poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 41

Albus Dumbledore przyglądając się swoim uczniom klął na czym ten świat stoi.
Cały ten rok pójdzie na zmarnowanie bo Riddle nagle zniknął i nikt nawet w ministerstwie nie potrafił mu powiedzieć gdzie jest ten szczeniak. Severus poprosił o kilka dni urlopu, więc i z napojeniem mężczyzny eliksirem prawdy będzie musiał zaczekać.
Na domiar złego zatrudnił kompletnego idiotę, który na nic mu się nie przyda, bo jedyny który tak naprawdę go interesował wymknął mu się z rąk. Resztę dzieciaków może sobie molestować, szybkie zaklęcie zapominające i będzie po krzyku.
Tym czasem musiał szybko zmienić plany, bo wiedział, że z każdym kolejnym rokiem jego przeciwnicy rosną w siłę a on sam zostaje powoli sam na polu bitwy. Był świadom, że ma już nie wiele czasu.
Wstał więc od stołu i wyszedł, żeby wymyślić coś z dala od zgiełku szkoły.
Nienawidził go po prostu  ale grał tą rolę już zbyt długo by się z niej wycofywać.

Daga szedł obok Azazela przez wspaniałe barwne i jasne korytarze jego nowej szkoły. Już polubił to miejsce, ale bał się spotkania z innymi uczniami. Bo był tu jedynym człowiekiem.
-To tutaj- odezwała się dyrektorka, on wciąż uśmiechała się przyjaźnie, ale te kły. Chłopca przeszedł mimowolny dreszcz, zdawał sobie sprawy że kobieta jest niebezpieczna
-Kiedy chcesz mnie widzieć?- Azazel pragnął jak najszybciej znaleźć się sam na sam z ukochanym bo wiedział  że tan się boi i po prawdzie miał czego
-Gdy tylko znajdziesz czas, wprowadzę cię w nasz plan zajęć i zasady- odpowiedziała rozglądając się od okoła
-Jeszcze raz dziękuję- ujął jej dłoń i pocałował
-Dla Balama zrobię wszystko- zarumieniła się- A i ja na tym zyskam. Od dawna myśleliśmy o zmianie nauczyciela, a ty wydajesz się odpowiedni
-Zrobię co w mojej mocy- polubił ją i widział ich współpracę przebiegającą gładko i bez przeszkód
-A co z innymi uczniami?- Odezwał się cicho Daga, o którym przez chwile zdawali się zapomnieć
-O poznasz ich wszystkich już jutro, teraz nie ma w szkole nikogo- pogłaskała go po głowę. Na co Azazel zjeżył się trochę, to było zbyt poufne, zwłaszcza że Daga zareagował z uśmiechem. Mężczyzna zdawał sobie sprawy z własnej głupoty bo on sam się z nią spouchwalał, co rzecz jasna nic nie znaczyło, ale gdy to samo robił jego ukochany już coś mu się nie podobało. A to już samo w sobie było bardzo nie tak.
Daga tymczasem postanowił dać Azazelowi posmakować własnej mikstury, to on przecież jeszcze chwilę temu całkiem go ignorował, więc czy on nie mógł zrobić tego samego?
-Zostawię już was samych, żebyście się oswoili z pokojami i rozpakowali- kobieta zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje i była tym rozbawiona, tych dwoje kochało się tak bardzo, że było to niemal widoczne gołym okiem., a z drugiej strony zdawali się prowadzić ze sobą wojnę. Zwłaszcza w tym momencie.
-Do widzenia- Daga posłał jej słodki uśmiech i otworzył drzwi pociągając za sobą Azazela

-Co się z tobą dzieje!- Krzyknąl mężczyzna w chwili gdy zostali sami i zamknął za sobą starannie drzwi
-Nic- odpowiedział chłopiec bliski płaczu
-Wybacz mi- podszedł do niego i przytulił
-Już- popatrzył mu w oczy i zdobył się na delikatny uśmiech, znał przecież prawdziwą przyczynę jego zachowania
-Kochanie jak ci się tu podoba?- Zapytał po raz pierwszy rozglądając się po przestronnym obłożonym książkami salonie
-Cała ta szkoła jest wspaniała- i on się rozejrzał. Te jasne kolory bardzo przypadły mu do gustu, było tu nowocześniej niż w domu- Aza mogę się wykąpać?
-Jeśli chcesz- pocałował go w policzek- możemy przecież rozpakować się później
-Chciałbym zrobić to sam- wciąż patrzył mu w oczy
-Oczywiście skarbie- ale jeszcze nie wypuścił go z objąć, to co zrobili dziś rano w bibliotece pobudziło go jeszcze bardziej
-To rozpakuj nas- Daga wspiął się na palcach i musnął wargami jego nagiego ramienia, po czym wyślizgnął się z jego objęć i poszedł powoli kręcąc biodrami w stronę dużych brzwi na przeciwko.
Mężczyzna rozbawiony pokręcił głową, chłopiec nie zdawał sobie sprawy co mu robił. No a może wiedział?

Daga był urzeczony łazienką a najbardziej dużym oknem wychodzącym na łąkę. Duża wanna i miękkie pachnące dywany też były wspaniałe. Z minuty na minutę podobało mu się bardziej i postanowił że gdy tylko wróci do domu poprosi rodziców o coś takiego.
Rozebrał się i puścił wodę, ale nie miał zamiaru zabawić tu długo. Ochlapał się tylko i nie wycierając zawiązał ręcznik na biodrach. Chciał żeby Azazel zrobił to co on mu dzisiaj a nie chciał o to prosić. Tak było zabawniej.
Przejrzał swoje dzieło w lustrze i z lekkim uśmiechem wrócił do salonu
-Aza?- Mężczyzna podziwiał widok za oknem, ale odwrócił się gdy tylko go usłyszał
-Coś się stało?- Zapytał cicho bo nagle wyschło mu w gardle
-Nic- podszedł do niego- Tylko czy ja naprawdę ci się podobam... To znaczy tak mówiłeś i wiem że nam nie wolno...
-Kochanie wiesz że to prawda- ostrożnie wziął go w ramiona
-Wiem tylko....
-Chcesz żebym ci pokazał?- Azazel przejrzał jego plan
-Ale mówiłeś że...- reszta zdania zginęła w namiętnym pocałunku. Mężczyzna podniósł go i posadził w dużym miękkim fotelu na przeciwko lustra. Sam ukląkł przed nim
-Nie zamykaj oczu. Patrz- wyszeptał i ściągnął z niego ręcznik. Już był w połowie twardy od samego pocałunku. Odjął w jedną rękę pęczniejącą męskość a drugą masował sutki jednocześnie całując szyję.
Daga od nadmiaru przyjemności zakręciło się w głowie. Zacisnął dłonie na materiale i oddychał głośno krzycząc cicho raz po raz.
-Pamiętaj nie wolno ci zamknąć oczu- wyszeptał mu do ucha nim przeniósł usta na brzuch. Chłopcu trudno było usiedzieć spokojnie, ale Azazel złapał go silno za biodra i po kliku krótkich pocałunkach na brzuchu. Wziął go całego do ust. Tym razem nie krył okrzyku. A jeszcze to że sam się sobie przyglądał. To było takie inne. Widzieć siebie w rozkoszy i ukochanego mężczyznę jak go doprowadza do tego stanu.  Azazel poruszał językiem bardzo szybko, ale usta trzymał w tej samej pozycji. Był ciekaw jak bardzo czuły jest jego ukochany.
Nie pomylił się bo gdy zataczał małe kółeczka na czubku penisa. Małe ciałko drgnęło. A jego usta wypełnił słony smak. Daga tymczasem krzyknął co sił w płucach i opadł zmęczony na fotel
-Kocham cię- wyszeptał i objął go
-Ja ciebie też- pocałował go i wtulił się w niego. Był zmęczony a jeszcze za mały żeby orgazm nie powodował senności.
Azazel więc wziął go  na ręce i zaniósł do sypialni. Gdy kładł go do łóżka już spał.
Przez chwilę przyglądał się ukochanemu towarzyszowi po czym wyszedł cicho z pokoju. I udał się do dyrektorki by załatwić to szybko.