czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 51a

Elvern dawno nie miał tak dobrego poranka.
Obudził się w łóżku z obojgiem ukochanych, a wspomnienia wczorajszej nocy ciągle były tak świeże, że czuł Azazela z sobie, nawet gdy się nie poruszał.
Co do Anioła, to ten leżał z otwartymi oczami przyglądając się z troską chłopcu. Ta sprawa wciąż jeszcze nie była załatwiona, a miał przeczucia, że powinien się spieszyć.
-Dzień dobry, kochany.- podniósł się i go pocałował.- Dobrze się czujesz?
-Jak nigdy.- uśmiechnął się do niego.- Daga wciąż jest zły?
-Nie mogę do niego dotrzeć.- głaskał chłopca po głowie z czułym uśmiechem.
-Wiesz, że zraniłeś go bardziej niż mnie.- szepnął dotykając twarzy Azazela.
-Wiem i teraz.... Jest całkiem na mnie zamknięty, jego serce, jego umysł, dusza...
-Daj mu czas, ale ja ci nie pomogę, bo wiem, że ma racje.- wstał powoli, nie spodziewał się, że będzie tak obolały, ale nie żałował..
Co musiał teraz zrobić, to zostawić Azazela i Daga, może uda im się jeszcze porozmawiać. Zresztą on sam zasługuje na długą gorącą kąpiel.

Albus Dumbledore siedział w dość wygodnej celi. Co jednak wcale nie poprawiało mu humoru. Knot okazał się tchórzem, który pod naciskiem i tak już dość złej opinii publicznej postanowił, przynajmniej na jakiś czas go nie wypuszczać, czekając za pewne na to, aż ludzie zmienią zdanie.
Tymczasem wszystko nad czym pracował obróciło się w nicość, bo nie było nikogo, kto dokończyłby za niego rytuał i młody Riddle znów uszedł z życiem, a następna taka szansa zdarzy się dopiero za 3 lata. Mógł mieć tylko nadzieję, że wtedy w końcu mu się uda i zdobędzie to czego tak pragnął przez długie lata życia.

Daga obudził się z własnym planem. I przez kilka minut uważał go za całkiem dobry, ale wiedział też, że się łamie i że Azazel jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, ale musiał być silny. Zwłaszcza teraz, gdy ma Elverna, sprawi, że anioł będzie musiał o niego walczyć, zawsze był bardziej zazdrosny niż elf i teraz to będzie jego bronią.
Wiedział też że El zrozumie i poprze go w duchu, ale nie chciał stawiać go w  jeszcze gorszej pozycji niż był do tej pory. To nie było sprawiedliwe
-Dzień dobry, skarbie.- Azazel uśmiechał się do niego, a ten odwzajemnił niewinny, dziecinny uśmiech, który mężczyzna tak uwielbiał.
-Cześć, Aza.- podniósł się.- Gdzie El?
-Kąpie się.- przyznał wpatrując się w ukochaną twarz, tak dawno nie widział tego uśmiechu.- Masz dziś jakieś plany?
-Tak, mój przyjaciel Resy i ja idziemy nad rzekę.- powiedział niby od niechcenia szukając czystych ubrań w szafie.
No i jeszcze to, pomyślał Azazel. Czy Elvern nie zdaje sobie sprawy, że takie samotne wyprawy z chłopcami są niebezpieczne. Czy to nie był powód jego odejścia? Będzie musiał przemówić ukochanemu do rozsądku, bo tak dalej być nie może.
-Cześć, skarbie.- z łazienki wyszedł Elvern ubrany tylko w stare spodnie od dresu wciąż próbując osuszyć ręcznikiem włosy.
-El.- Daga od razu rzucił mu się w ramiona i gdy mężczyzna go podniósł, pocałował go namiętnie. Azazel warknął, ale nie z zazdrości, tylko dlatego że musiał walczyć sam ze sobą, by nie spróbować tych wytęsknionych usteczek, no i naga klatka piersiowa wcale nie pomagała. Był niemal całkowicie rozproszony, a otrząsnął się, gdy El podawał chłopcu ręcznik, zamrugał kilka razy i skupił się na tym, co się dzieje, a nie na swoich fantazjach.
-Resy wie, że nie możesz wypływać za daleko?- Zapytał elf.
-Tak, nie martw się, El, wszystko będzie dobrze.- uśmiechnął się do ukochanego.
-I masz wrócić na obiad,- upomniał go.- nie tak jak ostatnio.
-Przecież i tak przyszedłeś.- przytulił się do niego.
-Bo się martwiłem.- pocałował go w policzek- Ale następnym razem po prostu cię nie wpuszczę.
-Nie prawda.- pokazał mu język.- Za bardzo mnie kochasz. Idę, do obiadu.- jeszcze raz się pocałowali.
-Do zobaczenia, Aza.- posłał mu całusa i wybiegł z sypialni.
-A teraz chodź tu.- warknął na ukochanego.
-O, znowu masz ochotę?- Zapytał i w mgnieniu oka znalazł się na kolanach anioła, całując jego szyję.
-To też.- zamknął go tak w uścisku, żeby ten nie mógł się ruszyć- Ale najpierw wyjaśnij mi coś kochany.- polizał jego wargi, by poczuć jak ten drży. Był jego czas na trochę zabawy.
-Wszystko, kochanie.- przymknął oczy.
-Co ty sobie myślisz, puszczając go samego? Nie zależy ci?- Teraz go puścił, nie ważne jak bardzo chciał się z nim kochać, to było równie ważne.
-Co, proszę?!?!- Elvern zerwał się na równe nogi.