poniedziałek, 14 listopada 2011

Rozdział 2 - Część I


Mały Daga miał już 7 lat.

Wciąż był mały i chudziutki jak na swój wiek, chociaż zarówno skrzaty domowe, jak i domownicy dokładali wszelikch starań, by jadł normalnie.

Był bardzo wesołym i grzecznym chłopcem, który od pierwszego uśmiechu zdobył serca wszystkich Śmierciożerców. Draco nie odstępował swojego małego braciszka na krok.

Daga po ściągnięciu z niego wszystkich maskujących zaklęć miał jasną cerę Toma, niebieskie oczy Syriusza i bardzo czarne włosy z niebieskimi refleksami w świetle. Miał mały zadarty nosek po babce i bliznę na czole w kształcie błyskawicy, której nie udało się usunąć czy zamaskować żadnym sposobem. Na szczęście zasłaniał ją grzywką.

Co do ogólnej sytuacji popleczników Lorda Voldemorta, to niestety niewiele się ona zmieniła. Lord jakby zaginął bez wieści, chociaż nikt nie wierzył, że naprawdę umarł. Syriusz został wtrącony do Azkabanu bez możliwości obrony. Lucjusz, mimo że pracował na wysokim stanowisku w Ministerstwie Magii, był w stanie odwiedzić go tylko raz, 4 lata temu.

Ten, kiedyś dumny, przystojny mężczyzna, był wrakiem siebie. Lucjusz przezornie nie powiedział mu o Tomie, za to pokazał zdjęcie jego ukochanego syna. Syriusz widział syna tylko przez 2 tygodnie przed tym, jak został porwany i tylko myśl, że jeszcze go zobaczy, trzymała go przy życiu.

Daga miał 5 lat, gdy zapytał o rodziców. Jego wujek, Regulus, wyjaśnił mu wtedy, że obaj tatusiowie bardzo go kochają, ale nie mogą być razem z nim, bo zabrał ich zły pan. W efekcie tych słów malec spędził tydzień śpiąc razem z wujkiem Regulusem i Severusem.

Dzisiejszy dzień był bardzo ciepły. Była wiosna, więc Daga, Draco, Pansy i Blaise bawili się w ogrodzie pod czujnym okiem Narcyzy. Kobieta uśmiechała się lekko obserwując dzieci. Zauważyła, że to jej syn jest w centrum uwagi i to on ma zawsze te najbardziej szalone pomysły. Cieszyła się z tego oczywiście, ale jednocześnie martwiła o Księcia, bo wciąż był jeszcze nieśmiały i lękliwy.

- Tom nie byłby zadowolony. - odezwał się Regulus siadając obok.

- Tak, miejmy nadzieje, że to się zmieni. Jakieś wieści od Belli?

- Niestety, czasem się obawiam, że to już koniec.

- Regulusie, nie bądź aż taki dramatyczny. - odezwała sie oburzona.

- Narcyzo... - nim zdążył powiedzieć cokolwiek innego, małe rączki oplotły go za nogi, a twarzyczka bratanka uderzyła w jego kolano. - Co tam, malutki? - Pochylił się i wziął Daga na ręce. Ten wtulił główkę w jego szyję. - Hej, co się dzieje?

- Zły pan. - Daga zaczął płakać, a dorośli popatrzyli na siebie wymieniając zdziwione spojrzenia.

- Książę. - Regulus podniósł mu główkę i otarł łezki.- Gdzie jest ten zły pan?

- Draco, powiedział.... - i znowu zaczął płakać.

- Co powiedział? - Rgulus spojrzał w stronę reszty dzieci.

- Że w nocy... - dopiero teraz zrozumieli. Daga musiał mieć jedną ze swoich wizji i Draco prawdopodobnie uspokoił go w nocy. Daga nigdy nie pamiętał o wizjach, więc Draco musiał powiedzieć o tym przyjaciołom.

- Moje maleństwo. - Usiadł z chłopcem na kolanach. - Nic ci się nie stanie, zły pan tu nie wejdzie. - Pocałował go w czubek głowy i przytulił jeszcze mocniej. - Daga, skarbie, nie płacz, Draco był niegrzeczny...

- Nie bij Draco. - przerwał mu i znów zaczął płakać.

- Daga, dziecinko, nikt tu nikogo nie bije. - otarł mu twarzyczkę i ucałował czubek noska, co wywołało chichot. - Idź się pobawić.

- Co to? - Chłopiec wskazał na niebo. Jakiś kształt zbliżał się do nich z dość dużą szybkością.

- Dzieci, do domu, szybko! - Narcyza krzyknęła w panice, Regulus wyjął różdżkę i jeszcze raz wziął Daga na ręce.

Chwilę później wszyscy byli w środku, a dom został zabezpieczony. Narcyza pilnowała reszty dzieci, a Daga był z Regulusem i z Rabastanem Lestrange.

Przez jakiś czas nic się nie działo, lecz nagle po środku sali stanął czarnowłosy, wysoki, przystojny mężczyzna ubrany na czarno. Miał żółte oczy, którymi spoglądał na Daga. Rebastan zaatakował go, ale wystarczył tylko ruch ręki nieznajomego, żeby go unieruchomić.

- Nie jestem tu po to, by robić wam krzywdę. - odezwał się głębokim, ale cichym głosem.

- Kim jesteś? - Regulus jeszcze mocniej objął Daga.

- Nazywam się Azazel, jestem upadłym aniołem. - wyjaśnił podchodząc do nich.- Jestem tu po to, by zając miejsce u boku mego towarzysza.

- Kto nim jest? - Regulus przełknął ślinę, domyślał się prawdy.

- Ten chłopiec, ale to...

- To dziecko, ty potworze! - wyrwało się Severusowi, który właśnie wszedł do sali.

- Tak, coś jest nie tak. - Wyciągnął rękę by pogłaskać Daga. Ten najpierw przestraszył się, ale gdy spojrzał na przybysza, sam wyciągnął do niego ręce i dał się objąć. Pozostali zamarli. Chłopczyk był bardzo nieufny co do obcych, rzadko też dawał się obejmować komuś poza Regulusem, lub Draco.

Mężczyzna przytulił go do siebie i wdychał jego słodki zapach.

- Wybaczcie, coś mnie tu przywiodło osiem lat wcześniej. - zwrócił się do zebranych.

- Tak i ja chyba wiem, co... - Lucjusz stanął obok Severusa. On dopiero przybył z ministerstwa.