piątek, 21 września 2012

Rozdział 63b

Daga siedział między towarzyszami i był naprawdę szczęśliwy. Cieszył się, że to koniec, bo z każdym dniem było mu ciężej ich dręczyć. Tylko jedno nie dawało mu spokoju. Przecież nie pierwszy raz mu coś obiecali. Za każdym razem mówili to samo i przez jakiś czas dotrzymywali obietnicy, a później wszystko się psuło. A on tak nie chciał. Bo obaj mężczyźni powinni dawać mu niekończące się szczęście. Dlatego podjął decyzję. Nie może przecież na to czekać z założonymi rękami. Robi się coraz starszy i jeśli chce, by go tak traktowali musi zmienić taktykę.

-Aza, El- odezwał się w końcu przerywając błogą ciszę.
-Tak, skarbie?- Azazel nie mógł oderwać wzroku od chłopca. Miał szczęście, że się udało. Jego umysł przez kilka dni nastawiony był na seks i to z udziałem młodszego ukochanego. A sen, który miał dzisiejszej nocy, naprawdę go przeraził i dziękował bogom, że nigdy nie będzie musiał sprawdzać się w ten sposób. Prawdopodobnie przegrałby i nic, nawet wizja małego, bezwładnego, złamanego ciałka Daga, nie powstrzymałaby go w porę...
-Musimy coś ustalić.- westchnął siadając naprzeciw obu ukochanych mężczyzn.
-Co tylko zechcesz.- Elvern nie posiadał się ze szczęścia. Już nie był w samym środku wojny, która powoli niszczyła ich wszystkich i których skutków nie byłby w stanie zatrzymać, gdyby ciągnęła się kilka dni dłużej.
-Nie jestem gotowy na wszystko.- zarumienił się nieznacznie.- Ale coś można zrobić, na przykład ustami, albo...
-Chcesz wprowadzić zasady.- przerwał mu Azazel.- To może się udać, ale i ty musisz się do nich stosować. To, co wtedy zrobiłeś.... Tego ci nie wolno.
-A wam nie wolno mnie ignorować.- wszedł mu w słowo Daga.- I chcę kiedyś to zobaczyć, ale nie z ukrycia.- tym razem nie spuścił wzroku.
-To da się zrobić.- El miał coraz większy uśmiech na twarzy. Ich maluszek był dojrzalszy, niż im się wydawało i był z niego dumny.- A ja chciałbym mieć cię na kolanach co rano w samych bokserkach, ale Azazel ma rację, nic takiego i nie pokazuj się nam nago, jeśli któryś z nas cię nie rozbierze.
-Dobrze.- Daga nie przypuszczał, że tak łatwo mu pójdzie.- Aza, a ty czego chcesz?
-Kąpieli. I nie masz prawa siadać na kolanach nikomu poza nami i twoimi ojcami.- odpowiedział niemal warcząc.- Jak powiedziałeś, zaspokajanie ustami, dobrze, ale jeśli chcesz, powiesz o tym i nigdy z nami na raz. Możesz nas dotykać, ale my razem tego nie zrobimy. I chcę patrzeć na ciebie i Ela. Ty, kochany, również patrz, jeśli takie jest twoje życzenie.- elf fantazjował o tym od jakiegoś czasu i nie raz mu o tym mówił.
-A co z moim tyłeczkiem?- Zapytał Daga z mieszaniną niewinności i przebiegłości na twarzy.
-Nie wolno ci się tam dotknąć, a nam tym bardziej, jeśli się to zdarzy, powstrzymasz nas. Nie ważne, jak bardzo ci się to spodoba.- Azazel był bardzo poważny, brakowało mu tylko grubej księgi i pióra do zapisania tego wszystkiego.
-A jeśli będziemy chcieli coś dodać to porozmawiamy o tym wszyscy, dobrze?- El wziął Daga na kolana nie chcąc dłużej czekać. Obaj kiwnęli z zadowoleniem głowami. Elf nie potrzebował już nic więcej. Delikatnie złączył swoje usta z ustami chłopca i poczuł odejmującą go dłoń Azazela przyciągającą ich do siebie. Daga cieszył się pocałunkiem i gdy poczuł język liżący jego dolną wargę z westchnieniem rozchylił usta pogłębiając pieszczotę, za którą tak tęsknił. Ale trwało to za krótko i gdy El odsunął się od niego, otworzył ze smutkiem oczy, by zobaczyć, że Azazel zajmuje miejsce elfa i tym razem to on pocałował pierwszy. Jednak poo kilku sekundach oddał z uśmiechem władzę aniołowi w końcu czując się wspaniale, tak jak powinien czuć się zawsze.

Remus Lupin siedział w fotelu bez ruchu. Severus i Tom właśnie wlali mu do gardła potężną dawkę eliksiru uspokajającego odurzając go niemal kompletnie.
-Remi, wiesz, co się stało?- Zapytał łagodnie Syriusz.
-Towarzysz.- wyszeptał wilkołak.
-Tak, nareszcie go znalazłeś.- uśmiechnął się do niego Black. On także się martwił, bo już dawno powinien kogoś mieć.
-Chcę go.- podniósł głowę.
-Jest za drzwiami.- wtrącił Tom.- Lucjusz wyjaśnił mu wszystko... no, większość. A ty musisz pozostać spokojny.
-Tak.- wysyczał Remus.- Jest mój, nie zrobię mu krzywdy.
-Dobrze.- Syriusz kiwnął głową.- Ale ja i Tom tu zostaniemy.- podszedł do drzwi i otworzył je. Stali tam Lucjusz i George. Ten drugi był zdziwiony i rozbawiony zarazem.
-Nic ci nie zrobi.- zachęcił go Syriusz z uśmiechem.- Lucjusz powiedział ci?
-Tak, Pan Lupin jest wilkołakiem i ja jestem jego Towarzyszem.- podszedł powoli na środek pokoju.- Rozumiem i ta sytuacja jest świetna. Mama dostanie zawału...
-Mój.- Remus wyciągnął ku niemu rękę.- Muszę...
-Tak, wiem, kontakt.- tym razem poruszał się śmielej.- No i jest pan Huncwotem, mogłem trafić dużo gorzej.- silne ramiona zamknęły się wokół niego, a chłopak się zrelaksował. Wiedział, że Towarzysz, to dobry Los. Nie mógł narzekać, bo mężczyzna był przystojny i dojrzały, a jemu ktoś taki był potrzebny. Mimo to nie był przygotowany na pocałunek, którym obdarzył go Remus i zarumienił się, gdy usłyszał gwizdy brata i Draco, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Daga szedł właśnie do biblioteki wciąż zadowolony z umowy, jaką zawarł z towarzyszami. Pogwizdywał cicho i oczami wyobraźni widział dzisiejszą noc. Po raz pierwszy za zgodą Ela i Aza zobaczy z bliska, co robią w łóżku, gdy go nie ma. Nie mógł się wprost doczekać.
Nagle zrobiło mu się zimno i jakby ciemniej przed oczami. Przystanął i rozglądnął się dookoła, ale nikogo nie zobaczył. W jednej chwili opadł na kolana krzycząc. Ktoś wdzierał się w brutalny sposób do jego umysłu powodując potworny ból głowy :" Żegnaj się z życiem, cholerny bachorze," Usłyszał czyjś zimny, pełen nienawiści głos i padł nieprzytomny na dywan.