środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 79


Następnego ranka Daga obudziły szepty ukochanych mężczyzn. Był obolały po poprzedniej nocy, ale mimo to niesamowicie szczęśliwy. Wczorajszy wieczór był najpiękniejszym w jego życiu i cokolwiek się stanie, nigdy nie przeżyje wspanialszego. Przynajmniej tak teraz myślał, uśmiechając się promiennie.
- Dzień dobry, skarbie. - Elvern pocałował go w jeden policzek, a Azazel w drugi.
- Dobrze się czujesz?- Zapytał troskliwie anioł.
- Boli. - poskarżył się, ale uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
- Chodź, przygotuję ci kąpiel. - El wziął go na ręce. Obaj mężczyźni byli pewni, że chłopak będzie miał kłopoty z chodzeniem, a nie chcieli go narażać na niedogodności.
- A ty? - Daga zwrócił się do Azazela.
- A ja, kochanie, mam dziś ważne zebranie z Lucjuszem i Severusem. - westchnął szukając spodni. - Lucjusz ma wieści z ministerstwa...
- Długo cię nie będzie? - Zapytał z niezadowoloną miną.
- Postaram się wrócić jak najszybciej. - ucałował ich obu i już go nie było. Obowiązki i jemu zaczęły ciążyć. Mimo że miał pomocników, w końcu zaczął rozumieć wcześniejsze zachowanie Toma. Obiecał sobie, że nie pozwoli, aby Daga został następcą ojca, chociażby musiał zakończyć wojnę samodzielnie. Jego rodzina w końcu odzyska spokój i dlatego od dziś on i cała reszta będą pracować więcej i ciężej. Lucjusz już zaczął wykonywać swoją część planu i wszyscy mieli nadzieje, że to nie potrwa już długo.
- El?- Daga siedział mu na kolanach w wannie.
-Tak, skarbie? - Mężczyzna nie mógł się powstrzymać przed delikatnym pieszczeniem jego ciała. Najchętniej znów kochałby się z nim, ale muszą trochę odczekać. Podwójna penetracja jest bolesna, a Daga jest przecież niewielkich rozmiarów.
- Co teraz?... Znaczy, jesteśmy w pełni złączeni... Co to dokładnie znaczy?
- Malutki, jesteśmy bardziej niż małżeństwem, teraz każdy z nas będzie mógł czuć emocje pozostałych, słyszeć ich myśli, wiedzieć dokładnie gdzie się znajdują.
- A dzieci? Ty czy ja będziemy je nosić? - Odwrócił się twarzą do niego.
- Kochanie, ten przywilej jest cały twój. - ujął jego drobną twarz w dłonie i ucałował jego usta. - O ile będziesz tego chciał, oczywiście.
- Kiedyś. - przytulił się do niego i zamknął oczy. Wciąż jeszcze był zmęczony. - Mogę jeszcze spać?
- Oczywiście, kochanie. - Elf wstał nie wypuszczając go z objęć. - Położymy się jeszcze.
- Bardzo chętnie. - ziewnął i zamknął oczy. Naprawdę cieszył się, że są wakacje. - Nie pójdziesz nigdzie?
- Nigdzie, kochanie. - przeniósł ich z powrotem do sypialni i położył śpiącego już ukochanego na łóżku. Może i on jeszcze się zdrzemnie.

George miał problem. Już od dwóch tygodni zastanawiał się, jak porozmawiać z mężem.
Gdy rok temu brali ślub postanowili jeszcze z tym zaczekać... ale to przecież nie była do końca jego wina. Tu byli bezpieczni i Ministerstwo nigdy by się o tym nie dowiedziało.
Tylko, że on się bał. Z Remusem ostatnio nie było najlepiej. Przemiany robiły się coraz boleśniejsze, a na dodatek miał pod opieką wyrzutków z kilku różnych watach, często tak dzikich, że nie potrafili mówić, czy wręcz nie zmieniali swojej formy na ludzką. Młody mężczyzna siedział na łóżku i patrzył na śpiącego męża ze smutkiem. Schudł i zestarzał się bardzo. Chyba nie może mu przysparzać dodatkowych problemów. Westchnął cicho i podjął decyzję. Dziś wieczorem porozmawia z Severusem i ma nadzieję, że ten go poprze. Czuł się pokrzywdzony. Wielu jego przyjaciołom te ostatnie lata przyniosły samą radość, ale on już od dwóch nie miał szczęścia. Od nocy, w którą ktoś zabił Gerybacka zostawiając wszystko Remusowi. Miał jednak wspomnienia, na które nie mógł się nie uśmiechnąć. Jak na przykład jego pierwszy poranek tutaj. Wydaję się, że to było w innej epoce.

,,George powoli otwierał oczy. Coś tu się nie zgadzało. Były święta, więc powinien być w sypialni, którą dzielił z bratem i słuchać krzyków matki. Nie to jednak go obudziło. Ktoś się mu przyglądał i to z bardzo bliska.
- Dobrze spałeś? - Odezwał się znajomy męski głos.
-Tak. - w końcu spojrzał w oczy swojego Towarzysza. - Remi....
- Ci...- położył mu palec na ustach. - Opowiesz mi wszystko, ale nie teraz. Musisz coś zjeść. - Na to George rozpromienił się.
- A gdzie Fred?- Rozglądał się po pokoju szukając brata.
- Zajmuje sypialnię obok, on i jeszcze jeden wasz brat. - wyjaśnił głaszcząc go po bardzo miękkich, puszystych włosach. - Daj im podrosnąć.
- Percy. – uśmiechnął się mimowolnie. Ten naprawdę ich zaskoczył, nie stając po stronie „dobrych” i decydując się na ucieczkę. - Może je zostawię, w końcu muszą nas tu jakoś rozróżniać.
- Nie bój się, ja się nie pomylę. - pocałował go delikatnie. - Na co masz ochotę?
- Zaskocz mnie. - odwzajemnił pocałunek. - Mogę do nich iść?
- Oczywiście, przyjdę po ciebie jak wrócę.....”

- Kochanie, uśmiechasz się. - Remus siedział obok i patrzył na niego.
-Tak sobie wspominam - przytulił się do jego ciepłej, wciąż jeszcze umięśnionej piersi. - mój pierwszy poranek tutaj.
- Piękny dzień. – przyznał, całując go w ramię. - Skarbie, znalazłem rozwiązanie problemu.
-Tak? - Popatrzył mu głęboko w oczy.
- Ktoś inny przejmie watahę. Ja będę miał inne sprawy na głowie. - tym razem przygryzł jego skórę.
- Jakie? - Przełknął ślinę, coś we wzroku męża bardzo mu się nie podobało.
- Za osiem miesięcy będziemy mieć naszego pierwszego, małego szczeniaczka - Remus roześmiał się na widok miny ukochanego. – Skarbie, przecież jestem wilkołakiem. My czujemy takie rzeczy.
-Tak... ale z tym wszystkim....- spuścił wzrok. – przepraszam, że ci nie powiedziałem.
- Nie szkodzi. - ułożył go na poduszce i pocałował płaski brzuch. - Nie było najlepiej, ale teraz wszystko się zmieni. - wsunął rękę do jego bokserek. - Mam coś dla ciebie.
- Myślę, że wiem co to jest. - roześmiał się George.
- To też. - przyznał liżąc jego prawy sutek. - Ale miałem na myśli, że wyjeżdżamy na 2\dwa tygodnie już jutro.
- Powiesz mi o wszystkim później. - przyciągnął go do siebie. - Teraz chcę świętować.
- Z przyjemnością. - warknął Remus.

Daga przebudził się raz jeszcze, słysząc szepty obok siebie. Tym razem jednak jego Towarzysze wyraźnie się kłócili, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Uchylił powieki i słuchał uważnie.
- Azazelu, nie. - Elvern wyrwał mu się z uścisku.
- El, kochany, wiesz, że robię to dla was i całej reszty rodziny....
- Za bardzo ryzykujesz, nawet mając poparcie Lucjusza... nawet Tom się ze mną zgodzi. - elf miał przynajmniej taką nadzieję.
- Wiesz, co oni robią z Magicznymi Stworzeniami! - Zagrzmiał nagle anioł.
- Ja też chcę temu zapobiec...- przytulił się do niego. - Aza, proszę, nie tędy droga... jeśli cię zabiją żaden z nas już bez ciebie nie przeżyje.
- Kochany, wszyscy zgadzamy się, żeby raz na zawsze zakończyć tą wojnę.- pocałował go w policzek. - Nasza rodzina wycierpiała zbyt wiele. Nie pozwolę, by nasze dzieci...
- Więc wymyślcie inny plan. – uciął jego wywód El. - Nie stracimy cię, rozumiesz? Nigdy więcej. - przywarł do niego, jakby od tego zależało jego życie.
- Dobrze. - westchnął Azazel, ale uśmiechał się. - Daga jeszcze śpi...i nie możemy... nie po wczorajszym... Merlinie, jaki on musiał być obolały. - przez chwilę Azazel wyglądał na winnego.
- Ale jest szczęśliwy. - El poprowadził go na fotel i pchnął na niego, po czym usiadł na jego kolanach. - mówiłeś coś? - Zapytał kręcąc tyłeczkiem.
- Tak. - Azazel unieruchomił biodra kochanka. - Ale chyba myślimy o tym samym.
- Jestem tego pewny. - szepnął i rozpiął mu rozporek. Daga uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale w dalszym ciągu nie zdradził się z tym, że nie śpi. Chętnie popatrzy, jak dwóch przystojnych mężczyzn kocha się ze sobą. A kto wie, może jeszcze dziś uda im się powtórzyć wczorajszą noc. A jeśli nawet nie, mają na to całe, długie życie. Uchylił powieki jeszcze bardziej i patrzył urzeczony na scenę przed nim.