wtorek, 4 września 2012

Rozdział 60a

Severus dzięki swoim kontaktom mógł przeglądać atka nowych medyków w Św. Mungu.
Co robił już od ponad dwóch godzin i wciąż nie wiedział, który z nich byłby odpowiedni. Nie chodziło tylko o umiejętności ale też o kogoś, kto byłby w stu procentach oddany jego sprawie.
Miał już czterech czołowych kandydatów, a jeden z nich wyraźnie wysuwał się na prowadzenie, ale był zbyt niedoświadczony, tylko dobry, czy dość dobry?
Musiał jednak zaryzykować, bo to, jak zaniedbuje rodzinę, jest nie do zniesienia. Jakieś dwa tygodnie temu był pewny, że Reg go zdradza. Każdy tak by pomyślał. Wrócił co prawda około trzeciej i gdy chciał przytulić ukochanego, ten wzdrygnął się i odsunął. To bolało, nawet jeśli gdzieś w głębi serca wcale by go nie winił. Ostatnio po prostu był zajęty i zmęczony. No i ta niepewność. Reg przecież mógł go w każdej chwili opuścić zabierając ze sobą dzieci, a tego by nie przeżył.
-Severusie, jak idą poszukiwania?- Do jego gabinetu wszedł Tom.
-Chyba już kogoś znalazłem. Jego rodzina nie pochodzi stąd, nie brali udziału w wojnie i ma imponujące osiągnięcia.- podsunął mu akta.
-Zarus Rohn.- przeczytał Tom.- Jeśli uważasz, że potrafisz go przekonać, zrób to.
-Dziękuję ci.- westchnął.- Tom czy...?
-Syriusz mówił, że Regulus jest smutny i zły, ale nie zrobiłby tego... jeszcze nie.- usiadł obok przyjaciela.
-Ale to rozważał.- szepnął Severus ukrywając twarz w dłoniach.
-Tak jak i Syriusz, ale Blackowie są wierni. To że czasem myślą, nie znaczy, że zdradzają. To tylko myśli. Mamy szczęście.- Tom położył mu dłoń na ramieniu.
-Jeśli tak mówisz.- uśmiechnął się lekko.
-Tak jest.- też się uśmiechnął.- Idź i załatw tą sprawę.- wstał- Ty i Regulus zasługujecie na wakacje.- i wyszedł niespiesznym krokiem.

Ulica Pokątna była zadziwiająco pusta. Co zarówno Azazel jak i Elvern przyjęli z ulgą. Anioł wciąż był podenerwowany, a kolejna scena wcale by im nie pomogła. Daga trzymał się blisko elfa, zauważając oczywiście Azazela, ale odnosząc się do niego z lekkim dystansem, co bardzo mu się nie podobało.
-Kochanie, czy to już wszystko?- Zapytał Elvern po trzech godzinach chodzenia po sklepach.
-Jeszcze muszę coś kupić.- Wymamrotał chłopiec przyglądając się wystawie w sklepie z magicznymi grami, tego zawsze miał za mało.
-Co takiego?- Azazel objął go od tyłu i przycisnął do siebie nie chcąc wypuszczać.
-Prezenty dla was.- odwrócił się z uśmiechem do anioła.
-Skarbie, niczego nam nie potrzeba.- zapewnił Elvern.
-El, ja chcę.- wyciągnął do niego rękę, którą ten natychmiast pocałował.
-Więc pójdziesz ze mną po prezent dla Ela i z Elvernem po coś dla mnie.- Azazel pocałował go w policzek.
-I nie zdradzicie sobie, co wam kupiłem?- Popatrzył na nich podejrzliwie.
-Oczywiście, że nie.- zapewnili jednocześnie.
-No to, El, chodź.- wyplątał się z ramion anioła, by wpaść w objęcia elfa. Taka adoracja bardzo mu się podobała. Chociaż wiedział, że zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak.
-Spotkamy się w kawiarni za czterdzieści minut.- Elvern pocałował Azazela wiedząc, że i on ma do kupienia jeszcze dwa prezenty. On sam załatwił to już jakiś czas temu, jeszcze w Akademi.
-Bądźcie ostrożni.- Azazel musnął wargami usta chłopca i oddalił się powoli.
-Więc masz jakieś pomysły?- Elf zwrócił się do ukochanego przytulając go do siebie.
-Chyba tak.- uśmiechnął się tajemniczo i ruszył na Nokturna. Miał tylko nadzieję, że Elvern nie zorientuje się w jego planie zbyt szybko, bo wtedy nic z tego nie będzie, a ten szczególny prezent dla anioła może być ich ostatnią szansą. No i z tego co czytał, ich połączenie woła do Azazela już od jakiegoś czasu, więc zawsze będzie mógł się z nim jeszcze troszkę podroczyć. A może i Elvern skorzysta. Dla niego nie chciał tortury, ale kto wie. Uśmiechnął się niebezpiecznie, tym samym uśmiechem jaki często gości na twarzy jego ojca, gdy tworzy jeden ze swoich niebezpiecznych planów i zaczął nucić dla niepoznaki jakąś wesołą piosenkę.

-Panie Rohn?- Severus dogonił młodego medyka.
-Tak?- Dumbledore wiedział już, że jego plan zaczął działać, bo szpieg właśnie go dostrzegł.
-Mam dla pana propozycję, może pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce.
-Oczywiście, panie...?- Wiedział że Snape jest w jego umyśle, czuł to, ale potrafił się przed tym zabezpieczyć tak, by ten się nie zorientował.
-Severus Snape.- wyciągnął ku niemu rękę którą ten potrząsnął z radością.
-Bardzo mi miło. Za rogiem mam gabinet.
-Chodźmy więc.- gestem nakazał mu, by prowadził.

-Więc mówi pan, że Voldemort jest dobry?- Rohn zapytał po chwili ciszy.
-Tak, ale wciąż w naszych szeregach brakuje medyka...
-Wie pan, że nie mogę opowiedzieć się za żadną stroną.- upił łyk herbaty.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale moja oferta jest dużo lepsza niż ministerstwa.
-Oczywiście.- Rohn westchnął.- Panie Snape, niech pan mi da czas do namysłu. To przecież nie jest to czemu miałem się oddać szkoląc na medyka.
-Wyobrażam sobie.- wstał.- Daję panu czas do wigilii.
-Prześlę panu sowę.- i on wstał. Albus starał się zachować spokój. Ten plan działał bez zarzutów i zadziwiająco szybko, co napawało go nadzieją.
-Będę czekał.- raz jeszcze uścisnęli sobie ręce teraz już z uśmiechem i Severus zniknął.
Dumbledore roześmiał się, gdy tylko jego dawny pracownik się deportował. Tak, te święta spędzi w kwaterze Czarnego Pana o kilka kroków od swojego największego wroga. Będzie się tylko musiał pilnować, by nie zadziałać za szybko.



##############################################################################
Kochani, dziś jubileuszowy, bo 100 wpis. Sama nie byłam pewna, czy mi się to uda, ale jednak dotrwałam, chociaż było ciężko. Dziękuję Wam za to, bo bez Was by mi się to nie udało. Dzięki Waszym komentarzom blog się rozwija, więc proszę, nie zawiedźcie mnie. Chciałabym podziękować każdemu z osobna, ale nie mogę. Szczególne jednak podziękowania kieruję do: Strega Bianca, Muruchan, Eterna, Kamelia, Caathy.x1,  Mangrid, Tirea, Yaoi Hime. Oraz mojej nieocenionej bety - Seya.