poniedziałek, 6 lutego 2012

Rozdział 20b

Azazel miał bardzo przyjemny sen. Śniło mu się ,że Daga delikatnie całuje go po twarzy a małe rączki chłopca przesuwały się w górę i w dół po jego klatce piersiowej i brzuchu
-Hej Aza- pocałował go w usta
-Skarbie co ty tu....
-Zostałeś ze mną- przytulił się do niego. Azazel właśnie przypomniał sobie co stało się wczoraj
-Kochanie wszystko dobrze? Boli cię coś?- Usiadł zaniepokojony
-Wszystko dobrze- uśmiechnął się do mężczyzny- Wracasz do siebie?
-Nie ja i Tom wyjaśniliśmy sobie pewnie sprawy- ucałował go w czółko
-Czyli mogę z tobą być?
-Tak maleńki- posłał mu ciepły uśmiech
-Dobrze. A teraz mnie pocałuj- przysunął się do niego
-Z przyjemnością- ucałował najpierw oba policzki, układając ukochanego z powrotem wygodnie na posłaniu. Zawisł nad nim i z uśmiechem patrząc w oczka powoli rozpinał piżamkę. Raz po raz całując odkryty skrawek lekko opalonego ciałka. Rozebrał w końcu ukochanego do bokserek i sam również ściągnął koszulę
- Kochanie pamiętaj że nic ci nie zrobię i zawsze możesz powiedzieć nie. Nawet jeśli mnie to zaboli
-Wiem-objął mężczyznę za szyję i przyciągnął go do pocałunku
Azazel całował powoli i namiętnie ciesząc się ciepłem ukochanych usteczek i dotykiem skóry pod sobą. Daga nie mógł uwierzyć że jego marzenie się spełnia. Skupił się na całujących go ustach które przyssały się teraz do jego szyi całując liżąc i delikatnie gryząc. Daga czół wbijający się w jego nogę nabrzmiały członek ukochanego, chciał sięgnąć do niego ręką ale Azazel podniósł obie nad jego głową
-Zrobimy to inaczej- szepnął i przygryzł płatek uszka co wywołało drżenie na ciele chłopca. Mężczyzna całował teraz klatkę piersiową i brzuch specjalnie omijając sutki i pępek. On również czół erekcję w bokserkach ukochanego
-Ja już...- chłopcu zabrakło tchu
-Ci skarbie, za chwilkę- przekręcił ich oboje i ułożył tak że ich erekcje się stykały i powoli zaczął poruszać biodrami  ocierając się o Daga. Obaj byli już blisko. Azazel całował go coraz namiętniej raz po raz odbierając mu dech. Ruchy jego bioder stały się coraz szybsze i w końcu odchylając głowę do tyłu doszedł krzycząc imię ukochanego. Daga w tej samej sekundzie zrobił to samo opadając na pierś mężczyzny
-Kocham cie Daga- ucałował raz jeszcze spocone czółko i zamknął oczy
-Ja ciebie też- przytulił się do niego i też zamknął oczy- Aza?
-Tak maleńki?
-Co powiedział tata?
-Ze nie miał racji i że rozumie to że jesteśmy razem
-To dobrze tak bardzo za tobą tęskniłem
-Ja też kochanie. Może jeszcze się prześpisz?- Zasugerował delikatnie
-Ale już nigdy mnie zostawiaj
-Nie dobrowolnie- zamknął oczy i objął chłopca mocniej
-Śpiący...- Daga ziewnął i w pokoju zrobiło się cicho. A kochankowie usnęli spleceni w miłosnym uścisku

Tom spędził długie godziny przygotowując sypialnie. Chciał żeby wszystko było jak najlepsze. Kilka godzin i znów zobaczy ukochanego męża. Wciąż jeszcze pamiętał dzień  gdy Syriusz dowiedział się kim jest naprawdę:
-Tom! Jesteś tu!?- Do drzwi w jego mieszkaniu w Hogsmeade od kilku minut dobijał się jego kochanek. Niestety nie mógł otworzyć był zajęty- Tom do cholery otwórz!
Przez chwilę nic się nie działo i nagle drzwi po prostu wypadły z zawiasów
-Syriuszu co tu robisz?- Odezwał się spokojnym ale zimnym głosem
-Śmierciożercy, nie słyszałeś?- Objął go
-Syr nie teraz- odsunął go od siebie delikatnie ale stanowczo
-Tom kochany co się stało?
-Po prostu nie mam czasu
-Masz tam kogoś?- Zapytał przechodząc obok niego do sypialni. Był szybszy i otworzył drzwi. Nie tego się spodziewał. W sypialni był ktoś ale nie inny mężczyzna tylko jego kuzynka Bella i jej mąż
-Syr...- Tom położył mu rąkę na ramieniu
-Kim ty do cholery jesteś!?- Odwrócił się do niego i odsunął na krok
-Syriuszu, ty o niczym nie wiesz?- Odezwała się Bella
-Czego ja nie wiem?
-Zostawcie nas- Tom zwrócił się do pozostałych- Kochany Dumbledore to ukrywa...
-Wiem że to zły człowiek!
-Tom Riddle to moje prawdziwe imię ale nie wielu go zna. Jestem bardziej znany jako Lord Voldemort
-Nie...- Syriusz opadł na kolana
-Wybacz, zrozumiem jeśli...
-Nic nie mów. Tylko obiecaj mi coś- nie podniósł się z podłogi ale przysunął się na kolanach do kochanka- Obiecaj że mnie nie odrzucisz. Jestem twój i bez względu na wszystko będę
-Wstań kochany- wziął go w ramiona- Nigdy należymy do siebie ale...
-Nie przeszkadza mi to jesteś tym kim jesteś nikt nie jest idealny
-Ty jesteś- pocałował go- Bałeś się wybacz
-To nie to nie mówmy o tym. Weź mnie do łóżka za 2 godziny muszę wrócić
-Ty jeden jesteś w stanie rozkazywać Lordowi Voldemortowi- Zaśmiał się i podniósł go oplatając nogami ukochanego swoje biodra.
Tom uśmiechnął się na samo wspomnienie. Syriusz zawsze był jego światłem, tak brutalnie mu odebranym. Dlatego też teraz sam bez pomocy elfów dbał o wszystko. Spojrzał na zegarek. Lucjusz powinien już zacząć wykonywać swoje zadanie.


Lucjusz nienawidził tego miejsca. Azkaban go przerażał. Ale tylko on mógł to zrobić. Wszedł w bramy więzienia oddychając głęboko. Dementorzy latali obok niego jak sępy chcąc wyssać wszystko. Nie miał pojęcia jak pracujący tu czarodzieje to wytrzymują.
-Malfoy- powiedział do dziury w ścianie
-Więzień 56248?
-Tak. 20 minut, polecenie ministra
-Oczywiście. Jeszcze tylko kontrola- to było najtrudniejsze.
Na szczęście wszystko się udało i po krótkiej chwili szedł już dalej. Cela w której znajdował się jego krewny znajdował się na końcu długiego korytarza. Tu krzyki więźniów były najstraszniejsze. Smród i pleśń przyprawiała go o odruch wymiotny.
Drzwi otworzyły  się i wszedł do środka niewielkiego pomieszczenia. Kilka lat temu Syriusz był w opłakanym stanie. Teraz był po prostu straszny. Wychudzony,tak blady że jego skóra niemal świeciła. Włosy i broda sięgały ziemi. I ten obłęd w oczach. Nie miał siły nawet się poruszyć
-Syriuszu- na dźwięk swojego imienia zatrząsł się i skulił jeszcze bardziej- Wiem że mnie słyszysz- zaczął powili do niego podchodzić- Teraz stąd wyjdziemy..
-Nie- ochrypły szept tym razem to jego przyprawił o dreszcze
-Tak twój syn i mąż na ciebie czekają ale musimy się spieszyć- stał już przy nim- Wstań- mężczyzna jednak nie poruszył się.
Lucjusz  pochylił się i podnosząc go jakby tamten nic nie warzył co za pewne było prawdą. Posadził go na pryczy i wyjął niewielki flakonik. W środku była lepka substancja którą naznaczył czoło ręce klatkę piersiową plecy i nogi mężczyzny kreśląc na nich niezrozumiałe znaki. Po czym wziął go na plecy i wyprostował się. Z kieszeni wyjął zmniejszone ciało i ułożył je w kącie celi tam gdzie znalazł Syriusza. I po prostu wyszedł.
Uczucie mdłości mieszało mu się teraz ze strachem. Ale szedł dalej. Dementorzy nie zatrzymali go ani razu. On sam przystanął raz jeszcze nie opodal bramy
-Więzień nie żyje. Zabił się roztrzaskując sobie głowę o mur
-To dobrze to ścierwo przeżyło i tak już za długo- wzruszył ramionami tamten.
Lucjusz odszedł szybkim krokiem i gdy tylko znalazł się w bezepiecznej odległości natychmiast deportował się do dworu.

Wedle instrukcji znalazł się w przygotowanym wcześniej pomieszczeniu. Tom stanął naprzeciwko niego gdy tylko się zmaterializował
-I?- Zapytał
-Udało się- Lucjusz podszedł do fotela najbliżej kominka. Delikatnie opuścił ciało i  starł znaki
-To...- głos Toma po prostu się załamał, nie często zdarzało mu się płakać teraz jednak nie mógł się powstrzymać
-Będzie dobrze- Lucjusz delikatnie objął przyjaciela- Teraz śpi nie wystrasz go tylko gdy się obudzi i bądź cierpliwy. Syriusz zawsze był silny i  tego wyjdzie
-Miejmy nadzieję nie mogę go stracić. Dziękuję ci
-Drobiazg- posłał mu pocieszający uśmiech i wyszedł.
Tom wziął ukochanego na ręce i przeniósł na łóżko przykrył i usiadł obok wpatrując się w wciąż jeszcze młodą twarz na której nie było widać już tego co tak kochał. Był jednak zdeterminowany by to odzyskać