się uśmiechnął. Jeśli faktycznie nosi nowe życie, to zaryzykuje i urodzi. Trzeba tylko dowiedzieć się czy to prawda. Wstał i udał się do domu. Miał nadzieję, że Severus znajdzie dla niego czas.

- Chcesz żebym co? – Zapytał, gdy chłopak wyjaśnił mu o co chodzi.
- Wujku proszę.... jeśli Pency ma racje....- usiadł w fotelu.
- No dobrze - mężczyzna nie był do końca przekonany czy powinien. Daga nie był jeszcze pełnoletni. Powinien być tu Tom albo Syriusz.... chociaż z drugiej strony, gdyby przypuszczenia okazały się prawdą, ktoś by zginął, a on znajdowałby się na linii ognia. Westchnął i podszedł do szafki z eliksirami - wypij go i za 5 minut wszystko będzie wiadome.... chcesz żebym został?- Zapytał.
-Tak - chłopakowi trzęsły się ręce, ale opróżnił fiolkę i znów nastąpiło pełne oczekiwania milczenie. Obaj się denerwowali, a Daga wyglądał na poważnie chorego. Na dodatek cały się spocił. To było najdłuższe 5 minut w jego życiu. W końcu Severus wstał i podszedł do niego.
- Daga.... Książę.... - nie mógł do końca zebrać słów.
- Jestem prawda?- Domyślił się.
-Tak - Severus przytulił go do siebie - Nie jesteś zły?
- Zaskoczony – przyznał - ale nie zły.... wszystko będzie dobrze - uśmiechał się Daga.
- Jestem tego pewny - Sevrus w to wierzył, chłopak był młody i silny. A on dopilnuje, by magia dziecka mu nie zaszkodziła i urodził bez problemu - Zmykaj już.
- Wujku nie mów nikomu dobrze? - Poprosił już w drzwiach.
- Oczywiście, że tak- z tym musiał się zgodzić. Tom rozpęta piekło, gdy sie o tym dowie i nikt inny nie musiał w tym uczestniczyć.

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 95

Tom i Syriusz byli u siebie. Żaden z nich od lat nie czuł się tak dobrze.
-I co teraz zamierzasz?- Syriusz spojrzał na kochanka.
-Myślę, że czas przejąć władzę i zaprowadzić czarodziejski świat do dawnej świetności. Ale ja nie będę ministrem. Pamiętam, co stało się ostatnim razem.- pocałował ukochanego.- I wciąż mam koszmary.- szepnął mu do ucha. Syriusz dobrze o tym wiedział. On sam gdzieś w środku ciągle wstydził się, że tak bardzo zwątpił w ich miłość. Przytulił się tylko mocniej do kochanego ciała i przymknął oczy. Było mu tak wspaniale.- Tak sobie myślę. Rudolf raczej się nie nadaje, kocham go jak brata, ale nie jest urzędnikiem. Rabastan też odpada. Marut mówił coś o wyjeździe. Lucjusz sam stwierdził, że nie chce, mają zamiar z Narcyzą adoptować jakąś wojenną sierotę i niech mają.... Reg, uwielbiam twojego brata, ale jest jeszcze bardziej nierozważny niż ty. Severus zamknął mi drzwi przed nosem i jestem pewny, że mruczał jakieś wyjątkowo paskudne przekleństwa....
-Więc zostaw tak, jak jest.- wtrącił się szybko.
-Artur...- Tom westchnął.- On teraz chyba się nie pozbiera. Jeszcze nie teraz, no i nie ufam mu do końca. Jedyną moją opcją jest Bill.
-Zapytaj go.- raz jeszcze się uniósł.- A ty? Co teraz zamierzasz?- popatrzył na niego bardzo uważnie.
-Ja, kochany, teraz skupię się na tobie.- pociągnął go na swoją pierś i zaczął całować.
-Wyjedziemy.- Syriusz pozwolił tylko na krótki pocałunek.
-Tak.- ściągnął z niego swoją bluzę.- Gdzie tylko zechcesz,- ale pewne było, że i tak go nie słucha. Tom miał w oczach żar i w tym momencie Syriusz był w stanie wybaczyć mu wszystko, zrobić wszystko, by dał mu tego skosztować. Jednak kochanek nie zamierzał mu niczego odmawiać i jednym szybkim ruchem przekręcił ich tak, że to on nad nim górował.
-Przygotuj się, bo nikt nam nie przeszkodzi, już nie.- lizał mu szyję.
-Tak.- szepnął tylko Syriusz i zadrżał w ramionach ukochanego.

Regulus siedział na parapecie i przyglądał się małej Lilith i Thorowi, którzy, jak na nich, bawili się bardzo grzecznie na środku salonu. Severusa nie było, ale on i tak się uśmiechał. Od kilku dni czuł u siebie objawy, a zaraz po bitwie sprawdził i nie mylił się.
Znów był w ciąży. Chciało mu się śpiewać i tańczyć, a jednocześnie myślał o swoim bracie i o tym, że Daga nigdy nie będzie starszym bratem. Zaczął się nagle zastanawiać, jakim starszym rodzeństwem będą jego urwisy i wyszczerzył zęby jeszcze bardziej. Kto wie, może i tym razem będą bliźniaki.
-Uwielbiam, gdy się tak uśmiechasz.- usłyszał obok szept ukochanego.
-Mam powody.- przytulił się do niego.
-A zdradzisz jakie?- spytał Severus siadając.
-Jakie masz teraz plany?- Nie chciał odpowiadać od razu, przecież dopiero co zmieniła się sytuacja. Może Sev miał teraz co innego na głowie.
-Nie wrócę chyba do Hogwartu, nie wiem jeszcze.- jakoś nie chciał teraz o tym myśleć, miał dość pracy. Musi jakiś czas odpocząć.- A ty?- popatrzył na niego.
-Ja będę miał, co robić przez najbliższe dwa lata.- uśmiechnął się i wziął dłoń Severusa, po czym przyłożył ją do swojego brzucha.
-Kocham cię.- mężczyzna od razu zrozumiał ten gest i do oczu napłynęły mu łzy szczęścia.
-A ja ciebie.- odpowiedział Regulus i wtulił się w niego jeszcze bardziej.


Dwa nagie ciała leżały na słońcu.
-Jak dobrze, że to koniec.- Ernesto usiadł nagle.
-Tak bardzo cię przepraszam.- Charlie zrobił to samo.- Nie powinienem cię w to wciągać.
-Będąc z tobą, właśnie to wybrałem.- zapewnił go i pocałował przelotnie w ramię.- Ale teraz, chcę, żebyś zobaczył moją ukochaną Hiszpanię.
-I tak zrobimy.- rudowłosy mężczyzna wstał i wziął kochanka na ręce.- Może jeszcze dziś. Zawsze chciałem pozwiedzać, a byłem tylko tu i w Rumunii.
-Nie martw się, pokażę ci najpiękniejsze zakątki.- uśmiechnął się do niego i zarzucił mu ręce na szyję, by nie upaść, gdy szli.
-A to, kochany, juz znam.- wyszeptał mu do ucha głosem pełnym pożądania i jak gdyby nigdy nic szedł dalej, a z każdym krokiem mieli na sobie mniej ubrań.


Remus warczał wściekle i obmywał ciało ukochanego z brudu.
-Remi.- George położył mu rękę na policzku.- Nic mi nie jest.
-Ale mogło być.- wilkołak miał żółte oczy i żadne słowa rozsądku do niego nie przemawiały.
-A ty jak się czujesz?- zapytał chłopak.- Ron miał....
-Ciii... -wstał i rozebrał się.- Wiem, że był twoim bratem, ale nie chcę o nim mówić.
-To nie tak.- zrobił mu miejsce w wannie.- Boję się o ciebie.
-Mi nic nie jest.- objął go.- Jutro zabiorę cię w góry.
-Do sfory?- Zapytał uszczęśliwiony George.
-Tak.- pocałował go w kark.- Rozluźnij się, kochanie.- wyszeptał mu do ucha i ujął delikatnie jego sztywny już penis.

Rabastan i Marut całowali się i bardzo powoli ściągali z siebie ciuchy. W końcu żaden z nich nie musiał się spieszyć.
-Wiem.- wyrwało się nagle młodszemu mężczyźnie.- Będę prowadził sklep sportowy.
-Kochany.- anioł spojrzał na niego zamglonymi oczami.- Czy teraz jest na to pora?
-Nie. -przyznał z uśmiechem.- Ale muszę przecież coś sobie znaleźć.
-Co tylko zechcesz.- zapewnił go zniecierpliwiony kochanek i powrócił do całowania jego obojczyka.
-A ty?- nie dawał za wygraną Reg.
-A ja będą opiekował się tobą.- i pozbawił ich ubrań.- A teraz ty zajmij się mną.
-O tak!- Jęknął mężczyzna i ukląkł przed nim.

Tak, życie wracało do normy i wszyscy mieli nadzieję, że już nigdy nie będą musieli walczyć. Chcieli żyć spokojnie i zająć się realizacją swoich marzeń.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 94*

Daga czuł się lekki i wolny jak jeszcze nigdy. Zdawało się, że jest samą Energią.
Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że musi wracać na ziemię. I gdzieś w jego podświadomości widział siebie, leżącego z ukochanymi mężczyznami. Czuł, że obaj są w nim. Był świadom ich i swojego podniecenia.
Miał teraz dwie drogi i wybrał powrót. Kochał ich obu i nie chciał postąpić inaczej. No i przecież mają jeszcze świętować.
Azazel cały czas był całkowicie bez ruchu. Dla niego było to łatwe, mimo że erekcja stała się bolesna i ciężka. Daga był wciąż nieprzytomny, a i El usnął snem sprawiedliwego.
Nagle ciało chłopaka drgnęło i błękitne tęczówki spojrzały na niego z uśmiechem.
-Aza.- szepnął i uniósł się lekko, by złączyć ich usta w pocałunku. Ruch zbudził elfa i on też uśmiechając się, wyciągnął ręce, by przytrzymać głowy kochanków długo blisko siebie. Uwielbiał patrzeć, jak się całują. Nieznacznie uniósł biodra i Daga jęknął, otwierając buzię i pozwalając Azazelowi wsunąć do niej język. Anioł wciąż trwał w bezruchu, mimo że drżał coraz widoczniej.
-El, czemu...?- zaczął chłopak, gdy odsunęli się od siebie, by nabrać powietrza.
-Chcemy, żebyś poczuł się cały.- wyszeptał mu do ucha i złapał delikatnie jego członek, który już zaczął pulsować.
-Dobrze się czujesz?- zapytał Azazel.
-Wspaniale.- jęknął Daga raz jeszcze i przymknął oczy. Zalała go fala przyjemności i nie tylko El poruszał się w nim powoli. Dłonie pieściły całe jego ciało. Dwoje wprawnych ust całowało delikatnie i namiętnie. Wiedział, że go rozpraszają. Wiedział, że to skończy się szybko, ale cieszył się, że ma dwóch takich wspaniałych kochanków. Oni dawali przyjemność, a od niego oczekiwali tylko, żeby ją brał.
Nagle Azazel zaczął poruszać się szybciej. A dłoń na jego erekcji zacisnęła się niemal boleśnie. Elf jęknął i przestał się poruszać. To, że członek Azazela ocierał się o jego i to, że był w ciasnym, ciepłym wnętrzu było wystarczające. Do tego pieścił jeszcze inne ciało.
-Aza, szybciej.- ponaglił Daga, zaciskając mięśnie jeszcze bardziej. Anioł warknął i wykonał polecenie. Elvern również nie mógł znieść bezruchu i powoli doganiał szalony rytm kochanka.
Chłopak czuł, jak przyjemność rozsadza go od środka i zagryzł wargi, by nie skończyć za wcześnie.
-El, kochany, razem.- usłyszał szept Azazela. Mężczyźni złączyli wargi i obaj doszli gwałtownie. Poczuł drugą rękę na penisie i po kilku szybkich ruchach i on doszedł krzycząc.
Wszyscy trzej oddychali głośno i żaden nie zamierzał zmienić pozycji.
-Wiem.- przerwał w końcu ciszę Daga.
-Co takiego wiesz, skarbie?- Zapytał Azazel, odgarniając mu włosy z czoła.
-Że jesteśmy małżeństwem.- odpowiedział w końcu, kładąc się na pościeli. Był trochę obolały.
-Skąd?- El był zdziwiony i bardzo chciał wiedzieć, co chłopak o tym myśli.
-Wiem.- uśmiechnął się tajemniczo.- Ale czemu mi nie powiedzieliście?
-Bo chcieliśmy, żebyś miał ceremonię, taką ze wszystkimi.- Azazel znów był gotowy do akcji.
-I tak będzie.- Daga czuł erekcję anioła, a że i on ciągle jeszcze był napalony, przekręcił się na brzuch między nogi elfa i wziął jego, wciąż jeszcze wilgotną od spermy. Mężczyzna jęknął i zamknął oczy.
-Tak bardzo was kocham.- wyszeptał.
-A my kochamy ciebie.- odpowiedział Azazel. Uklęknął za chłopakiem i uśmiechnął się, gdy zobaczył, że jest jeszcze rozciągnięty, ale powoli wraca do ciasnoty i że wciąż wylewają się z niego soki. Pochylił się i wszedł w niego gwałtownie do końca. Daga zamruczał, powodując, że członek Elfa stanął na baczność. Tym razem anioł nie zamierzał być delikatny. Nie było takiej potrzeby. Chłopak wychodził mu na spotkanie, a jego głowa ruszała się tak szybko, jak jego biodra. Elvern nie potrafił być cicho i sypialnię wypełnił jego krzyk. Daga nie wypuszczał jego erekcji z ust. Bawił się jego jądrami. Azazel sięgnął do jego erekcji i kilka razy w szybkim tempie uderzył w jego prostatę, chcąc jeszcze raz usłyszeć, jak chłopak kwili wokół członka elfa i udało mu się. Przymknął oczy, odchylił głowę do tyłu i wystrzelił.
Elvern zrobił to samo, gdy Daga ścisnął czubek jego penisa zębami, bardzo delikatnie, ale wyraźnie. Chłopak poczuł, że towarzysze skończyli i nakręcił się tak bardzo, że i on skończył, uśmiechając się jak kot, który wypił tłustą śmietankę. Teraz już całkiem opadł z sił. Nie chciał nawet rozmawiać o małżeństwie, czy bitwie. Usnął tak, jak leżał. Wciąż cały lepki i spocony.
-Wykończyliśmy go.- Azazel pocałował Elverna długo i namiętnie.
-Nie tylko jego.- elf oprał się o jego tors.- Co teraz?
-Teraz, kochany, kąpiel.- pogładził go po jedwabistych włosach.- I chyba czeka nas święto na łonie rodziny.
-Tak... tak.. .łonie....- wymruczał Elvern i on też już spał. Azazel roześmiał się, rzucił na nich obu zaklęcia czyszczące, przykrył i w kocu sam poszedł do wanny. Niech śpią. On nie kąpał się sam od lat i czasem trochę za tym tęsknił.

Rozdział 93

Dzień, na który wszyscy czekali, w końcu nadszedł.
Dziś zmierzą się ostatecznie ze swoimi wrogami. Tom nie mógł już dłużej czekać. Nie po niespodziewanym ataku na syna. I tak zwlekał już zbyt długo i mimo że to oni byli silniejsi, nie mógł lekceważyć wroga. Od lat przecież się nie poddali, a nie mieli nawet solidnego przywódcy.

Lord Voldemort stał po środku pokoju i patrzył na twarze przyjaciół, rodziny i popleczników. Był niemal pewny, że nie wszyscy powrócą. I oni też o tym wiedzieli. Nikt jednak się nie wycofał. Przybył nawet Artur, chociaż co do niego wciąż nie był do końca pewny. Tylko Fleur Weasley zgodziła się razem ze skrzatami zostać z dziećmi. Mężczyzna na chwilę spojrzał na swojego ukochanego syna. Napawał go dumą. Mógł zostać i po prawdzie chyba tak byłoby lepiej, ale on nie chciał. Stał wyprostowany i gotowy obok ojca i swoich towarzyszy i czekał na rozkazy.
- Moi Kochani.- zaczął w końcu.- Na ten dzień wielu z was czekało od lat. Dziś wyjdziemy z cienia i w końcu zaprowadzimy porządek. Każdy z was zna cenę bitwy, dlatego jeśli ktoś chce się wycofać, zrozumiem.- nikt jednak się nie poruszył.- Musimy się wzajemnie osłaniać. Nie chcę mieć strat. Już nie....- Syriusz podszedł do niego powoli i przytulił się. Nie był już najmłodszy, ale Tomowi wydawało się, że wciąż jest tym samym szesnastolatkiem, jakim go poznał. Uśmiechnął się do niego i musnął w kuszące wargi.- Jeśli ktoś zostanie ranny, ma się natychmiast ewakuować i wracać tu. Daga, ty nie próbuj nawet się wychylać.
-Dobrze, tato.- zapewnił, ale Draco stojący na przeciwko wiedział, że przyjaciel kłamie i wcale mu się nie dziwił.
-Nie ma co przeciągać.- Tom odwrócił się w stronę kominka.- Nasi wrogowie poniosą klęskę. Ruszamy!- po tych słowach wszyscy pobiegli za nim. Daga trzymał się między Azazelem a Elvernem. Był ciekawy, ale trochę się bał. Nie chciał też, by ludzie zginęli, broniąc go. Nie zasłużył na specjalne traktowanie, mimo tego kim był. Dlatego, gdy tylko będzie mógł, spróbuje użyć całego pokładu magii. Gdy będzie bardzo źle i tylko w tym przypadku.

Gdy tylko znaleźli się w Ministerstwie, zostali niemal otoczeni, ale Tom już poprzedniego dnia wysłał wiadomość, że zaatakują. Chciał uczciwej walki, a nie zasadzek i skradania się. Wojna zakończy się bitwą tu i teraz.
Oczywiście, większość jego ludzi uznana była za zmarłych i zobaczył strach na twarzach wrogów, co niezmiernie go ucieszyło.
Stali w milczeniu, jedna armia na przeciwko drugiej. Nikt się nie ruszał, chociaż napięcie można było ciąć nożem. Tom wiedział, że ukochany robi się coraz bardziej niecierpliwy. Nie on jeden zresztą, ale nie chciał zaczynać. Wolał się napawać.
-Do ataku, nie brać jeńców!- Usłyszeli nagle młody głos. Artur jęknął. To był jego najmłodszy syn, który teraz wyszedł przed kolumnę, widocznie chcąc kogoś zaatakować, ale Remus był szybszy i zabił go jednym bezbolesnym, szybkim zaklęciem. Nie mógł pozwolić, żeby jego towarzysz cierpiał i tak pokłócili się dziś na temat udziału Georga w bitwie.
Wilkołak stał, warcząc. Walka rozpoczęła się na dobre.
Daga był skutecznie osłaniany przed wzrokiem wrogów, ale on widział wszystko i z każdą chwilą czuł się silniejszy. Rosła jego wściekłość, a co za tym idzie i moc.
Ludzie padali i z jednej i z drugiej strony tak, że nikt nie był w stanie przewidzieć końcowego wyniku. Starsi starali się bronić młodzież, ale widać było, że Fred upadł i natychmiast został przeniesiony do Twierdzy. Daga miał tylko nadzieję, że nic mu nie jest. Obserwował teraz Azazela, który z mieczem i rozłożonymi skrzydłami wyglądał bardzo groźnie, ale i tak wspaniale, że niemal nie mógł oderwać od niego wzroku. Robił to tylko, gdy spoglądał na drugiego towarzysza, którego nigdy w takim stanie nie widział. Elf nie był stworzony do zabijania, ale teraz rzucał się dzielnie na pomoc przyjaciołom.
I wtedy nagle stało się coś, co w końcu przeważyło na wyniku bitwy. Tom, Daga i Regulus wstrzymali oddechy. Zielone światło już doganiało Syriusza. Nawet gdyby słyszał ich krzyki, nie zdążyłby się odsunąć. W momencie, gdy wydawało się, że mężczyzna zginie, czas jakby się zatrzymał i Daga stanął na środku, płacząc białymi łzami nad tym wszystkim. Biło od niego światło i moc, jakiej jeszcze nie widzieli.
-Dosyć!- krzyknął z taką siłą, że ściany się zatrzęsły. Wszyscy zgromadzeni tu ludzie byli świadomi tego, co się dzieje, ale nikt nie mógł się poruszyć. Zaklęcia nagle straciły swoją moc. Azazel stwierdził ze zdziwieniem, że nie ma w ręce miecza.- To kończy się teraz!- I wyciągnął dłoń w stronę Molly i Ginny Weasley, które stały najbliżej niego. Obie obróciły się w proch.
Elvern uśmiechnął się i jako pierwszy otrząsnął z tego dziwnego odrętwienia. Przesłał chłopakowi całą swoją moc. Azazel czując to, zrobił to samo. I wszyscy ich wrogowie zmienili się w proch.
Ale gdy wszystko wróciło do normy, Daga leżał na podłodze.
-Czy on?- przerwała ciszę Bella.
-Wszystko będzie dobrze.- Azazel podszedł do ukochanego i podniósł go na ręce.- Uratował nas.- pocałował go i uniósł wyżej, by wszyscy mogli go zobaczyć.
To jednak nie był koniec, bo pięćdziesiąt innych magów wbiegło do sali. Na widok tej sceny zatrzymali się przerażeni.
-Pozwolę wam żyć i obiecam, że nic się wam nie stanie- Tom razem z rannym Syriuszem stanęli obok anioła i elfa, którzy teraz oboje trzymali na rękach jego syna.- jeśli się pokłonicie.- ci nie czekali długo i po chwili wszyscy oddawali pokłony.
-Co teraz?- Rudolf wstał z kolan i spojrzał na Riddle’a.
-Jutro się tym zajmę. Wracajmy.- i zniknęli. Wszyscy jeszcze trochę oszołomieni, ale i szczęśliwi, że w końcu są bezpieczni.

Azazel i Elvern nie zamierzali uczestniczyć w niczym więcej. Oni wiedzieli, że Daga jest teraz wyczerpany i bardzo ich potrzebuje. Dlatego udali się z nim do sypialni. Rozebrali. Położyli do łóżka i sami w absolutnej ciszy zrobili to samo. Tym razem jednak kontakt fizyczny to za mało i bardzo ostrożnie, po tym jak El ułożył ciało chłopaka na swojej piersi, a Aza zawisł nad nimi, weszli w niego. Mrucząc starożytne zaklęcia swoich ludów i prosząc wszystkie znane i nie znane im bóstwa, by ich ukochany towarzysz wyszedł z tego bez najmniejszego nawet okaleczenia na ciele, duchu i energii.

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 92*

Elvern miał wszystko przygotowane.
Chciał, by jego pierwsze sam na sam z Daga było inne od tego, które zaserwował mu Azazel. Nie, żeby któryś z nich żałował. Po prostu musiał znaleźć swój własny styl. Anioł potrafił być brutalny, brać go w sposób niemal zwierzęcy. I on to kochał, ale doceniał też czas, gdy robili to powoli, ostrożnie. I tak właśnie chciał posiąść Daga, przyjdzie czas gdy zrealizuje swoje fantazje. To Azazel musiał wtedy go posiąść. On zawsze był pewny uczuć i czynów towarzyszy.
Pozostał tylko problem starszego kochanka. Nie to, żeby nie chciał go widzieć, tylko że miał niejasne przeczucie, że gdzieś w połowie aktu zechce przypomnieć o swojej obecności i weźmie ich obu bez cienia poczucia winy.
-Zostawię was samych.- usłyszał od progu cichy głos Azazela.
-Jesteś pewny?- Odwrócił się do niego.
-Oczywiście.- podszedł do niego i pocałował.- Ale następnym razem będę obecny.
-Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.- uśmiechnął się do niego.
-Bawcie się dobrze.- i anioł zniknął. Chwilę później do sypialni wszedł Daga.Pachniał słońcem, bo niemal cały dzień spędził z przyjaciółmi nad jeziorem.
-Gdzie Aza?- Zapytał uśmiechając się do niego.
-Dziś on nie będzie nam potrzebny.- elf niemal warknął i chłopak w oka mgnieniu znalazł się przy nim.
-Jak mnie chcesz?- Zapytał nie odrywając od niego wzroku. Elvern już był podniecony, ale nie wykonał żadnego ruchu w tym kierunku. Po prostu zaprowadził go do łóżka i posadził.
-Dziś nie będziemy się spieszyć.- jakby przecząc tym słowom, nagle obaj byli nadzy, tylko że elf nadal nie dotykał chłopaka.- Połóż się, skarbie.- Daga wykonał polecenie, wciąż patrząc na mężczyznę. Ten bardzo powoi zbliżył się do niego i nakrył ciało kochanka własnym. Dopiero, gdy całkiem się ze sobą zetknęli, pocałował go.
-El.- jęknął chłopak, gdy tylko udało mu się nabrać powietrza. Ręce kochanka błądziły po jego ciele. On sam trzymał swoje we włosach mężczyzny.
-Tak, kochanie, to ja.- uśmiechnął się do niego i sięgnął do jego erekcji.- Chcę, żebyś nas odróżniał.- ścisnął ją ostrożnie.-Dlatego, mimo że mam ochotę po prostu cię posiąść, nie zrobię tego.- jeszcze jeden pocałunek i Daga poczuł, że jest magicznie rozciągany. Uśmiechnął i uniósł, by pocałować mężczyznę. Ręka na jego członku poruszała się coraz szybciej i czuł, że traci kontrolę. Elvern miał przed oczami tak wspaniały widok, że niemal płakał. Był wdzięczny Azazelowi, że nie ma go tu z nimi. Nie dziś.
Nogi Daga uniosły się na jego talię, a on puścił jego penis, mimo, a może właśnie dlatego, że był już bardzo blisko. Raz jeszcze pochylił się, by go pocałować, a reszta jego ciała zdawała się żyć własnym życiem.
Chłopak jęknął głośno, gdy poczuł w sobie gorący członek i zacisnął mięśnie. On sam czuł różnicę. Azazel było gromny, gruby i długi. El może nie był tak masywny, ale zbudowany tak, że z każdym, nawet najmniejszym ruchem, dosięgał jego prostaty. Daga miał oczy otwarte, chociaż zagryzł wargi. Mężczyzna wyglądał wspaniale. Żaden z nich się nie spieszył. Elf poruszał się bardzo wolno, wciąż go głaskał i całował. Daga starał się powstrzymać orgazm, ale gdy El drgnął, nagle spiął się w sobie jeszcze bardziej i zamknął oczy. Silne dłonie uniosły go, przytrzymując  na miejscu.
-Krzycz, kochany.- usłyszał zachrypnięty szept i wypuścił z gardła okrzyk, który zwykle kończył się orgazmem. Tym razem jednak nic takiego się nie stało i zaskoczony otworzył oczy. El uśmiechał się do niego przebiegle.- Jeszcze nie czas.-pochylił się i znów go pocałował. Gdy ich języki tańczyły ze sobą pełny namiętności taniec, elf zaczął poruszać się szybciej. Daga szybko do niego dołączył i raz po raz wychodził mu naprzeciw.
-El.- chłopak był wykończony, ale spełniony i szczęśliwy.- proszę.
-Teraz, kochanie.- raz jeszcze go pocałował i orgazm wstrząsnął obydwoma ciałami z taką siłą, że zobaczyli gwiazdy. Elvern przeturlał się z kochanka na pościel i objął, wciąż jeszcze próbującego złapać oddech, Daga.
-To było....- zaczął odwracając się do niego.
-Wiem, kochanie.- uśmiechnął się do niego.- Śpij.-okrył ich obu kocem.
-Tak.-Daga ziewnął i zamknął oczy. Elf, będąc na granicy snu, czekał na powrót Azazela i nie minęło wiele minut, kiedy drzwi się otworzyły.
-Jest taki wspaniały.- zaczął, gdy anioł zbliżył się do łóżka.
-Obaj jesteście.- położył się obok.- zaśnij i ty, rano zajmiecie się mną.- uśmiechnął się do niego lubieżnie.
- Z największą przyjemnością.- po paru minutach wszyscy troje już spali.

Rozdział 91

Nikt jednak nie spieszył się z wyjaśnianiem, co się właściwie stało i w końcu zniecierpliwiony Tom odchrząknął głośno. Nie lubił, gdy Syriusz ma przed nim jakieś tajemnice, a to teraz wyglądało jak spisek. Azazel nie spuszczał wzroku z najmłodszego towarzysza zastanawiając się, co ten teraz zrobi. Przecież na jego oczach zginął człowiek. Ten jednak tylko przytulał się do Elverna i wydawał się być całkiem nie wzruszony. Elf natomiast obejmował go ciasno i wysyłał im obu uspokajające wibracje.
-Więc... czy ktoś powie mi, co się tu dzieje?- Odezwał się Reg, patrząc na kochanka ze spokojem, ale i niedowierzaniem.
-Gdy Daga był z towarzyszami w klubie - zaczął Syriusz. - ktoś dodał mu czegoś do picia. Dlatego dziwnie się zachowywał. Coś im oczywiście poszło nie tak, bo wrócił cały i zdrowy. Nie wiedzieli, że nie da się go otruć.
-Powiedziałem Draco, że coś było nie tak, ale szybko doszedłem do siebie.- Daga podjął opowieść.- On powiedział wujkowi...
-A ja dziś dowiedziałem się, że mamy szpiega.- dokończył Severus.
Tom wstał i podszedł do bezwładnego ciała, by je obejrzeć.
-Nie jest jednym z nas.- powiedział w końcu ze zdziwieniem.
-Wiec....- zaczął Syriusz podchodząc do niego.
-Chętnie to zbadam.- Severus już się do nich zbliżał.- Może nawet zostały jakieś wspomnienia....- ciało było na tyle świeże, że być może uda mu się coś jeszcze z niego wykrzesać. Dawno nie mieli takiej zagadki.
-Pomogę ci.- zaoferował Reg. Tym razem nie było w jego głosie podniecenia. Martwił się jak wszyscy, chociaż Severus był niemal pewny, że jego ostatnio nadpobudliwy kochanek wykorzysta to później w jakiś przyjemny sposób. Nikt nie zauważył, że Daga wstał z kolan towarzysza i zbladł. Wszystkie wspomnienia z klubu zaczęły do niego wracać. Stracił tylko kilka chwil, ale za to jakich i później te palące pośladki.
-Ja na prawdę to zrobiłem?- Zapytał cicho w przestrzeń.
Azazel podszedł do niego i ukląkł biorąc jego twarz w dłonie.
-Nic takiego się nie stało.- patrzył mu w oczy.- Byliśmy zdziwieni, może trochę źli, ale doszedłeś do siebie z pierwszym niechcianym dotykiem. I to było widać... Sam zabiłbym tego idiotę.- spojrzał na wciąż leżące na podłodze ciało.- A teraz cii...- pocałował chłopaka czule.- Wszystko jest dobrze.
-I nie byliście....- teraz El był już obok nich, a Daga przenosił wzrok z jednego na drugiego.
-Bardzo.-przyznali obaj jednocześnie. Chwilę później chłopaka otoczyły dwie pary rąk. Nie obchodził go już zabity mężczyzna. Zresztą i tak nie pozwoliłby mu niczego z nim zrobić, czy nawet się do niego zbliżyć.
-Zobaczę się z Draco.- zdecydował.- On musi wiedzieć.
-Tak.-Tom przysłuchiwał się temu i poparł syna.- Tylko dlaczego żaden z was nie przyszedł z tym do mnie?- mimo wszystko trochę go to bolało. Tak, jakby już się z nim nie liczyli. Daga podszedł do ojca i wtulił się w jego pierś z uśmiechem.
-Sądziliśmy, że to nic ważnego.- popatrzył na mężczyznę.- Przepraszam.
- To jest ważne, bo dotyczy ciebie.- nie mógł się na niego złościć.- Ale mam wrażenie, że wszyscy działają teraz za moimi plecami.- tu spojrzał na ukochanego. Ten wyglądał na trochę winnego, ale tylko przez kilka sekund. Też podszedł do reszty rodziny i przytulił się do Toma.
-Kochany, to nie tak.- pocałował go tuż koło ucha.- Byłeś ostatnio zajęty... Chodź.- Syriusz nie chciał rozmawiać o tym przy innych. Zresztą miał plan, jak przeprosić ukochanego. Bardzo długo i intensywnie.
-Z przyjemnością, skarbie.- myśli Toma pognały w tym samym kierunku i bez żalu zostawił ich z tym całym bałaganem. Przy drzwiach obaj usłyszeli jeszcze jak Daga chichocze, ale nie zamierzali zwracać na to uwagi. Syriusz nie wtrącał się w intymne sprawy syna, a Tom powoli, bardzo powoli, zdawał sobie sprawę, że jest ojcem niemal dorosłego syna i nic tego nie zmieni, ani temu nie zapobiegnie.
Draco wysłuchał opowieści przyjaciela z szeroko otwartymi oczami. Tyle czasu wszyscy mieli tu spokój mimo sytuacji na zewnątrz, że zapomniał o niebezpieczeństwie.
-I co teraz?- Zapytał w końcu.
-Chyba nie będę się mieszał.- westchnął Daga.- No bo co ja mogę?
-Wiesz, że jesteś magiem, tak?- Draco popatrzył na niego uważnie.
-Ha, Ha. Ale serio, przecież nie używam tak bardzo magii.
-Jesteś rozpieszczony i chroniony.- młody Malfoy mówił to od dawna.- Masz w sobie więcej mocy niż my wszyscy razem wzięci.
-Boję się.- przyznał ciemnowłosy cicho, patrząc na swoje ręce.- Tak jakbym był... tą no... bombą zegarową. Czuję tą moc w sobie i nie wiem nawet, kiedy ona wystrzeli, a jestem pewny, że to zrobi.
A oni wszyscy są tacy dumni.
-Daga.- Draco przełknął ślinkę.- Masz niezwykły dar i oni.... my wszyscy to wiemy. Nie martw się, nic złego się nie stanie. Ani twoi rodzice, ani mężowie na to nie pozwolą.
-Mężowie?- Znów zwrócił wzrok na przyjaciela.
-Ok, cofam to, co powiedziałem.- roześmiał się.- Jesteś największym idiotą, jakiego znam.
-Dzięki.-przerwał mu oburzony.
-Ale tak serio, teraz po połączeniu jesteście małżeństwem. Nie możesz odejść, oni zresztą też. Nie wiedziałeś?
-Mi nikt nigdy nic nie mówi. To była ceremonia, ale przecież Aza....-Gdyby byli we dwoje nie zostawiłby go, nie byłby w stanie. Draco wstał.
- Serio, czy tylko ja czytam....
-Ja też.- i on się podniósł.
-Tak, ale najwyraźniej nie to, co trzeba.- poklepał przyjaciela po plecach.- Mam tą księgę u siebie. Przyniosę ci ją wieczorem. Powiesz im?- Zapytał.
-Nie....w każdym razie jeszcze nie teraz.- Daga nie był zły. Nie do końca, ale uznał, że z tą informacją przez jakiś czas można się dobrze bawić.
-Jesteś coraz dziwniejszy.- raz jeszcze się roześmiał i zostawił młodego Riddla w salonie. On był zdziwiony, że tamci nic mu nie powiedzieli. To przecież była ważna informacja, ale, w przeciwieństwie do wielu utajnionych przed chłopakiem, dobra. Zresztą może i mężczyźni planowali coś na później. To by miało jakiś sens.

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 90

Daga od samego rana niecierpliwie czekał na Severusa.

Nie był to dobry dzień. Nigdy wcześniej niczego nie musiał i koniec końców od chwili, gdy otworzył oczy, był bardzo zdenerwowany. Obaj mężczyźni starali się jak mogli i byli bardzo zdziwieni jego zachowaniem niczym przecież nie spowodowanym.

-Skarbie, coś się dzieje?- łagodne oczy Elverna patrzyły na niego ze zdziwieniem i troską.

-Nie, nic.- odpowiedział, ale odwrócił wzrok.

-Kochanie...- zaczął Azazel, obejmując go od tyłu i przytulił go do swojego gorącego torsu.

-Ja...- zaczął niepewnie.- Idę się wykąpać.- to była niezdarna wymówka i gdyby nie to, że obaj mężczyźni od razu się podniecili, kłamstwo nie uszłoby mu płazem.

-Pójdziemy z tobą.- chłopak poczuł erekcję anioła, budzącą się powoli do życia za jego plecami. Oczy elfa płonęły teraz innym blaskiem.

-Dziękuję.- uśmiechnął się tylko lekko.- Ale mój tyłek chyba jeszcze nie przywykł, niech odpocznie.- wstał w końcu.

-Na pewno?- El brzmiał na zawiedzionego. Bardzo chciałby być z młodszym towarzyszem, ale ten jakby nie wydawał się zainteresowany. Nie ma oczywiście powodów do narzekań, ale marzyło mu się kiedyś być sam na sam z chłopcem. Daga zobaczył to wszystko przez ułamek sekundy i wdrapał mu się na kolana, by go przytulić.

-Jutro wieczorem.- wyszeptał mu do ucha, chociaż to wcale nie było konieczne, bo Azazel uśmiechał się tylko do nich bez słowa.

-Dziękuję ci, kochanie.- pocałował go namiętnie, z uśmiechem i Daga w końcu wstał. Naprawdę musiał pobyć sam, bo było mu bardzo głupio, że ich okłamuje, ale nie chciał wywoływać niepotrzebnej paniki. Miał nadzieję, że wujek szybko się z nim skontaktuje i będzie miał jakieś wieści.

-To daj swojej ślicznej pupci odpocząć.- Azazel już przysuwał się do Elverna. - Ale za kilka minut masz iść na śniadanie, ostatnio dość schudłeś.- Daga tylko pocałował go radośnie i poszedł do łazienki. Dał im trochę prywatności. Miał przecież inne sprawy na głowie.




Severus zostawił wycieńczonego kochanka jeszcze przed świtem. Idąc do labolatorium,   wstąpił jeszcze do pokoju dzieci i przez chwilę obserwoał je w milczeniu, nie chcąc ich obudzić.

W końcu udał się do pracowni. Miał też nadzieję, że usłyszy coś od swojego informatora. I nie pomylił się. Gdy tylko wszedł, nad jego głową przeleciała sowa z listem.

To, co przeczytał, niemal wytrąciło go z równowagi. Nie chciało mu się wierzyć, że mogą mieć w domu szpiega. Nie miał też pojęcia, kim ten mógł być. Od dawna przecież przebywa tu tylko najbliższa rodzina Daga i te osoby, które przez lata zdobywały tą godność. Nikt z nich nie mógłby... chociaż ten barman jakby na nich czekał... i przecież, gdyby ktoś bez osłony i przygotowania... Podszedł do szafki z eliksirami. Nie była zamykana na klucz, bo dzieci nie miały tu wstępu, ale jego przypuszczenia potwierdziły się. Ktoś się tu zakradł i... aż zazgrzytał zębami.

Jedyną dobrą wiadomością było to, że Dadze nic nie jest, ale jakoś nie uśmiechało mu się mówić o tym komukolwiek. A już na pewno nie chłopakowi. Będzie musiał skłamać i sam się tym zająć. Może poprosi Maruta o pomoc, jest dobry w odnajdywaniu ludzi i robi to bardzo dyskretnie.

-Coś wcześnie dziś wstałeś.-usłyszał za sobą Syriusza.

-Nie ładnie się tak skradać.- odpowiedział zgrzytając zębami.

-Więc co się dzieje?- nalał sobie burbona stojącego na stole.

-Nie za wcześnie na picie?- usiadł jednak na przeciw niego.- Mamy jeszcze jeden i kolejny problem.- westchnął.

-Więc?-zachęcił go do mówienia.

-Mamy tu szpiega.- po chwili wahania i on sobie nalał.- Musimy go zdemaskować, nim zrobi coś jeszcze....

-A co już zrobił?- Severus zdał sobie sprawę, że Syriusz go przesłuchuje i robi to w perfidny sposób, którego nauczył się od Toma.

-Syriuszu, naprawdę wolałbym ci tego nie mówić.

-Niech będzie na twoje.- dopił alkohol.- Ale jeśli mojemu synowi coś się stanie, to przestanie mnie obchodzić, że jesteś moim szwagrem.

-Wiem, Panie.- wstał i zabrał się do pracy. Black na szczęście wyszedł. Miał tylko nadzieję, że ten nie doniesie Tomowi. Ostatnio odezwała się w nich dawna wrogość, a może to tylko zmęczenie, które starym zwyczajem wyładowywali na sobie.




Elvern przy śniadaniu był myślami całkiem gdzie indziej i nikt nie miał mu tego za złe. A już na pewno nie Azazel. Wiedział, że teraz nadeszła jego kolej, a Daga mimo braku doświadczenia, jest bardzo dobrym kochankiem. Wszyscy trzej towarzysze nagle wpadli w całkiem dobry nastrój i nawet Daga przez chwilę przestał się martwić o to, co powie mu wujek, który raz po raz na niego spoglądał.

Atmosfera w ogóle była dziwna, ale że chłopak siedział dziś na kolanach elfa, nie mógł powstrzymać chichotów, gdy któryś z towarzyszy przelał mu jakąś myśl bądź wizję. W zasadzie dziś Aza oddał w tym prowadzenie Elvernowi, a jego wizje były bardziej delikatne, chociaż miał też kilka dość perwersyjnych myśli.

Żaden z nich nie zauważył, że Syriusz przygląda się synowi ze smutkiem. Domyślał się, że Severusowi właśnie o niego chodziło. Nie tylko Mistrz Eliksirów ma swoich szpiegów. Dobrze wiedział o zajściu w klubie, niestety niczego jeszcze nie ustalił i to bolało. Dodatkowo starał się utrzymywać Toma w niewiedzy. Nie to, że mu nie ufał, po prostu nie chciał nigdy powrotu Lorda. Tak było lepiej.

Daga teraz zaśmiał się już na cały głos i wszyscy spojrzeli na niego. Niestety, sekundy później w drzwiach pojawił się Marut z jakimś nieznanym im mężczyzną.

-Mów.- warknął do niego i niemal rzucił nim o ziemię.

-Miałem go porwać... ale on jest nienormalny.... jest nagroda....- i nie skończył, bo uderzyła go nie jedna, a dwie wiązki zielonego światła. Mężczyzna padł nieżywy, a wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Severusa i Syriusza, którzy stali z wyciągniętymi różdżkami i mierzyli się wzrokiem.

-Dziękuję.- w końcu odezwał się Daga i obaj mężczyźni uśmiechnęli się do niego.

Za to Tom, Reg, Azazel i Elvern mieli miny, które wskazywały na to, że niezwłocznie domagają się wyjaśnień.

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 89*

-Reg...- jęknął Severus, gdy ten odsunął się od niego nieznacznie.

-Tak, kochanie?- Popatrzył mu w oczy z uwielbieniem, które nie zmieniało się od lat.

-Pragnę cię.- szepnął jak dzieciak, ale bez cienia wstydu. Reg był wspaniały i w pierwszych latach często zastanawiał się, co on w nim właściwie widzi.

-A ja ciebie.- Ukląkł przed nim.- Nawet nie wiesz, jak bardzo.- Zerwał mu spodnie.- Tak bardzo mnie podniecasz.- Szepnął jeszcze, zanim zaczął całować podbrzusze kochanka. Severus musiał złapać się ściany, by nie stracić równowagi, gdy gorące usta wchłonęły jego wciąż jeszcze uśpioną erekcję.

-Skarbie.- jęknął i wsunął palce w miękkie włosy mężczyzny, na co ten uniósł głowę i popatrzył mu w oczy.

-Doszły mnie słuchy - Teraz ujął jego członek w dłoń i zaczął nią delikatnie poruszać.- że dziś przydarzyło ci się coś niecodziennego.- Na te słowa Severus się roześmiał. Owszem, Reg był zawsze skłonny do zabawy, ale czasem coś podniecało go tak bardzo, że wprost się na niego rzucał, tak jak teraz. Ostatnio podnieca go praca detektywa i może być za to wdzięczny Tomowi lub być na niego wściekły. Podniósł go z kolan i nic nie mówiąc, zamknął w ramionach, po czym spojrzał głęboko w oczy. Czas zacząć zabawę.

-Chcesz się pobawić, kochanie?- Szepnął mu w usta.

-Tak.- Reg zadrżał.- Nic panu nie powiem.- W okamgnieniu wszedł w swoją rolę.

-Mnie pan nie oszuka.- Rozerwał mu koszulę.- Ja już wszystko wiem. Potrzebuje tylko, żeby pan się przyznał.- Zaczął bawić się jego sutkami.- A ja zawsze dopinam swego.

-Nie tym razem.- odwrócił się do niego plecami.- Nie rusza mnie, że jest pan światowej sławy detektywem. Nie ma pan dowodów.

-Jeszcze nie.- i zsunął mu spodnie aż do kostek.- Ale, gdy z panem skończę, wyśpiewa pan wszystko.- przygryzł mu płatek ucha.

-Wątpię.- jęknął Reg i pochylił się do przodu, by dać kochankowi lepszy dostęp.

-Nikt jeszcze nie oparł się moim metodom, dlatego jestem niedościgniony.- szeptał mu do ucha i bardzo ostrożnie wsunął palec w ciasny kanalik ukochanego. Ten tym czasem przeniósł jedną dłoń na pulsujący członek i zaczął go pieścić.- Jeśli moja dedukcja jest prawdziwa, a jest- kontynuował.- to znajdę ślady na pana ciele.

-Niczego pan tam nie znajdzie.- zaparł się Reg, ale był coraz bardziej podniecony.

-Teraz nie czas na rozmowę.- wsunął drugi palec.- Ja wiem, czego szukam i to znajdę.- pocałował go w szyję i odszukał jego prostatę, na co Reg nadział się jeszcze głębiej na jego palce.

-Jak mam się bronić przed.... - zaczął, ale Severus usunął palce i wbił się w niego jednym, ostrym ruchem.

-A kto powiedział, że sławni detektywi grają czysto.- roześmiał się i zaczął poruszać bardzo powoli, jednocześnie trzymał w żelaznym uścisku biodra kochanka, by ten nie mógł wychodzić mu na przeciw.

-Okrutny.- wysyczał Reg i przygryzł wargi tak mocno, że poczuł krew.

-Niekonwencjonalny.- przyspieszył minimalnie.- Skuteczny.- otarł się raz jeszcze o jego prostatę i zastygł w bezruchu, uszczęśliwiony cichym krzykiem, który wydobył się z ust kochanka.

-Powiem.... wszystko.- szepnął Reg i spróbował się poruszyć.- Tylko błagam, zakończ tą torturę.

-Kochanie.- pochylił się i zastąpił jego dłoń na nabżmaiłym członku.- To wcale nie jest tortura.- pchnął teraz mocniej i szybciej.- Więc przyznajesz się?- tym razem nie zwalniał tempa, nie był w stanie. Reg nie potrafił powstrzymać jęków i wcale tego nie chciał. Obu dzieliły sekundy do orgazmu.

-Tak!- Krzyknął Regulus i doszedł. Severus zrobił to samo. Nie dał jednak odpocząć kochankowi, ani sobie, bo przekręcił go znów przodem do siebie i nie spuszczając z niego wzroku, zlizał jego spermę ze swojej ręki.

-Nie pomyliłem się.- uśmiechnął się do niego i wziął go w ramiona.- Ja nigdy się nie mylę.

-Ale....- reszta zdania zniknęła, bo zaczął ziewać.- Przepraszam.- zarumienił się.- Zepsułem.

-Nic nie szkodzi.- wziął go na ręce.- Przecież zawsze możemy kontynuować rano.- pocałował go w czoło i obaj przenieśli się z tarasu wprost do swojej sypialni.

Rozdział 88

Draco miał kilka wyjść z sytuacji. Nie zamierzał jednak informować o dziwnym zaniku pamięci przyjaciela ani jego ojca, ani tym bardziej kochanków. Mogłoby się to źle skończyć, a tego przecież nie chciał. Mógł się właściwie zwrócić do swojego taty, albo do wujka Severusa i koniec końców wybrał to drugie, chociaż wiedział, jak bardzo mężczyzna nie lubił, gdy ktoś mu przeszkadzał. Mimo to zapukał teraz do jego laboratorium.
-Draco? - otworzył drzwi niemal natychmiast. - Czy coś się stało?
-Właściwie to nie jestem do końca pewny, wujku. - westchnął.
-Wejdź. - zaprosił go z trochę roztargnionym uśmiechem. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi Draco usiadł w jednym z wygodnych foteli.
-Chodzi o Daga.- powiedział w końcu. - Zdradził mi dziś, że miał jakiś dziwny zanik pamięci.... sam nie wiem. - nagle zapragnął napić się kremowego piwa.
- Opowiedz mi wszystko dokładnie, może to jednak nic groźnego.- przez chwilę zastanawiał się, czy nalać chrześniakowi czegoś mocniejszego i w końcu zdecydował, że chłopak jest na tyle dorosły, że może wypić szklaneczkę. Zresztą tak będzie im się lepiej rozmawiało.
Draco opowiedział mu dokładnie to samo, co usłyszał od przyjaciela. Severus od razu rozpoznał objawy i mówiąc delikatnie, był zamartwiony.
- Nikt inny o tym nie wie?- Zapytał go po dobrych dziesięciu minutach ciszy.
- Nie... mamy kłopoty? - domyślił się chłopak.
- Sam się tym zajmę... ale jestem niemal pewny, że ktoś mu czegoś dosypał... Pytanie co to było.
- Dobrze. - Draco wstał. - Martwię się o niego.
- Jak my wszyscy. - mężczyzna również zbierał się do wyjścia. Dawno właściwie nie robił niczego ciekawego i miał nadzieję na jakieś długie i żmudne śledztwo. To zawsze bardzo działało na Rega, a przecież myśleli o kolejnym dziecku.

Artur oglądał posiadłość razem z najstarszym synem. I raz po raz musiał przystawać, by otrzeć łzy. Teraz dopiero poczuł się jak stary, głupi człowiek. Nie chodziło tylko o to, że stracił na tyle lat rodzinę, ale też o to, że tak bardzo się mylił. Ci ludzie nie byli źli. Voldemort, chociaż na początku wydawał mu się straszny, to gdy pomachał wesoło do jego małego wnuka, a chłopiec roześmiał się w jego stronę, wiedział, że to tylko pozory.
Co do związku George'a z Remusem, nie był do końca przekonany. Owszem, syn był bardzo szczęśliwy, a mężczyzna kochał go do szaleństwa. Wydawali się być idealną parą, a on chyba nie miał prawa wtrącać się do czegoś, czego nie rozumie.
- Billy!- Z jednego z pokoi wyszedł Daga, którego prawie nie było widać spod rzeczy, jakie właśnie niósł. Artur zauważył zadrżał mimowolnie.- Możesz mi....- zaczął, ale nie musiał kończyć, bo mężczyzna już go uwolnił.
- Co ty robisz?- Zapytał rozbawiony.
- Porządkuję starą sypialnię. - wyjaśnił i posłał uśmiech starszemu mężczyźnie. - Chcę tam mieć pracownię, Aza coraz bardziej się wścieka, gdy wejdzie w moje farby.
- Dawno powinieneś to zrobić. - Bill uwielbiał jego obrazy. Chłopak miał talent, odziedziczył artystyczną duszę po Tomie.
- Pewnie masz rację. Pomoże nam pan?- Zwrócił się do Artura.
-Tak, oczywiście. - mówiąc prawdę trochę bał się tego dzieciaka. Krążyło o nim tyle plotek. Ale nie wydawało się, że ma jakieś złe zamiary. W tym samym momencie nadszedł Azazel i objął Daga od tyłu.
- Potrzebujesz pomocy, kochanie? - zapytał go, nie spuszczając wzroku z Artura. Nie ufał mu.
-Nie. - odwrócił się do niego i wspiął na palcach, by pocałować w obojczyk. - Ty i El mieliście przecież....
- Chętnie spędzimy dzień z tobą. - elf zjawił się obok bezszelestnie.
-To i lepiej - Bil wiedział co robią tu mężczyźni i mimo, że było mu przykro, nie mógł ich obwiniać, że się martwią. Jemu samemu było dziwnie widzieć tu ojca, który bez kurateli matki wydawał się trochę szczęśliwszy. - Uporamy się z tym szybciej.
Artur po prostu nie mógł uwierzyć, że nikt tu nie ma nic przeciwko temu dziwnemu związkowi. Owszem, był przekonany, że młody Riddle był rozpieszczony, ale żeby aż tak? Najstarszy mężczyzna, ten najwyższy, wpatrywał się w niego czarnymi, wściekłymi oczami, ale ten delikatniejszy trzymal się blisko niego, jakby powstrzymując przed zrobieniem czegoś gwałtownego.

Wieczór zastał ich przy pracy, a Artur ze zdumieniem stwierdził, że czuje się tu dużo lepiej niż w domu. Mimo iż Azazel wciąż mu nie ufał, wszyscy inni zdawali się zachowywać względem niego przyjaźnie. Nawet Lucjusz i Narcyza, co było wręcz nie pojęte.
- Musimy porozmawiać. - Tom stanął w drzwiach i patrzył na niego. - Na osobności.
- Oczywiście. - przełknął ślinkę, ale wyszedł za nim. Znów zaczął się bać, bo przypomniał sobie, gdzie i z kim jest.
Gdy tylko wyszli, w pokoju zjawił się Severus, który dopiero co wrócił ze swojego śledztwa, ale nie mógł pochwalić się sukcesem.
- Daga, możesz na chwilę ze mną pójść?- Zapytał go cicho. Ten na szczęście tylko kiwnął głową i korzystając z nieuwagi kochanków, wyszedł za wujkiem.
- Coś się stało?- Chłopak odezwał się dopiero na korytarzu.
- Draco opowiedzial mi o tej twojej utracie pamięci. Sądzę, że ktoś czegoś ci dosypał... muszę to po prostu sprawdzić.
- Co mam zrobić?- Daga ucieszył się, że przyjaciel aż tak się o niego martwi.
- Stań teraz bez ruchu. - mężczyzna wyjął różdżkę i kilka razy machnął nią bez słowa. - Dobrze. Jutro powinienem wiedzieć coś więcej. - uśmiechnął się do niego. - Wracaj do środka i nie martw się. - w przypływie czułości musnął go ustami w czoło i odszedł.
Miał pełne ręce roboty, ale przystanął na tarasie, gdzie odnalazł ukochanego.
- Co tu robisz? - Zapytał podchodząc do niego.
- Czekałem na ciebie. - Reg wpił się zaborczo w jego usta i Severus zapomniał o całym świecie.

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 87

Artur nie tak to sobie wyobrażał. Był przekonany, że po prostu uda mu się porozmawiać z synami i zaczną sobie wszystko powoli wyjaśniać i może ich odzyska.

Ale gdy stanął na miejscu spotkania, otoczyły go postacie w czerni i zamroczyło go tak, że pierwsze co zobaczył, to zgromadzenie milczących postaci, wpatrujących się w niego z podwyższenia. Kilka miejsc było jeszcze wolnych i Artur domyślał się, że czekają na pozostałych, nim zaczną, cokolwiek sobie zaplanowali z nim zrobić.

Domyślał się, gdzie jest i dlatego szukał wzrokiem chociaż przebłysku płomiennych włosów, wystających spod kapturów.

Drzwi znów się otworzyły i trzy ostatnie osoby zasiadły na swoich miejscach w kompletnym milczeniu. Artur przełknął ślinę. Teraz dopiero zaczął się bać. W końcu ktoś się poruszył i wstał.

-Czego tu chcesz?- Zimny, cichy głos niemal go zmroził, ale nikt inny nie wykonał żadnego ruchu.

-Ja... chciałem tylko zobaczyć moich synów.- głos mu się załamał.

-Są teraz twoimi wrogami. Obrałeś inną ścieżkę.- mężczyzna powoli zaczął iść w jego stronę.

-I żałuję.-przyznał tym razem już trochę pewniej.

-Za chwilę wszystkiego się dowiemy.- jedna z postaci podeszła do stojącego przed nim mężczyzny i podała mu fiolkę.- Zadam ci jedno pytanie.- siłą zmusił go do otwarcia ust, ale nie otworzył podanego naczynia.- Zastanów się dobrze nad odpowiedzią. Ta trucizna zabije cię w przeciągu sekundy... Dziś nie używamy tortur.- mężczyzna pozwolił sobie na cichy śmiech, a po sali przebiegł pomruk, który ucichł od razu, gdy ten spojrzał na zebranych.- Czy jesteś w stanie poświęcić wszystko, co do tej pory znałeś, by zobaczyć swoje dzieci? Czy przysięgniesz nam?- Artur wiedział, że jeśli skłamie, pożegna się z życiem, ale wiedział też, że musi zmienić to, co działo się w jego rodzinie przez tyle lat. Tej decyzji nie może żałować tak, jak tej podjętej kilka lat temu.

-Tak.- odpowiedział, patrząc w miejsce, gdzie mężczyzna miał głowę. Był niemal pewny, że przemawia do samego Voldemorta.

-Synu?- Zwrócił się do tłumu i niewysoka postać wstała.- Powiedz mi, czy on kłamie?- Daga miał wsparcie dwóch towarzyszy i to oni szeptali mu do umysłu, by nie skrzywdził niewinnego człowieka.

-Nie, on mówi prawdę.- odpowiedział pewnym głosem i usiadł z powrotem. Dla niego było to duże przeżycie, ale wiedział, że tata, mimo że postraszył więźnia, nic by mu nie zrobił. Tym bardziej, że on i Draco byli obecni.

-Bill, Charlie, Percy, Fred, George, wystąpcie.- Voldemort odsunął się, a na jego miejsce przyszli zawołani.- Ściągnijcie kaptury.- powiedział jeszcze i usiadł na dawnym miejscu. W sali znów podniósł się szum i Artur w końcu zobaczył, kto w niej siedzi. Poza Malfoyami i Lestrangerami rozpoznał jeszcze Severusa Snape'a, Syriusza Blacka i Remusa Lupina. Tych dwoje ostatnich tylko ze zdjęć. Co dziwne, Lupin patrzył tylko na George'a, a jego mięśnie gotowe były do walki w każdej chwili. Zobaczył też dwóch nastolatków. Jeden z nich był bez wątpienia chłopakiem Lucjusza, a w drugim z trudem rozpoznał ich młodego księcia, syna samego Lorda Voldemorta. Miał on w sobie tyle z Blacka, że nie mogło być inaczej, chociaż i on bardzo się zmienił...

-Wiem, że znasz większość i chyba nie jesteś zaskoczony.- tym razem odezwał się Syriusz. - Jest jeszcze z nami młodszy brat Rudolfa, Rabastan i jego kochanek Marut. Mój ukochany brat. A także syn, a z nim jego towarzysze, Azazel i Elvern.

-Wszyscy myśleli, że większość z was...

-Nie żyje.- wszedł mu w słowo Bill.- Większość z nas tak właśnie chce... do ścisłego kręgu brakuje dwóch osób: mojej żony i chłopaka Charliego, oni zostali z dziećmi.

-Jesteś żonaty?- Artur nie mógł uwierzyć, że aż tyle stracił,- A ty, Percy?

-Ciągle szukam.- posłał mu niepewny uśmiech.

-Zostawimy was samych. Lucjuszu, Elvernie, trzymajcie wartę.- Riddle wstał, a za nim pozostali. Tylko Lupin się nie poruszył i po sali poniosło się ciche warczenie. George podszedł do niego i się przytulił, po czym zaczął szeptać mu coś do ucha, a ten z każdą chwilą robił się spokojniejszy.

-Co was łączy?- Atrur przyglądał się jednemu z najmłodszych synów i zauważył, że teraz nie tylko ma dłuższe włosy, ale i przybyło mu troszkę kilogramów, szczególnie na brzuchu.- Nosisz jego dziecko.- domyślił się nagle.

-Tak, tato.- i on posłał mu uśmiech.- Kochany- zwrócił się do Remusa.- wrócę za chwilę i będę miał ochotę na kąpiel.- pocałował go w policzek. Mężczyzna, wciąż łypiąc groźnie na Artura, wyszedł.

-Tak bardzo was przepraszam.- dopiero teraz się rozkleił.- Wasza.... Molly, ona zupełnie postradała rozum. Wasz brat i siostra są tak okrutni i ja....na to wszystko pozwalam.

-Będzie dobrze.- Bill też miał łzy w oczach, ale położył rękę na ramieniu ojca.- Daga powiedział, że mówisz prawdę. Gdyby było inaczej, już byłbyś stracony. On dał ci szansę...

-Jest naprawdę tak potężny?- Zapytał ze zdziwieniem.

-Sam w sobie owszem, ale z mocą towarzyszy nikt nigdy go nie pokona, o ile będzie tego chciał.- wtrącił Charlie.

-Ale jego wojna nie interesuje.- zapewnił Percy.

-Tato, czy chcesz poznać swojego pierwszego wnuka?- Bill uznał, że na takie rozmowy będzie jeszcze czas. Teraz chce po prostu pochwalić się rodzicowi.

-Masz syna?- Artur znów płakał, tym razem ze szczęścia.

-Ma tylko pół roku.- uśmiechnął się.- Poznasz też moją żonę i Ernesto.

-Tak, on i ja mamy zamiar się pobrać.- Charlie uśmiechnął się na tą myśl.

-Dziękuję wam za szansę.- mężczyzna w końcu wstał i udał się za dawno nie widzianymi dziećmi.




Daga i Draco siedzieli sami w kuchni i obserwowali Skrzaty, pijąc kakao.

-Dasz wiarę?- Odezwał się w końcu Malfoy.

-Ja tam się cieszę.- Daga spojrzał na przyjaciela.- To żaden podstęp, a wiesz jak to jest... a nie, ty nie wiesz.- zreflektował się.

-Tak i dobrze, że zmądrzał, ale czemu teraz?- Draco był dość podejrzliwy.

-A nie możesz się po prostu cieszyć?- westchnął ciemnowłosy chłopak.- Dziwne jest to, że nie bardzo pamiętam wyjście do klubu.

-Co?- Przyjaciel niemal podskoczył.

-Byłem tam i wiem, że tańczyłem z Elem i kurcze... Zresztą może wypiłem... Wiem też, że ktoś złapał mnie za pośladki no i... Aza, po raz pierwszy robiliśmy to sami.- tym razem się nie zarumienił.

-I jak wrażenia?- Postanowił nie drążyć tematu zaników pamięci, ale później zwróci się do kogoś. Może to nic groźnego, nie mniej jednak się martwił.

-Nie będę porównywał... to wszystko jest cudowne, inne, ale cudowne.- Daga na chwilę się rozmarzył.

- Jesteś beznadziejny.- westchnął i uchylił się tylko o ułamek sekundy przed łyżeczką nadlatującą w jego stronę.

Po chwili po prostu obaj wybuchnęli śmiechem.

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 86*

Znaleźli się znów w ich sypialni, ale tym razem było inaczej. Azazel posadził go na łóżku i uśmiechając się do niego pocałował Elverna z całą mocą, ale szybko oderwali się od siebie i anioł znów zwrócił się do Daga. Elf natomiast rozsiadł się wygodnie w fotelu, wcześniej pozbawiając się ubrań. Chłopak patrzył na jego budzącą się do życia erekcję zafascynowany, ale, gdy tylko poczuł ręce na własnym kroczu, zwrócił twarz do Azazela.
-Dziś tylko my, skarbie.- mężczyzna popchnął go lekko na pościel i nakrył własnym ciałem. Wciąż jeszcze miał na sobie ubranie, ale Daga nie miał powodu do narzekania. Ręce mężczyzny były dosłownie wszędzie, a jego usta raz po raz brały jego własne i zapraszały w szalony taniec.
Chłopak w końcu odważył się i zaczął rozpinać koszulę kochanka, nie przestając cicho jęczeć. Azazel masował teraz jego krocze bardzo powoli przez materiał jego niemal nie istniejącej bielizny.
-Właśnie tak.- El szepnął i obaj na niego popatrzyli.- Aza, rób to powoli.
-Jak sobie życzysz, kochany.- jednym ruchem ręki pozbawił się ubrań, a Daga bielizny. - Co teraz?- Zapytał przenosząc wzrok z jednego na drugiego, ale nim elf zdążył mu odpowiedzieć, chłopak obniżył się na tyle, że miał usta naprzeciw ogromnego członka anioła. Bardzo ostrożnie, jakby badając, dotknął koniuszkiem języka żołędzia. Na pierwszy kontakt Azazel jęknął i przekręcił ich tak, że leżał teraz na plecach, a Daga między jego nogami.
I chłopak teraz już z większą ochotą otworzył usta i wsunął do nich główkę penisa, na co Azazel przymknął oczy i mruknął, a Elvern zaczął poruszać dłonią na swojej erekcji dużo szybciej.
Daga zwilżył wargi językiem i zsunął usta do połowy penisa. Jedną rękę położył mu na jądrach i zaczął je delikatnie masować. Usta poruszały się coraz szybciej. Jęki obu mężczyzn zlały się w jedno, a on poczuł, że robi się coraz bardziej twardy. Poruszył się na posłaniu tak, by jego członek otarł się o zimny materiał prześcieradła i aż jęknął. Azazel zaczął poruszać bardzo powoli biodrami, nie chcąc zbyt szybko kończyć. Uwielbiał uczucie zwinnego języka chłopaka na swoim członku i te jego gorące usta. Aż zadrżał. Wsunął dłonie w miękkie włosy kochanka, ale nie przejmował kontroli. Daga, jakby czytając w jego myślach, zaczął poruszać się coraz szybciej i zacisnął wargi jeszcze mocniej.
Nagle chłopak poczuł, że mężczyzna się podnosi i jednym szybkim ruchem został przeniesiony na środek łóżka, ale wciąż leżał na brzuchu. Azazel klęczał teraz za nim.
-Unieś pośladki, skarbie.- mężczyzna szepnął mu do ucha i przygryzł jego ramię. Daga zadrżał i spełnił prośbę, mrucząc cicho. Tak jeszcze się nie kochali. I był bardzo ciekawy, co z tego wyjdzie.
Azazel wykonał już wszystkie zaklęcia i klęknął za nim, bardzo powoli i delikatnie wchodząc w jego tylko trochę rozciągniętą dziurkę. Daga jęknął i ułożył głowę wygodniej na poduszce, wypinając jeszcze pośladki. Nie zamknął oczu tylko patrzył na Elverna, który uśmiechnął się do niego, nie spuszczając z nich wzroku.
Anioł w końcu wszedł w niego cały, ale nie poruszył się. Sięgnął do penisa kochanka i zaczął powoli poruszać na nim ręką. Daga pokręcił niecierpliwie tyłeczkiem, co wkońcu sprowokowało go do działania. Przytrzymał biodra chłopaka w jednym miejscu i zaczął najpierw powoli wysuwać się z niego, ale Daga był bardzo niecierpliwy i zaczął wychodzić mu naprzeciw na tyle, na ile mógł, mimo silnej ręki, niemal wbijającej się w jego kość.
Elvern nie mógł już nawet mrugać. Obaj byli tacy piękni i seksowni, że aż łzy napłynęły mu do oczu. Bardzo chciał dojść, ale nie mógł pozwolić sobie na to, żeby ominęła go choćby sekunda tego, co dzieje się tuż przed jego oczami. Do tego jęki, które wydawał Daga, były po prostu muzyką dla jego uszu. Czuł ich podniecenie i niemal ten wspaniały, słonawy smak w ustach. Ale nie chciał, by kończyli. To był ich pierwszy raz. I chciał, by cieszyli się sobą jak najdłużej.
Azazel, gdy był w ciele kochanka, miał problemy z koncentracją i hamował się, jak tylko mógł, żeby zostać dłużej. Był tu sam i choć nigdy nie był zazdrosny o Elverna, to przeżycie czegoś takiego było jedyne w swoim rodzaju. Daga zacisnął mięśnie jeszcze ciaśniej i teraz czuł niemal pojedyncze włókna męśni. Ścisnął jego penis niemal boleśnie i chłopak doszedł, opadając ciężko na posłanie. Anioł pchnął jeszcze raz i także rozlał się w ciepłym wnętrzu ukochanego, po czym również opadł na posłanie.
Elvern skończył już kilka sekund wcześniej i teraz odzyskiwał dech. Podszedł do łóżka i okrył ich kocem.
-Dziękuję wam.- pocałował jednego i drugiego w policzek.- Nawet nie wiecie, jak razem wspaniale wyglądacie.
-Następnym razem Aza podgląda nas.- Daga przytulił się do jego ręki.
-Jak sobie życzysz, skarbie.- uśmiechnął się do niego.- Na co masz ochotę?
-Czekolada.- chłopak podniósł się do siadu i oblizał wciąż jeszcze spierzchnięte wargi.
-Skarbie, to jest deser.- Azazel również usiadł.
-Chcę i koniec.- założył ręce na piersi i El ruchem dłoni spełnił jego prośbę
-Aniołku, to dziś....- zaczął ostrożnie elf.
-Wiem.- chłopak spuścił głowę.- Ale obiecaliście, nie mam dziesięciu lat....
-Ale też nie jesteś dorosły, a my chcemy cię chronić.- wszedł mu w słowo Azazel.- Nie mniej jednak masz rację. Jesteś wspaniałym, młodym człowiekiem i zasługujesz na nasze zaufanie... tylko ci wszyscy inni....
-Może wujek ma jakiś eliksir.- Daga nagle przypomniał sobie, że kiedyś czytał o czymś takim i wstał gwałtownie. Nawet się nie zachwiał, tylko wsunął się w koszulę Azazela. Nie zwracając uwagi na dwie pary zdziwionych i rozbawionych oczu, zaczął szukać butów.
-Skarbie, co robisz?- Zapytał Azazel obserwując go uważnie.
-Kiedyś czytałem o takim eliksirze, który może odwracać pożądanie.... i wtedy...
-Tyko my moglibyśmy widzieć twoje prawdziwe piękno.- dokończył Elvern.
-Tak.- chłopiec uśmiechnął się do niego.- Czy wtedy bylibyście bardziej spokojni?- Obaj pokiwali głowami.
-To poszukam wujka.- w końcu ubrał buty, ale w drzwiach zderzył się z Tomem, który bez pukania wkroczył do sypialni syna, ale tylko uniósł brew na to, co zobaczył. Mimo szczerej chęci zrobienia awantury, popatrzył na niemal dorosłego syna, westchnął tylko cicho i posłał mu uśmiech.
-Daga, ubierz się i chodź do sali obrad, Azazelu ty też.
-Coś się dzieje?- Elvern zapytał go pierwszy i mając trochę oleju w głowie zanim wstał, wyczarował sobie spodnie.
-Mamy w domu samego Ministra Magii.- Riddle uśmiechnął się złośliwie.
-Więc Daga....- zaczął Azazel, ale pod wpływem spojrzeń trzech pozostałych mężczyzn umilkł.- A czego tu chce?- Zmienił zdanie.
-Naprawić swoje winy.- Voldemorta ta sytuacja niezmiernie bawiła.
-Tato, a czemu ja mam iść?- Daga miał inne sprawy na głowie, chociaż był dość ciekawy.
-Czas, żebyś uczestniczył w tych zebraniach. No i on musi pokłonić się również i tobie. Jeśli nie złoży ci przysięgi, jego słowa będą puste..Poza tym to ojciec twoich przyjaciół.- Tom znał swoje dziecko i wiedział, że kupił go w pierwszych słowach.
-Będziemy za chwilę.- zdecydował Daga i posłał ojcu promienny uśmiech.
-Przesłuchanie zacznie się za 15 minut.... i proszę, weźcie prysznic.- Tom wyszedł, a oni popatrzyli na siebie śmiertelnie poważnie, po czym wszyscy naraz wybuchneli śmiechem.
-Mamy mało czasu.- El wziął Daga na ręce.- Chodźmy się wykąpać, a do Severusa zajrzysz później.
-Dobrze.- chłopak przytulił się do ukochanego i przymknął oczy. Było mu całkiem dobrze i już nie mógł się doczekać na to, co stanie się w sali. Miał tylko nadzieję, że będzie ciekawie.

Rozdział 85


Azazel miał złe przeczucia i nie do końca był pewien, dlaczego dał się namówić kochankowi na tak głupi pomysł. Owszem, muszą pokazać Daga, że nie traktują go jak małe dziecko, ale gdy chłopak stanął przed nimi w obcisłym, pasującym do koloru oczu i zwinnych, kocich ruchów wdzianku, miał ochotę porwać go i zamknąć w sypialni. Wiedział, że Elvern myśli tak samo. Elf prezentował się równie wspaniale. Wyglądał zaskakująco młodo w zwiewnej, niemal prześwitującej tunice.
-Idziemy? - Zapytał Daga, patrząc mu w oczy trochę z obawą, czy czasem jeszcze nie zmieni zdania. Ale, mimo że bardzo tego chciał, powstrzymał się od tego i z uśmiechem pokiwał głową.
-Tylko pamiętaj, żadnej magii.- wziął go za rękę i pocałował w czubek głowy.
- Dobrze. - chłopak rozpromienił się jeszcze bardziej, a Elvern popatrzył na niego niemal z uwielbieniem. Razem przeszli przez kominek.
Daga chyba jeszcze nigdy nie był w mugolskiej części Londynu nocą i musiał przyznać, że bardzo różni się ona od wszystkiego, co do tej pory znał. W zasadzie sam raczej by się tu nie wypuszczał. Skoro nie mógł używać magii, był bezbronny, ale mimo to wszystko tu bardzo mu się podobało. Gdy byli już blisko klubu, do którego prowadzili go kochankowie, przymknął oczy. Muzykę słychać było ulicę wcześniej, a z każdym krokiem robiło się przyjemniej od atmosfery i egzotyki tego miejsca.
-Pamiętaj, skarbie. - usłyszał cichy szept Elverna. - Jeśli będziesz chciał wrócić, wystarczy słowo. - w końcu weszli do środka. Obaj mężczyźni wiedzieli, że chłopak był stracony dla muzyki i niemal nagich ciał. Żadnemu z nich nie podobało się to ani trochę. Elvern położył Azazelowi uspokajająco rękę na ramieniu.
-Daj mu w końcu dorosnąć. - pocałował go w kark i bez słowa porwał Daga na parkiet, co ten przyjął z głośnym śmiechem. Aniołowi nie pozostało nic innego, jak podejść do baru i obserwować zabawę ukochanych. On sam nie potrafił tańczyć i nie zamierzał robić z siebie pośmiewiska, nawet jeśli otaczali ich sami mugole. Nie mniej jednak bardzo podobało mu się to, co widzi. Skupił wzrok tyko i wyłącznie na kochankach. Zresztą nie było tu nikogo interesującego. Za każdym razem, gdy jakiś nieproszony gość próbował wciąć się między Daga i Ela, miał ochotę podejść tam i zabić, ale widząc uśmiech na twarzy chłopca i roziskrzone oczy młodszego mężczyzny, dał im się bawić. Ufał Elvernowi na tyle, że był pewny, iż Daga nic się nie stanie.
Elf był po prostu dumny, że może pokazać się z tak wspaniałym kąskiem jak Daga. On też  był zazdrosny, ale wiedział, że chłopak jest tylko ich. Potwierdzał to sposób w jaki na niego patrzył, jakby cały świat nie istniał. Za każdym razem, gdy ktoś za bardzo się do nich zbliżył, Daga po prostu przylegał do niego całym ciałem, pokazując z kim tu jest i że nie ma ochoty na inne towarzystwo. I większość to szanowała, a jeśli nie, to szybko rzucał na nich jakieś proste zaklęcie. Nie chciał, by Azazel się denerwował.
- Jestem zmęczony. - wyznał po jakimś czasie Daga, ledwo łapiąc oddech. Był spocony, zaróżowiony, ale i tak bardzo szczęśliwy.
-Tak. - El uśmiechnął się do niego, ignorując zapraszający gest jakiegoś faceta, stojącego tuż za chłopakiem. - Napijmy się, musimy dotrzymać towarzystwa Azazelowi. Biedak się zanudzi. -  mocniej przycisnął Daga do siebie i wyprowadził go z parkietu wprost do baru, gdzie wciąż stał anioł. Zamówił dla nich napoje i nie zauważył, jak barman do jednego z nich coś dosypał. Tą właśnie szklaneczkę wychylił chłopiec i od razu zrobiło mu się nieco cieplej.
- Aza. - Daga wtulił się w niego. - Czemu z nami nie pójdziesz?
- Kochanie, wiesz przecież, że mam dwie lewe nogi.- pocałował chłopca w policzek.
-Ale ja tak ładnie proszę. - Daga zrobił tą swoją minkę, dzięki której zawsze wszystko dostawał i Azazel już miał się poddać, gdy nagle z głośników padła wiadomość, że można się jeszcze zapisać do konkursu striptizerskiego. Chłopak poczuł, że obaj mężczyźni spięli się. Nagle coś bardzo zabawnego przyszło mu do głowy. W tym momencie wydało mu się naprawdę świetnym pomysłem. Chociaż w głowie mu się kręciło, ułożył sobie plan. Zamierzał wymknąć się z pod ich kontroli i zaszaleć na całego. - Idę do łazienki. - wyplątał się z objęć anioła.
- Pójdę z tobą. – El odłożył butelkę.
- Nie trzeba. - uśmiechnął się do nich i zanim tamci zdążyli zaprotestować, już był daleko, przeciskając się do grupki tłoczącej się koło sceny. Był bardzo ciekawy, co się stanie, gdy odważy się rozebrać przed tym tłumem. Mógł mieć kłopoty, ale jakoś teraz o to nie dbał. Po prostu chciał się zabawić.
Mężczyźni zaczęli się niepokoić już po kilku minutach, ale nie wyczuli żadnego zagrożenia, a El delikatnie monitorował całą salę. Nie miał pojęcia, co zamierza chłopiec, albo też nie chciał wiedzieć. Jeśli zacznie go sprawdzać, będzie hipokrytą, a dopóki jest bezpieczny, nie ma potrzeby naruszać jego zaufania.
Konkurs zaczął się dość niefortunnie, ale Daga nie zamierzał oglądać konkurentów. Zdążył się już przebrać i czekał na swoją kolej. Uczestnicy ciągnęli losy i on miał występować jako trzeci. I w końcu, po niemal dwudziestu minutach spiker wywołał go na scenę. Daga przymknął oczy i wziął głęboki oddech. W końcu udał się powoli schodami na górę. Jeszcze nie rozbłysły światła, gdy rozległa się cicha, zmysłowa muzyka. Daga trzymał oczy przymknięte i w końcu zaczął się poruszać. Bardzo powoli. Wiedział, że światła zwrócone są na niego. Że jego ręce przesuwają się do peleryny, którą miał na sobie, że ludzie pospieszają go. No i czuł na sobie zdziwiony, zły i podniecony wzrok kochanków. W kocu materiał opadł, a on zaczął poruszać się szybciej, równie zmysłowo jak wcześniej. Otworzył oczy i uśmiechnął się niezbyt przytomnie do coraz głośniejszego tłumu. Tym razem zrzucił z siebie top i został już w samej bieliźnie, która zakrywała zbyt mało, ale zaczął bawić się coraz lepiej. Coraz śmielej. I w tym momencie poczuł nieproszone ręce na swoich pośladkach.
Wszystko stało się tak szybko, że nie zdążyła go do końca opanować panika. Nagle znalazł się w ramionach Azazela, otoczony szczelnie jego skrzydłami. Elvern stał na przeciw nich i rzucał zbiorowe zaklęcie zapomnienia.
-Teraz się nie wywiniesz, kochanie. - Daga zadrżał, gdy usłyszał zmysłowy szept anioła tuż przy swoim uchu i poczuł bardzo wyraźną erekcję, wbijającą się w jego plecy.
- Chcę patrzeć na was. - El podszedł do nich i również został otoczony skrzydłami anioła.
- Z największą przyjemnością. - Azazel pocałował go i zniknęli. Obaj towarzysze w duszy byli naprawdę wściekli na chłopaka i nie rozumieli, co się stało z ich nieśmiałym maluszkiem. Ze wszystkich sił starali się nad sobą zapanować, aby mały nie zorientował się, co naprawdę czują i im nie zwiał. Mieli zamiar rozprawić się z nim w domu.
Nieświadomy niczego Daga uśmiechnął się usatysfakcjonowany. Jak na razie miał obiecaną przyjemność i  nie wyczuł ani grama złości, przebijającej się przez pożądanie mężczyzn. Tą rundę wygrał, chociaż dłonie nieznajomego wciąż paliły nieprzyjemnie. Miał nadzieję, że szybko o tym zapomni.



######################################################################
Wielkie podziękowania dla Strega Bianca, mojego dzisiejszego i nie tylko dzisiejszego Wena. Bez niej czasem tak szybko nie byłoby notek:)  Proszę o jak najwięcej komentarzy. Teraz notki będą tylko na tym blogu przez 2 tygodnie. Później ruszy reszta.