piątek, 3 lutego 2012

Rozdział 20a

Minął już tydzień letnich wakacji.
Daga wydawał się być szczęśliwszy i bardziej beztroski. Azazel obserwował obu chłopców z okna swojej sypialni z której ostatnio wychodził tylko w czasie posiłków. Wiedział, że mógłby zrobić coś złego Tomowi lub komuś innemu. Wciąż jeszcze nie mógł pogodzić się z decyzją Voldemorta. Co nie znaczyło że postanowił za wszelką cenę nie dotrzymać danego na torturach słowa.
Słyszał śmiech dochodzący z ogrodu. I niczego bardziej nie pragnął jak znaleść się na dworze i być tym który wywołuje śmiech ukochanego. Nie było oczywiście zazdrosny o Draco, po prostu o to że każdy mógł być przy  chłopcu, nawet jeśli nikogo innego nie było. To co zostało mu zabrane.
Nagle śmiech na zewnątrz ucichł i to przykuło jego uwagę. Chłopców nie było nigdzie widać. Nie czekając na dalszy bieg wydarzeń otworzył okno i rozwijając skrzydła miękko wylądował w ogrodzie.
Ciągle jeszcze nie widział ukochanego i zaczął się niepokoić. Z oddali dostrzegł biegnącego Draco
-Azazelu Daga spadł z miotły!- nie czekał aż chłopiec do niego dobiegnie. Sam ruszył w jego stronę
-Gdzie jest?
-Za laskiem. Szybko. On się nie rusza- Azazel nie czekał już, po prostu pobiegł w tamtą stronę. Serce wyrwało mu się z piersi. A gdy zobaczył leżące na ziemi bezwładne ciałko ukochanego serce przestało mu bić na kilka sekund.
Podbiegł do niego i zobaczył że z główki leci mu krew miał połamane nogi i ręce
-Nie wiem...- Draco dobiegł do nich
-Wiem, wszystko dobrze, to  nie twoja wina- jakimś cudem udało mu się powiedzieć to spokojnie. Ostrożnie podniósł ciałko i ucałował zakrwawione usteczka- Biegnij do domu.
Nie trzeba było powtarzać tego Draco dwa razy. Pobiegł przed nimi ciągle zalewając się łzami
-Wybacz kochanie- sam miał łzy w oczach. Zycie było niesprawiedliwe. Daga był słodkim małym który nie zasługiwał na to co cały czas mu się przytrafiało. Azazel obwiniał tym razem nie siebie tylko jego ojca. Gdyby Tom pozwolił mu być z ukochanym nic złego by się nie stało.
Doszedł już do zamku gdy zobaczył biegnących ku nim ludzi
-Co się stało?!- Tom dobiegł do nich pierwszy
-Spadł z miotły- zawarczał i przytulił chłopca bliżej do siebie
-Jak? Kiedy?- Pytał Regulus
-To moja...- Draco płakał w ramionach matki
-Na pewno nie- uspokoił go Severus
-Ktoś musi zająć się moim synem!- Uciął wszystkie rozmowy i pobiegł za oddalającym sie mężczyzną.

-Poczekaj- Tom dogonił Azazela na schodach
-Winię ciebie- odezwał się tamten nawet na niego nie patrząc
-Mnie?- Stanął przed mężczyzną
-Wiem, że tego nie akceptujesz ale twój syn jest ze mną bezpieczny. Ty czułbyś to samo gdyby chodziło o twojego męża
-Masz racje- doszli do sypialni Daga- Chcę się nim zająć
-Nie zostawię go
-Więc się odsuń- dalszą dyskusję przerwało wejście Severusa
-Azazelu połóż Daga na łóżku i odsuń się, Tom ty też- spokojny głos przybyłego mężczyzny załagodził, przynajmniej na jakiś czas spór.
Severus zabrał się za opatrywanie ran i leczenie nieprzytomnego chłopca. Obaj dumni mężczyźni stali pod ścianą   czekali.

Pół godziny później Severus odsunął się od łóżka
-Już wszystko dobrze. Daga teraz śpi. A wy dwoje musicie porozmawiać- po tych słowach wyszedł
-Severus ma racje- odezwał się Tom- Byłem nie w porządku.
-Więc?
-Daga cię kocha i potrzebuje. Jestem przyznaję trochę o to zazdrosny. Ale to nie znaczy że miałem rację.
-Mogę z nim zostać?
-Tak i wybacz mi
-Potrafię to zrozumieć-Azazel podszedł do łóżka i usiadł obok śpiącego chłopca. Tom zrobił to samo, pochylił się i ucałował syna w czółko.
-Opiekuj się nim- poprosił cicho
-Będę- obiecał i patrzył jak mężczyzna wychodzi
-Wystraszyłeś nas wszystkich skarbie- szepnął,  położył się i wziął chłopca w ramiona- Już nigdy więcej, przyrzekam
-To dobrze- usłyszał głos ukochanego
-Kochanie?- popatrzył na twarzyczkę chłopca, miał otwarte oczka
-Jestem śpiący. Przytul minie- wtulił się w wytęsknione ciało i natychmiast zasnął.

Tom siedział w bibliotece i delektował się kieliszkiem wina
-Znalazłem!- Do pomieszczenia wbiegł Lucjusz
-Co takiego?- uniósł brwi
-Sposób na uwolnienie Syriusza. Jutro w nocy to jedyny odpowiedni czas
-Jak chcesz to zrobić?- Wstał
-Myślałem o podmianie ale ostatnio zwiększyli ochronę. Całkowity szturm też odpada. Ale jest zaklęcie. I potrafię je wykonać nawet przy zabezpieczeniach...
- Zrób to więc. Dziękuję Lucjuszu
-Oczywiście. Sam chciałbym odzyskać Narcyzę w takiej sytuacji
-A ja zrobiłbym wszystko żeby ci pomóc. A teraz pójdę przygotować wszystko na jutro- usmiechnął się delikatnie. Zażegnał konflikt z przyszłym zięciem i jutro odzyska ukochanego męża. Zycie powoli zaczynało się całkiem dobrze układać