czwartek, 23 lutego 2012

Rodzdział 23

Azazel niósł Daga przez korytarz raz po raz dmuchając mu w karczek i liżąc policzek. Chłopiec śmiał się głośno i kręcił w jego ramionach
-Aza przestań bo spadnę- Daga opanował śmiech na tyle by to powiedzieć
-Nie pozwolę ci na to skarbie- zacisnął uścisk i przelotnie pocałował go w policzek po czym znowu zaczął iść w jakimś nieznanym kierunku
-Aza gdzie ty mnie w ogóle niesiesz?- Zainteresował się nagle Daga
-Niespodzianka kochanie- z tymi słowami zatrzymał się przy jednych w dużych ciemnych drzwiach z wyrzeźbionymi celtyckimi znakami- Zamknij oczka- poprosił i gdy upewnił się że chłopiec spełnił prośbę otworzył je i wszedł do środka.
Pokój w którym się znajdowali był biały i nie było w nim kompletnie niczego. Nawet okna. Azazel mimo to uśmiechnął się i przymknął oczy.
Nagle ściany, a raczej to powinno być ścianami pokryło się najróżniejszymi kolorami, sufit rozjaśnił słoneczny blask i widać było przelatujące co jakiś czas ptaki.
-Już skarbie- szepnął mu do uszka i postawił na ziemi nie zwalniając uścisku. Daga otworzył oczy i odwrócił się do ukochanego z zachwytem
-Ale mówiłeś że będzie gotowy dopiero na urodziny
-Zasłużyłeś na to kochanie- ukląkł przed nim i ujął obie malutkie dłonie w swoją dużą i ucałował delikatnie najpierw każdy drobny paluszek, a następnie wnętrze rączki ,liżąc je przez chwile aż Daga wyrywał mu się ze śmiechem. Ten jednak trzymał go mocno teraz przenosząc usta na bardzo czułą szyjkę.
-Aza- szepnął chłopiec czując że za chwilę upadnie- Przestań proszę chcę o coś zapytać
-Oczywiście maleńki- usiadł i posadził go sobie między nogami- Co się dzieje?
-Nic. Po prostu chciałbym wrócić do szkoły.
Wiem skarbie. I na pewno będziesz mógł
-Tak ale nie chcę do Hogwartu, boję się. Co jeśli nie będziesz mógł być ze mną albo jak on znowu mi coś zrobi?
-Kochanie, nie pozwolę ci zrobić nic złego nigdy więcej- ukrył twarz w czarnych włoskach chłopca
-Wujek Severus kiedyś mówił.....- Daga zawiesił głos i wpatrywał się w przestrzeń
-Co mówił, kochanie?-Azazel odezwał się po kilku minutach kompletnej ciszy
-Właściwie to kłócił się z ciocią Narcyzą- westchnął cicho- Będę musiał go zabić prawda?
-Tak mówią- odezwał się smutno głaszcząc uspokajająco nóżkę chłopca- Ale będę przy tobie i jeśli będzie to możliwe sam to zrobię
-Ale jak, nie mam to zrobić, przecież nawet nie mam mocy
-Wszystko w swoim czasie skarbie. Teraz nie powinieneś się tym martwić. Po prostu się zrelaksuj- dał mu szybkiego całusa w policzek i zamknął oczy
-Kocham cię Aza- szepnął i przytulił się bliżej do mężczyzny
-Ja ciebie też skarbie

-On jest całkiem nieodpowiedzialny!- Tom był zły, zbliżała się pora obiadu a jego syna nikt nie widział od rana
-Podobno mu ufasz- odezwał się spokojnie Syriusz
-Bo tak jest, po prostu nie lubię jak zajmuje mu cały czas- usiadł obok męża
-Ty się nigdy nie zmienisz- uśmiechnął się- Byłeś taki sam ze mną
-Ciągle jestem-pocałował go delikatnie- Po prostu on się z nim wychował, ani ja ani ty tego nie mieliśmy
-Nadrobimy to. A teraz jestem głodny
-Wybacz kochany. Zaniedbuję cię- jeszcze jeden pocałunek
-Chcę wyjść i zobaczyć dom- poprosił Syriusz
-Jeśli tego chcesz- wstał i wziął mniejszego mężczyznę w ramiona-Gdzie chciałbyś zjeść?
-W dużej jadalni i koniecznie otwórz okno- wtulił się w ukochanego i przymknął oczy z zadowolenia
-Jak sobie życzysz najdroższy

Na leśnej polanie zmaterializowała się jakaś postać. Człowiek był odziany w ciemną pelerynę z której nie było widać kim jest.
Przez chwilę stał i czekał
-Ty musisz być Dumbledore- odezwał się głos za jego plecami
-Tak, witaj Marut- uśmiechnął się do niego z błyskiem w oku starzec
-Na twoim miejscu okazał bym szacunek- zagrzmiał jasnowłosy mężczyzna
-Oczywiście wybacz- uśmiech jednak nie zniknął mu z twarzy
-Podobno mamy wspólnego wroga. Dlatego tu jestem
-Azazel- na dźwięk tego imienia Marut zawarczał głośno
-Ponoć się ukrywa
-Nie. Wiem gdzie jest i mam interes żeby go usunąć
-Czemu człowiek tego chce?
-Przeszkadza mi w planach.
-Ludzkie sprawy mnie nie obchodzą chcę go dostać a skoro wiesz gdzie jest to mi wystarczy- już chciał odejść
- Jest coś czego nie wiesz- to przykuło jego uwagę- Ma towarzysza i chcę go dostać
-Towarzysza? To zmienia postać rzeczy. Dostaniesz go ale najpierw się trochę zabawie- lubieżnie oblizał usta
-Chcę mieć go żywego reszta mnie nie interesuje- Dumbledore był z siebie bardzo zadowolony. Wiedział że 
Marut wykona za niego brudną robotę i przed końcem wakacji dostanie dzieciaka.


-Aza- mała rączka dotykała jego lewego sutka a usteczka były niebezpiecznie blisko prawego

-Skarbie,co robisz?- Otworzył oczy i patrzył na śmiejącą się buzię chłopca
-Budzę cię. Próbowałem inaczej. Ale spałeś i spałeś- zrobił śmieszną minkę
-Wybacz kochanie ostatnio jestem bardzo zmęczony
-Nie szkodzi. Ale teraz już chodźmy jestem bardzo bardzo głodny- poderwał się na równe nogi i próbował pociągnąć go za rękę
-Tak kochanie już dawno czas na obiad- powiedział zamyślony również wstając. Coś było nie tak i musiał skontaktować się z Balamem lub Lilith.
-Aza znowu się zamyśliłeś
-Już idziemy- uśmiechnął się i wziął go na ręce.




#################################################################################
Jakoś mi ten rozdział nie wyszedł mam blokadę weny. więc proszę o jak najwięcej komentarzy:)