sobota, 31 marca 2012

Rozdział 31a



I znów nastał pierwszy wrzesień.
Azazel leżał i patrzył na ukochanego. Wciąż jeszcze nie był do końca przekonany, czy dobrze wybrał. Zgodził się, co prawda przemienić w kota, by być bliżej niego, ale obawiał się, że to może nie wystarczyć. Wspominał poprzedni rok, tyle się wydarzyło. Ciągle jeszcze nawiedzały go wyrzuty sumienia. Dotknął policzka chłopca, za godzinę będzie musiał go obudzić. A tak bardzo tego nie chciał.
Tylko, że Daga musiał wrócić, odzyskał moc i powinien nauczyć się na nowo z niej korzystać.
Chłopiec zaczął się poruszać i pomrukiwać jak mały kotek.
— Kochanie, masz jeszcze dużo czasu — powiedział i przytulił go do siebie.
— Aza, to już dzisiaj? — Popatrzył na niego zaspany.
— Tak skarbie, ale jeśli chcesz zmienić zdanie, jest jeszcze czas...
— Nie jestem tchórzem! — Daga zrobił smutną miną i odwrócił wzrok.
— Maleńki, o czym ty mówisz? — zdziwił się mężczyzna i złapał chłopca za podbródek, po czym z przerażeniem odkrył, że ten płacze. — Kochanie, proszę. — Scałował słone krople z jego policzków.
— To nic, ja tak tylko — próbował się uśmiechnąć jednak, z marnym skutkiem.
— Proszę, powiedz kto wyrządził ci krzywdę? Dlaczego nic nie powiedziałeś? — Azazel był coraz bardziej zdenerwowany, nie widział, że coś się dzieje. Zawiódł towarzysza, a to było niedopuszczalne.
— Nie chciałem — wyszeptał. — Bo może i ty...
— Nigdy. Dla mnie jesteś idealny i nikt inny nie powinien się liczyć — pocałował go, ale Daga bardzo szybko go odepchnął. — Wybacz.
— Aza, boję się. — Przytulił się do mężczyzny tak mocno, że niemal na nim leżał.
— Skarbie, wiem, że w przeszłości zawiodłem, ale już nigdy więcej. A jeśli tak, to powiem Marutowi żeby mnie zabił....
— Nie! — krzyknął Daga przerażony i zły.
— Ci.... Spokojnie. — Pogłaskał go po buzi. — Ja chcę cię tylko chronić.
— To nie mów tak! — Więcej łez.
— Kochanie, ja tylko mówię, że nie pozwolę sobie na jeszcze jedno niepowodzenie. — Raz jeszcze spróbował go pocałować i tym razem Daga na chwilę przejął inicjatywę.
Całowali się bardzo namiętnie, prawie jakby każdy z nich miał stracić życie, gdyby pocałunek się skończył.
Azazel uśmiechnął się lekko, tak dawno już tego nie czuł. To podniecenie! Od samego pocałunku niemal tracił panowanie nad sobą. Ciałko pod nim było takie chętne. Gdy jego dłonie przesuwały się po brzuchu i klatce piersiowej chłopca, ten drżał z przyjemności a jego biodra wysuwały się do przodu. Mimo to nie przekroczył granicy. Ściągnął jednak górę od piżamy ukochanego i wodził teraz językiem po jego brzuchu, słuchając każdego odgłosu wydobywającego się z gardziołka chłopca.
— Aza...
— Spokojnie kochanie, zajmę się tobą. — Obsypał krótkimi pocałunkami jego obojczyk.
— A ty?
— Nie martw się, odpręż się skarbie. — Teraz całował jego pępek.
—Aza, nie — zdołał wydyszeć będąc już na skraju wytrzymałości.
Azazel posłuchał go i położył się obok, raz jeszcze biorąc chłopca w ramiona.
— Teraz powiesz mi, o co chodziło i dlaczego płakałeś? — Wciąż był niespokojny.
— Ja po prostu... Tylko się nie złość. — Popatrzył na niego i czekał aż kiwnie głową. — Słyszałem kiedyś, jak tata mówi do wujka... że... wychowaliście mnie nie tak, że jestem inny… że nie takiego syna chciał.
— Aniołku, nie o to mu chodziło — powiedział, ale w środku aż się w nim gotowało. Nie wiedział wprawdzie, o co dokładnie chodziło, ale takie słowa, wypowiedziane nawet do innej osoby były niedopuszczalne. Będzie musiał się tym zająć.
— A więc nie jestem do niczego? — To ciche pytanie wyprowadziło Azazela z równowagi, który w momentalnie, z głuchym warknięciem wstał z łóżka.
— Powinieneś już wstawać skarbie, za chwilę dołączę do ciebie w łazience. — Szybki całus  i już go nie było, a Daga zrozumiał swój błąd, mógł nic nie mówić, teraz obawiał się że Azazel zabije mu jednego z rodziców, mimo to niechętnie udał się do łazienki. Wiedział, że ukochany powstrzyma złość ze względu na niego.

Tymczasem wściekły Azazel udał się do sypialni Toma i Syriusza. Musiał zrobić awanturę. Bardzo zawiódł się na Tomie. Nigdy nie myślał, że ktoś, kto tak kocha syna może mieć o nim tak złe zdanie.
Nie zapukał, tylko wszedł do środka i to był duży błąd. Nie widzieli go, bo byli byt zajęci sobą. Syriusz leżał przywiązany do łóżka, a Tom drażnił go pocałunkami i dotykiem. Młodszy mężczyzna bardzo chciał uwolnić się od tej tortury. Krzyknąć, popędzić kochanka, ale również jego usta były zakneblowane. Azazel nawet stojąc bokiem do obu widział złośliwy, choć pełen miłości  i czułości uśmiech na twarzy Toma. Przez chwilę przestał się poruszać czy nawet oddychać. To, co zobaczył było tak piękne i intymne. Oni obaj należeli do siebie, zmieszany opuścił głowę. Prawie zapomniał, po co tu przyszedł.
Na chwilę wszystko, na czym potrafił się skupić to konieczność posiadania tego, co oni. To nie był tylko seks, to było jak sztuka, modlitwa. Coś, czego nie powinien był zakłócać.
I te myśli od razu zaprowadziły go do ukochanego, a co za tym idzie do powodu, dla którego się tu znalazł. Odchrząknął dość głośno.
— Co ty tu do cholery robisz?! — Tom zakrył siebie i Syriusza.
— Jak mogłeś?! — Azazel od razu przystąpił do ataku; trochę z poczucia winy.
— Zadałem ci pytanie! — Różdżka w ręce Toma celowała prosto w jego pierś.
— Powiedziałeś  komuś, że twój syn to nieudacznik.
— Co? — Syriusz jakimś cudem uwolnił się z więzów i stanął obok męża.
— O czym ty mówisz? — wysyczał w stronę anioła Tom, ignorując mężczyznę obok.
— Usłyszał cię. I masz już powód, dla którego wraca do Hogwartu!
— Tom. Czy ty tak mówiłeś? — Syriusz nie mógł uwierzyć w to, że jego mąż może być aż tak okrutny.
— Nie. Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi, ale to, że Daga jest uparty  nie jest moją winą — ledwo skończył mówić i musiał odskoczyć, bo to nie Azazel, ale Syriusz uderzył go w twarz.
— Tak kochasz syna?! Nie pasuje do twojej wizji silnego spadkobiercy?!
— Kochany...
— Nie. Masz mi wyjaśnić, co się naprawdę stało! Słucham — Syriusz stał teraz przed Tomem z rękami założonymi na piersiach  i patrzył na niego groźnie.
— Chyba wiem, o co może chodzić. Rozmawiałem jakiś czas temu z Lucjuszem. I tak, chodziło o Daga, ale skoro usłyszał tylko część rozmowy...
— Więc nie myślisz tak o nim? — Azazel przerwał mu niecierpliwie.
— Tak obaj myślicie?! — Teraz Tom był już zły. — Daga to idealny syn, i zawsze będę to podkreślał. Syriuszu jak możesz? — spojrzał na ukochanego z wyrzutem. — Mówiłem Lucjuszowi, że mogli zrobić to lepiej, ale naprawdę nie chodziło o Daga — usiadł ukrywając twarz w dłoniach.
— Wierzę ci. — Azazel położył mu dłoń na ramieniu. — Ja też myślę że mogli to zrobić lepiej. On zachowuje się, jakby wciąż się bał, jakby nie wierzył, że może mieć wiele — zamilkł na chwilę. — Chce udowodnić, że jest wart posiadania takich rodziców. Od małego o was mówili. Tylko, co teraz? Hogwart naprawdę nie jest dobrym pomysłem.
— Nie ma odwrotu. Może uda się go przepisać, ale na pewno nie dzisiaj — odpowiedział Syriusz i głową wskazał mu drzwi.
Gdy Azazel odwrócił się by zamknąć drzwi zauważył, że Syriusz uklęknął przed mężem i wziął go w ramiona, by pocieszyć.
Uśmiechnął się lekko i już w lepszym nastroju wrócił do siebie.

Daga nie doczekał się na ukochanego, będąc w wannie, więc ubierał się już, gdy Azazel otworzył drzwi.
— Tak długo cię nie było. Martwiłem się — z tymi słowami objął mężczyznę.
— Wszystko dobrze skarbie. — Podniósł go tak, żeby ich twarze były na tym samym poziomie. — I Tom nie miał tego na myśli. Mówił o tym, że to twoja rodzina się nie postarała.
— Naprawdę?
— Oczywiście. — Pocałował go w czółko. — Teraz już wszystko dobrze?
— Tak, ale...
— To też rozwiążemy, niestety dzisiaj musisz pojechać. — Niechętnie postawił go na podłodze.
— Ale ty będziesz ze mną. — Posłał mu słodki uśmiech i wrócił do ubierania się. Azazel poszedł do łazienki, bo on był bardzo spóźniony.
Daga miał nadzieję, że tym razem będzie lepiej i udowodni wszystkim, że nie jest dzieckiem. Na ogół lubi, kiedy go tak traktowali, ale czasem to bardzo utrudniało mu życie.
Był już ubrany i jeszcze rozglądał się po pokoju żeby sprawdzić czy niczego nie zapomniał.
— A ty znowu się spóźniasz — od progu przywitał go Draco.
— No bo... — zaczął.
— Chodź już. Opowiesz mi przy śniadaniu — powiedział i pociągnął przyjaciela za rękę, siłą wyciągając go z sypialni.

środa, 28 marca 2012

Rozdział 30

Daga gdy chciał potrafił być bardzo uparty.
Przez cały tydzień nikt nie zdołał przekonać go do zmiany decyzji, doszło nawet do tego, że Lucjusz i Narcyza obiecali, że przepiszą Draco do każdej szkoły jaką wybierze Daga. Niestety i ten plan się nie powiódł.

-Daga kochanie, a jak ja mam z tobą być w Hogwarcie?- Chłopiec ubierał się zaspany
-Tak sobie myślałem., a może byłbyś kotem- Daga odwrócił się do niego, miał tylko spodnie i to założone do połowy, a włosy jeszcze bardziej rozczochrane niż normalnie i wyglądał prze zabawnie a jeszcze ta słodka minka- Wtedy mógłbyś być cały czas obok- dokończył cicho
-Skarbie, to wspaniały pomysł- podszedł do niego i wziął w ramiona, nagle też zdał sobie sprawę że Daga bardzo ostatnio dojrzał. Może jeszcze nie do końca ale był już bardziej pewny siebie i jakby potężniejszy. Co nie znaczy że urósł. W  tym mały  ciałku znajdowało się wiele siły  i mądrości. Tylko sam Dada jeszcze o tym nie wiedział. Jednocześnie wciąż był dzieckiem i o tym nie mógł jeszcze zapomnieć
-Więc zgodzisz się? I porozmawiasz z tatą?
-Oczywiście- dał mu szybkiego całusa w policzek i postawił z powrotem na podłodze- A teraz się pospiesz, bo Lucjusz i Draco będę tu za kilka minut
-Już, już- Daga bardzo szybko zaczął się ubierać i nie mógł ukryć uśmiechu, na prawdę żadko wychodził, więc wyprawa na Pokątną, nawet po książki była dla niego wielkim wydarzeniem.


Regulus nie czół się dobrze i miał już serdecznie dość ciąży. Był pewien ,że dziecko robi mu na złość, powinno się już urodzić. Severus w prawdzie mówił że nie ma się czym martwić.
Tylko co on tam wiedział, to nie on zwijał się nie raz z bólu. Dzisiejszego poranka również i z każdą minutą było coraz gorzej
-Sev- dotknął ramienia śpiącego mężczyzny
-Reg wszystko dobrze?- Usiadł  szybko i popatrzył na ukochanego
-Myślę że coś nie tak z dzieckiem- wyszeptał zmartwiony
-Co ty mówisz? Wszystko dobrze- objął mniejszego mężczyznę
-Sev, mówię poważnie, wszystko boli, i chyba jestem gotowy do porodu....
-Połóż się wygodnie, za chwilę to sprawdzę- pocałował jego spocone czoło i wstał. Założył szybko koszulę i stare spodnie po czym opuścił pokój w pospiechu, być może Regulus miał racje.

Draco usta nie zamykały się od czasu gdy wylądowali nie opodal Dziurawego Kotła. On też cieszył się na tą wyprawę no i miał dużo do opowiedzenia przyjacielowi.
Od prawie miesiąca spotykał się z Margareth i wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. No i odzyskał najlepszego kumpla.
-Myślisz, że będziesz znowu w pierwszej klasie?- zapytał Draco
-Być może, w końcu opuściłem rok- Daga przyglądał się ruchomemu modelowi układu słonecznego
-No tak, ale jeśli będziesz musiał znowu przechodzić ceremonie przydziału..
-Draco jestem dziedzicem Slytherynu, nie przydzielą mnie nigdzie indziej- uspokoił przyjaciela
-Skoro tak. A i Megi będzie w Hogwarcie
-Ale cię wzięło- Daga miał w końcu powód do kpin z przyjaciela po tylu latach znoszenia tego z jego strony
-To co każdego może- zarumienił się większy chłopiec
-No pewnie że tak- Daga uśmiechnął się do niego i odwrócił się do Azazel i Lucjusza którzy stali za nimi- Mogę?
-Oczywiście kochanie , co tylko zechcesz- uśmiechnął się do niego Azazel, ale Lucjusz pokręcił głową z dezaprobatą
-Musisz go tak rozpieszczać?- Zwrócił się do anioła
-A ty nie rozpieszczasz syna? Daga zasługuje na to co zechce- popatrzył na niego groźnie ucinając dalszą dyskusję
-Chłopcy pospieszcie się, nie mamy jeszcze szat i książek- Lucjusz powoli zaczął się nie cierpliwość kochał syna i ich małego księcia ale wyznawał zasadę że co za dużo to nie zdrowo, to Narcyza rozpieszczała Draco nie on.
-Tak Lucjusz ma racje, skarbie mamy jeszcze dużo przystanków do zrobienia a Tom i Syriusz chcieli żebyś wrócił na obiad- objął chłopca
-Tak idziemy- zdecydował Draco i wybiegł ze sklepu.

Zostało im już tylko wstąpić do księgarni i jak dotąd nie było, żadnych problemów. Nie spotkali nikogo znajomego i Lucjusz powoli zaczął się odprężać, nie był potrzebny do ochrony i bardzo mu się to podobało.
-Będziemy mieli jeszcze czas żeby pójść do cukierni?- Odezwał się Draco
-Raczej nie, w księgarni może być tłum- odpowiedział Azazel, on też powoli się rozluźniał. Może to nie był taki zły dzień
-No dobrze. Daga chodź szybciej zajmiemy kolejkę- zwrócił się do przyjaciela który opierał się o Azazela, był już zmęczony i chciał jak najszybciej wrócić do domu
-Nie, zostańcie tu to może być niebezpieczne- odezwał się Azazel
-Chodźmy szybciej chcę do domu- Daga nie przepadał za ludźmi a na ulicy było ich coraz więcej
-Jak sobie życzysz kochanie- Azazel wziął go na ręce i przyspieszył kroku, Lucjusz i Draco musieli niemal biec żeby za nim nadążyć.
Tak jak przypuszczali księgarnia była niemal pełna, na szczęście udało im się wejść i dopiero teraz Lucjusz zamarł.
W jakimś koncie zobaczył rudowłosą kobietę, nie zostali jeszcze namierzeni, ale Draco i Daga zniknęli z pola jego widzenia
-Azazelu, musimy iść, ludzie Dumbledora tu są
-Daga...
-Ty idź w lewo ja w prawo, jak do znajdziesz po prostu się deportuj- położył mu dłoń na ramieniu i odszedł.

Na nieszczęście Molly zauważyła chłopców pierwsza
-Kochanie- porwała Daga w ramiona- Ale ty jesteś wychudzony
-Proszę mnie puścić-głos Daga był zimny i Draco wiedział że jest zirytowany
-Ależ Harry- odsunęła go na długość ramienia
-Nie jestem żadem Harry. Draco idziemy?- Udało mu się wyrwać
-Pewnie, bo tu coś śmierdzi- odpowiedział z wrednym uśmiechem i ujął dłoń przyjaciela.
Nie zdążyli przejść ani kroku bo na ich drodze stanęli Ron, Hermiona i Ginny
-O mały pedałek- Ron splunął pod nogi Daga- myślałem że już nie żyjesz
-Nie mów tak do niego!- Krzyknął Draco
-Bo co?- głos Hermiony z każdym słowem robił się coraz wyższy
-Bo zrobię ci krzywdę- Draco zbliżył się do niej i wyciągnął różdżkę. Nie zobaczył że Ginny zajęła jego miejsce obok Daga i od razu zaczęła go przytulać
-Co ty?- Daga odsunął się od niej
-Harry, kochanie w końcu się spotkaliśmy- powiedziała przymilnym głosem
-Nie jestem żaden Harry!!- Krzyknął i dziewczyna znalazła się przy bracie- I nie znam cię, nie chcę znać!
-Ale...-Ginny miała łzy w oczach
-Powiedział, a wy szumowiny trzymajcie się od nas z daleka- Draco objął mniejszego chłopca, nie kontrolował jeszcze nowej mocy
-Albus...-Zaczęła Molly
-Nie zaczynaj rozdarta babo, Dumbledore jest chorym człowiekiem i polegnie a wy razem z nim- Lucjusz stanął za synem- Książe, Azazel cię szuka, musimy już iść- zwrócił się łagodnie do czarnowłosego chłopca
-Tak chodźmy- nie spuszczał wzroku z rudzielców i nagle wszyscy stojący przed nim zostali pozbawieni ubrania i zostali w samej bieliźnie. To zwróciło uwagę wszystkich kupujących i cała księgarnia wypełniła się śmiechem pomieszanym z krzykami Molly i dzieci.
Lucjusz wyprowadził chłopców na zewnątrz
-Aza szkoda że tego nie widziałeś!- Daga przytulił się do mężczyzny wciąż jeszcze zanosząc się śmiechem
-Tak to było bez błędne, szkoda że ja nie  umiem zrobić czegoś takiego- Draco poklepał go po plecach
-A ja jestem szczęśliwy, że nic ci się nie stało- Azazel wziął Daga na ręce i pocałował w usta, bał się przez chwile, ale jego mały aniołek wyrastał na małego diabełka więc może nie potrzebnie nie chciał go wypuszczać na świat.
-Dość już wrażeń na dzisiaj wracajmy- Lucjusz spojrzał na zegarek- Daga tata będzie z ciebie bardzo dumny- uśmiechnął się do chłopca i złapał syna za rękę po czym deportowali się do domu.
Azazel i Daga zrobili to samo.

Severus był wściekły sam na siebie. Regulus powinien już urodzić. Miał rację. Żadne badanie jednak nie wskazywało na to że coś zagraża życiu jego ukochanego czy dzieci. Po prostu miał bliźnaki a nie jak wcześniej przypuszczali jedno dziecko i to  dlatego poród się opóźniał i powinien zostać wywołany magicznie.
Wezwał więc jednego ze swoich starych przyjaciół i za razem najlepszego lekarza w kraju by zajął się Regulusem, sam nie byłby w stanie. Stał teraz pod drzwiami niemal bez ruchu, nie mógł nic zrobić bo Regulus został uśpiony a lekarz potrzebował spokoju do pracy.
Tylko że to trwało okropnie długo. Zaczął już się martwić a wraz z nim wszyscy mieszkańcy domu i cała rodzina. Wszyscy byli przy nim.
Był tylko zadowolony, że nie ma z nimi Draco i Daga, oni nie zrozumieli by powagi sytuacji.
Nagle drzwi do sypialni się otworzyły
-Severusie możesz wejść- odezwał się Roger z uśmiechem, tak też zrobił. Regulus wyglądał jakby spał, ale nie mógł być pewien
-Nie budź go, ból jeszcze nie ustał- usłyszał doktora
-A co z...
-Wszystko dobrze, chodź- poprowadził go w kąt pokoju, gdzie w kołysce leżały bardzo spokojnie dzieci- Masz syna i córkę, gratuluje
-Takie małe- wyszeptał
-Wierz mi szybko rosną- roześmiał się Roger- Wszystko poszło jak trzeba, niech śpią. Raz jeszcze gratuluje- i zniknął.
Severus wpatrywał się w dzieci, nigdy nie chciał być ojcem, ale już dawno pokochał te małe. Podszedł do Regulusa i ucałował go w czoło
-Dziękuję ci kochany-wyszeptał i wyszedł z sypialni na spotkanie podekscytowanej i zdenerwowanej rodzinie.






poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział 29

Do pierwszego września zostały tylko 2 tygodnie. Daga dostał listy z kilku szkół. W tym też ku wielkiemu zdziwieniu z Hogwartu.
Azazel co chwila próbował za namową Toma odwieść go od decyzji powrotu pod oko Dumbledora. I mimo że wiedział, iż działa samolubnie, czasem, chciał zatrzymać ukochanego całkiem dla siebie, po prostu zamknąć go w sypialni z dala od świata.
Jedyna jasna strona jaką ostatnio widział, to pozbycie się Maruta. To co mu przekazał okazało się bardzo przydatne. No i całkiem zabawnie było widzieć go całkowicie zapatrzonego w kogoś innego niż tylko siebie i swoją zemstę. Nie wybaczył mu oczywiście, ale miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.

Była ciemna i dość zimna noc a on siedział na parapecie i patrzył na śpiącego chłopca. W świetle księżyca wyglądał jeszcze piękniej niż zwykle. Blada skóra zdawała się odbijać światło, czarne włosy tak ciemne, że pod odpowiednim kontem błękitne. Śliczne usta czerwone delikatnie wykrojone. Rzęsy dające cień szczupłym policzkom. spał na brzuchu z jednym ramieniem wyciągniętym przed siebie a drugim ułożonym pod sobą. Nogi miał zabawnie wykrzywione, zawsze tak spał gdy był sam. A teraz zdarzało się to często. Mężczyzna nie mógł ostatnio spać. Zwykle siadał na parapecie i przyglądał się temu małemu aniołkowi i dziękował Losowi.
Daga zaczął się poruszać niespokojnie. Azazel uśmiechnął się, musiał mieć jakiś przyjemny sen, bo odgłosy jakie wydawał, były po dziecinnemu zabawne ale też i pełne przyjemności. Podszedł bliżej łóżka i przysłuchiwał się zafascynowany cichym szeptom. Twarzyczkę miał całkiem zrelaksowaną i raz po raz się uśmiechał.
Tylko że kilka minut później. Uśmiech zniknął a pojawił się strach i ból.
-Daga- Azazel wziął go w ramiona- Kochanie obudź się- głaskał go delikatnie po buzi , próbując wybudzić z koszmaru- Maleńki, proszę- potrząsnął za ramię, ale chłopiec tylko mu się wyrwał i zaczął kopać- Skarbie- nie zrezygnował i jeszcze raz przysunął go do siebie- Marut!- Sam nie był sobie z stanie poradzić
-I czego wrzeszczysz w środku nocy- mężczyzna pojawił się w oka mgnieniu
-Coś jest nie tak- zacisnął uścisk by Daga mu się nie wyrwał. W tym stanie mógłby zrobić sobie krzywdę
-Dumbledore- szepnął Marut, wpatrując się w chłopca
-Nie myślisz?
-Tak, właśnie, on wie, że odzyskuje moc- spuścił głowę we wstydzie
-I nie mogę sie do niego dostać. Wiem, że nie jesteśmy przyjaciółmi....
-I na pewnie nigdy  nie będziemy. Ale mamy wspólnego wroga, może przecież zaatakować Rebastana- Azazel zdobył się na delikatny uśmiech i zrobił mu miejsce obok. Marut usiadł obok i czekał na pozwolenie.

Zmienił się bardzo przez ten krótki czas, i postanowił teraz przestrzegać wszystkich obowiązujących praw. Od czasu połączenia Rebastan nie pozwolił mu się dotknąć. Ciągle jeszcze mu nie ufał. A to bolało. Nie tylko to zresztą. Wciąż jeszcze był sekretem i nie raz musiał znosić całe dnie bez widzenia ukochanego. Dlatego też pracował na jego zaufanie, a to był jeden z wielu sposobów.

Azazel wyraził zgodę na to by mu pomógł gdy Daga boleśnie kopnął o w kostkę. Jak na niedużego chłopca miał zaskakująco dużo siły.
Obaj położyli ręce na głowie, Azazel nie przestawał go do siebie przytulać i zamknęli oczy.
Bariery były bardzo silne i Marut już miał się poddać, gdy przyszedł mu do głowy dość ryzykowny pomysł. Bez zgody Azazela zaczął powoli sączyć swoje jeszcze do niedawna brutalne i perwrsyjne wizje do umysłu dziecka. I bariery pod ich wpływem zaczęły powoli pękać.
Tylko że Azazel był coraz bardziej wściekły, musiał zabezpieczyć się przed jego atakiem, bo to co teraz robi jest nie dopuszczalne. Prawdopodobnie uratowało go tylko to że Daga się budził.

-Pomogłem ci- powiedział i wstał
-Idź już i nie pokazuj mi się więcej- warknął Azazel
-Sam mnie wezwałeś!- Zirytował się
-Porozmawiamy później- skierował swoją uwagę na ukochanego, który zaczął powoli otwierać oczka.
-Aza- wyszeptał wtulając się w niego jeszcze bardziej
-Jestem kochanie- pocałował spocone czoło
-Miałem koszmary
-Nie, to był Dumbledore, wie że odzyskujesz moce- przykrył ich obu szczelniej
-Dlaczego on chce mnie zabić?
-Skarbie, on się ciebie boi. Jesteś jednym z najpotężniejszych czarodziei na świecie, o ile nie najpotężniejszym
-Ale ja nie....
-Wiem kochanie, wszystko się ułoży zobaczysz- miał świadomość że teraz bardziej uspokaja siebie niż jego
-No i jeszcze, puźniej śniło mi się...
-Wiem, ale jego już nie musisz się obawiać
-Zabiłeś go?- Podniósł się by spojrzeć mężczyźnie w twarz
-Nie, Marut po prostu znalazł  towarzysza i nie jest mu łatwo- uśmiechnął się z satysfakcją
-Tak? Kogo?- Daga wyraźnie się zainteresował, nie było w nim zła więc nie pytał złośliwie, chciał tylko dowiedzieć się kto uwolnił go od kłopotu
-Tylko musisz obiecać że nikomu nie powiesz- Daga pokiwał głową- To Rebastan
-Ale jest już dorosły
-Powiedzmy, że Marut nie jest zwykłym aniołem- uśmiechnął się niemal wrednie
- I będzie dobry dla wujka?
-Kochanie, nie może być inaczej- pocałował go najpierw w policzek a następnie w usta
-No to dobrze- położył głowę na piersi mężczyzny- Już podjąłem decyzje
-Porozmawiajmy o tym rano- poprosił niezbyt zadowolony
-Chcę teraz- zacięcie na twarzy chłopca było nawet zabawne, gdyby nie powaga sytuacji
-Dobrze skarbie, wiesz że zrobię jak zechcesz- ujął jego drobną rączkę i ucałował
-Wracam do Hogwartu, już rozmawiałem z Draco i mówił że mam przyjaciół w każdym domu, no i będzie wujek Severus..
-Kochanie, ostatnio....
-Teraz będzie inaczej, obiecuje i ty pojedziesz ze mną
-Wszystko już osbie obmyśliłeś?- Uśmiechnął się do niego
-Tak- ziewnął nagle
-Rano, obiecuję że porozmawiamy jeszcze o tym- położył go na sobie i objął jedną ręką
-Dobrze- Daga uniósł głowę i polizał dolną wargę mężczyzny, na co ten zamruczał cicho
-Aniołku...
- No dobrze, ale już nie odchodź nigdzie, odstraszasz koszmary- ułożył się wygodnie
-Nie odejdę. Dobranoc kochanie
-Dobranoc Aza.

Albus Dumbledore, znów był wściekły, ten dzieciak wkrótce wpędzi go do grobu. Zaczął się zastanawiać, czy to ma jeszcze jakiś sens. Za każdym razem gdy się do niego zbliżał coś mu przeszkadzało.
Był mimo to niemal pewny, że Marut załatwi sprawę, a jeśli i temu się nie powiedzie to ma jeszcze jeden plan Weasleyowie będą do tego najlepsi. Molly jeśli chodzi o manipulacje dziećmi jest nie zawodna i w końcu cała rodzina ma u niego dług, to dzięki niemu są jeszcze czarodziejami.
Mała Weasley'ówna skutecznie zajmie się chłopakiem gdy ten wróci, ma obsesje a nic nie jest tak niebezpieczne jak zakochana i odrzucona kobieta nawet gdy ma 11 lat.
Z tymi myślami było mu trochę lepiej. Wszystko i to z każdej możliwej strony było całkowicie zabezpieczone. Po raz kolejny uzbroił się w cierpliwość tym razem wszystko się uda. Bachor zginie albo jeszcze przed wrześniem, a w najgorszym razie przed świętami.

czwartek, 22 marca 2012

Rozdział 28*

Marut siedział spokojnie na łóżku i patrzył zafascynowany na swojego towarzysza. Rebastan był cudowny. Te płomienno rude włosy i szare oczy teraz pełne złości ale i strachu.
-A więc mówisz poważnie i chciałeś zabić Daga
-Nie zabić...-spuścił głowę
-Tak mówiłeś! I nie mogę, nie obchodzi mnie że jestem twoim towarzyszem!
-Nie mówisz tego poważnie- wstał i podszedł do niego- Rozumiem że...
-Nie. Wróciłem do domu z pierwszym poważnym mężczyzną i co się dowiaduje...
-Przekonam cię do siebie- i po tych słowach objął go bez ostrzeżenia
-Odejdź ode mnie- próbował się wyrwać
-Wiesz, że nie mogę. Połącz się ze mną a dostaniesz to co zechcesz- polizał go po policzku
-Nie, nie chce- tylko że pod wpływem gorącego języka jego ciało zaczęło reagować
-Nie zrobię tego jeśli nie chcesz ale nie okłamuj mnie- teraz delikatnie podgryzał jego szyje
-Nie zostawisz mnie? Nie będziesz chciał zabić Azazela?
-Musiałbym umrzeć żeby cię zostawić. Azazel ani jego mały już mnie nie interesują- rozpinał powoli koszulę Rebastana
-Ja...- zawsze marzył o takiej miłości jaką widział w rodzinie, on jeden nie miał szczęścia. Wiedział że dużo ryzykuje, ale może było warto. Upadłe anioły nie mogły skrzywdzić swoich towarzyszy. A ten tu nie udawał. W mgnieniu oka podjął decyzje- Będziesz robił to co zechce, jedno potknięcie i sam cię zabije- wychrypiał już na granicy pożądania, bo ręce Marut nie przestały dotykać jego klatki piersiowej w bardzo umiejętny sposób pobudzając jego sutki, a i jego penis domagał się uwagi. W mgnieniu oka Marut podniósł go i położył na łóżku. Przez chwilę patrzył na niego  miłością w oczach. Trochę się tego wystraszył, ale gdy tylko usta drugiego mężczyzny zetknęły się z jego przestał myśleć o czym wszystkim, tylko skupił się na odczuwaniu przyjemności. Całował wspaniale. Delikatnie popchnął język do jego ust, ręce bawiły się jego już nabrzmiałymi sutkami.
Poruszył się pod nim niecierpliwie i Marut spojrzał na niego
-Czego sobie życzysz kochany?- ten cichy wibrujący głos tuż przy jego uchu, przeszły go dreszcze
-Obiecaj- miał trudności z oddychaniem, jedna z rąk gładziła przez materiał spodni wybrzuszenie w kroku, coraz bardziej gorące i bolesne
-Dam ci świat jeśli tylko powiesz slowo. Rozluźnij się. Nie zrobię ci krzywdy- pogładził go po włosach
-Wiem- wyszeptał cicho Rebastan i powoli wyciągnął rękę by dotknąć policzka drugiego mężczyzny. Jego skóra była przyjemnie chłodna i miękka w dotyku., tego się nie spodziewał. Był naprawdę zaskakująco miły w dotyku, i patrzył na niego jak jeszcze nikt nigdy. Drżącą dłonią powoli zaczął rozpinać jego koszule nie przerywając kontaktu wzrokowego. Marut uśmiechał się do niego i podziwiał zaróżowioną twarz i klatkę piersiową. Rebastan był jedną z tych osób które rumienią się na całym ciele.
Obaj zostali tylko w spodniach. Raz po raz ocierali się o siebie. Ale żaden nie powiedział już ani słowa.
Powietrze stawało się coraz cięższe, gęstsze. Z gardła Rebastsana co chwilę wydobywał się jęk rozkoszy. Marut mimo że nie przestawał się do niego uśmiechać też był na skraju, a przecież tak naprawdę nic jeszcze nie robili.
Rebastan doceniał jego delikatność i cierpliwość , ale perspektywa dojścia od samych pocałunków i ocierania się do tego jeszcze w spodniach wcale mu się nie podobała. To nie był jego pierwszy raz. Śmiało sięgnął więc do paska spodni kochanka i nie czekając na zaproszenie po prostu je rozpiął.
-Tak chcesz się bawić?- Marut zdziwił się trochę ale był zadowolony
-Nie jestem nastolatkiem- uśmiechnął się do niego i bardzo powoli wsunął rękę w bokserki tamtego, a gdy swoją chłodną dłonią dotknął gorący narząd partnera aż pociemniało mu w oczach. Nie tylko jemu zresztą. Marut zwykle był tym który przejmuje inicjatywę nad całym zbliżeniem. Głównie biorąc partnerów gwałtem lub czymś równie gwałtownym. Nie czekał już dłużej i niemal siłą ściągnął spodnie Rebastana. Na to ten tylko uśmiechnął się zadowolony. Marut upewnił się, że robi wszystko po myśli  towarzysza i nie czekał już na nic więcej. Jakimś magicznym sposobem pozbawił ich obu odzieży i całował teraz podbrzusze kochanka trzymając w żelaznym uścisku jego biodra. Chciał, po raz pierwszy od wieków żeby i ktoś inny czerpał z tego przyjemność.
Rebastan był przyzwyczajony do bardziej brutalnego traktowania dlatego też teraz miał łzy w oczach. Wybrał właściwie, i z czasem na pewno go pokocha. Teraz rozkoszował się przyjemnością. Marut omijał sprytnie to miejsce które najbardziej domagało się dotyku. Wsunął za to jedną dłoń pa plecy kochanka i bez pośpiechu pokierował ją ku jago pośladkom.
Ściskał je i masował delikatnie nie przestając całować klatki piersiowej ciesząc się za każdym razem gdy  Rebastan próbował z marnym skutkiem powstrzymać krzyk rozkoszy. Dopiero z nim zaczął a już otrzymywał takie rezultaty. To będzie wspaniały kochanek.
Bardzo powoli wsunął pierwszy palec w ciasny otwór. Tym razem nie otrzymał jednak tego co chciał usłyszeć. Podniósł głowę zaalarmowany
-To nie jest....?-Zaczął
-Nie, ale nie wszyscy byli delikatni- wyszeptał tamten zawstydzony. Marut postanowił zająć się tym później. Nie podobało mu się to co usłyszał, ale nie był w stanie teraz normalnie myśleć. Jeśli się nie pospieszy nic z tego nie będzie.
Wypowiedział cicho jakieś zaklęcie i palce oraz członek pokryły się nawilżającą substancją. Pocałował kochanka namiętnie i powrócił do przygotowywania go. Tym razem było już lepiej. Rebastan szybko przyzwyczaił się do uczucia czegoś w środku i sam poruszał się by zwiększyć przyjemność. Marut dodał jeszcze dwa palce tym razem szybciej i gwałtowniej jednocześnie uderzając o prostatę towarzysza by tamten nie czół bólu. Poruszał palcami coraz szybciej i drugą dłoń powoli przesuwała się w górę  i w dół po penisie mężczyzny pod nim
-Teraz- szept Rebastana wyrwał go letargu, był nim po prostu zafascynowany. Los wybrał mu dobrze
-Na pewno?- upewnił się jeszcze
-Tak. Ale nie w ten sposób. Jeszcze ci nie ufam tak bardzo- z tymi słowami przekręcił się na brzuch i wypiął w jego stronę
-Jeśli tak chcesz to zrobić- pocałował obie łopatki kochanka- Podnieś cię jeszcze- Zrobił to i czekał. Marut kilka sekund napawał się widokiem po czym objął go w pasie i bardzo powoli zaczął w niego wchodzić. Rebastan wstrzymał oddech, nie był przyzwyczajony do tak dobrze obdarzonych kochanków. Po kliku dobrych minutach był już cały w nim. To mu niemal wystarczyło by dojść. Był ciasny i ciepły niemal jakby był jego pierwszy raz
-W porządku?- Zapytał po upływie jeszcze kilku chwil
-Tak. Już możesz- odwrócił głowę i uśmiechnął się do niego. Marut tylko na to czekał. Złapał jedną ręką biodro kochanka, a drugą jego wciąż nabrzmiały członek i zaczął powoli poruszać się w środku, pamiętając żeby co kilka razy potrzeć prostatę. Nie przyspieszał tępa, powoli doprowadzał ich obu do orgazmu.
-Jestem blisko- usłyszał kochanka
-Jeszcze chwila- ucałował bark mężczyzny i nieznacznie przyspieszył tępo- Teraz!- Zamknął oczy i doszedł. Rebastan wystrzelił w tej samej sekundzie.
Żaden z nich nie zauważył, że cała sypialnia wypełniła się błękitnym światłem symbolem połączenia anioła i jego towarzysza.
Marut opadło obok kochanka i objął go zaborczo. Rebastan nie miał nic przeciwko, jeszcze bardziej wtulił się w ramiona mężczyzny
-Teraz jesteś tylko mój- odezwał się Marut gdy jego oddech powrócił do normy
-Cieszę się- Rebastan ziewnął przeciągle
-Spij już. Porozmawiamy rano- pocałował go w czoło i przykrył ich nagie ciała kocem.
W milczeniu przyglądał się towarzyszowi, tego się nie spodziewał. Nie tu i nie teraz. Ale go znalazł i teraz być może odkupi swoje winy- kocham cię i sprawie że pewnego dnia ty też to poczujesz- wyszeptał w stronę śpiącego mężczyzny i pocałował delikatnie te kuszące usta. Przez chwilę jeszcze się mu przyglądał, po czym zamknął oczy i usnął zmęczony ale i szczęśliwy po raz pierwszy do wieków.




################################################################################
Moja wena nadal cierpi ale już jej lepiej:) zostawiajcie swoje ślady:)

poniedziałek, 19 marca 2012

Rozdział 27c

Daga nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Spodziewał się wspaniałego prezentu ale nie wyobrażał sobie nigdy czegoś takiego.
Obok rodziców stał mały jednorożec
-Tom!- Pierwsza z szoku otrząsnęła się Bella
-Nie uważasz, że mój syn zasługuje na to co najlepsze- mężczyzna posłał jej wściekłe spojrzenie
-Oczywiście, że tak...- nie powiedziała nic więcej
-Tato to dla mnie?- Daga niepewnie podszedł do ojców z Azazelem idącym za nim w razie gdyby zwierze zaatakowało.
-Oczywiście, miałeś go dostać rok temu ale....- Syriusz ukrył twarz w ramieniu męża to było dla niego za dużo.
Nad jego głową Tom wymienił znaczące spojrzenia z Lucjuszem, który właśnie pojawił się w drzwiach.
Syriusz był w ciąży, choć prawdopodobnie on sam o tym jeszcze nie wiedział.

Daga zbliżył się do wyjątkowo spokojnego jednorożca i delikatnie pogłaskał go po grzbiecie. Zwierze, podeszło do niego bliżej i trąciło łbem jego ramie. Widać było że go zaakceptował.
Natomiast Azazel był wściekły. Tym razem Tom posunął się za daleko i nie miał znaczenia fakt że jest ojcem jego ukochanego. Dla niego to honorowa sprawa. A teraz nie miał jak przebić tego prezentu
-Powinniśmy skończyć jeść, goście nie długo będą- odezwała się Narcyza
-Tak, masz racje- Tom wziął syna na ręce i posadził go z powrotem na krześle
-Ale...- zaczął protestować
-Żeby opiekować się jednorożcem musisz mieć siłę i na pewno chcesz go pokazać przyjaciołom
-Tak- zabrał się szybko za jedzenie, a tym czasem skrzat domowy zabrał zwierze z salonu- Aza?- Zwrócił się do ukochanego, bo ten wydawał się być myślami zupełnie gdzie indziej- Aza!- Gdy ten nie odpowiedział pociągnął go za rękę
-Skarbie muszę na chwilę wyjść- popatrzył na niego z przepraszającym uśmiechem
-Teraz?- Chłopiec był zawiedziony
-Wrócę nim zauważysz źe mnie nie ma- złożył delikatny i szybki pocałunek na ustach ukochanego i zniknął
-Daga coś się stało?- Zapytał zdziwiony Lucjusz
-Nie- powrócił zmartwiony do jedzenia.


-Kłopoty?- Usłyszał za sobą Mauta
-Ciągle tu jesteś. Myślałem że masz już dość- nie odwrócił się w jego stronę
-Nie, do póki nie dostanę tego po co przyszedłem
-Tracisz czas- w końcu na niego spojrzał
-Za to co zrobiłeś należy ci się to co zrobię tobie- okrążył go z wrednym uśmiechem-Gdyby mały nie użył wczoraj magii byłby mój
-Jesteś chory. I on nie był twoim towarzyszem
-A czy to moja wina że pierwszy znalazłeś swojego. Zresztą to nie tylko przez Adama. Należy ci się
-Zabiję cię..
-Zmiękłeś. !00 lat temu wziąłbym twoje groźby serio. Teraz chodzisz jak zagra ci ten mały. Chociaż przyznaje jest na co popatrzeć i pomyśleć jak będzie mi dobrze gdy znajdę głęboko w tej ciasnej pupce i jak będę go rozrywać do środka...- I nie dokończywszy zdania zniknął. Nie zrobił tego jednak dobrowolnie, chociaż Azazel był wdzięczny za cokolwiek się stało, bo był już na skraju. A nie mógł go zabić nie bez pozwolenia.

Tymczasem do salonu przybywali coraz to nowi goście. Byli już Pancy i Draco, czekali tylko na Blaise, żeby wyjść i obejrzeć jednorożca.
Pokazało się też wielu ludzi których nigdy wcześniej nie widzieli oczywiście większość z dziećmi. Ale Daga nie chciał poznawać nikogo nowego. No i martwił się o Azazela, po prostu zniknął godzinę temu
-Daga, patrz- Pancy wskazała na miejsce gdzie przybyli zostawiali prezenty. Wujek Severus właśnie zostawił tam coś dużego
-Nie jesteś ani trochę ciekawy?- Przyjaciółka nie dawała mu spokoju
-Nie bardzo
-Daga, Azazel prawdopodobnie szykuje twój prezent, rozchmurz się- Draco w końcu oderwał wzrok od drzwi, szukał wzrokiem dziewczyny którą poznał jakiś czas temu, bardzo chciał, żeby przyjaciele ją polubili
-Wiem, pewnie masz racje, ale może pójdę go poszukać?- Zastanawiał się głośno
-A może szykuje niespodziankę i nie chce żebyś mu przeszkadzał. Chodź jest już Blaise- Pancy zauważyła czarnoskórego chłopaka
-I żadne z was nie dostało takiego prezentu- rozpromienłl się od razu bo nie mógł się doczekać widoku min przyjaciół.

Marut miał duży problem. Nie skończył grozić Azazelowi gdy coś go od niego odciągnęło i wylądował przed domem. A w jego stronę zbliżały się dwie postacie. I nagle to poczuł. Jeden ze zbliżających się był jego towarzyszem. Tylko że był starszy niż normalnie.
Nie zdążył  jednak zacząć się nad tym zastanawiać bo drugi mężczyzna właśnie złapał jego przeznaczenie za rękę i pocałował w policzek.
W mgnieniu oka znalazł się przy nich i odepchnął tamtego
-Co ty??!!
-Ci już dobrze- dotknął policzka mniejszego mężczyzny
-Kto to?- Odepchnięty podniósł się z ziemi
-Nie wiem- Rabastan odsunął się od Maruta z chęciom niesienia pomocy swojemu chłopakowi. Tylko że wściekły upadły skutecznie mu to uniemożliwił łapiąc za rękę i znikając

Azazel wracał właśnie na przyjęcie z ułożonym planem w głowie. Przechodził własnie obok jednej z nie używanych sypialni, z której dobiegały dziwnie niepokojące głosy.
Otworzył drzwi i zamarł
-Azazel powiedz mu coś- Rebastan starał się uciec od Murata
-Znasz mnie i wiesz że to co mówi to prawda- nie móglłpowstrzymać śmiechu
-A czy ja wyglądam na 16 lat?!- Widać było że był poirytowany
-Daga nie ma...
-Dosyć. Albo mi pomożesz albo wyjdź!- Murat
-Bracie wybacz ale jesteś z tym sam- Azazel ze śmiechem zamknął drzwi.
Teraz wszystko się zmieni, co nie oznacza że są bezpieczni, ale mając po swojej stronie Murata mogą więcej. Nie oznacza to że mu wybaczył. Był mu teraz jednak poddany i nie tylko jemu, Rebastan potrafił być bardziej uparty niż Daga czy Tom.
Tak przeznaczenie zakpiło sobie z niego i to dość dobrze. Dlatego postanowił przez jakiś czas go nie męczyć, odegra się na nim później w końcu zemsta najlepiej smakuje na zimno.

Draco przedstawił Margareth przyjaciolom gdy tylko wrócili ze stajni. I ku jego radości od razu się polubili, nawet Daga nie miał nic przeciwko dziewczynie z tego cieszył się najbardziej.
Siedzieli teraz w piątkę w koncie sali i grali w karty. Daga coraz wyraźniej obserwował drzwi i widać było że jest z minuty na minutę bardziej zdenerwowany.
Aza!- Solenizant nagle poderwał się z miejsca i przebiegł przez salon potrącając kilku gości
-Kochanie wszystko dobrze?- Złapał go w ramiona i przytulił
-Teraz tak- pocałował go w nos i uśmiechnął się słodko- Miałeś wyjść na chwlię
-Wiem przepraszam. Coś mi wypadło, ale juz jestem i nigdzie nie idę- zaczął obsypywać twarz chłopca delikatnymi pocałunkami
-To dobrze. Tęskniłem i to moje urodziny
-Wiem skarbie i mam dla ciebie jeszcze jeden prezent
-Taki jak rano?
-Nie, ale na pewno ci się spodoba- postawił Daga na ziemi i objął ramieniem- Dam ci go na osobności
-Dobrze chodźmy- niestety w tym momencie na środku sali pojawił się wspaniały czekoladowy tort
-Muszę go pokroić i zdmuchnąć świeczki- Daga popatrzył w oczy ukochanemu
-Zaczekam, chodźmy nie pozwólmy twoim gościom czekać.
Daga zdmuchnął świeczki ale nie pomyślał życzenia miał wszystko i był szczęśliwy więc po co psuć to życzeniami. Syriusz i Tom pomogli mu pokroić tort i w końcu mógł się wymknąć na taras.

-Kochanie długo o tym myślałem bo twój prezent musi być wyjątkowy, a Tom i Syriusz przeszli samych siebie
-Aza nie musisz mi nic dawać
-Dla mnie to sprawa honoru- pocałował czekoladowe usta chłopca- Dlatego mimo tego że wiem nie wiele rzeczy może przebić jednorożca- wstał z ławki na której obaj siedzieli i ukląkł- Planowałem poczekać jeszcze kilka lat ale nie zaszkodzi dać  ci go wcześniej- wyją z kieszeni niebieskie pudełeczko i otworzył.
W środku był piękny złoty sygnet z zmieniającymi się co chwila srebrnymi runami
-Aza- wyszeptał wzruszony Daga
-To obietnica, że nic nas nie rozdzieli i nikt cię nigdy nie skrzywdzi- deliktatnie wsunął mu go na palec
-Dziękuję jest piękny- przytulił się do niego i zaczął płakać wzruszony
-Kocham cię- Azazel scałował łzy z policzków ukochanego i pocałował go namiętnie w usta.
Całowali się i przytulali przez długi czas aż zabrało im tchu
-Chcesz wracać do środka?- Daga siedział teraz Azazelowi na kolanach
-Jeszcze nie, posiedźmy tu jakiś czas
-Cokolwiek zechcesz skarbie- objął go jeszcze ciaśniej i patrzyli już bez słowa na zachód słońca.

To był wspaniały dzień dla obydwu ale był to niestety cisza przed burzą i nie mieli pojęcia jak bardzo w czasie kilku miesięcy ich życie się zmieni. Na razie cieszyli się sobą na wzajem.





##################################################################################
Moja wena głoduje i potrzebuje komentarzy. Nakarmcie ją. W nagrodę trochę bardziej gorący rozdział :)








czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 27b

Azazel już nie spał. Leżał i przyglądał się spokojnie śpiącemu chłopcu.
Jego aura zmieniła się niedostrzegalnie, ale jednak. Być może Syriusz miał racje. Trochę się tego obawiał, Daga był przecież potężny. A teraz polegał tylko na nim.
Wiedział, że jest samolubny, po prostu chciał czuć się potrzebny.
Spojrzał na budzik była 8. Najwyższy czas żeby zacząć dzień. A on sam nie skończył przygotowań.
-Kochanie- szepnął mu wprost do ucha dotykając dłonią ciepłego policzka
-Chcę spać- przykrył głowę kołdrą
-Skarbie dzisiaj musisz wstać
-Czemu?- Zapytał ale było wiadome że się uśmiecha. Azazel ściągnął z niego przykrycie. Mimo że zaczął kopać i bić na oślep
-Jak będziesz grzeczny to dostaniesz swój prezent wcześniej- uśmiechnął się do ukochanego, a ten w tej samej sekundzie przestał wierzgać i leżał całkiem spokojnie
-Już jestem grzeczny- posłał mu słodki uśmiech i wyciągnął do niego rękę i przyciągnął do pocałunku. Azazel nie czekał długo przekręcił ich tak że Daga leżał na nim. A on sam trzymał go blisko siebie niemal nie ruchomo i całował bez opamiętania.
Daga zresztą wcale nie miał zamiaru uciekać. Tęsknił za pocałunkami i dotykiem ukochanego.
Azazel lizał teraz jego szyje uśmiechając się raz po raz gdy ciało chłopca drżało z rozkoszy. Chwilę później obaj zatrzymali się czując swoje erekcje. Mężczyzna popatrzył w oczy Daga szukając w nich zgody.
-Kocham cię- szepnął chłopiec kiwając głową. Wiedział że nie mają dużo czasu. Ale nakierował pupcię na swój nabrzmiały członek i ruszając biodrami ukochanego pobudzał się jeszcze bardziej. Jedna ręka powędrowała do członka chłopca, ale nie wkładał jej w spodnie. Po prostu masował przez materiał w rytm własnych ruchów bioder. Daga pochylił się i pocałował go z pasją. Był już blisko. Azazel też. Nie potrzebowali dużo. Mężczyzna ułożył ich tak że erekcje stykały się ze sobą i nie przestawały o siebie ocierać
-Jeszcze chwilka skarbie- wyszeptał zdyszanym głosem. Chłopiec tylko pokiwał głową i otworzył oczy.
Azazel patrząc w piękne oczy ukochanego doszedł, a Daga zrobił to niemal w tej samej sekundzie
-Dziękuję- powiedzieli sobie jednocześnie. Mężczyzna objął  chłopca i przytulił do siebie
-Powinniśmy wstawać- odezwał się Daga po jakimś czasie
-Masz racje aniołku- nie poruszył się jednak tylko zamknął oczy było mu dobrze i nie chciał tego psuć wyjściem z pokoju czy nawet z łóżka
-Aza?
-Tak?
-Ja na prawdę użyłem magii w nocy
-Tak myślę twój tata też. Ale to mogło być jednorazowe
-To będzie rytuał?
-Tak kochanie ale tym razem nam się uda- uśmiechnął się do chłopca i wziął go na ręce- Czas się umyć- pocałował go w policzek i ruszył w stronę łazienki.
Daga cały czas się śmiał. Zapowiadał się bardzo dobry dzień.

-Jesteś nie poważny!- Severus miał dość Regulus był nie znośny
-Skoro tak to co tu jeszcze robisz!?- Od ran krzyczeli na siebie a poszło o prezent dla Daga. A później o wszystko inne. Ciąża  dawała mu w kość i to dość mocno.
-Reg, proszę cię Daga jest wystarczająco rozpieszczony
-Należy mu się!
-Ma 12 lat a znając twojego brata....
-Mam dość! Wracaj do laboratorium nie chcę cię dzisiaj widzieć!- Rzucił w niego poduszką i zaczął płakać
-Reg kochany- Severus podszedł do siedzącego na łóżku mężczyzny
-Sev przepraszam po prostu....
-Wiem wiem-scałował mu łzy z policzków- Jeśli cię to uszczęśliwi to proszę Daga możę dostać to co zechcesz. Ty i tak jesteś w tym lepszy- uśmiechnął się do niego
-Ale obiecaj że  będziesz rozpieszczał nasze maleństwo
-Obiecuje- tym razem pocałował go namiętnie w usta. Tego też mu brakowało, ale poród już niedługo i wtedy wszystko wróci do normy.
-Narcyza mówiła coś o uroczystym śniadaniu. Pójdę się umyć- Regulus oderwał się od ust kochanka
-A ja wyślę sowę z zamówieniem- pomógł mu wstać.
Severus miał pewnie podejrzenia co do własnego zachowania Reg też mógł być tym zarażony, mężczyźni nie zachowywali się tak w ciąży. Musiał porozmawiać z Azazelem
Nie dzisiaj jednak dziś był szczególny dzień i nawet on nie śmiał go popsuć.


-Jesteś pewnie?- Dumbledore nie mógł uwierzyć w to o czym mówił mu Marut
-Nie traktuj mnie jak jednego ze swoich sług! Mały ma moc- mężczyzna był wściekły
-Zabrałem mu ją osobiście- dyrektor wstał
-Może źle się do tego zabrałeś- uśmiechnął się do niego kpiąca
-A ty? Jakoś nie widzę żebyś robił postępy
-Mam jeszcze miesiąc sam do mnie przyjdzie
-A jego moc? Skoro mu się udało?
-I z tym sobie poradzę, jestem tu tylko po to żeby cię o tym poinformować
-Doceniam to. Musze sprawdzić jak się to stało. Nie pomyliłem się
-Zostawię cię z tym problemem. Ja mam coś innego do zrobienia
-Zawiadom mnie jeśli użyje mocy raz jeszcze- Marut jednak nie odpowiedział. Zniknął by znów obserwować swój cel

Bella i Narcyza od rana szykowały salę do przyjęcia. Goście mieli pojawić się lada chwila. Obie były tak samo wzruszone. To pierwsze urodziny Daga z rodzicami a i one miały dobre wiadomości. I z niespodzianką miał wrócić Rabastan. Tak ten dzień musi się udać.
-Żeby tylko się nie spóźnili- Bella spojrzała na zegar
-Wątpię. Tom straszył przecież torturami- Narcyza uśmiechnęła się do siostry
-Jak i za każdym razem- na to roześmiały się obie.
Z korytaża dobiegał już śmiech Daga i przytłumiony głos Azazela
-Mają szczęście- westchnęła Narcyza
-Jesteś nie poprawną romantyczką. Lucjusz cię kocha.
-Nie wątpię w to. Po prostu uważam że tak jest lepiej Azazel nie musi o niego walczyć są razem i tyle
-Cysia to jeszcze nadejdzie- Belli ich związek wydawał się nudny ona wolała więcej dramatu. Z drugiej strony Azazel nie pozwalał oddalać się chłopcu na krok więc nie było okazji by tak na prawdę zatęsknili i zawalczyli.
-Ciocia Bella! Ciocia Cisia!- Daga wyrwał się z objęć ukochanego i uściskał obie serdecznie
-Jesteście wcześniej niż myślałyśmy- Narcyza odezwała się do Azazela
-Daga bardzo się niecierpliwił- uśmiechnął się do niej mężczyzna
-Tak i jestem głodny- przypomniał o sobie solenizant
-siadajmy więc nie widzę powodu żeby czekać- Bella poprowadziła ich do pięknie nakrytego stołu  który niemal uginał się od ulubionych potraw chłopca.
I właśnie gdy zabierali się do jedzenia na środku sali pokazali się Tom i Syriusz a między nimi wyjątkowy prezent dla ich jedynego syna.




################################################################################
Kończę w tym miejscu bo mało komentujecie. Proszę żebyście zostwiały więcej śladów po sobie:)






poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 27a

Nadszedł wreszcie 31 lipiec.
Tego bardzo wczesnego poranka cały dom spał i w sypialni Daga i Azazela było cicho. Tylko chłopiec leżał z otwartymi oczami i wpatrywał się w twarz ukochanego.
Wiedział że jakiś czas temu postąpił źle. Ostatnio bardzo dziwnie się czuł. Tata mówił że dorasta, ale nie był już tego taki pewnie. Co prawda Marut zniknął albo tak mu się wydawało. Czasem tylko gdy był sam wydawało mu się że ktoś go obserwuje. Teraz też, chociaż nikogo innego poza Azazelem nie było w pokoju.
Nie chciał budzić mężczyzny, był ostatnio zestresowany a i on mu nie pomagał po prostu nie wiedział jak. On też miał problemy i jeszcze decyzja którą miał podjąć.
Pocałował Azazela w policzek i wstał. Udał się do łazienki i usiadł na brzegu wanny. Przez chwilę wpatrywał się okno.
Noc była piękna, bezchmurna i ciepła.
-Czyżby Azazel cię nie zaspokajał?- Usłyszał obok znienawidzony głos
-A już myślałem że cię zabił- syknął zły
-No no malutki, na prawdę nie wiem czemu mnie tak nie lubisz- położył mu rekę na ramieniu i silnie przytrzymał gdy Daga próbował się wyrwać
-Zostaw mnie-  żałował że nie ma w sobie magii, może poradził by sobie sam
-Nie mam ochoty- przyciągnął go bliej tak że niemal stykali się ze sobą- On na ciebie nie zasługuje
-A dlaczego?- Ciekawość wzięła górę
-To morderca- szepnął mu do ucha
-Jesteś zazdrosny bo jesteś sam- udało mu się już prawie wyrwać z uścisku
-Zapytaj go- przejechał kciukiem po dolnej wardze chłopca
-Nie zamierzam- udało mu się wyrwać
-Rób jak chcesz, ostrzegam cię po przyjacielsku- na te słowa Daga zaśmiał się kpiąco- Coś ci urosły pazurki, to dobrze- raz jeszcze przyciągnął go do siebie i jak i tym razem też brutalnie.
Tylko że tym razem Daga nie zaczął płakać, chociaż bardzo chciał. Język mężczyzny nie był przyjemny a uścisk sprawiał ból.
Zamknął oczy i nagle wszystko się skończyło, a gdy otworzył oczy znalazł się obok fontanny na tyłach domu.
Na początku się przestraszył, ale po chwili zrozumiał co się stało, a przynajmniej miał taką nadzieje.
Uśmiechnął się do siebie i raz jeszcze zamknął oczy niestety gdy znów je otworzył był tam gdzie wcześniej.
Ziewnął i ruszył szybkim krokiem do domu.

-Aza!!- Daga podbiegł do śpiącego mężczyzny i potrząsnął go za ramię
-Co się stało kochanie?- Wstał szybko i spojrzał na chłopca- Skarbie dlaczego nie jesteś w łóżku- wziął go za rękę- Jesteś zimny. Kochanie odpowiedz
-Aza , coś się stało. Ja się chyba przeniosłem-wszedł pod kołdrę i przytulił się do ukochanego
-Użyłeś magii?
-Chyba tak....
-Opowiedz wszystko- położył ich oboje i przykrył zziębniętego chłopca jeszcze szczelniej
-Byłem w łazience i....- Daga zastanawiał się czy powiedzieć mu o wszystkim
-Skarbie?
-I zamknąłem oczy i znalazłem się na zewnątrz- dokończył szybko nie chcąc martwić i tak już zmartwionego mężczyznę
-Skarbie jesteś pewny, że nic więcej się nie stało?- Popatrzył mu w oczy
-Nie, dlaczego mi nie wierzysz- zrobił obrażoną minkę
-Po prostu się martwię aniołku
-Nie musisz- ziewnął- pośpię jeszcze
-Spij- ucałował go w czółko- wrócę za kilka minut
-Dobrze- przekręcił się na bok i zamknął oczy

Azazel zapukał do sypialni rodziców Daga i był pewien, że nikt mu nie odpowie, stało się jednak całkiem inaczej
-Wejdź- zrobił jak mu kazano, Tom był w pełni ubrany i jakby gotowy do drogi, Syriusza nigdzie nie widział
-Chyba nie chcesz wyjechać w urodziny syna- Azazel zrobił się zły
-Oczywiście że nie mamy dla niego niespodziankę, którą musimy sprowadzić. Ale nie po to przyszedłeś
-Nie. Daga właśnie powiedział, że użył magii
-Nie możliwe- Tom popatrzył na niego jakby miał nie po kolei w głowie
-Obaj wiemy że nie kłamie, nigdy tego nie robił- Tom miał trudny charakter i Azazelowi coraz bardziej to przeszkadzało
-Dumbledore pozbawił go mocy, nie sądzisz chyba że przez cały ten czas byliśmy w błędzie- Zbliżył się do niego niebezpiecznie
-To wykluczone, ale może jakoś udało mu się...- w  tym momencie wrócił Syriusz, również ubrany
-Jakiś problem?- Podszedł do męża i pocałował w policzek
-Azazel twierdzi że Daga użył mocy
-Czytałem gdzieś o tym...tak jakby- usiadł
-To znaczy?- Pozostali mężczyźni jednocześnie zwrócili się do niego
-Dzisiaj jego urodziny, magiczna noc, to mogło się zdarzyć- Syriusz wyglądał na bardzo szczęśliwego
-A co z rytuałem?- Tom wciąż nie był przekonany
-Dla pewności- odezwał się Azazel
-Masz racje- siedzący mężczyzna obdarzył go ciepłym uśmiechem
-Powinniśmy wyruszyć, żeby zdążyć- przypomniał Tom
-Obiecałem że wrócę niedługo- Azazel wyszedł, był na wpół szczęśliwy a w  połowie się bał.
Wszystko mogło się teraz zmienić i to nie koniecznie na lepiej.
Przed drzwiami spypalni, odgarnął od siebie negatywne myśli. Wszedł z lekkim uśmiechem na ustach i popatrzył na łóżko.
Daga spał w najlepsze nie przejmując się dzisiejszym incydentem. Zadowolony i pełen nadziei.
Pocałunek Murata nie przeszkadzał mu w zaśnięciu, po prostu wyparł go z pamięci cudownymi wspomnieniami i porankiem.
Azazel mimo że wiedział że chłopiec coś przed nim ukrywa postanowił mu odpuścić przynajmniej na jakiś czas. Zresztą gdyby to było bardzo ważne nie ukrywałby tego.
Położły się obok i zasnął niemal od razu.  Sen jednak był bardzo niepokojący
Obserwował z oddali dwoje ludzi w bardzo jednoznacznej sytuacji. I mimo tego że nie chciał podchodzić bliżej coś ciągnęło go w kierunku łóżka. 
W końcu stanął obok a to co zobaczył było przerażające. To co wcześniej wydawało mu się pomrukami przyjemności teraz było krzykiem, a raczej jego próbą.
Przed nim zobaczył Murata który szybko i brutalnie wchodził w małe ciałko jego towarzysza. Daga natomiast wyrywał się i płakał. Nie mógł jednak nic zrobić bo był przywiązany za nogi i ręce i zakneblowany. Z tyłeczka lała się cieńka stróżka krwi. I nagle Murat podniósł głowę i spojrzał mu w oczy z okropnym uśmiechem. W  tym samym momencie doszedł, a Daga zemdlał.
Azazel otworzył oczy, był zlany potem i tylko cudem nie krzyczał przez sen.
Serce biło mu jak oszalałe, był przerażony. To nie on o tym śnił. Były to obrazy przekazywane mu przez jego znienawidzonego pobratymca.

Daga tymczasem przysunął się do niego i wyszeptał coś pod nosem. Mężczyzna uśmiechnął się mimo woli i obiecał sobie że choćby musiał zabić Lilith obroni ukochanego









czwartek, 8 marca 2012

notka

W dniu ńaszego święta wszystkim czytelniczką.
Spełnienia marzeń, uśmiechu i miłości. Niech każdy dzień będzie dla was nową niesamowitą przygodą i niech czarne chmury nie przysłonią wam słońca


środa, 7 marca 2012

Rozdzaił 26

-Lilith musisz mi pozwolić- Azazel już od jakiegoś czasu próbował nakłonić kobietę do zmiany decyzji
-Azazelu bądź poważny. Nie mogę...
-Mam ci przypomnieć jak ważni są dla nas towarzysze!
-Nie. Ale in mu nie zagraża
-Mylisz się Marut czeka tylko na chwilę nieuwagi z mojej strony
-Tak wiem o waszej przeszłości...
-Dlatego proszę cię podlega ci tak samo jak ja. 
-Przemyślę to. A teraz wracaj bo twój maluch zaczyna się budzić- Uśmiechnęła się i zniknęła


Azazel wrócił do świadomości i przytulił do siebie budzącego się powoli chłopca.
-Dzień dobry skarbie- Daga uśmiechnął się do niego i ziewnął przeciągle
-Mogę odwiedzić dzisiaj Draco?- Zapytał gdy już udało mu się powstrzymać ziewanie
-Oczywiście kochanie- usteczka chłopca były bardzo kuszące, ale nie poddał się po ostatnich wydarzeniach zorientował się że to Marut kieruje jego żądzą- A teraz idź się umyj i ubierz
-A nie pójdziesz ze mną?- Popatrzył nieco urażony na mężczyznę
-Nie teraz. Ale wieczorem. Muszę coś załatwić- pocałował go pospiesznie w czubek głowy i wstał.
Daga przez chwile zszokowany obserwował ukochanego, ale ten zdawał się tego nie widzieć. Był zresztą odwrócony do niego plecami. Siedział przez chwilę zły a w końcu dał za wygraną i poszedł do łazienki.

Azazel wyszedł tymczasem wyszedł do ogrodu za dom gdzie zwykle nikogo nie było i czekał
-Potężny Azazel- Zakpił Marut pojawiając się przed nim
-Zrobiłeś mu coś?
-Twojemu maluszkowi? Jest słodziutki ale mogłeś trafić lepiej
-Więc skoro on cię nie interesuje może zakończmy to raz na zawsze- warknął Azazel
-Nie mogę. Widzisz mam zadanie i postanowiłem je wykonać. Ale nie martw się gdy już cię zabije chętnie przywłaszczę go sobie. Tak jak ty kiedyś
-Nie był twoim towarzyszem!
-Zależało mi na nim
-Tobie na niczym nie zależy- Marut nie odpowiedział tylko zamknął oczy i oblizał wargi
-Wiesz co teraz robi twoja duma i radość?- Azazel nie czekał dłużej. Podszedł do niego i uderxył z taką siłą że przeleciał kilka metrów i z głośnym trzaskiem upadł na ziemię
-Ostrzegam cię!
-Nie zrobisz nic dopóki Lilith ci nie pozwoli
-Nie potrzebuje jej rozkazu. Wszyscy będą mi wdzięczni
-Więc zrób to!- Azazel wyciągnął obie ręce przed siebie kumulując całą energię Marut nie poruszał się czekał z kpiącym uśmiechem na wargach
-Nie jesteś tego wart- opuścił ręce i przekręcił głową w bok. Drugi mężczyzna dopiero teraz zaczął się szarpać. Został jednak uwięziony
-Dorwę cię za to!!
-Będę czekał- tym razem to Azazel uśmiechnał się wrednie do tamtego.

Tym czasem Daga zdążył się wykąpać i ubrać. Nie czekał na powrót Azazela i zszedł na śniadanie. W jadalni zastał tylko rodziców
-Daga masz zamiar odwiedzić dzisiaj Draco?- Zapytał Syriusz gdy tylko usiadł
-Tak. Ale idę sam- bez apetytu sięgnął po kanapkę
-Stało się coś?- Podejrzliwie odezwał się Tom
-Nie nic- Daga uśmiechnął się uspokajająco do obojga rodziców
-Jesteś jakiś nie swój na pewno wszystko w porządku?- Nie dawał za wygraną Syriusz
-Tak. wszystko dobrze. Mogę już iść?
-Nie dopóki nie zjesz- Tom naprawdę zaczął się niepokoić
-Tato ciocia na pewno coś mi da- zrobił słodką minkę i uśmiechnął się szczerze
-No dobrze idź- nie mógł odmówić jedynakowi niczego.
Uszczęśliwiony Daga wybiegł z jadalni do salonu
-Owinął cię sobie wokół małego palca- uśmiechnął się Syriusz
-I ma to po tobie kochany- pocałował męża w policzek i wrócił do przerwanego śniadania

-Draco!
-Daga!- przyjaciele padli sobie w objęcia
-Opowiadaj pisałeś że masz wieści
-Tak, Daga zakochałem się
-W kim?
-Pamiętasz jak byłem we Francji. Poznałem tam bardzo ładną dziewczynę. Margareth, i zaprosiłem ją na twoje urodziny...znaczy mama zaprosiła....
-Cieszę się Draco na prawdę- nie brzmiał jednak na zadowolonego
-Daga co jest?
-Azazel mnie ignoruje i jest jeszcze ten Marut...
-Azazel cię nie ignoruje nie może- Draco pokręcił głową z powątpiewaniem
-Ale tak jest! Hej zagrajmy w szachy- zmienił temat
-Jeśli chcesz. Ale ćwiczyłem- chłopcy grali przez kilka godzin śmiejąc się i wymyslając coraz dziwniejsze historie.

Azazel tym czasem dochodził od zmysłów. Próbował czytać, ale ciągle spoglądał na zegar. Wiedział też że nie uśnie. Czuł się podle za potraktowanie ukochanego w ten sposób.
I teraz jeszcze nie miał jak go przeprosić a już kilka razy zwalczył chęć po prostu zabrania go od Malfoy,ów. To nie rozwiązało by sprawy.
Zamknął się więc w sypialni i zaczął przygotowywać niespodziankę.

-Draco, Daga czas na obiad- Narcyza weszła do salonu i zobaczyła pobojowisko. Obaj chłopcy zmęczeni leżeli na kanapie wśród piór i poduszek
-A możemy zjeść tu?- Draco nawet się nie podniósł
-Właściwie to chyba muszę wracać- Daga po raz pierwszy spojrzał na zegarek była 15
-Książe przecież to nie problem- uśmiechnęła się do niego Narcyza
-Tak ale...
-Zostań jak Azazel zobaczy że cię nie ma napewno przeprosi- namawiał Draco
-No dobrze, ale po obiedzie wracam
-Powiem skrzatom, żeby coś wam przyniosły- Narcyza wyszła trochę ze zdziwieniem. Za co miałby przepraszać chłopca?

Daga nie wrócił jednak po obiedzie, tylko na kilka minut przed 20. Wcześniej oczywiście skontaktował się z tatą ale Azazel pozostał w niewiedzy.
Było mu przykro ale wizyta u przyjaciela pomogła nawet bardzo.
Teraz stanął przed drzwiami sypialni i starał się wyglądać beztrosko.
Otworzył drzwi i aż otworzył buzie ze zdumienia. Pomieszczenie wręcz tonęło w różach paliło się też kilka świec a na środku stał pięknie zastawiony stół natomiast sam Azazel klęczał ze spuszczoną głową kilka kroków od niego
-Wybacz mi- szepnął i wyciągnął ku niemu rękę
-Aza...ja...
-Kochanie nic nie mów nie wywiązuję się z moich obowiązków i ranię cię...
-Nie!
-Tak, nie zaprzeczaj. Dlatego możesz mnie ukarać
-Ale na nie chcę Aza- przytulił się do mężczyzny i zaczął całować go po twarzy
-Na pewno?- Daga tylko kiwnął głową.
Azazel wyprostował się z chłopcem w ramionach i posadził go na krześle sam znów uklęknął
-Aniołku posłuchaj mnie teraz. Marut... zatruwa moje myśli dopóki się go nie pozbędę mogę się źle zachowywać. Dlatego proszę cię, błagam nie bądź smutny ani zły
-Dobrze ale nie możesz nic z nim zrobić?
-Wkrótce- wstał- Jesteś głodny?
-Nie, jadłem
-Więc pozwól mi  i opowiedz o swoim dniu- usiadł na przeciwko.
Daga zaczął opowiadać o wizycie u Draco i zjadł trochę co bardzo ucieszyło mężczyznę.
Gdy skończyli kolację przenieśli się przed kominek. Daga usiadł Azazelowi na kolanach i przytulił się do niego. Na reszcie było mu dobrze
-Przygotowałem też kąpiel- Azazel oderwał się od karczku chłopca który całował już od kilku minut
-Puźniej. Opowiedz  mi coś
-A co chciałbyś usłyszeć?
-O twoim świecie- dał mu szybkiego całusa w usta i popatrzył w oczy
-No dobrze...- Azazel zaczął opowiadać. A Daga słuchał może nie samej treści ale ukochanego ciepłego głosu. Nie minęła godzina a usnął w ramionach najukochańszej osoby na świecie.
Azazel ułożył go na łóżku przemienił ich ubrania w piżamy i sam się położył. Przysunłą chłopca do siebie złożył delikatne pocałunki na obu zamkniętych powiekach ukochanego i sam zamknął oczy zasypiając niemal od razu.











niedziela, 4 marca 2012

Rozdział 25


Tej nocy Daga spał bardzo niespokojnie. Budził się co chwilę i zmieniał pozycję. Wiercił się i kręcił.

Około trzeciej w nocy Azazel otworzył oczy zaniepokojony, bo chłopca nie było w łóżku.

- Kochanie? - Rozejrzał się po sypialni i zobaczył ukochanego przy oknie.

- Nie mogę spać - wyszeptał.

- Koszmary? - Podszedł do niego i przytulił do siebie.

- Tak. Aza nie lubię go. - Ukrył twarz w piersi mężczyzny.

- Maruta? - Był pewny odpowiedzi.

- Tak.

- Skarbie postaram się go pozbyć. - Wtulił policzek w miękkie włosy chłopca. - Powinieneś wracać do łóżka.

- Nie chce. Nie jestem śpiący - zaprotestował ziewając. Azazel uśmiechnął się, Daga wyglądał słodko z włosami na wszystkie strony, kilkoma odpiętymi guzikami pidżamki i zamglonymi, niewyspanymi oczami.
- To zrób to dla mnie, jutro zabieram cię na Pokątną. - Pogłaskał go po główce.

- Na prawdę?- Cała twarzyczka chłopca się rozjaśniła.

- Tak. Ale musisz się już położyć.

- Dobrze. - Pobiegł na łóżko, a mężczyzna podążył za nim. - Aza ale pozbędziesz się go?- zapytał po chwili ciszy.

- Z największą przyjemnością skarbie. - Spojrzał na ukochanego i podniósł się na łokciu zawieszając nas chłopcem. - Mogę?- szepnął cicho, liżąc dolną wargę Daga.

- Tak. - Chłopiec objął go i scalił ich usta w gorącym pocałunku pełnym pasji i uczucia.

- Kochanie potrzebuję więcej. - Ręce mężczyzny drżały z pożądania. Sen, jaki miał dzisiaj i jego wcześniejsza frustracja, doprowadzały go niemal do obłędu.

- Dobrze. - Ciałko chłopca rówineż drżało. Azazel nie pytał już o nic więcej. Zaczął powoli rozpinać guziki, całując każdy odsłonięty fragment skóry ukochanego. Objął ustami lewy sutek i ssał go lekko. Jedna ręka wślizgnęła się w spodenki chłopca.

Daga tęsknił za tym dotykiem, a nie był pewny, czy może o niego prosić. Całym sobą koncentrował się na ustach i dłoniach ukochanego. Za każdym razem, gdy Azazel zdecydował się go dotknąć, jak dorosłego, było mu jeszcze lepiej. Usta coraz szybciej, ale delikatniej kierowały się w stronę jego pulsującej erekcji.
- Aza – szepnął, wyrywając biodra do przodu.

- Już, już kochanie. - Uśmiechnął się złośliwie, polizał sam czubek małej męskości chłopca i zabrał się do całowania ud.

- Proszę... Aza...

- Ci.. Dziś cie tam już nie dotknę, zrobię to inaczej... - Obrócił go delikatnie na plecy i zaczął obsypywać pocałunkami kark i plecy. Schodził coraz niżej, aż dotknął ustami pośladek.

- Co ty? 

- Nie bój się. Jeszcze nie czas. - Lizał teraz wzdłuż kręgosłupa. Daga wiercił się niemiłosiernie cały czas, a jego penis wbijał się boleśnie w prześcieradło. Mężczyzna zacisnął obie ręce na biodrach chłopca rozszerzając przy tym pośladki. Oderwał się na chwilę by nabrać powietrza i nacieszyć się swoim dziełem. On też był już blisko.

- Zrób coś proszę. - Dag odwrócił głowę w jego stronę.

- Teraz musisz mi zaufać - szepnął mu do ucha, przygryzając delikatnie jego płatek.

- Ufam. - Odwrócił się i położył głowę, zacisnął piąstki na poduszce i czekał.

Azazel najpierw bardzo delikatnie polizał oba pośladki, a następnie zaczął drażnić językiem dziurkę. To wystarczyło, by Daga doszedł. Z głośnym jękiem podniósł się nieznacznie, a następnie opadł.

Mężczyzna widząc jaką przyjemność zrobił ukochanemu, również poczuł spełnienie zanim chłopiec skończył przeżywać swój orgazm.

- Teraz śpiący aniołku? - zapytał biorąc go w ramiona.

- Tak. - Ziewnął przeciągle, wtulając się w Azazela.

- Dobranoc skarbie. - Pocałował spocone czoło chłopca i zamknął oczy.

- Dobranoc.

Nie wiedzieli, że cały czas byli obsrerwowani z ukrycia.

- Ciesz się póki możesz Azazelu, niedługo on będzie mój! - Marut chciał więcej po tym, jak mógł skosztować malca dziś po południu. Nie mógł wymazać go z pamięci. Ta misja była jak dotąd najlepsza, jaką miał.

***

Rano ani Azazel ani Daga nie pojawili się na śniadaniu. Po szybkiej kąpieli, udali się na Pokątną. Mężczyzna był wręcz zdeterminowany, by jego ukochany zapomniał o nieproszonym gościu. Wiedział też, że musi skontaktować się z Lilith, jeśli ktoś mógł coś poradzić to ona.

- Co chcesz robić?- zapytał Azazel, gdy skończyli śniadanie w Dziurawym Kotle.

- Może sklep z miotłami, albo z magicznymi zwierzętami, albo...

- Kochanie mamy cały dzień, pytałem gdzie chcesz pójść najpierw? - Uśmiechając się pocałował go w policzek.

- To miotły! - Zdecydowanie odpowiedział chłopiec.

- Jak sobie życzysz książę. - Wziął go za rękę i wyprowadził z lokalu.

Wszystko szło dobrze. Zwiedzali niemal każdy sklep, kupując, co tylko przyszło im do głowy. Daga dawno tak dobrze się nie bawił. Już prawie zapomniał czemu wczoraj nie mógł zasnąć. Liczyła się tylko obecność ukochanego.

Po kilku godzinach zmęczeni usiedli w lodziarni.

- Tylko nie zamawiaj za dużo, mamy wrócić na obiad - upomniał chłopca Azazel, udając się do toalety.

- Dobrze! - Już czytał menu i było oczywiste że wcale go nie słyszy.

- Przepraszam...

Daga podniósł głowę. Stała przed nim pulchna rudowłosa kobieta.

- Nie wolno mi rozmawiać z obcymi - odpowiedział i wrócił do lektury.

- Oczywiście - nie dała jednak za wygraną i przysiadła się. - Jestem Molly Weasley. A ty kochanie?

- Daga – odpowiedział, wyraźnie już zły i dyskretnie zaczął rozglądać się za Azazelam.

- Ależ to imię dla dziewczynki! - Roześmiała się kobieta.

- Nie to moje imię!

- Już dobrze dobrze. A gdzie twoja mamusia i tatuś?- zaszczebiotała po chwili.

- Tatusiowie są w domu - bardzo chciał już stąd pójść stracił ochotę na jedzenie.

- I puścili cię tu samego?

- Nie, jestem z Azazelem.

- To twój brat?

- Nie. Nie lubię takich pytań.

- Chcę tylko bliżej cię poznać chłopcze...

- Ale ja pani nie!

- Jesteś troszkę nie okrzesany. - Złapała go za ramię. - Ale to nic i wiem kim jesteś biedne dziecko, jesteś Harry Potter twoi rodzice nie żyją, a tobie zrobili pranie mózgu. Ten którego nazywasz ojcem jest mordercą.... - Nie dokończyła, ponieważ nagle znalazła się na podłodze.

- Kłamiesz! - Był zły. Coś rozsadzało go do środka. Nim jednak cokolwiek się stało, czyjeś ramiona objęły go od tyłu, a usta zatrzymały się tuż przy uchu.

- Spokojnie kochanie, już jestem - szepnął Azazel i odwrócił go twarzą do siebie. - Nie wiem kim jesteś, ale jeśli jeszcze raz chociaż na niego spojrzysz to cię zabiję.

- To ty jesteś tym potworem, który molestuje to biedne dziecko! - Nie dawała za wygraną, robiąc coraz większą scenę. Teraz już w ich stronę patrzyli wszyscy.

- A czy to nie jest tak, że chcesz Harrego Pottera dla swojej córeczki, która jest chora na jego punkcie? Odejdź i zapomnij że nas widziałaś! - Kobieta zrobiła to bardzo szybko, znów uśmiechając się dobrotliwie.

- Aza? Chcę do domu. - Daga trząsł się w jego ramionach.

- Tak, powinniśmy już wracać. - Pocałował go uspokajająco w usta. - Wybacz że cię zostawiłem.

- To nie twoja wina... - Przytulił się do niego i pozwolił by mężczyzna go podniósł. -Nie mówmy o tym, nic się nie stało.

- Jeśli tego chcesz - bez słowa deportował ich do domu.

#################################################################
Rozdział dedykowany Strega Bianka :) masz już coś do czytania :)

czwartek, 1 marca 2012

Rozdział 24b

-Co ty tu do diabła robisz!- Azazel zerwał się na równie nogi gotowy do walki
-Daj spokój- machnął ręką tamten- nie po to tu jestem- usiadł na biurku ignorując złowrogie spojrzenie Azazela- Jak pewnie wiesz szykuje się wojna. A sokro ja nie mam towarzysza pomyślałem że pomogę ci tutaj
-I ja mam w to uwierzyć?
-Rób jak chcesz nie obchodzi mnie to. Ale nie masz wyjścia
-Mógłbym cię zabić...
-I zostawić tego maluszka?- Zapytał z ironicznym uśmiechem- Dobrze wiesz co się dzieje z tymi którzy złamią Prawo
-Więc odejdź. Obaj wiemy że nie chcesz tu być
-Kto wie może mi się tu nawet spodoba
-Ty.....- nie dokończył zdania bo drzwi się otworzyły i do sypialni wbiegł Daga
-Aza, gdzie byłeś? Tata cię szuka- skoczył w jego ramiona i zaczął całować po twarzy
-Skarbie- delikatnie odsunął go od siebie
-Co się dzieje?- Zszedł na ziemie i położył ręce na biodrach
-Kochanie...
-Nie kłopocz się- na dźwięk obcego głosu, Daga najpierw się troszkę przestraszył, ale mając przy sobie Azazela szybko ochłonął i odwrócił się  z stronę nieznajomego mężczyzny- Ty musisz być Daga, witaj- powoli podszedł do niego z wyciągniętą ręką ale zdążył przejść 5 kroków dzielących ich od siebie Azazel odepchnął go na ścianę
-Aza!- Krzyknął zły i wystraszony
-ńie martw się mały nic mi nie jest- wstał z podłogi
-Kochanie, najlepiej będzie jak stąd wyjdziesz- szepnął do chłopca wściekły mężczyzna
-Nie, zrobisz mu krzywdę- wziął go za rękę
-I dobrze. Zasługuje na to- podniósł Daga z zamiarem wyniesienia go z pokoju ale Marut był szybszy i zagrodził in drogę do drzwi
-Na prawdę nie wiem jak z nim wytrzymujesz jest taki agresywny- wyciągnął rękę i pogładził chłopca po włosach
-Zejdź mi z oczu- warknął przytulając Daga bliżej do siebie
-Poczekam- uśmiechnął się złośliwie i zniknął
-Kto to był?- Daga zapytał po chwili milczenia
-To upadły anioł jak ja ale nie jest dobry. Zawsze gdy się pojawia przysparza kłopotów. Proszę cię kochanie trzymaj się od niego z daleka
-Dobrze- pocałował go i pokręcił tyłeczkiem znajdującym się w dłoniach mężczyzny. Ten uśmiechnął się nieznacznie
-Skarbie nie teraz- nie słuchał go i znowu poruszył się tym razem otarł przyrodzeniem o jego biodra- Twoi rodzice...
-Już mnie nie kochasz- zrobił smutną minkę, ale tylko na kilka sekund- Tata chce z tobą porozmawiać o szkole
-Nie mów tak- pocałował go delikatnie- To dobry pomysł. Ale pójdziesz ze mną nie zostawię cię samego teraz gdy on się tu kręci
-Mam pomagać wujkowi z eliksirami
-No dobrze. Chodźmy- obdarzył go jeszcze jednym namiętnym pocałunkiem i opuścił sypialnie z ukochanym na rękach

Azazel wziął głęboki oddech i zapukał do sypialni przyszłych teściów. W tej samej chwili zdał sobie sprawę że wolałby walczyć z całą armią niż stawić czoła mężczyzną po drugiej stronie
-Wejdź- usłyszał Toma
-Chcieliście mnie widzieć
-Tak usiądź- Syriusz wskazał mu fotel na przeciw nich
-Daga musi wrócić do szkoły- Tom nie pozostawiał miejsca na kłótnie
-Najpierw jego moc...
-Tak kochany ale kiedy ją odzyska może być za późno na decyzje. A mamy dwie opcje Hogwart albo  Durmstrang
-Jeśli mogę- odezwał się Azazel- Słyszałem o Dumstrangu i myślę że to najlepsza opcja ,ale wątpię by Daga się zgodził. Nie zostawi przyjaciół..
-To samo mówię- Syriusz uśmiechnął się do niego- A z drugiej strony w Hogwarcie nie jest bezpiecznie
-Wiem że Daga wolałby zostać ale jak chcesz go tam ochraniać? Ostatnio to się nie udało- posłał złowrogie spojrzenie Azazelowi- A teraz Dumbledore zna całą prawdę
-Więc zaczekajmy jeszcze z decyzją- Syriusz prosząco spojrzał na męża- A może zostanie jeszcze rok z nami?
-Wiesz że bym tego chciał ale tak nie można
-Wiem wiem...
-Porozmawiaj z nim Azazelu, wyjaśnij co trzeba, ciebie posłucha bardziej niż któregoś z nas- powiedział to z nutą żalu w głosie
-Zrobię to ale to jego decyzja. A co z jego mocą?
-W jego urodziny, ale tym razem to Syriusz będzie w centrum
-Pójdę już- wstał
-Traktuj go dobrze- widać było że Syriusz bardzo się martwi
-Oczywiście że tak robię- uśmiechnął się do obu i wyszedł

Daga wyszedł z labolatorium cały brudny ale roześmiany.
Zawsze uwielbiał zabawę z eliksirami a dzisiaj udało mu się nawet prawie nie wywołać wybuchu.
Szedł teraz korytarzem otrzepując ubranie z kurzu i brudu. Nie zauważył że przed nim stoi Marut i uśmiecha się złowieszczo
-Powinieneś bardziej uważać maluchu- złapał go za ramiona chroniąc przed upadkiem
-Przepraszam- zarumienił się
-Nie ma za co- nie puścił go jednak zacisnął ręce na szczupłych ramionkach i przysunął go do siebie- Nie wyrywaj się nic ci nie zrobię
-Puść
-Ci- pochylił się i przejechał językiem po policzku chłopca- Do września go zabije i będziesz mój, a później oddam cię temu staruchowi- po tych słowach pocałował go brutalnie nie zważając na łzy- Nie powiesz mu o tym nie będziesz pamiętał- powiedział stanowczo patrząc mu w oczy
-Pójdę już- powiedział wesoło Daga
-Tak, idź Azazel na pewno się niepokoi- patrzył za odchodzącym chłopcem. Zemsta będzie naprawdę słodka