wtorek, 10 kwietnia 2012

Rodział 31c

-A więc to o tobie Draco mówił przez cały poprzedni rok- uśmiechnął się do niego jeden z rudzielców
-Chyba tak- powiedział spuszczając wzrok, jak zwykle przy obcych
-O popatrz Fred jaki on słodki- i przysunął się do chłopca by potargać mu włosy. Nie zdążył jednak się zbliżyć, bo czarny kot wydostał się z klatki i rzucił na niego z pazurami- Zabierzcie ode mnie tego kota!- Wrzasnął z bólu George
-Azazelu, to przyjaciel- odezwał się Draco. Daga złapał zwierze i pogłaskał uspokajająco
-Zaraz, to chyba...- Zaczęła Pancy, na co obaj wtajemniczeni chłopcy potwierdzili jej przypuszczenia kiwając głowami
-Nie źle stary- Blaise był pod wrażeniem
-Tak będzie bezpieczniej- odpowiedział Daga
-Ten kot jest szalony- Georg, opatrywał sobie rany zadrapań
-To nie kot- powiedział Blaise- To upadły anioł
-Daj spokój, nie wiem dużo o tej rasie, ale nie są Animagami- Fred patrzył na młodszych przyjaciół z niedowierzaniem
-A może zobaczymy?- Megi też nie była do końca przekonana, ale w sumie dlaczego nie . Po tylu opowieściach o Azazelu, kto wie może to prawda.
I kot zeskoczył na ziemię. Zaczął rosnąć i po krótkiej chwili stał przed nimi mężczyzna i łypał groźnie na Georga
-Nie waż się- warknął podchodząc do ukochanego
-Spoko stary, mam już kogoś- zapewnił z uśmiechem i pocałował Lee z taką pasją że tamtemu zabrakło tchu
-I tego się trzymaj- dodał jeszcze siadając na podłodze przy nogach Daga- Skarbie wszystko dobrze?- Jego ton od razu złagodniał
-Tak- uśmiechnął się do niego ale było widać że nie jest do końca szczery
-Poznajcie Azazela, towarzysza Daga- Draco był z siebie coraz bardziej zadowolony
-Więc kim są ci nowi?- Azazel wciąż groźnie łypał na nowych chłopców
-To Lee Jordan i Fred i George Wearsley, znamy się od paru miesięcy- powiedziała Pancy
-Wearsley?-Azazel uniósł brew
-Nie martw się my myślimy sami za siebie, i jesteśmy z wami w stu procentach- stwierdził Fred
-Czemu?- Zapytał Daga, ufał Draco ale nie lubił nowych ludzi
-To co Dumbledore wmawia matce to bzdury a już zwłaszcza o tobie, bo gdyby Malfoy wtedy cię stamtąd nie zabrał dorastałbyś u mugoli, ale nie takich zwykłych. Wiemy że mieli cię utemperować żebyś myślał ze to dyrektor jest tym który cię uratował, a z twojego ojca zrobiłby morderce twoich domniemanych rodziców- wyjaśnił Fred patrząc  w oczy młodszego chłopca
-Oni byli złymi ludźmi- wyszeptał i powrócił do oglądania krajobrazu
-Kochanie?- Azazel wychwycił ostatnie zdanie
-To nic, po prosu wujek Remus tak mówił, on znał Jamesa
-Nie wolno mu cię straszyć- pocałował go w policzek i przytulił
-Nie straszy, po prostu chciałem wiedzieć- znów posłał mu delikatny uśmiech ale nie odsuwał się z uścisku, tak bardzo chciał czuć się bezpiecznie
-Więc ty zmieniasz się w kot- Lee wciąż był pod wrażeniem
-Tak, Daga musi być pod ochroną no i nie mogę być z dala od niego- wyjaśnił zmieniając pozycję, teraz on siedział na siedzeniu z ukochanym na kolanach
-Na pewno nie w szkole..
-Zwłaszcza z naszą siostrą, ona ma świra..
-Na twoim punkcie...
-Znaczy na Harrego Pottera- bliźniacy mówili na zmianę i dla nie przygotowanych na coś takiego trudno było cokolwiek zrozumieć i nadarzyć
-Czyli?- Zapytał już całkiem zirytowany Azazel to był bardo zły pomysł i teraz walczył z chęcią po prostu zabrania chłopca w tym momencie i zamknięcia go w ich sypialni z dala on wszystkich przeciwności i ludzi którzy chcą go skrzywdzić
-Od dziecka wmawiali jej że zostanie żoną Pottera i że on ją kocha- Georg wyjaśnił szybo wzruszając ramionami
-To bzdura!!-Krzyknął anioł wściekle
-Wiemy o tym, ale po tylu latach jej już całkiem odbiło, jest niebezpieczna- wtrącił Fred
-Tak, przyłapaliśmy ją przy robieniu eliksiru miłości...
-Oczywiście jej nie wyszedł...
-Ale liczy się sama próba...
-Nie zostawiaj jej samej z Daga...-Dokończyli obaj rudzielce
-Nigdy- zacisnął zęby Azazel i jeszcze ciaśniej objął ukochanego
-A może....- Zaczął Daga
-Tak?- Wszyscy spojrzeli na niego
-Nie nic, jest dobrze- wycofał się i ukrył twarz w piersi mężczyzny
-Daga, a może zagramy w karty?- Postanowiła zmienić temat Megi
-Pewnie- ożywił się chłopiec i zaczął przeszukiwać kieszenie płaszcza ukochanego, dzisiaj rano gdzieś tam chował całą talię
-Skarbie, są w tej wewnętrznej- powiedział gdy Daga już z pełną świadomością otarł rączką o jego przyrodzenie, sprawdzając kieszeń. Azazel był już twardy, właściwie odkąd posadził chłopca na kolanach , hormony i brak sexu znów doprowadzały go do szału. A teraz był w małym przedziale pełnym ludzi, dzieci właściwie.
-O tam nie sprawdzałem- posłał mu niewinny uśmieszek i pokręcił pupcią. Na co Azazel ukrył twarz w jego włosach by ukryć wyraz jaki pojawił się na jego twarzy, bo był już blisko spełnienia. Daga wyciągnął szybko karty ale jeszcze zatrzymał palce na twardym sutku i delikatnie go poszczypał. Teraz Azazel wydał z siebie pomruk zadowolenia a przy jeszcze jednym ruchu małej dupci doszedł, maskując okrzyk w szyjce chłopca. Gdy podniósł wzrok napotkał spojrzenie Georga, który borykał się z podobnym problemem, bo ręka jego chłopaka zniknęła gdzieś  w jego ubraniu.
-To kto gra?- Zapytał Daga wstając  kolan.
- My!- krzyknęli Draco, Megi i Pancy.
Grali przez kilka godzin  aż był czas żeby zacząć się przebierać. Azazel bardzo starannie zasłonił sobą Daga a później na powrót przemienił się w kota i wszedł do klatki.

Tym razem Daga jechał powozem razem z przyjaciółmi. Jak do tej pory nie widział ani Rona ani Ginny i to był duży plus.
Dojechali do zamku i dopiero teraz Daga przestraszył się nie na żarty bo na szczycie schodów obok McGonagall stał sam Dumbledore
-Panie Riddle- zwrócił się do niego bardzo miłym przesłodzony głosem- pan powinien płynąć z pierwszym rokiem, no ale skoro tak, to nawet lepiej. Proszę za mną- i położył mu dłoń na ramieniu. Daga zadrżał ale nie miał wyjścia musiał pójść z nim
-Dobrze już idę Dyrektorze- powiedział drżącym głosem
-Niech się pan nie obawia, przejdzie pan ceremonie przydziału osobno, bo nie chcę robić zamieszania- wyjaśnił dobrotliwie i poprowadził go do pustej klasy. Zamknął za nimi drzwi
-Tym razem cię dopadnę ale jeszcze nie teraz, mam dla ciebie coś wyjątkowego w tym roku- cedził te słowa celując w niego różdżką
-Ale ja nic panu nie zrobiłem- cofnął się pod ścianę
-Nic? Zniszczyłeś cały mój plan. To ja miałem być najpotężniejszy!- Krzyknął zły
-Ale...
-Cicho bądź dzieciaku! Chętnie bym cię teraz zabił, ale poczekam przed świętami już nie będziesz stanowił problemu-podszedł do niego i uderzył w twarz. Daga nie był na to przygotowany no i cios był na tyle silny że upadł na podłogę-Taki mały i słaby całkiem sam- zakpił
-Tata cię za to zabije- podniósł się na chwiejnych nogach
-To się nie stanie bo obaj już nie żyją. Jesteś sam. Nawet twój anioł ma cię dość- szarpnął go na nogi- Pójdziesz do Slytherynu dla takich jak ty nie ma miejsca w szlachetnym Gryfindorze. Ale i w domu węża cię dopadnę i tam mam swoich ludzi. Idź już i miej się na baczności. Chociaż to ci nie pomoże- wypuścił go i popchnął przed siebie.

Daga usiadł przy stole w milczeniu i z dala od przyjaciół. Wiedział że Azazel będzie się obwiniał  a tego nie chciał, dlatego wyjął z podręcznej torby zeszyt z zaklęciami i po nalezieniu właściwego rzucił je na siebie.
-Daga czemu tu siedzisz?
-Czego on od ciebie chciał?- Przyjaciele zdołali usiąść obok  i teraz mówili jedno przez drugie
-Nic jest dobrze- nie podnosił głowy żeby nie zobaczyli łez- nie jestem głodny
-Hasło to Czysta krew- powiedział Draco- Iść z tobą?
-Nie poradzę sobie jestem zmęczony- wstał od stołu i niemal biegiem opuścił sale.

W sypialni wypuścił Azazela z klatki a ten od razu przybrał ludzką postać
-Kochanie co się stało?- Wziął go w ramiona
-Nic po prostu mnie przytul- poprosił cicho. Mężczyzna położył chłopca na łóżku i zaciągnął zasłony po czym rzucił zaklęcie wyciszające
-Skarbie proszę cię. Kiedy  cię zabrał tak bardzo chciałem się wyrwać..
-Dobrze że tego nie zrobiłeś on myśli że jestem sam
-To daje nam przewagę- pocałował go w ucho- ale już nie zamykaj klatki
-Dobrze nie będę- wtulił się mocniej w jego ramiona- Zaśpiewasz mi do snu?
-Oczywiście- długi słodki pocałunek w usta- zamknij oczka i skup się na mnie- wyszeptał melodyjnym cichym głosem i zaczął śpiewać uspokajając ukochanego i tuląc go do snu. Dziś nie był dobry dzień na pytanie o Glamure który chłopiec miał na sobie.
Azazel całą noc obserwował ukochanego martwił się i to bardzo. Miał tylko nadzieje  że za kilka dni uda im się stąd odejść bo jeśli nie wątpi żeby udało mu się przetrwać cały rok. Daga nie był na to przygotowany a on sam już dzisiaj miał ochotę rozsadzić ten cały zamek. I tylko uspokajający dotyk ukohanego powatrzmał napad furi.