poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 94*

Daga czuł się lekki i wolny jak jeszcze nigdy. Zdawało się, że jest samą Energią.
Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że musi wracać na ziemię. I gdzieś w jego podświadomości widział siebie, leżącego z ukochanymi mężczyznami. Czuł, że obaj są w nim. Był świadom ich i swojego podniecenia.
Miał teraz dwie drogi i wybrał powrót. Kochał ich obu i nie chciał postąpić inaczej. No i przecież mają jeszcze świętować.
Azazel cały czas był całkowicie bez ruchu. Dla niego było to łatwe, mimo że erekcja stała się bolesna i ciężka. Daga był wciąż nieprzytomny, a i El usnął snem sprawiedliwego.
Nagle ciało chłopaka drgnęło i błękitne tęczówki spojrzały na niego z uśmiechem.
-Aza.- szepnął i uniósł się lekko, by złączyć ich usta w pocałunku. Ruch zbudził elfa i on też uśmiechając się, wyciągnął ręce, by przytrzymać głowy kochanków długo blisko siebie. Uwielbiał patrzeć, jak się całują. Nieznacznie uniósł biodra i Daga jęknął, otwierając buzię i pozwalając Azazelowi wsunąć do niej język. Anioł wciąż trwał w bezruchu, mimo że drżał coraz widoczniej.
-El, czemu...?- zaczął chłopak, gdy odsunęli się od siebie, by nabrać powietrza.
-Chcemy, żebyś poczuł się cały.- wyszeptał mu do ucha i złapał delikatnie jego członek, który już zaczął pulsować.
-Dobrze się czujesz?- zapytał Azazel.
-Wspaniale.- jęknął Daga raz jeszcze i przymknął oczy. Zalała go fala przyjemności i nie tylko El poruszał się w nim powoli. Dłonie pieściły całe jego ciało. Dwoje wprawnych ust całowało delikatnie i namiętnie. Wiedział, że go rozpraszają. Wiedział, że to skończy się szybko, ale cieszył się, że ma dwóch takich wspaniałych kochanków. Oni dawali przyjemność, a od niego oczekiwali tylko, żeby ją brał.
Nagle Azazel zaczął poruszać się szybciej. A dłoń na jego erekcji zacisnęła się niemal boleśnie. Elf jęknął i przestał się poruszać. To, że członek Azazela ocierał się o jego i to, że był w ciasnym, ciepłym wnętrzu było wystarczające. Do tego pieścił jeszcze inne ciało.
-Aza, szybciej.- ponaglił Daga, zaciskając mięśnie jeszcze bardziej. Anioł warknął i wykonał polecenie. Elvern również nie mógł znieść bezruchu i powoli doganiał szalony rytm kochanka.
Chłopak czuł, jak przyjemność rozsadza go od środka i zagryzł wargi, by nie skończyć za wcześnie.
-El, kochany, razem.- usłyszał szept Azazela. Mężczyźni złączyli wargi i obaj doszli gwałtownie. Poczuł drugą rękę na penisie i po kilku szybkich ruchach i on doszedł krzycząc.
Wszyscy trzej oddychali głośno i żaden nie zamierzał zmienić pozycji.
-Wiem.- przerwał w końcu ciszę Daga.
-Co takiego wiesz, skarbie?- Zapytał Azazel, odgarniając mu włosy z czoła.
-Że jesteśmy małżeństwem.- odpowiedział w końcu, kładąc się na pościeli. Był trochę obolały.
-Skąd?- El był zdziwiony i bardzo chciał wiedzieć, co chłopak o tym myśli.
-Wiem.- uśmiechnął się tajemniczo.- Ale czemu mi nie powiedzieliście?
-Bo chcieliśmy, żebyś miał ceremonię, taką ze wszystkimi.- Azazel znów był gotowy do akcji.
-I tak będzie.- Daga czuł erekcję anioła, a że i on ciągle jeszcze był napalony, przekręcił się na brzuch między nogi elfa i wziął jego, wciąż jeszcze wilgotną od spermy. Mężczyzna jęknął i zamknął oczy.
-Tak bardzo was kocham.- wyszeptał.
-A my kochamy ciebie.- odpowiedział Azazel. Uklęknął za chłopakiem i uśmiechnął się, gdy zobaczył, że jest jeszcze rozciągnięty, ale powoli wraca do ciasnoty i że wciąż wylewają się z niego soki. Pochylił się i wszedł w niego gwałtownie do końca. Daga zamruczał, powodując, że członek Elfa stanął na baczność. Tym razem anioł nie zamierzał być delikatny. Nie było takiej potrzeby. Chłopak wychodził mu na spotkanie, a jego głowa ruszała się tak szybko, jak jego biodra. Elvern nie potrafił być cicho i sypialnię wypełnił jego krzyk. Daga nie wypuszczał jego erekcji z ust. Bawił się jego jądrami. Azazel sięgnął do jego erekcji i kilka razy w szybkim tempie uderzył w jego prostatę, chcąc jeszcze raz usłyszeć, jak chłopak kwili wokół członka elfa i udało mu się. Przymknął oczy, odchylił głowę do tyłu i wystrzelił.
Elvern zrobił to samo, gdy Daga ścisnął czubek jego penisa zębami, bardzo delikatnie, ale wyraźnie. Chłopak poczuł, że towarzysze skończyli i nakręcił się tak bardzo, że i on skończył, uśmiechając się jak kot, który wypił tłustą śmietankę. Teraz już całkiem opadł z sił. Nie chciał nawet rozmawiać o małżeństwie, czy bitwie. Usnął tak, jak leżał. Wciąż cały lepki i spocony.
-Wykończyliśmy go.- Azazel pocałował Elverna długo i namiętnie.
-Nie tylko jego.- elf oprał się o jego tors.- Co teraz?
-Teraz, kochany, kąpiel.- pogładził go po jedwabistych włosach.- I chyba czeka nas święto na łonie rodziny.
-Tak... tak.. .łonie....- wymruczał Elvern i on też już spał. Azazel roześmiał się, rzucił na nich obu zaklęcia czyszczące, przykrył i w kocu sam poszedł do wanny. Niech śpią. On nie kąpał się sam od lat i czasem trochę za tym tęsknił.

Rozdział 93

Dzień, na który wszyscy czekali, w końcu nadszedł.
Dziś zmierzą się ostatecznie ze swoimi wrogami. Tom nie mógł już dłużej czekać. Nie po niespodziewanym ataku na syna. I tak zwlekał już zbyt długo i mimo że to oni byli silniejsi, nie mógł lekceważyć wroga. Od lat przecież się nie poddali, a nie mieli nawet solidnego przywódcy.

Lord Voldemort stał po środku pokoju i patrzył na twarze przyjaciół, rodziny i popleczników. Był niemal pewny, że nie wszyscy powrócą. I oni też o tym wiedzieli. Nikt jednak się nie wycofał. Przybył nawet Artur, chociaż co do niego wciąż nie był do końca pewny. Tylko Fleur Weasley zgodziła się razem ze skrzatami zostać z dziećmi. Mężczyzna na chwilę spojrzał na swojego ukochanego syna. Napawał go dumą. Mógł zostać i po prawdzie chyba tak byłoby lepiej, ale on nie chciał. Stał wyprostowany i gotowy obok ojca i swoich towarzyszy i czekał na rozkazy.
- Moi Kochani.- zaczął w końcu.- Na ten dzień wielu z was czekało od lat. Dziś wyjdziemy z cienia i w końcu zaprowadzimy porządek. Każdy z was zna cenę bitwy, dlatego jeśli ktoś chce się wycofać, zrozumiem.- nikt jednak się nie poruszył.- Musimy się wzajemnie osłaniać. Nie chcę mieć strat. Już nie....- Syriusz podszedł do niego powoli i przytulił się. Nie był już najmłodszy, ale Tomowi wydawało się, że wciąż jest tym samym szesnastolatkiem, jakim go poznał. Uśmiechnął się do niego i musnął w kuszące wargi.- Jeśli ktoś zostanie ranny, ma się natychmiast ewakuować i wracać tu. Daga, ty nie próbuj nawet się wychylać.
-Dobrze, tato.- zapewnił, ale Draco stojący na przeciwko wiedział, że przyjaciel kłamie i wcale mu się nie dziwił.
-Nie ma co przeciągać.- Tom odwrócił się w stronę kominka.- Nasi wrogowie poniosą klęskę. Ruszamy!- po tych słowach wszyscy pobiegli za nim. Daga trzymał się między Azazelem a Elvernem. Był ciekawy, ale trochę się bał. Nie chciał też, by ludzie zginęli, broniąc go. Nie zasłużył na specjalne traktowanie, mimo tego kim był. Dlatego, gdy tylko będzie mógł, spróbuje użyć całego pokładu magii. Gdy będzie bardzo źle i tylko w tym przypadku.

Gdy tylko znaleźli się w Ministerstwie, zostali niemal otoczeni, ale Tom już poprzedniego dnia wysłał wiadomość, że zaatakują. Chciał uczciwej walki, a nie zasadzek i skradania się. Wojna zakończy się bitwą tu i teraz.
Oczywiście, większość jego ludzi uznana była za zmarłych i zobaczył strach na twarzach wrogów, co niezmiernie go ucieszyło.
Stali w milczeniu, jedna armia na przeciwko drugiej. Nikt się nie ruszał, chociaż napięcie można było ciąć nożem. Tom wiedział, że ukochany robi się coraz bardziej niecierpliwy. Nie on jeden zresztą, ale nie chciał zaczynać. Wolał się napawać.
-Do ataku, nie brać jeńców!- Usłyszeli nagle młody głos. Artur jęknął. To był jego najmłodszy syn, który teraz wyszedł przed kolumnę, widocznie chcąc kogoś zaatakować, ale Remus był szybszy i zabił go jednym bezbolesnym, szybkim zaklęciem. Nie mógł pozwolić, żeby jego towarzysz cierpiał i tak pokłócili się dziś na temat udziału Georga w bitwie.
Wilkołak stał, warcząc. Walka rozpoczęła się na dobre.
Daga był skutecznie osłaniany przed wzrokiem wrogów, ale on widział wszystko i z każdą chwilą czuł się silniejszy. Rosła jego wściekłość, a co za tym idzie i moc.
Ludzie padali i z jednej i z drugiej strony tak, że nikt nie był w stanie przewidzieć końcowego wyniku. Starsi starali się bronić młodzież, ale widać było, że Fred upadł i natychmiast został przeniesiony do Twierdzy. Daga miał tylko nadzieję, że nic mu nie jest. Obserwował teraz Azazela, który z mieczem i rozłożonymi skrzydłami wyglądał bardzo groźnie, ale i tak wspaniale, że niemal nie mógł oderwać od niego wzroku. Robił to tylko, gdy spoglądał na drugiego towarzysza, którego nigdy w takim stanie nie widział. Elf nie był stworzony do zabijania, ale teraz rzucał się dzielnie na pomoc przyjaciołom.
I wtedy nagle stało się coś, co w końcu przeważyło na wyniku bitwy. Tom, Daga i Regulus wstrzymali oddechy. Zielone światło już doganiało Syriusza. Nawet gdyby słyszał ich krzyki, nie zdążyłby się odsunąć. W momencie, gdy wydawało się, że mężczyzna zginie, czas jakby się zatrzymał i Daga stanął na środku, płacząc białymi łzami nad tym wszystkim. Biło od niego światło i moc, jakiej jeszcze nie widzieli.
-Dosyć!- krzyknął z taką siłą, że ściany się zatrzęsły. Wszyscy zgromadzeni tu ludzie byli świadomi tego, co się dzieje, ale nikt nie mógł się poruszyć. Zaklęcia nagle straciły swoją moc. Azazel stwierdził ze zdziwieniem, że nie ma w ręce miecza.- To kończy się teraz!- I wyciągnął dłoń w stronę Molly i Ginny Weasley, które stały najbliżej niego. Obie obróciły się w proch.
Elvern uśmiechnął się i jako pierwszy otrząsnął z tego dziwnego odrętwienia. Przesłał chłopakowi całą swoją moc. Azazel czując to, zrobił to samo. I wszyscy ich wrogowie zmienili się w proch.
Ale gdy wszystko wróciło do normy, Daga leżał na podłodze.
-Czy on?- przerwała ciszę Bella.
-Wszystko będzie dobrze.- Azazel podszedł do ukochanego i podniósł go na ręce.- Uratował nas.- pocałował go i uniósł wyżej, by wszyscy mogli go zobaczyć.
To jednak nie był koniec, bo pięćdziesiąt innych magów wbiegło do sali. Na widok tej sceny zatrzymali się przerażeni.
-Pozwolę wam żyć i obiecam, że nic się wam nie stanie- Tom razem z rannym Syriuszem stanęli obok anioła i elfa, którzy teraz oboje trzymali na rękach jego syna.- jeśli się pokłonicie.- ci nie czekali długo i po chwili wszyscy oddawali pokłony.
-Co teraz?- Rudolf wstał z kolan i spojrzał na Riddle’a.
-Jutro się tym zajmę. Wracajmy.- i zniknęli. Wszyscy jeszcze trochę oszołomieni, ale i szczęśliwi, że w końcu są bezpieczni.

Azazel i Elvern nie zamierzali uczestniczyć w niczym więcej. Oni wiedzieli, że Daga jest teraz wyczerpany i bardzo ich potrzebuje. Dlatego udali się z nim do sypialni. Rozebrali. Położyli do łóżka i sami w absolutnej ciszy zrobili to samo. Tym razem jednak kontakt fizyczny to za mało i bardzo ostrożnie, po tym jak El ułożył ciało chłopaka na swojej piersi, a Aza zawisł nad nimi, weszli w niego. Mrucząc starożytne zaklęcia swoich ludów i prosząc wszystkie znane i nie znane im bóstwa, by ich ukochany towarzysz wyszedł z tego bez najmniejszego nawet okaleczenia na ciele, duchu i energii.