Następnego
ranka Daga obudziły szepty ukochanych mężczyzn. Był obolały po poprzedniej
nocy, ale mimo to niesamowicie szczęśliwy. Wczorajszy wieczór był
najpiękniejszym w jego życiu i cokolwiek się stanie, nigdy nie przeżyje wspanialszego.
Przynajmniej tak teraz myślał, uśmiechając się promiennie.
- Dzień
dobry, skarbie. - Elvern pocałował go w jeden policzek, a Azazel w drugi.
-
Dobrze się czujesz?- Zapytał troskliwie anioł.
-
Boli. - poskarżył się, ale uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
- Chodź,
przygotuję ci kąpiel. - El wziął go na ręce. Obaj mężczyźni byli pewni, że chłopak
będzie miał kłopoty z chodzeniem, a nie chcieli go narażać na niedogodności.
-
A ty? - Daga zwrócił się do Azazela.
- A
ja, kochanie, mam dziś ważne zebranie z Lucjuszem i Severusem. - westchnął
szukając spodni. - Lucjusz ma wieści z ministerstwa...
-
Długo cię nie będzie? - Zapytał z niezadowoloną miną.
- Postaram
się wrócić jak najszybciej. - ucałował ich obu i już go nie było. Obowiązki i
jemu zaczęły ciążyć. Mimo że miał pomocników, w końcu zaczął rozumieć
wcześniejsze zachowanie Toma. Obiecał sobie, że nie pozwoli, aby Daga został
następcą ojca, chociażby musiał zakończyć wojnę samodzielnie. Jego rodzina w
końcu odzyska spokój i dlatego od dziś on i cała reszta będą pracować więcej i
ciężej. Lucjusz już zaczął wykonywać swoją część planu i wszyscy mieli nadzieje, że
to nie potrwa już długo.
- El?-
Daga siedział mu na kolanach w wannie.
-Tak, skarbie? - Mężczyzna nie mógł się powstrzymać przed delikatnym pieszczeniem
jego ciała. Najchętniej znów kochałby się z nim, ale muszą trochę odczekać.
Podwójna penetracja jest bolesna, a Daga jest przecież niewielkich rozmiarów.
- Co
teraz?... Znaczy, jesteśmy w pełni złączeni... Co to dokładnie znaczy?
-
Malutki, jesteśmy bardziej niż małżeństwem, teraz każdy z nas będzie mógł czuć
emocje pozostałych, słyszeć ich myśli, wiedzieć dokładnie gdzie się znajdują.
- A
dzieci? Ty czy ja będziemy je nosić? - Odwrócił się twarzą do niego.
-
Kochanie, ten przywilej jest cały twój. - ujął jego drobną twarz w dłonie i
ucałował jego usta. - O ile będziesz tego chciał, oczywiście.
- Kiedyś. - przytulił się do niego i zamknął oczy. Wciąż jeszcze był zmęczony. - Mogę
jeszcze spać?
- Oczywiście, kochanie. - Elf wstał nie wypuszczając go z objęć. - Położymy się jeszcze.
- Bardzo
chętnie. - ziewnął i zamknął oczy. Naprawdę cieszył się, że są wakacje. - Nie pójdziesz
nigdzie?
- Nigdzie, kochanie. - przeniósł ich z powrotem do sypialni i położył śpiącego już
ukochanego na łóżku. Może i on jeszcze się zdrzemnie.
George
miał problem. Już od dwóch tygodni zastanawiał się, jak porozmawiać z mężem.
Gdy
rok temu brali ślub postanowili jeszcze z tym zaczekać... ale to przecież nie
była do końca jego wina. Tu byli bezpieczni i Ministerstwo nigdy by się o tym
nie dowiedziało.
Tylko, że on się bał. Z Remusem ostatnio nie było najlepiej. Przemiany robiły się coraz boleśniejsze, a na dodatek miał pod opieką wyrzutków z kilku różnych watach, często tak dzikich, że nie potrafili mówić, czy wręcz nie zmieniali swojej formy na ludzką. Młody mężczyzna siedział na łóżku i patrzył na śpiącego męża ze smutkiem. Schudł i zestarzał się bardzo. Chyba nie może mu przysparzać dodatkowych problemów. Westchnął cicho i podjął decyzję. Dziś wieczorem porozmawia z Severusem i ma nadzieję, że ten go poprze. Czuł się pokrzywdzony. Wielu jego przyjaciołom te ostatnie lata przyniosły samą radość, ale on już od dwóch nie miał szczęścia. Od nocy, w którą ktoś zabił Gerybacka zostawiając wszystko Remusowi. Miał jednak wspomnienia, na które nie mógł się nie uśmiechnąć. Jak na przykład jego pierwszy poranek tutaj. Wydaję się, że to było w innej epoce.
Tylko, że on się bał. Z Remusem ostatnio nie było najlepiej. Przemiany robiły się coraz boleśniejsze, a na dodatek miał pod opieką wyrzutków z kilku różnych watach, często tak dzikich, że nie potrafili mówić, czy wręcz nie zmieniali swojej formy na ludzką. Młody mężczyzna siedział na łóżku i patrzył na śpiącego męża ze smutkiem. Schudł i zestarzał się bardzo. Chyba nie może mu przysparzać dodatkowych problemów. Westchnął cicho i podjął decyzję. Dziś wieczorem porozmawia z Severusem i ma nadzieję, że ten go poprze. Czuł się pokrzywdzony. Wielu jego przyjaciołom te ostatnie lata przyniosły samą radość, ale on już od dwóch nie miał szczęścia. Od nocy, w którą ktoś zabił Gerybacka zostawiając wszystko Remusowi. Miał jednak wspomnienia, na które nie mógł się nie uśmiechnąć. Jak na przykład jego pierwszy poranek tutaj. Wydaję się, że to było w innej epoce.
,,George
powoli otwierał oczy. Coś tu się nie zgadzało. Były święta, więc powinien być w
sypialni, którą dzielił z bratem i
słuchać krzyków matki. Nie to jednak go obudziło. Ktoś się mu przyglądał i to z bardzo bliska.
- Dobrze spałeś? - Odezwał się znajomy męski głos.
-Tak. - w końcu spojrzał w oczy swojego Towarzysza. -
Remi....
- Ci...- położył mu palec na ustach. - Opowiesz mi wszystko,
ale nie teraz. Musisz coś zjeść. - Na to George rozpromienił się.
- A gdzie Fred?- Rozglądał się po pokoju szukając
brata.
- Zajmuje sypialnię obok, on i jeszcze jeden wasz
brat. - wyjaśnił głaszcząc go po bardzo miękkich, puszystych włosach. - Daj im podrosnąć.
- Percy. – uśmiechnął się mimowolnie. Ten naprawdę ich
zaskoczył, nie stając po stronie „dobrych” i decydując się na ucieczkę. - Może
je zostawię, w końcu muszą nas tu jakoś rozróżniać.
- Nie bój się, ja się nie pomylę. - pocałował go delikatnie. - Na co masz ochotę?
- Zaskocz mnie. - odwzajemnił pocałunek. - Mogę do nich
iść?
- Oczywiście, przyjdę po ciebie jak wrócę.....”
- Kochanie,
uśmiechasz się. - Remus siedział obok i patrzył na niego.
-Tak
sobie wspominam - przytulił się do jego ciepłej, wciąż jeszcze umięśnionej piersi. - mój pierwszy poranek tutaj.
- Piękny
dzień. – przyznał, całując go w ramię. - Skarbie, znalazłem rozwiązanie problemu.
-Tak?
- Popatrzył mu głęboko w oczy.
-
Ktoś inny przejmie watahę. Ja będę miał inne sprawy na głowie. - tym razem
przygryzł jego skórę.
- Jakie?
- Przełknął ślinę, coś we wzroku męża bardzo mu się nie podobało.
-
Za osiem miesięcy będziemy mieć naszego pierwszego, małego szczeniaczka - Remus
roześmiał się na widok miny ukochanego. – Skarbie, przecież jestem wilkołakiem.
My czujemy takie rzeczy.
-Tak...
ale z tym wszystkim....- spuścił wzrok. – przepraszam, że ci nie powiedziałem.
- Nie
szkodzi. - ułożył go na poduszce i pocałował płaski brzuch. - Nie było najlepiej, ale teraz wszystko się zmieni. - wsunął rękę do jego bokserek. - Mam coś dla
ciebie.
-
Myślę, że wiem co to jest. - roześmiał się George.
- To
też. - przyznał liżąc jego prawy sutek. - Ale miałem na myśli, że wyjeżdżamy na 2\dwa tygodnie już jutro.
- Powiesz
mi o wszystkim później. - przyciągnął go do siebie. - Teraz chcę świętować.
- Z
przyjemnością. - warknął Remus.
Daga
przebudził się raz jeszcze, słysząc szepty obok siebie. Tym razem jednak jego
Towarzysze wyraźnie się kłócili, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Uchylił
powieki i słuchał uważnie.
-
Azazelu, nie. - Elvern wyrwał mu się z uścisku.
-
El, kochany, wiesz, że robię to dla was i całej reszty rodziny....
- Za
bardzo ryzykujesz, nawet mając poparcie Lucjusza... nawet Tom się ze mną zgodzi. - elf miał przynajmniej taką nadzieję.
- Wiesz,
co oni robią z Magicznymi Stworzeniami! - Zagrzmiał nagle anioł.
-
Ja też chcę temu zapobiec...- przytulił się do niego. - Aza, proszę, nie tędy
droga... jeśli cię zabiją żaden z nas już bez ciebie nie przeżyje.
- Kochany,
wszyscy zgadzamy się, żeby raz na zawsze zakończyć tą wojnę.- pocałował go w policzek. - Nasza rodzina wycierpiała zbyt wiele. Nie pozwolę, by nasze dzieci...
- Więc
wymyślcie inny plan. – uciął jego wywód El. - Nie stracimy cię, rozumiesz? Nigdy
więcej. - przywarł do niego, jakby od tego zależało jego życie.
- Dobrze. - westchnął Azazel, ale uśmiechał się. - Daga jeszcze śpi...i nie możemy... nie
po wczorajszym... Merlinie, jaki on musiał być obolały. - przez chwilę Azazel
wyglądał na winnego.
-
Ale jest szczęśliwy. - El poprowadził go na fotel i pchnął na niego, po czym
usiadł na jego kolanach. - mówiłeś coś? - Zapytał kręcąc tyłeczkiem.
- Tak. - Azazel unieruchomił biodra kochanka. - Ale chyba myślimy o tym samym.
- Jestem
tego pewny. - szepnął i rozpiął mu rozporek. Daga uśmiechnął się jeszcze szerzej,
ale w dalszym ciągu nie zdradził się z tym, że nie śpi. Chętnie popatrzy, jak dwóch przystojnych mężczyzn kocha się ze sobą. A kto wie, może jeszcze dziś
uda im się powtórzyć wczorajszą noc. A jeśli nawet nie, mają na to całe, długie
życie. Uchylił powieki jeszcze bardziej i patrzył urzeczony na scenę przed nim.