poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 27a

Nadszedł wreszcie 31 lipiec.
Tego bardzo wczesnego poranka cały dom spał i w sypialni Daga i Azazela było cicho. Tylko chłopiec leżał z otwartymi oczami i wpatrywał się w twarz ukochanego.
Wiedział że jakiś czas temu postąpił źle. Ostatnio bardzo dziwnie się czuł. Tata mówił że dorasta, ale nie był już tego taki pewnie. Co prawda Marut zniknął albo tak mu się wydawało. Czasem tylko gdy był sam wydawało mu się że ktoś go obserwuje. Teraz też, chociaż nikogo innego poza Azazelem nie było w pokoju.
Nie chciał budzić mężczyzny, był ostatnio zestresowany a i on mu nie pomagał po prostu nie wiedział jak. On też miał problemy i jeszcze decyzja którą miał podjąć.
Pocałował Azazela w policzek i wstał. Udał się do łazienki i usiadł na brzegu wanny. Przez chwilę wpatrywał się okno.
Noc była piękna, bezchmurna i ciepła.
-Czyżby Azazel cię nie zaspokajał?- Usłyszał obok znienawidzony głos
-A już myślałem że cię zabił- syknął zły
-No no malutki, na prawdę nie wiem czemu mnie tak nie lubisz- położył mu rekę na ramieniu i silnie przytrzymał gdy Daga próbował się wyrwać
-Zostaw mnie-  żałował że nie ma w sobie magii, może poradził by sobie sam
-Nie mam ochoty- przyciągnął go bliej tak że niemal stykali się ze sobą- On na ciebie nie zasługuje
-A dlaczego?- Ciekawość wzięła górę
-To morderca- szepnął mu do ucha
-Jesteś zazdrosny bo jesteś sam- udało mu się już prawie wyrwać z uścisku
-Zapytaj go- przejechał kciukiem po dolnej wardze chłopca
-Nie zamierzam- udało mu się wyrwać
-Rób jak chcesz, ostrzegam cię po przyjacielsku- na te słowa Daga zaśmiał się kpiąco- Coś ci urosły pazurki, to dobrze- raz jeszcze przyciągnął go do siebie i jak i tym razem też brutalnie.
Tylko że tym razem Daga nie zaczął płakać, chociaż bardzo chciał. Język mężczyzny nie był przyjemny a uścisk sprawiał ból.
Zamknął oczy i nagle wszystko się skończyło, a gdy otworzył oczy znalazł się obok fontanny na tyłach domu.
Na początku się przestraszył, ale po chwili zrozumiał co się stało, a przynajmniej miał taką nadzieje.
Uśmiechnął się do siebie i raz jeszcze zamknął oczy niestety gdy znów je otworzył był tam gdzie wcześniej.
Ziewnął i ruszył szybkim krokiem do domu.

-Aza!!- Daga podbiegł do śpiącego mężczyzny i potrząsnął go za ramię
-Co się stało kochanie?- Wstał szybko i spojrzał na chłopca- Skarbie dlaczego nie jesteś w łóżku- wziął go za rękę- Jesteś zimny. Kochanie odpowiedz
-Aza , coś się stało. Ja się chyba przeniosłem-wszedł pod kołdrę i przytulił się do ukochanego
-Użyłeś magii?
-Chyba tak....
-Opowiedz wszystko- położył ich oboje i przykrył zziębniętego chłopca jeszcze szczelniej
-Byłem w łazience i....- Daga zastanawiał się czy powiedzieć mu o wszystkim
-Skarbie?
-I zamknąłem oczy i znalazłem się na zewnątrz- dokończył szybko nie chcąc martwić i tak już zmartwionego mężczyznę
-Skarbie jesteś pewny, że nic więcej się nie stało?- Popatrzył mu w oczy
-Nie, dlaczego mi nie wierzysz- zrobił obrażoną minkę
-Po prostu się martwię aniołku
-Nie musisz- ziewnął- pośpię jeszcze
-Spij- ucałował go w czółko- wrócę za kilka minut
-Dobrze- przekręcił się na bok i zamknął oczy

Azazel zapukał do sypialni rodziców Daga i był pewien, że nikt mu nie odpowie, stało się jednak całkiem inaczej
-Wejdź- zrobił jak mu kazano, Tom był w pełni ubrany i jakby gotowy do drogi, Syriusza nigdzie nie widział
-Chyba nie chcesz wyjechać w urodziny syna- Azazel zrobił się zły
-Oczywiście że nie mamy dla niego niespodziankę, którą musimy sprowadzić. Ale nie po to przyszedłeś
-Nie. Daga właśnie powiedział, że użył magii
-Nie możliwe- Tom popatrzył na niego jakby miał nie po kolei w głowie
-Obaj wiemy że nie kłamie, nigdy tego nie robił- Tom miał trudny charakter i Azazelowi coraz bardziej to przeszkadzało
-Dumbledore pozbawił go mocy, nie sądzisz chyba że przez cały ten czas byliśmy w błędzie- Zbliżył się do niego niebezpiecznie
-To wykluczone, ale może jakoś udało mu się...- w  tym momencie wrócił Syriusz, również ubrany
-Jakiś problem?- Podszedł do męża i pocałował w policzek
-Azazel twierdzi że Daga użył mocy
-Czytałem gdzieś o tym...tak jakby- usiadł
-To znaczy?- Pozostali mężczyźni jednocześnie zwrócili się do niego
-Dzisiaj jego urodziny, magiczna noc, to mogło się zdarzyć- Syriusz wyglądał na bardzo szczęśliwego
-A co z rytuałem?- Tom wciąż nie był przekonany
-Dla pewności- odezwał się Azazel
-Masz racje- siedzący mężczyzna obdarzył go ciepłym uśmiechem
-Powinniśmy wyruszyć, żeby zdążyć- przypomniał Tom
-Obiecałem że wrócę niedługo- Azazel wyszedł, był na wpół szczęśliwy a w  połowie się bał.
Wszystko mogło się teraz zmienić i to nie koniecznie na lepiej.
Przed drzwiami spypalni, odgarnął od siebie negatywne myśli. Wszedł z lekkim uśmiechem na ustach i popatrzył na łóżko.
Daga spał w najlepsze nie przejmując się dzisiejszym incydentem. Zadowolony i pełen nadziei.
Pocałunek Murata nie przeszkadzał mu w zaśnięciu, po prostu wyparł go z pamięci cudownymi wspomnieniami i porankiem.
Azazel mimo że wiedział że chłopiec coś przed nim ukrywa postanowił mu odpuścić przynajmniej na jakiś czas. Zresztą gdyby to było bardzo ważne nie ukrywałby tego.
Położły się obok i zasnął niemal od razu.  Sen jednak był bardzo niepokojący
Obserwował z oddali dwoje ludzi w bardzo jednoznacznej sytuacji. I mimo tego że nie chciał podchodzić bliżej coś ciągnęło go w kierunku łóżka. 
W końcu stanął obok a to co zobaczył było przerażające. To co wcześniej wydawało mu się pomrukami przyjemności teraz było krzykiem, a raczej jego próbą.
Przed nim zobaczył Murata który szybko i brutalnie wchodził w małe ciałko jego towarzysza. Daga natomiast wyrywał się i płakał. Nie mógł jednak nic zrobić bo był przywiązany za nogi i ręce i zakneblowany. Z tyłeczka lała się cieńka stróżka krwi. I nagle Murat podniósł głowę i spojrzał mu w oczy z okropnym uśmiechem. W  tym samym momencie doszedł, a Daga zemdlał.
Azazel otworzył oczy, był zlany potem i tylko cudem nie krzyczał przez sen.
Serce biło mu jak oszalałe, był przerażony. To nie on o tym śnił. Były to obrazy przekazywane mu przez jego znienawidzonego pobratymca.

Daga tymczasem przysunął się do niego i wyszeptał coś pod nosem. Mężczyzna uśmiechnął się mimo woli i obiecał sobie że choćby musiał zabić Lilith obroni ukochanego