czwartek, 18 października 2012

Rozdział 68b


Daga wiedział, że tata ma rację. Nie spędza z nimi zbyt dużo czasu. Miał nadzieję, że rodzice to rozumieją. Chociaż jemu samemu trudno było to pojąć. Po prostu wciąż jeszcze ciężko było mu się przyzwyczaić, że ma ich oboje. Zwłaszcza, że był przecież przez większość czasu poza domem.
Mimo to bardzo cieszył się na te święta. I nawet na śniadanie z rodzicami.
Tom szedł obok syna i przyglądał mu się co jakiś czas. Sam przed sobą nie chciał przyznać, że obawia się jego dorastania. Po pierwsze chłopiec jest od niego silniejszy. Nie to jednak spędza mu sen z powiek. To jego towarzysze i to, że w każdej chwili mogą go im zabrać. Mają do tego prawo. Azazel zwłaszcza, dlatego postanowił odbudować relacje z synem i to już dziś, bo wystarczy jedno słowo Daga, a może już nigdy go nie zobaczyć. Tego obawiał się bardziej niż śmierci.
-Tato, podobno mogę dziś być na zebraniu.- syn popatrzył na niego poważnie.
-Tak, dziś opowiemy wszystkim, co się stało z naszym medykiem.- posłał mu delikatny uśmiech.
-Będę musiał o tym opowiadać?- Daga nie był zadowolony.
-Nie chcesz, prawda?- Tom przystanął i kucnął przed chłopcem.
-Nie.- pokręcił smutno głową.- Tato, ja nawet do końca nie wiem, co się stało. Cieszę się, że to koniec, ale Azazel i Elwern wiedzą o tym więcej. Ale chcę być na spotkaniu, tęsknie za wujkami i ciociami.- to ostatnie zdanie wypowiedział z lekkim uśmiechem i przytulił się do rodzica. Riddle ze zdumieniem i ulgą objął syna. Chłopiec był małym manipulantem i nie mógł być z niego bardziej dumny.
-Dobrze, niech tak będzie.- musnął ustami czoło Daga i podniósł się.- A teraz chodźmy, bo tata na pewno już zaczął jeść.
Nie pomylił się. Syriusz nie czekał na nich i gdy weszli, był w trakcie jedzenia swojej jajecznicy. Mimo to uśmiechnął się do nich i wstał.
-Daga, to ty nie śpisz?- Poczochrał mu włosy.- Mam nadzieje, że Tom cię nie obudził. Bo jeden z nas cierpi z tego powodu wystarczająco.- tu uniósł rozanielone spojrzenie na ukochanego i usiadł z powrotem.
-Nie.- Daga roześmiał się. Uwielbiał, gdy tata tak się zachowywał. Jak by był nie wiele starszy od niego.- Już nie spałem. Lubię czasem wcześnie wstać.- usiadł obok Syriusza i nałożył sobie na talerz kilka kanapek.
-Jak Tom.- Syriusz nie miał takich obaw jak jego ukochany. Może dlatego, że bardziej rozumiał połączenie syna z mężczyznami jego życia, a może dlatego, że robił wszystko, by nie prowokować Azazela. Tom, jako partner dominujący, przy aniele czuł się w pewien sposób zagrożony i wszelkimi sposobami chiał umocnić swoją pozycję. Co on sam uznawał za niepotrzebne i bezsensowne, ale miał na tyle oleju w głowie, żeby głośno o tym nie mówić. Wystarczająco dużo już spędził samotnych nocy.- Daga, co powiesz na świąteczny wypad w góry? Wiem, że lubisz takie wędrówki. - zmienił temat.
-Bardzo chętnie, ale czy możemy pojechać tylko we troje?- Nawet nie przemyślał pytania. Wydawało mu się całkiem właściwe.
-Bez Azazela i Elverna?- Tom nie mógł powstrzymać zdziwienia.
-Tak, bo wiecie, oni chcą pobyć sami.- tu oczywiście spłonął rumieńcem i spuścił zawstydzony wzrok.
-Skoro tak...- Syriusz wtrącił szybko.- to mi podoba się jeszcze bardziej.- przytulił do siebie syna i posłał ukochanemu ostrzegawcze spojrzenie. Przecież on też może go wyrzucić z łóżka, gdy ten przesadzi.


-Na czym to skończyliśmy?- Azazel uśmiechnął się do kochanka głaszcząc delikatnie jego biodro.
-Chyba jeszcze pamiętam.- Elvern pocałował go zachłannie i przejechał palcami po jego nodze, uwzględniając szczególnie wewnętrzną stroną ud, dzięki czemu mężczyzna zadrżał z przyjemności.
-Zaczekaj, kochany.- Azazel podniósł się nagle.- Mam coś dla ciebie.- wstał i przeszedł wolno przez pokój rozkoszując się tym, jak kochanek na niego patrzy. W swojej skrytce miał ukrytą nową zabawkę, którą już od jakiegoś czasu chciał wypróbować.
Tylko że, gdy już wracał z pakunkiem w ręku, nagle coś zobaczył. Podszedł do kąta i podniósł małą, czerwoną książeczkę.
-Aza?- Elvern również wstał i zbliżył się do mężczyzny.- Co to?- Zapytał stając obok.
-Myślę... to chyba... pismo Daga- sam nie wiedział, co ma na to powiedzieć, bo to wyglądało na pamiętnik, ale nie taki zwykły. Czyżby ich maluszek miał aż taką wybujałą wyobraźnie? Albo... nie, to ostatnie nawet nie do końca dotknęło jego umysłu, gdy wyrzucił myśl ze świadomości.
-Kochany, pokaż mi to. – elf był zaniepokojony miną ukochanego. Wyjął mu delikatnie książeczkę z ręki. Od razu poznał, co to może być i nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-To jego sny, prawda?- Anioł czytał mu przez ramię.
-Na to wygląda. Jak my mogliśmy tego nie zauważyć?- doszedł właśnie do końca pierwszego wpisu i nawet on się zarumienił.
-Wynagrodzimy mu to.- Azazel pocałował ukochanego w kark.- Chodź, poczytam ci.- podniósł go i zaniósł do łóżka.
-Tylko rób to powoli.- pocałował go w policzek i usiadł wygodnie przytulając się do niego. Jedna z jego dłoni powędrowała do sztywniejącego członka. Nie zdziwił się, gdy Azazel zrobił to samo.
 Słońce padające na opalone ciało Azazela sprawiło, że jego skóra nabrała złotego blasku. Ja sam byłem zawsze blady. Teraz jednak doskonale widziałem, jak nasze ciała pasują do siebie. Jak wspaniale się uzupełniają. Byliśmy sami, ale Aza nie dał mi ani chwilę odczuć tego, jak bardzo tęsknię za Elem. Teraz właśnie tulił mnie do siebie i pieścił delikatnie pocałunkami.
Było mi coraz przyjemniej. Mimo że wciąż miałem na sobie spodnie, byłem świadomy, że robię się coraz bardziej podniecony. Azazel ocierając się o mnie zdradził to samo.
-Kochanie, zamknij oczy.- wyszeptał mi do ucha. Spełniłem jego prośbę od razu. Byłem ciekaw, co zamierza zrobić. I nagle do jego ust i dłoni dołączyło coś jeszcze. Jakby delikatne muśnięcie źdźbła trawy na moich sutkach. Nie myliłem się. Gdy uchyliłem powieki, to właśnie miałem przed sobą. Silna dłoń powędrowała do wnętrza moich spodenek i nie mogłem powstrzymać jęku rozkoszy i wyczekiwania.
-Aza.- szepnąłem pospieszając go tym. To oczywiście mi się nie udało. Bo, owszem, dotykał mnie, ale z premedytacją omijał ten jeden, czuły punkt, który wyrywał się ku niemu.
-Cii.. mamy czas. Rozluźnij się, skarbie.- ale w końcu musnął kciukiem czubek mojego penisa, a ja zacisnąłem wargi tłumiąc krzyk. Uniosłem biodra do góry i pozwoliłem się mu rozebrać. Nie chciałem jednak być do końca bierny i próbowałem się podnieść, by też go dotknąć. Nic jednak nie wskórałem, bo poczułem jego ciało na swoim. Otworzyłem oczy, by spojrzeć w jego. Ten uśmiech, ten wzrok sprawił, że zadrżałem. Dodatkowo jego erekcja wbijająca się w moje udo...- Po prostu naciesz się moim dotykiem.- pocałował mnie delikatnie i namiętnie. Nie zdążyłem jednak do końca zareagować, bo zniknął. Na szczęście tylko po to, by wziąć mojego penisa w usta. Tym razem nie powstrzymałem krzyku. Nie chciałem. To było wspaniale. Za każdym razem. Teraz jednak coś było inne. Nie miałem jednak do tego głowy.....”
Azazel przerwał, bo ktoś zapukał do drzwi. Musiał wziąć głęboki oddech. Elvern wymruczał jakieś przekleństwo po elficku i przykrył się zły. Ile można im przerywać i to jednego dnia?
-Proszę.- odezwał się w końcu.
-Wybaczcie, nie chciałam wam przeszkadzać- odezwała się od progu Narcyza.- ale wszyscy już są i nikt nie wie o co chodzi....
-Już idziemy.- Azazel westchnął znudzony. Może powinni zrobić sobie krótki wyjazd, albo chociaż zabezpieczyć sypialnię.
Narcyza miała rację. Takiego tłumu nie było we Dworze już dawno. Niektórych z nich nigdy jeszcze nie widzieli.
Niemniej jednak wszyscy zajęli swoje miejsca przy stole, jak za starych, dobrych czasów. U szczytu stołu stały trzy puste jeszcze trony, a obok tego po lewej dwa puste krzesła.
-Siadajcie.- powiedział Lucjusz. Po jego prawej stronie siedział Severus. Za nim Narcyza. Wszyscy patrzyli na siebie wyczekująco, ale nikt nie rozmawiał. Czuło się tu też podniecenie i zaniepokojenie.
W końcu po kilku minutach do sali wszedł Tom z Syriuszem za rękę. Za nimi szedł Daga i uśmiechał się zadowolony. Zajął swoje miejsce i ujął dłoń Azazela. Był spokojny i szczęśliwy. Może aż za bardzo.
-Moi drodzy.- Tom zabrał w końcu głos.- Dziś mamy powód do świętowania. Dlatego jestem wdzięczny wszystkim za przybycie. Niektórych nie widziałem od lat... Ale do rzeczy. Jak wiecie, Albus Dumbledore to największy wróg naszej sprawy... Jednakże nie stanowi już zagrożenia. Chciałem, by mój ukochany syn opowiedział wam o tym, co się stało. On jednak wyraził inne życzenie. Dlatego proszę o zabranie głosu Azazela i Elverna, jego ukochanych towarzyszy.- usiadł i dał Azazelowi znak dłonią, by wstał.
-Lord Voldemort chce, żebym wam opowiedział o śmierci Dumbledora....- po tych słowach nikt z zebranych nie potrafił powstrzymać okrzyku ulgi. Zebranie momentalnie przerodziło się w okrzyki i wiwaty.