środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 34a

Następnego ranka Daga obudził się z dziwnym uczuciem, ze cos jest nie tak. To nie Azazel go obejmował. Osoba była mniejsza ale na pewno był to mężczyzna.
Przez jakiś czas leżał bez ruchu a w głowie kłębiło mu się tysiące myśli. I to tych najgorszych. A strach sparaliżował go całkiem gdy ciało za nim zaczęło się  poruszać.
-Nie śpisz już?- usłyszał głos przyjaciela
-Nie- odwrócił się do niego- Gdzie jest Aza?
-Nie wiem, chciał żebym cię przypilnował, mówił że musi coś załatwić- Draco próbował uśmiechnąć się pocieszająco, ale jakoś nie bardzo mu to wyszło. Tym bardziej że Daga miał coraz bardziej nie pewną minę
-To ja...ten..pójdę do wujka- powiedział cicho
-Nie żeby to był zły pomysł, ale co z lekcjami?- Draco domyślał się że coś jest bardziej nie tak niż mu się wcześniej wydawało
-Nie pójdę!-Krzyknął zrywając się z łóżka- Nie sam! Dumbledore już zdążył mnie zaatakować...-i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co powiedział i szybko zakrył usta obiema rękami
-Daga- wziął go za rękę i z powrotem posadził na łóżku- Powiedz, co się wczoraj stało- zażądał
-Nie nic ja tak tylko jestem zdenerwowany- odparł zmieszany, ale już wiedział, że przyjaciel nie odpuści
-Powiedz mi- popatrzył na niego proszącym wzrokiem- Wiem że nie jestem Azazelem i raczej nic nie poradzę, ale chcę wiedzieć co może ci grozić
-Draco, to był błąd nie powinienem był tu wracać- spuścił wzrok- Wczoraj, zabrał mnie ze sobą...On mnie naprawdę nienawidzi i myślę że zabije- przełknął głośno ślinę ale nie płakał
-Daga, Azazel na to nie pozwoli, zresztą nie tylko on- przytulił mniejszego chłopca do siebie- ubierz się i leć do wujka, a ja powiem nauczycielom że jesteś chory i poszedłeś do skrzydła szpitalnego albo coś
-Dziękuje Draco- już w lepszym nastroju pobiegł do łazienki a Draco zmęczony położył się znowu. Był niemal pewny że nawet wujek Severus nie poradzi sobie z dyrektorem gdyby ten zaaztakował raz a to było bardziej niż pewne. Oby tylko Azazel wrócił jeszcze dzisiaj i to najlepiej w tej chwili

Azazel stał już kilka godzin bez ruchu na pustyni. To tu miał się spotkać z Lilith i Marutem. Ale żadne z nich jeszcze się nie pojawiło.
Właściwie nie liczył na mężczyznę, bo ten pewnie jest jeszcze w domu i ani myśli zostawić swojego towarzysza samego, odkąd się połączyli tej pierwszej nocy tak właśnie było. Sam Azazel czekał na to już od lat i czasem było mu bardzo ciężko, ale nie narzekał jego mały aniołek był najważniejszy.
Wyrzuty sumienia powróciły nagle ze zdwojoną siłą i już miał machnąć ręką na ten cały plan gdy pojawiła się przed nim jego przyjaciółka. Podniósł tylko brew ale nie skomentował jej nie do końca kompletnego stroju. Widać i u niej dużo się zmieniło
-Azazelu, tutaj?- Rozejrzała się po pustkowiu
-Nie zabiorę ci dużo czasu, miałem tylko nadzieje że Marut się pojawi
-Lubię jak w moich oddziałach jest zgoda- uśmiechnęła się do niego
-Mamy tylko wspólny cel- wzruszył ramionami
-No dobrze, mów- spoważniała nagle
-W przeszłości już go atakowałem, ale wiem że nie wolno nam używać tej magii na śmiertelnikach...
-Prosisz mnie o pozwolenie. To na prawdę coś nowego. Nie powinnam, oboje wiemy co się dzieje nasz świat się wali, są tacy którzy chcą powrócić....
-Wybacz, ale to nie jest już moja sprawa. Wiesz że cię poprę
-Tylko to chciałam wiedzieć, jesteś mi dłużny. Dobrze jeśli to uchroni twojego maluszka
-Dziękuję ci. I gratuluje- posłał jej pierwszy dzisiaj uśmiech
-I jeśli wszystko pójdzie dobrze, uda mi się z dzieckiem. A wiesz jakie to trudne w naszym przypadku...
-Życzę ci szczęścia moja droga. Teraz został już tylko Balam
-O już nie ma przepiękną towarzyszkę. Chociaż jego związek jest jeszcze całkiem nowy, spotkał ją wczoraj i będąc staroświecki....
-Oszczędź sobie Lilith, ty i Marut na prawdę związek trzeba budować i nim zaczniesz, mówiłbym to samo gdyby Daga był dorosły
-Skoro tak twierdzisz. Bywaj zdrów- i po tych słowach zniknęła.

Daga już od kilku minut pukał do kwater Severusa, ale nikt mu nie otwierał.
Coraz bardziej się denerwował. A co będzie jak ktoś go przyłapie i zaprowadzi do klasy. Nie był na to gotowy a już na pewno nie sam.
I nareszcie drzwi się otworzyły.
-Daga?- Severus tego się nie spodziewał
-Mogę tu zostać?- Poprosił ze zbolałą miną wchodząc do komnaty
-A lekcje?- Nie zrozumiał
-Nie idę, nie sam...
-Jak to sam?- Przerwał mu
-Azazel musiał coś załatwić, mogę tu zostać tylko dzisiaj- zrobił miną, z którą nikt niczego mu nie odmówił
-Tylko do obiadu- odpowiedział kręcąc głową- Ale będziesz czytać ksiązki do obrony
-Dobrze wujku- przytulił się do niego uradowany
-No dobrze, poproś elfy o śniadanie i nie zbliżaj się do labolatorium- pogłaskał go przelotnie po głowie i wyszedł.
To nie będzie dobry rok, i niestety dopiero się zaczął.


Daga czytał już od 3 godzin i oczy powoli same mu się zamykały. Był znudzony, nie miał ze sobą różdżki i nie mógł poćwiczyć niczego o czym czytał. Wstał z kanapy i podszedł do biblioteczki, może uda mu się znaleść nie podręczniki.
I ku swojemu zdziwieniu znalazł gruby tom bajek dla dzieci. Wyjął go z szafki i stwierdził z przyjemnością, że kilku z nich nie znał.
Położył się wygodnie na dywanie i czytał.
Sam nie wiedział kiedy zasnął i gdy spał ktoś po cichu wszedł do komnaty i pochylił się nad chłopcem
-Jesteś śliczny- dotknął dłonią jego policzka- to na ciebie czekałem. Ty pomożesz mi osiągnąć mój cel- pochylił się jeszcze bardziej i pocałował go delikatnie tak żeby go nie obudzić.

Azazel zesztywniał nagle. Ktoś ośmielił się dotknąć jego towarzysza.
Popełnił błąd zostawiając go w Hogwarcie. Nie zważając na to że Marut jeszcze coś do niego mówił, zniknął i w tym samym momencie znalazł się w sypialni 1 roku Slytherynu.
Gdy nie zastał we niej nikogo ogarnęła go panika. Zmienił formę i już jako kot, żeby się nie ujawnić wybiegł z pomieszczenia i zaczął desperacko szukać ukochanego po wielkim zamku.



################################################################################
Tym razem czekam na 8 komentarzy i liczę na was bardzo:) Jeśli będę notka będzie jeszcze w tym tygodniu jak nie to w przyszłym