sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 36b

Daga bardzo nieśmiało  i powoli również wyciągnął rękę do nieznajomego mężczyzny
-Dzień dobry- powiedział cicho ale za swoim najpiękniejszym uśmiechem na twarzy
-Nie musisz się mnie obawiać- uśmiechnął się do chłopca i popatrzył na Azazela. Mieli dużo spraw do omówienia.
-Skarbie może pójdziesz obejrzeć bibliotekę Balama? Zasugerował delikatnie mężczyzna
-A mogę?- Daga uwielbiał książki
-Oczywiście, tym korytarzem w lewo- Balam wskazał mu drogę, a chłopiec w końcu odkleił się od towarzysza
-Dołączę do ciebie za chwilę- powiedział Azazel i pocałował go przelotnie
-Dobrze, ale nie długo- Daga wiedział że muszą porozmawiać, ale nie chciał być długo sam w nieznanym sobie miejscu.

-Musiałeś mieć ważny powód- stwierdził Balam gdy tylko chłopiec wyszedł
-On zostaje tutaj- odpowiedział nawet nie patrząc na przyjaciela
-Nie mam nic przeciwko temu, ale muszę wiedzieć co skłoniło cię by mnie ujawnić
-Dumbledore, majstruje przy jego umyśle. Wśród ludzi nie jest to chyba nie legalne
-A więc chcesz go tu zostawić i wrócić sam, zmieniając się w niego
-A masz inny pomysł! Daga jest potężny ale sam o tym nie wie...
-Ale nie na tyle! Jeśli chcesz użyć tego na tym starym durniu to proszę bardzo, ale nie kosztem chłopca!- To co stało się później zaskoczyło Balama bardziej niż gdyby Azazel nagle wyznał mu miłość. Mężczyzna usiadł tam gdzie stał i ukrył twarz w dłoniach płacząc cicho.
Zdezorientowany Balam podszedł do niego i zaczął uspokajająco głaskać po plecach
-Czasem to wszystko jest zbyt ciężkie- w końcu odezwał się przez łzy
-Każdy czasem na wątpliwości- na te słowa mężczyzna potrząsnął przecząco głową
-Kocham go ale nie jestem w stanie go ochronić. Ciągle popełniam te same błędy narażając go na śmierć...Ja po prostu nie dam sobie rady...
-Ukrycie go i wykonanie zadania samemu nic tu nie zmieni. Twój towarzysz zawsze będzie w niebezpieczeństwie. Mając tyle mocy. Gdy ktoś inny się dowie będą chcieli go zabrać...
-Jak ty mi teraz pomagasz?- Popatrzył na przyjaciela z wyrzutem
-Przygotowuję cię do tego że to nie będzie łatwe. Ale przyznasz że warto- posłał mu łagodny uśmiech
-Tylko ja jestem tak bardzo zmęczony- powiedział i znów ukrył twarz w dłoniach. Tym razem już nie płakał.

Obaj nie mieli pojęcia że od kilku minut słysz ich Daga. Nie wiedział że jest taki okropny i przysparza Azazelowi tylu problemów. Jemu samemu chciało się płakać. A gdy usłyszał, że ukochany nie ma już siły łzy same zaczęły płynąć mu z oczu. Tak był okropny i teraz go zostawi.
Nie czekając już ani chwili dłużej wbiegł do pokoju i bez słowa objął mężczyznę
-Przepraszam Aza poprawię się- płakał całkiem otwarcie. Za to Azazel doznał szoku. Balam wycofał się cicho to nie było dla jego oczu. No i miał już teraz swoje sprawy.
-Kochanie co się dzieje?- Mężczyzna zmienił pozycję tak by to on mógł objąć chłopca
-Byłem taki nie dobry- mówił jakby wcale nie słyszał pytania
-Skarbie- Azazel uniósł smutną twarzyczkę do góry i popatrzył w zapłakane oczy- Co się dzieje? Czemu płaczesz?
-No bo...Ty jesteś taki dobry a ja ci utrudniam i zachowuje jak dziecko
-Kochanie moje. Ty jesteś dzieckiem. I niczego m inie utrudniasz. To nie twoja wina że czucha na ciebie tyle niebezpieczeństw..
-Ale- próbował mu przerwać, ale ten zamknął mu usta jednym krótkim pocałunkiem
-Aniołku, moje zmęczenie nie ma nic wspólnego z tobą. Kocham cię i choćby to miało być ostatnie co zrobię w życiu to ochronię cię od wszystkiego zła. A teraz już nie płacz- otarł mokrą od łez śliczną buzię- To mnie rani
-Już nie będę- przytulił się do niego i pocałował w policzek- Muszę wracać?
-Nie dzisiaj
-Dobrze- uśmiechnął się- zagramy w szachy?
-Jeśli tego chcesz kochanie- on również się uśmiechnął. Od dziś postanowił działać inaczej i nigdy nie dopuścić do takiej sytuacji

Severus był wściekły i zmęczony co zdarzało mu cię w tych dniach coraz częściej.
Tym razem powodem jego irytacji była postawa Azazela. Po prostu zabrał gdzieś chłopca nie mówiąc nikomu gdzie i po co. A tym bardziej kiedy bądź czy wróci.
Miał tyle szczęścia w nieszczęściu że Tom i Syriusz byli zajęci. Po takiej tragedii jeszcze długo nie dojdą do siebie. A gdyby jeszcze Tom dowiedział się co miało tu miejsce prawdopodobnie ten biedny mężczyzna do końca załamałby się nerwowo.
Sam Severus nie mógł doczekać się zakończenia tej lekcji. Na szczęście ostatniej już dzisiaj.
Kilka godzin temu gdy nie powiodły się jego próby poszukiwawcze postanowił nie brać na siebie więcej odpowiedzialności niż powinien. Bo z jakiegoś powodu wszyscy zdawali się zapomnieć że on też nie tak dawno temu został ojcem. I nie udało mu się spędzić wystarczająco czasu z dziećmi i mężem.
Więc dzisiaj będzie inaczej. Za kilka minut znajdzie się w domu i uda  mu się odpocząć.
Daga może i był jego Księciem ale miał innych którzy byli za niego odpowiedzialni. Nie widział Lucjusza czy Rebastana biegających w nieskończoność za chłopcem.
-Koniec zajęć- ogłosił i nie czekając aż uczniowie wyjdą udał się do swojej kwatery i przeszedł przez kominek.

To co zobaczył po drugiej stronie napełniło jego oczy łzami wzruszenia i ulgi. Tu wszystko było dobrze.
Regulus spał smacznie a obok spały ich dzieci. Ciemnowłosy syn leżał z kciukiem w buzi a rudowłosa córeczka  na brzuszku
-Sev?- Mężczyzna otworzył zaspane oczy
-Tak kochany?- Usiadł obok niego
-Dobrze że jesteś- uśmiechnął się do niego i podniósł się by go pocałować
-Tęskniłem- wyszeptał Severus tuż przed tym jak ich usta się zetknęły.
-Ja też. Ale już jestem- popchnął go na poduszki i sam położył się obok obejmując go  opiekuńczo
-A co z...- Zaczął Regulus zaniepokojony
-Ci... Nic nie mów. Teraz nie jest na to czas. Jesteśmy razem i to jest ważniejsze od tego co się dzieje poza tym pokojem- pocałował go w kark
-Tak- Regulus ziewnął- Tak się cieszę że tu jesteś
-I ja też. A teraz śpij- jeszcze jeden pocałunek- Porozmawiamy za kilka godzin
-Cokolwiek powiesz- wtulił się w jego ramiona i momentalnie zasnął. Severus zrobił to samo. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu zadowolony.


##############################################################################
Przepraszam za zwłokę bo notka miała być wczoraj:) Proszę o komentarze jak najwięcej



środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 36a

Daga już ubrany stał przy drzwiach gabinetu Severusa z coraz bardziej żałosną miną. I wcale nie  spieszyło mu się żeby opuścić to bezpieczne miejsce
-Daga, za 10 minut zaczynasz lekcje- przypomniał mu wujek
-Boli mnie brzuch- poskarżył się cicho
-Skarbie obiecałeś- Azazel stanął w drzwiach sypialni i skrzyżował ręce na piersi
-Kiedy boli- zrobił jeszcze bardziej nieszczęśliwą minę
-Daga!- Azazel tracił cierpliwość, on też czuł się źle że musiał być stanowczy, bo najchętniej po prostu nie wypuszczałby go z objęć
-Idę, a ty nie idź za mną!- Krzyknął chłopiec i zły wybiegł z pomieszczenia
-Nawet nie zaczynaj- Azazel wściekle popatrzył na Severusa, który już otworzył usta by powiedzieć coś zjadliwego. Przemienił się w kota i czekał aż ten otworzy mu drzwi.

-Hej no w końcu zdecydowałeś się do nas dołączyć- na korytarzu dosłownie wpadł na jednego z rudych bliźniaków. Teraz podniósł go z podłogi i uśmiechnął się do niego
-Przepraszam nie patrzyłem gdzie idę- zarumienił się
-Nie szkodzi książę- rozczochrał mu włosy- A gdzie twój towarzysz?
-Nie  wiem. Jestem na niego zły- powiedział z zaciętą miną
-No dobrze- roześmiał się- Ale lepiej żeby był z tobą
-Poradzę sobie- Daga był coraz bardziej zdeterminowany mimo wszystko
- Nie wątpię tylko lepiej żebyś miał jakąś dodatkową ochronę- wyglądał jakby się o niego martwił
-Nie potrzebuje- tupnął nogą- Muszę iść bo nie wiem gdzie mam lekcje, zapomniałem- przyznał cicho
-Chodź, ze mną zaprowadzę cię- wziął go za rękę- pierwszy rok?
-Tak- uśmiechnął się
-No to nie problem. Masz teraz zaklęcia na 4 piętrze, to tuż obok mojej klasy- raz jeszcze posłał mu szczery szeroki uśmiech i pociągnął go za sobą w odpowiednim kierunku.
Nie wiedzieli że są obserwowani i to nie przez jedną osobę.
Jedną z nich był mały kotek który prychał wściekle, że ktoś inny zajmuje się jego towarzyszem. Ale to ta druga w tym momencie była bardziej niebezpieczna. Nowy nauczyciel porządliwym wzrokiem podążał za młodszym chłopcem.

-Daga!- Megi podbiegła do niego gdy tylko zobaczyła go na schodach i przytuliła
-Cześć- zarumienił się już po raz drugi tego ranka
-Tobie to dobrze już to przerabiałeś- powiedziała ze śmiechem
-Tak, ale nie wiele pamiętam- uśmiechnął się nieśmiało
-No to ja już pójdę, i jak chcesz to ja albo Fred przyjdziemy odprowadzić cię na następne zajęcia- wtrącił się rudzielec
-Nie potrzeba. Draco tu będzie- odpowiedziała Megi
-Tak ale dziękuje- Daga zobaczył Azazela kryjącego się w cieniu i ze złośliwym uśmiechem przytulił się do Georga.
Bardzo chciał zrobić mu na złość za to że nie pozwolił mu zostać ale nic złego tak na prawdę nie miał na myśli a żeby mu to pokazać posłał mu pół uśmiech i wszedł do klasy razem z koleżanką zostawiając trochę zdezorientowanego chłopaka i coraz głośniej prychającego kota na korytarzu.

Rebastan obudził się z dziwnym uczuciem że coś jest bardzo nie w porządku i gdy tylko otworzył oczy i rozejrzał się po sypialni zdał sobie sprawę że ma racje.
Był sam na łóżku a Maruta nie było nigdzie widać, z łazienki nie dochodziły żadne odgłosy i już miał wstać i wyjść by go poszukać gdy usłyszał
-Już ci mówiłem że to nie moja sprawa!- Marut był wyraźnie wściekły i chwilę później wpadł do sypialni i bez słowa nawet na niego nie patrząc usiadł w fotelu
-Coś się stało?- Zapytał podchodząc do niego
-To nic ukochany- pocałował go w rękę- wracaj do łóżka
-Ale...No dobrze- zrezygnował po chwili nie chciał kłótni, ale bolało go że towarzysz coś przed nim ukrywa- A dołączysz?
-Oczywiście- posłał mu lubieżny uśmiech ale po chwili spoważniał- Musisz powiedzieć rodzinie o tym że Dumbledore próbuje wysłać Daga do szpitala na oddział dla umysłowo chorych..
-Co?!
-Spokojnie już ci wszystko wyjaśniam- pogłaskał go uspokajająco po policzku- Wiesz już że byłem tu na jego prośbę. Ale teraz to się zmieniło już z nim nie współpracuje. Tylko że on o tym nie wie..
-Byłeś teraz w Hogwarcie?
-Tak, wybacz- pocałował go
-Powiem Tomowi, dziękuję że jesteś po naszej stronie- przytulił się do niego
-Jestem po twojej stronie nikogo innego- raz jeszcze go pocałował tym razem namiętniej.

Azazel obserwował ukochanego z zacienionego kąta klasy. Widział że coś trapi chłopca i z minuty na minute coraz mniej mu się to podobało.
Jeszcze dzisiaj zabierze go ze szkoły, może nawet po tej lekcji. Pilnował umysłu Daga i to był dobry pomysł bo bez tego dyrektor już jakiś czas temu wdarłby się do niego ze złowrogimi wizjami.
Już wiedział co ten stary dureń planuje i jeszcze dziś dostanie za swoje
-Doskonale panie Riddle!- usłyszał podniesiony głos nauczyciela i skupił uwagę na tym co dzieje się obok niego
-Ja już kiedyś to robiłem- wyszeptał skromnie spuszczając wzrok
-Mimo to młodzież zwykle nie ma do tego cierpliwości- obdarzył go uśmiechem- 5 punktów dla Slytherynu. Poćwiczcie to zaklęcie. To koniec zajęć.
Azazel zerwał się z miejsca i wybiegł gdy tylko drzwi się otworzyły.
Na korytarzu dostrzegł już czekającego Draco i przysiadł obok niego patrząc na wychodzących uczniów.
Daga i Megi wyszli jako ostatni
-To co teraz?- Zapytał blondyn obejmując dziewczynę szczerząc zęby do przyjaciela
-Obrona- odpowiedział Daga starając się nie zwracać uwagi na łaszącego się do niego kota, co było bardzo trudne bo ten stawał się coraz bardziej natarczywy i teraz łaskotał go języczkiem  w łydkę
-No to idziemy ale Daga nie spodziewaj mamy takie szczęście że tu nie uczą nic konkretnego. I zabierz Azazela
-Tak wiem- podniósł kotka z podłogi i zaczęli wszyscy schodzić po schodach. 

Byli już prawie przy klasie gdy nagle Azazel wyrwał się z objęć ukochanego i wbiegł do pustej klasy
-To tuż za rogiem, złap go szybko i dołącz do nas- Draco roześmiał się bo to co dzisiaj wyprawiał zwykle poważny mężczyzn było bardzo dziwne.

-Aza?- I zanim zdążył zrobić jeszcze jeden krok do środka został porwany w czyjeś silne ramiona
-Wybacz mi kochanie- mężczyzna zaczął go całować po twarzy- Nie wiedziałem że jest tak źle
-Ale...-chciał coś powiedzieć
-Już dobrze- przytulił go do siebie- Powinienem był cię posłuchać i nie wysyłać cię dzisiaj
-Musiałeś- przypomniał mu cicho
-Ty jesteś najważniejszy aniołku. Nie zostaniesz tu ani minuty dłużej
-Aza ale tu jest wszystko
-Ci... Zajmę się tym- podniósł go na ręce i zniknęli

-Balamie musisz mi pomóc- Azazel odezwał się nim jeszcze znaleźli się w jaskini jego przyjaciela
-Zrobię co  mojej mocy- odpowiedział i  to była jego wskazówka że może się bezpiecznie pokazać
-Kochanie otwórz oczka- Daga ze strachu zacisnął powieki i nie chciał puścić jego szaty- Chcę żebyś kogoś poznał- i w końcu powoli zaczął się rozglądać- to mój dobry przyjaciel Balam
-Witaj w moich skromnych progach- uśmiechnął się do niego i wyciągnął rękę y się z nim przywitać


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 35

Syriusz obudził się z okropnym bólem brzucha. Na domiar złego śniły mu się koszmary o Azkabanie. A był pewny że się od tego uwolnił.
Wstał cicho z łóżka by nie obudzić Toma miał wczoraj ciężki długi dzień a teraz odsypiał.
Poszedł do łazienki i gdy zobaczył swoje odbicie w lustrze. Był nie wyspany i wychudzony ta ciąża mu nie służyła. I wiedział ze nie powinno do niej dojść nie był przygotowany ani tak młody jak przy pierwszej. No i więzienie też zrobiło swoje. Ale Tom się cieszył nie było go wcześniej i teraz chciał nadrobić stracony czas. On sam z dnia na dzień był coraz bardziej sceptyczny no i te bóle to go w końcu wykończy.
Usiadł na muszli żeby to przeczekać ale ostre kłucie wydawało się być nie przerwane.
I nagle to poczuł tak ostre ukłucie jakby ktoś dźgałby go od środka rozżarzonym szpikulcem. Osunął się na podłogę i krzyknął przeraźliwie
-Syriusz!- do pomieszczenia wbiegł Tom., wiąż jeszcze  nago, ale teraz nie miało to znaczenia
-Pomóż- wyszeptał i stracił przytomność. Zdezorientowany i wystraszony Tom podniósł go i przeniósł na łóżko. Po czym podszedł do kominka
-Severus!- Krzyknął zerkając na zemdlonego ukochanego
-Tak?- Mężczyzna był bardzo nie wyspany i wyglądał okropnie, ale to teraz uszło uwadze Toma
-Syriusz...Coś się dzieje....- ukrył twarz w dłoniach
-Odsuń się. Idę- i przeszedł przez płomienie, ominął przyjaciela i stanął przy łóżku. Wyjął z kieszeni różdżkę i zaczął badanie. A z każdą chwilą miał coraz bardziej zmartwioną minę.
W końcu odwrócił się od łóżka i bez słowa podszedł do barku, nalał dwa kieliszki pierwszego alkoholu jaki wpadł mu w ręce. Podszedł do przyjaciela i dalej nic nie mówiąc posadził go w fotelu i wepchnął do ręki kieliszek. Sam zajął miejsce na fotelu na przeciwko
-Severusie, co to ma znaczyć?- Zniecierpliwił się drugi mężczyzna
-Tom- napił się- z Syriuszem jest wszystko w porządku- wyraz ulgi na twarzy zatroskanego mężczyzny był ogromny- ale straciłeś dziecko- sam Severus mówiąc to nie czuł się dobrze ale to było nic w porównaniu z tym co teraz poczuł Tom
-To...nie...
-Przykro mi, samo to że był w ciąży graniczyło z cudem, po latach więzienia- dopił drinka
-To moja wina- Tom płakał- chciałem dziecka, Daga jest już duży...
-Tom, nie obwiniaj się, jedyna osoba odpowiedzialna za to może być ta która wtrąciła Syriusza do więzienia
-Dumbledore- wysyczał wściekle
-Tak. I on za to zapłaci- wstał- przyniosę ci eliksir który go ocuci i bądż delikatny
-Będę dziękuję ci- w jego głosie była już tylko rozpacz. Nie popatrzył w stronę Severusa tylko podszedł do łóżka i patrzył na bladą zmęczoną twarz ukochanego i zastanawiał się jak przekazać mu okropne wieści.

Severus tym czasem udał się do swoich kwater, które tej nocy dzielił z Azaelam i Dagą. Starał się być cicho by ich nie obudzić, ale gdy tylko otworzył drzwi do sypialni anioł podniósł się na posłaniu i patrzył na niego tymi przerażającymi żółtymi oczami
-Ciszej- warknął
-Spokojnie, Daga prześpi wszystko i dostał też eliksir- próbował go uspokoić
-Po prostu uważaj- położył się znowu, ucałował czółko chłopca i zamknął oczy
Severus zaczął się zastanawiać przelotnie kiedy tak zmiękł, ale wystarczyło jedno spojrzenie na słodko śpiącego chłopca a cała złość na jego towarzysza mu mijała.
Wszedł do spiżarni i wyjął odpowiedni eliksir. Wracając wiedział, że Azazel go obserwuje ale nie zatrzymał się, być może uda mu się jeszcze przespać chociaż godzinę tej nocy.

Tom nie położył się obok męża tylko usiadł na podłodze, i zastanawiał się ile jeszcze jego rodzina wycierpi nim ta walka się skończy. Nie poruszył się gdy wrócił Severus, siedział i płakał z bezsilności
-Eliksir masz na stole, ale nie podawaj go jeszcze przez jakiś czas- położył mu dłoń na ramieniu- A obok masz nasenny, powinieneś się przespać
-Jak mam niby to zrobić?- Zapytał cicho
-Tom, to że będziesz wyczerpany w niczym nikomu nie pomoże- wyczarował jeszcze jedno łóżko- Zostanę tu dopóki go nie zażyjesz i się nie położysz..
-To  nie jest konieczne- przerwał mu
-Musisz być silny dla niego, a w tym stanie nie jesteś w stanie mu pomóc- zniecierpliwiony ujął przyjaciela za ramie i podniósł z podłogi. Tom na szczęście się nie opierał, po prostu dał się poprowadzić do łóżka i położyć. Zażył też eliksir gdy Severus wlał mu go do gardła. Zasnął już po 2 minutach.
Bardzo zmęczony mistrz eliksirów powrócił do Hogwartu i usnął gdy tylko się położył.

-Aza- Daga tym razem obudził się pierwszy i był w końcu wypoczęty- Wstawaj- potrząsnął mężczyznę za ramie. Próbował go obudzić od piętnastu minut i nic nie pomagało.  Nawet gdy go całował. Ten po prostu spał.
I nagle wpadł na dość ryzykowny pomysł. Wszedł pod koc i bardzo powoli wsunął dłoń w bokserki mężczyzny.
Azazel momentalnie otworzył oczy, nie spał już wcześniej ale po prostu lubił czuć małe rączki ukochanego na sobie i jego usteczka na swojej twarzy i szyi. Do tego jednak nie mógł dopuścić. Musiał sam się uporać z pragnieniem rzucenia się na chłopca a to nie pomagało
-Kochanie- sięgnął pod kołdrę i pociągnął go do siadu
-O już nie śpisz?- Zapytał niewinnie
-Nie skarbie- pocałował go i przytulił- Wyspany?
-Tak- uśmiechnął się do niego i położył obok- Muszę iść na lekcje?
-Tak i wiesz o tym- Daga zrobił smutno proszącą minkę i Azazel od razu zmiękł, ale tylko na chwilę- Skarbie, proszę do końca tygodnia  i już nas nie będzie
-Na prawdę?
-Tak, obiecuje- wstał i wziął ukochanego na ręce- Chodź wykąpiemy się szybko, żebyś zdążył na śniadanie- i połaskotał go po żebrach. Daga aż pisnął z zaskoczenia z zaczął wierzgać nogami ale dał się ponieść do niewielkiej łazienki Severusa.
Nie było w niej niestety wanny ale za to duży prysznic. Azazel postawił chłopca na zimnej podłodze, i wyczarował gruby puchaty dywan żeby ten się nie przeziębił i sprawdzał wodę pod natryskiem.
Gdy ustawił odpowiednią temperaturę ściągnął bokserki i rozebrał ukochanego który wciąż chichotał
-Co cię tak bawi?- Zapytał podejrzliwie
-No bo co będzie jak przyjdzie wujek?-Zastanawiał się ze śmiechem
-Nie przyjdzie- pocałował go i postawił pod strumieniem ciepłej wody, sam stanął obok i zamknął drzwi do kabiny.
Wziął mydło i zaczął delikatnie myć każdy skrawek małego ciałka jednocześnie wymyślając coraz to nowe okropności by powstrzymać żądzę
-Teraz ja- zniecierpliwił się Daga
-Nie ma takiej potrzeby skarbie, kąpałem się w  nocy gdy spałeś
-Ale...- posmutniał- no dobrze, tylko że chciałem
-Następnym razem- ujął jego dłoń i pocałował
-Trzymam cię za słowo- przytulił się do niego i zamknął oczy. Chciał jak najbardziej oddalić to co nie uniknione a w ramionach Azazela był całkiem bezpieczny nawet pod prysznicam.

Obaj byli tak zajęci sobą że nie usłyszeli otwierających się drzwi.

Severus wstał jeszcze bardziej zmęczony niż się położył i liczył na przyjemny prysznic który pomoże mu przygotować się do ciężkiego dnia.
Tylko że tego co zobaczył w swojej własnej łazience nie chciałby oglądać nawet w największych koszmarach.
Pod prysznicem stały dwa splecione ze sobą nagie ciała.
Jedno zależało do jego księcia drugie do bardzo ostatnio wybuchowego anioła. Najgorsze było to że chociaż bardzo chciał oderwać od nich wzrok po prostu nie mógł.
Byli obaj tak różnie piękni. Niewielki Daga który nigdy nie urośnie tak jak powinien i zawsze będzie dużo niższy od mężczyzny z tą niemal białą skórą, taki chudziutki. I wysoki Azazel, opalony i wysportowany.
Coś takiego hipnotyzowało.
I stałby tak jeszcze gdyby nie usłyszał chichotu chłopca. Po prostu odwrócił się i cicho zamknął drzwi by dać im czas i prywatność.
Jednocześnie zapamiętując by gdy Tom dojdzie do siebie nanieść do niego na Azazela. Zemsta będzie słodka. Uśmiechnął się złośliwie do siebie i zaczął ubierać.


piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 34b

Azazel biegł po pustych korytarzach jak na złamanie karku.
Znowu popełnił błąd. Ile jeszcze jego ukochany musi wycierpieć nim nauczy się odpowiednio nim opiekować.

Był już przy wielkiej sali, gdy zobaczył nieznajomego mężczyznę wychodzącego z lochów. I gdy przechodził obok kąta w którym się chował uderzył go znajomy zapach.
To on był tym który ośmielił się....Azazel był ściekły i omal się na niego nie rzucił. Kot czy nie kot. Tylko, że został zatrzymany gdy ktoś wziął go na ręce
-Wybacz- usłyszał Severusa- Mam nadzieje, że nie weżniesz tego do siebie ale gdzieś ty go jasnej cholery był- ostatnie słowa już wykrzyczał. Azazel podrapał go wściekle ale dał się zanieść mężczyźnie do lochów.

Gdy tylko weszli do kwater Azazel zaskoczył z rąk Severusa i stanął na ziemi w ludzkiej postaci
-Ktoś tu był- powiedział Severus rozglądając się do o koła
-Tak- warknął Azazel podchodząc do ukochanego, który niczego nie świadomy spał dalej
-Postąpiłeś nie ostrożnie- powiedział drugi mężczyzna zabezpieczając lepiej pomieszczenia
-Myślisz, że o tym nie wiem!- Anioł był wściekł- A ty? Przyszedł do ciebie po ochronę!
-Czego by nie zrobił gdybyś nie postanowił zrobić sobie przerwy!- Cierpliwość Severusa właśnie się skończyła
-Musiałem!- Zbliżył się do niego i złapał za ramiona
-O tak! Nie radzisz sobie! Nie jesteś tak potężny jak ci się wydaje!- I gdy tylko wykrzyczał te słowa znalazł się na podłodze
-Nie pozwolę, żeby jakiś człowiek tak do mnie mówił!- I znalazł się tuż przy nim. Severus nie zważając na niebezpieczeństwo w jakim się znalazł wstał
-A to nie prawda? Nie radzisz sobie z dzieckiem- i tym razem to on zaatakował Azazela. Nie użył różdżki, bo wtedy przegrałby jeszcze przed pojedynkiem. Po prostu ruszył na niego z pięściami.
Tego się nie spodziewał i dlatego został przygnieciony do podłogi przez mistrza eliksirów. Nie mógł pozostać mu dłużny, a będąc silniejszym, już chwilę później sytuacja się odwróciła. I teraz to Severus próbował uwolnić się spod Azazela, jednocześnie bijąc go na oślep
-Dość!- Powiedział  gdy Azazel rozbił mu nos- Zachowujemy się gorzej niż dzieci
-Tak nasz racje- Azazel wstał i podał mężczyźnie rękę, sam miał rozciętą wargę i podbite oko
-Zadziwiające że się nie obudził- Severus spojrzał na Daga
-Tak, on jeśli nie ma koszmarów prześpi wszystko- rozczulił się Azazel- Mówiłeś że ktoś tu był- zmienił temat
-Tak,  tarcze były naruszone. To musiał być albo ktoś bardzo silny albo miał silnego pomocnika
-Widziałem kogoś...Wychodził z lochów i....- nic więcej nie powiedział
-Kogo?- Zainteresował się Severus
-Nie znam go to ktoś nowy
-Mogłem się tego spodziewać....
-Zabiję go- zawarczał Azazel zajmując miejsce przy chłopcu
-Sam bym to zrobił... Udaje nie groźnego ale Gilderoy Lockhart potrafi być bardzo przebiegły. Będę na niego uważał.
-Dziękuję ci Severusie- popatrzył na niego przepraszającym wzrokiem
-To mój obowiązek i przyjemność chronić naszego Księcia- i po tych słowach wyszedł dając im chwilę prywatności

-Kochanie- wyszeptał ukochanemu do uszka, ale ten jak zwykle się nie obudził tylko jeszcze bardziej  w niego wtulił- Skarbie, jest popołudnie- gładził go po włosach i policzku
-Aza?- Zapytał zaspanym głosem
-Tak, maleńki otwórz oczka musimy porozmawiać- poprosił  całując go w nos
-Gdzie byłeś?- Głos chłopca był nie zadowolony
-Musiałem poprosić o coś Lilith
-O co?
-Nie martw się, wszystko  w swoim czasie- tym razem złożył pocałunek na jego ustach- Zmarzłeś
-Troszkę i  tęskniłem- zrobił smutną minkę
-Wybacz, ale już jestem- przykrył ich obu, w lochach było chłodno- Dlaczego nie było cię na lekcjach?
-No bo...-Daga nie wytrzymał i zaczął płakać przytulając się do Azazel tak jakby gdyby się puścił straciłby życie
-Aniołku, co  się stało?- Był coraz bardziej zaniepokojony i wściekły
-Nie chcę tu być. Boję się- wyszeptał przez łzy
-Cii... Kochanie wszystko będzie dobrze- kołysał go delikatnie w ramionach- Jestem tu i mam plan. Nie płacz już proszę- otarł mu zmarzniętą twarz ciepłą dłonią
-A co będzie....?
-Cii... Nie martw się. Jestem tu by cię bronić i zrobię wszystko by już nigdy nie stała ci się krzywda- zaczął całować go po twarzy najpierw delikatnie a później gdy dotknął ust coraz namiętniej
-Aza?- Udało mu się wyszeptać
-Słucham cię skarbie- powiedział liżąc jego wrażliwą szyjkę
-Jestem zmęczony i głodny- ale się nie odsunął. Zrobił to  Azazel
-Kochanie, właśnie przespałeś kilka godzin po całej nocy- popatrzył mu w oczy- Czy ty aby nie jesteś chory?
-Nie wiem- spuścił głowę- Zjedzmy coś i zagrajmy w karty- rozpromienił się
-Co tylko zechcesz skarbie- raz jeszcze go pocałował i przywołał jednego ze skrzatów.

Lockhart gratulował sam sobie. Udało mu się przekonać Dumbledora że jest odpowiednim kandydatem do uczenia  obrony przed czarną magią. Tak na prawdę nie był tym zainteresowany. On po prostu lubił dzieci i to nie w ten dobry sposób.  A mały Daga Riddle był cudowny no i ta moc.
Gdyby tak go posiadł ciałem i umysłem w końcu mógłby przestać udawać że jest nic nie wartym pisarzyną przywłaszczającym sobie zasługi innych.
Mały Riddle będzie jego choć by tylko na chwile, bo było tu jeszcze kilkoro ślicznych dzieci takich jak Draco Malfoy czy Pancy Parkinson.
Zatarł ręce, tak ta posada była strzałem w dziesiątkę




-

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 34a

Następnego ranka Daga obudził się z dziwnym uczuciem, ze cos jest nie tak. To nie Azazel go obejmował. Osoba była mniejsza ale na pewno był to mężczyzna.
Przez jakiś czas leżał bez ruchu a w głowie kłębiło mu się tysiące myśli. I to tych najgorszych. A strach sparaliżował go całkiem gdy ciało za nim zaczęło się  poruszać.
-Nie śpisz już?- usłyszał głos przyjaciela
-Nie- odwrócił się do niego- Gdzie jest Aza?
-Nie wiem, chciał żebym cię przypilnował, mówił że musi coś załatwić- Draco próbował uśmiechnąć się pocieszająco, ale jakoś nie bardzo mu to wyszło. Tym bardziej że Daga miał coraz bardziej nie pewną minę
-To ja...ten..pójdę do wujka- powiedział cicho
-Nie żeby to był zły pomysł, ale co z lekcjami?- Draco domyślał się że coś jest bardziej nie tak niż mu się wcześniej wydawało
-Nie pójdę!-Krzyknął zrywając się z łóżka- Nie sam! Dumbledore już zdążył mnie zaatakować...-i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co powiedział i szybko zakrył usta obiema rękami
-Daga- wziął go za rękę i z powrotem posadził na łóżku- Powiedz, co się wczoraj stało- zażądał
-Nie nic ja tak tylko jestem zdenerwowany- odparł zmieszany, ale już wiedział, że przyjaciel nie odpuści
-Powiedz mi- popatrzył na niego proszącym wzrokiem- Wiem że nie jestem Azazelem i raczej nic nie poradzę, ale chcę wiedzieć co może ci grozić
-Draco, to był błąd nie powinienem był tu wracać- spuścił wzrok- Wczoraj, zabrał mnie ze sobą...On mnie naprawdę nienawidzi i myślę że zabije- przełknął głośno ślinę ale nie płakał
-Daga, Azazel na to nie pozwoli, zresztą nie tylko on- przytulił mniejszego chłopca do siebie- ubierz się i leć do wujka, a ja powiem nauczycielom że jesteś chory i poszedłeś do skrzydła szpitalnego albo coś
-Dziękuje Draco- już w lepszym nastroju pobiegł do łazienki a Draco zmęczony położył się znowu. Był niemal pewny że nawet wujek Severus nie poradzi sobie z dyrektorem gdyby ten zaaztakował raz a to było bardziej niż pewne. Oby tylko Azazel wrócił jeszcze dzisiaj i to najlepiej w tej chwili

Azazel stał już kilka godzin bez ruchu na pustyni. To tu miał się spotkać z Lilith i Marutem. Ale żadne z nich jeszcze się nie pojawiło.
Właściwie nie liczył na mężczyznę, bo ten pewnie jest jeszcze w domu i ani myśli zostawić swojego towarzysza samego, odkąd się połączyli tej pierwszej nocy tak właśnie było. Sam Azazel czekał na to już od lat i czasem było mu bardzo ciężko, ale nie narzekał jego mały aniołek był najważniejszy.
Wyrzuty sumienia powróciły nagle ze zdwojoną siłą i już miał machnąć ręką na ten cały plan gdy pojawiła się przed nim jego przyjaciółka. Podniósł tylko brew ale nie skomentował jej nie do końca kompletnego stroju. Widać i u niej dużo się zmieniło
-Azazelu, tutaj?- Rozejrzała się po pustkowiu
-Nie zabiorę ci dużo czasu, miałem tylko nadzieje że Marut się pojawi
-Lubię jak w moich oddziałach jest zgoda- uśmiechnęła się do niego
-Mamy tylko wspólny cel- wzruszył ramionami
-No dobrze, mów- spoważniała nagle
-W przeszłości już go atakowałem, ale wiem że nie wolno nam używać tej magii na śmiertelnikach...
-Prosisz mnie o pozwolenie. To na prawdę coś nowego. Nie powinnam, oboje wiemy co się dzieje nasz świat się wali, są tacy którzy chcą powrócić....
-Wybacz, ale to nie jest już moja sprawa. Wiesz że cię poprę
-Tylko to chciałam wiedzieć, jesteś mi dłużny. Dobrze jeśli to uchroni twojego maluszka
-Dziękuję ci. I gratuluje- posłał jej pierwszy dzisiaj uśmiech
-I jeśli wszystko pójdzie dobrze, uda mi się z dzieckiem. A wiesz jakie to trudne w naszym przypadku...
-Życzę ci szczęścia moja droga. Teraz został już tylko Balam
-O już nie ma przepiękną towarzyszkę. Chociaż jego związek jest jeszcze całkiem nowy, spotkał ją wczoraj i będąc staroświecki....
-Oszczędź sobie Lilith, ty i Marut na prawdę związek trzeba budować i nim zaczniesz, mówiłbym to samo gdyby Daga był dorosły
-Skoro tak twierdzisz. Bywaj zdrów- i po tych słowach zniknęła.

Daga już od kilku minut pukał do kwater Severusa, ale nikt mu nie otwierał.
Coraz bardziej się denerwował. A co będzie jak ktoś go przyłapie i zaprowadzi do klasy. Nie był na to gotowy a już na pewno nie sam.
I nareszcie drzwi się otworzyły.
-Daga?- Severus tego się nie spodziewał
-Mogę tu zostać?- Poprosił ze zbolałą miną wchodząc do komnaty
-A lekcje?- Nie zrozumiał
-Nie idę, nie sam...
-Jak to sam?- Przerwał mu
-Azazel musiał coś załatwić, mogę tu zostać tylko dzisiaj- zrobił miną, z którą nikt niczego mu nie odmówił
-Tylko do obiadu- odpowiedział kręcąc głową- Ale będziesz czytać ksiązki do obrony
-Dobrze wujku- przytulił się do niego uradowany
-No dobrze, poproś elfy o śniadanie i nie zbliżaj się do labolatorium- pogłaskał go przelotnie po głowie i wyszedł.
To nie będzie dobry rok, i niestety dopiero się zaczął.


Daga czytał już od 3 godzin i oczy powoli same mu się zamykały. Był znudzony, nie miał ze sobą różdżki i nie mógł poćwiczyć niczego o czym czytał. Wstał z kanapy i podszedł do biblioteczki, może uda mu się znaleść nie podręczniki.
I ku swojemu zdziwieniu znalazł gruby tom bajek dla dzieci. Wyjął go z szafki i stwierdził z przyjemnością, że kilku z nich nie znał.
Położył się wygodnie na dywanie i czytał.
Sam nie wiedział kiedy zasnął i gdy spał ktoś po cichu wszedł do komnaty i pochylił się nad chłopcem
-Jesteś śliczny- dotknął dłonią jego policzka- to na ciebie czekałem. Ty pomożesz mi osiągnąć mój cel- pochylił się jeszcze bardziej i pocałował go delikatnie tak żeby go nie obudzić.

Azazel zesztywniał nagle. Ktoś ośmielił się dotknąć jego towarzysza.
Popełnił błąd zostawiając go w Hogwarcie. Nie zważając na to że Marut jeszcze coś do niego mówił, zniknął i w tym samym momencie znalazł się w sypialni 1 roku Slytherynu.
Gdy nie zastał we niej nikogo ogarnęła go panika. Zmienił formę i już jako kot, żeby się nie ujawnić wybiegł z pomieszczenia i zaczął desperacko szukać ukochanego po wielkim zamku.



################################################################################
Tym razem czekam na 8 komentarzy i liczę na was bardzo:) Jeśli będę notka będzie jeszcze w tym tygodniu jak nie to w przyszłym




poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 33

Azazel obserwował ukochanego. Daga rzucał się w jego ramionach. Widać było że znów ma koszmary. To ten zamek tak na niego działał.
-Kochanie- wyszeptał- Skup się na moim głosie. Wracaj do niego- gładził go po włosach- Skarbie, proszę- Mężczyzna bardzo delikatnie starał się wejść do jego umysłu. Nie było to łatwe bo cała szkoła przesiąknęła Dumbledorem, jego destrukcyjną energią i złą magią.

Severus był wściekły, dyrektor wezwał go po kolacji do siebie i był u niego aż do tej pory. Udało mu się ominąć wypicie herbaty z eliksirem prawdy, którą serwował mu co roku. Tym razem było jednak coraz gorzej. Pewnie coś podejrzewał. Miał wielką ochotę porozmawiać z Azazelem, żeby go ostrzec i pouczyć. To  końcu on lawirował od lat. A on miał być tu niewidzialny.
Wszedł do prywatnych komnat i od razu nalał sobie szklankę brendy i usiadł wygodnie w fotelu. Nie dane mu jednak było się zrelaksować, bo nagle kominek zaczął płonąć i ku jego jeszcze większej irytacji zamiast ukochanej twarzy męża zobaczył w płomieniach Toma
-I jak idzie?- Zapytał
-Tom, nie jest dobrze- upił łyk- Daga jest na prawdę w dużym niebezpieczeństwie. Już dzisiaj być może...
-Tylko tydzień, już kontaktowałem się z Karkarow'em....
-Tom, to nie jest dobry pomysł Igor to tchórz. I być może współpracuje z Dumbledorem
-O to go nie posądzam... Severusie, musisz być w pełnej gotowości. Zeszły rok... To nie  może się powtórzyć. Jeśli spadnie mu włos z głowy, poniesiesz konsekwencje
-Rozumiem Tom- skłonił się nieznacznie- Jak sprawy w domu?
-Liv i Marius to decydowanie twoje dzieci- uśmiechnął się- A co do Regulusa to sam wiesz jaki on jest.. Ale to tylko jeden dzień przejdzie mu
-Nie powinniśmy się rozstawać- westchnął
-Severusie, jeśli praca w  Hogwarcie jest dla ciebie tak uciążliwa, co oczywiście w tej sytuacji jest zrozumiałe...
-Tom. Może ktoś inny powinien...
-To zadanie Daga i dobrze o tym wiesz- powiedział poirytowany- Jeśli chcesz zrezygnować to wystarczy powiedzieć
-Zastanowię się- wstał z fotela- Położę się już
-Tak, jest już późno- i głowa w płomieniach zniknęła

Daga tkwił w koszmarze. Śniło mu się że jego rodzina zostaje zabijana  na jego oczach. Bardzo powoli. A on stoi i patrzy. Był sparaliżowany i płakał z bezsilności. 
I nagle gdzieś w jego umyśle odezwał się głos Azazela. Było to o tyle przerażające o ile teraz widział tortury ukochanego i jego krzyki. Tak realne i przerażające. A uspokajające słowa w jego głowie.. To było jeszcze gorsze
-Maleńki mój proszę- głos Azazela był bardzo smutny ale jeszcze spokojny
-Nie daj mi spokój! Ty nie żyjesz!- Nie wiedział że wypowiada te słowa na głos.

 Gdy mężczyzna usłyszał te słowa podjął bardziej drastyczne metody. Złapał chłopca za ramiona i potrząsnął nim mocno. Tylko tak mógł go teraz obudzić. Umysł ukochanego był dla niego zamknięty.
-Skarbie obudź  się!- Krzyknął i zrobił coś czego będzie bardzo żałował. Wymierzył mu mocny policzek.
I właśnie teraz Daga otworzył oczy
-Aza?- Popatrzył na niego z wyrzutem  i dotknął bolącej twarzy
-Kochanie moje- objął go delikatnie
-Dlaczego mnie uderzyłeś?- Odwrócił się do niego
-Nie mogłem cię obudzić. Krzyczałeś że umarłem. To Albus zsyła ci te sny i jest mi coraz gorzej cię zbudzić...
-Boli- poskarżył się cichutko
-Wybacz mi najdroższy- pocałował delikatnie obolały policzek- Muszę pójść do Sverusa- chciał się ponieść
-Zostań ze mną- mocniej ścisnął jego rękę
-Kochanie musisz pospać- pogłaskał go po włoskach
- Nie, chcę zostać z tobą. Boję się- zrobił smutną minkę chociaż właściwie nie potrzebnie. Bo zostawienie go było ostatnią rzeczą jaką chciał zrobić.
-No dobrze skarbie- położył się znowu i wziął ukochanego w ramiona- Postaram się zrobić wszystko żebyś mógł zasnąć
-Opowiedz mi coś- przysunął się jeszcze bliżej do mężczyzny
-Co takiego aniołku?- Gładził go po włosach i buzi próbując uśmierzyć ból który sam mu zadał. Czuł się coraz bardziej winny. Jutro zrobi porządek z dyrektorem. On przecież nie podlega Tom'owi a jego jedynym obowiązkiem jest upewnić się że nic więcej nie stanie się jego towarzyszowi. Zbyt wiele już wycierpiał.
-Co chcesz. Po prostu chcę cię posłuchać- przekręcił głowę i pocałował mężczyznę w policzek
-A więc dobrze- przykrył ich obu- Opowiem ci jak pierwszy raz zszedłem na ziemie....- Daga oczywiście usnął kilka minut po tym jak Azazel rozpoczął opowieść.

I tym razem na szczęście spał już bez koszmarów. To mężczyzna przeżył bezsenną noc odpierając mentalne ataki Dumbledora na chłopca. A z każdą minutą był coraz bardziej wściekły.
Im bliżej było poranka tym więcej tortur i powolnych śmierci wymyślał dla dyrektora. A każda gorsza od poprzedniej.
Z pierwszymi promieniami słońca powoli żeby nie obudzić Daga wstał z łóżka, pocałował go tak żeby nie obudzić pogładził wyleczony policzek i wyszedł.

Skierował się najpierw do sypialni drugiego roku żeby obudzić Draco. Nie chciał wystraszyć Daga jeszcze bardziej gdyby obudził się przed jego powrotem.

-Co? Kto?- Zerwał się zdezorientowany Draco gdy ktoś potrząsnął go za ramiona
-Musisz iść do Daga- odpowiedział szeptem Azazel
-Coś się stało?- Zapytał w pełni już obudzony chłopak
-Muszę wyjść na jakiś czas A nie chcę żeby budził się sam- wyjaśnił
-Tak już idę- posłał mu pocieszający uśmiech który w połowie zniknął w potężnym ziewnięciu i wyszedł z sypialni.
Zadowolony Azazel rozpłynął się w powietrzu. Miał dużo do zrobienia  a mało czasu.

Draco uśmiechnął się na  widok przyjaciela. Nawet on uznał że we śnie wgląda słodko. Trudno było powiedzieć że są w tym samym wieku. Daga był taki drobniutki.
Gdy po kilku chwilach zmorzyło go znów wielkie ziewanie nie czekając na nic płożył się obok przyjaciela który natychmiast się w niego wtulił i zamknął  oczy by przespać się choćby jeszcze dwie godziny przed pełnym napięć pierwszym dniem w szkole.


#################################################################################
Komentujcie bo bez komentarzy tracę wenę i notka bedzie w przyszłym tygodniu:)





środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 32*

Tom obserwował męża z ukrycia. Syriusz siedział obok fontanny i patrzył  przestrzeń. Ostatnio nie czuł się najlepiej. I może to był stres albo to że był w ciąży, tylko że nawet sex go nie cieszył. W każdym razie nie tak jak kiedyś. Był też zmęczony i zły. I tak mówiąc szczerze często miewał go dość i dlatego coraz dłużej pracował.
Dzisiaj jednak zdał sobie sprawę że robi mu krzywdę. Powinien być razem z nim, a nie uciekać. Lata rozłąki zrobiły swoje. I teraz przy kryzysie po prostu nie wie co dokładnie powinien zrobić. Tylko że widok załamanego ukochanego jego serce niemal krwawiło
-Kochany co cię dręczy?- Zapytał podchodząc do niego
-Ty Tom- odpowiedział nie patrząc na niego
-O czym ty mówisz- przestraszony usiadł obok kierunek rozmowy wcale mu sie nie podobał
-Pamiętasz jak kiedyś się kochaliśmy, była w tym pasja a teraz....
-Kochany, to nie tak..
-A jak? Mamy sporo na głowie, ale ty zamiast mi to wynagradzać wymyślasz coraz to nowe zabawy..
-Myślałem że tego chcesz- Tom był coraz bardziej zmartwiony
-Tak, to nie o to chodzi, tylko że gdy kończysz ubierasz się i wychodzisz. Wiesz co ja wtedy  czuję?- Na to nie miał odpowiedzi, bo była to niestety prawda- Sex jest wspaniały to twoja oziębłość jest problemem. Ja wiem że dużo się zmieniło no i jeszcze Daga, ja też się martwię...-reszta zdania zniknęła w delikatnym pocałunku, który jednak skończył się po kilku sekundach
-Masz rację i nawet nie wiem jak cię za to przepraszać. Syriuszu błagam cię daj mi jeszcze jedną szansę..
-Tom-młodszy mężczyzna ujął go za rękę- ja nie odchodzę. Po prostu staram się zrozumieć
-Kochany. światło mojego życia. Nie ma w tym twojej winy. Byłem oschły i na to nie ma wytłumaczenia, ale obiecuję ci że wynagrodzę ci wszystko a nawet jeszcze więcej
-Będę cię trzymał za słowo- przytulił się do niego- Jesteś teraz zajęty?
-Nie czemu pytasz?- Objął go mocno
-Bo mógłbyś zacząć wynagradzać mi to teraz- posłał mu jeden ze seoich figlarnych uśmiechów
-Tutaj? Teraz?- Wizja kochanka rozłożonego na trawie całkiem nagiego i bezbronnego podziałała nie tylko na jego wyobraźnie
-Właściwie to mam coś ciekawego na myśli. Daj mi 5 minut i wróć do sypialni- pocałował go i wstał.

Syriusz stał na środku sypialni i ciskał zaklęciami na każdy niemal mebel miał mało czasu a dużo pomysłów. Gdy usłyszał kroki na korytarzu. Szybko dokończył dzieła
-Tom wejdź- krzyknął po tym jak kroki się zatrzymały.
Gdy tylko drzwi się otworzyły. Zaczęła grać subtelna zmysłowa muzyka
-Syr...- Zaczął Tom rozglądając się po pokoju
-Ci...Mamy czas teraz usiądź- poprowadził go do wygodnego fotela i zrzucił z siebie pelerynę. Pod nią miał tylko skórzany pasek na biodrach i przepaskę zasłaniającą sutki. Bardzo powoli zaczął tańczyć. A naprawdę potrafił się ruszać. Tom patrzył na niego zafascynowany z pociemniałymi z pożądania
-Chodź tu do mnie- wychrypiał gdy Syriusz stanął przed nim nago
-Jeszcze nie, jeszcze chwila- z każdym słowem oddalał się w stroną niewielkiego stolika. Odwrócił się i pochylił, ukazując mężowi zgrabne pośladki. Tego już było dla Toma za wiele. Wstał i podszedł szybko do mężczyzny, przytulił się do jego pleców
-Torturujesz mnie kochany- wyszeptał i polizał mu ucho
-Troszkę- figlarny uśmiech zagościł na wargach Syriusza odwrócił się do niego i padł na kolana
-Wstań- podniósł go delikatnie- To miało być dla ciebie
-Jest. A teraz nie przeszkadzaj- raz jeszcze ukląkł i bardzo powoli zaczął rozpinać guziki rozporka
-Kochany nie drocz się ze mną- Tom stawał się coraz bardziej niecierpliwy. To trochę pospieszyło Syriusza, zerwał z niego spodnie wraz z bielizną i wstał
-Teraz twoja kolej- pocałował go w policzek- weź mnie jak nigdy jeszcze- pocałunek w usta- gdzie chcesz- obojczyk- jestem cały twój- i raz jeszcze połączył ich usta w pocałunku.
Tom objął go i i podniósł do góry oplatając nogami swoją talię i masując pośladki. Przez chwile zastanawiał się co dalej i w końcu wpadł na pomysł. Podszedł go wysokiego stołu i położył na nim kochanka. Zauważył też zwisające z rogów mebla łańcuchy. Rozłożył mu ręce i nogi nie przestając przy tym całować. Musiał mu pokazać że wciąż go kocha bo tak przecież było.
-Spróbuj się poruszyć- poprosił po chwili. Syriusz nie był w stanie unieść się bardziej niż na kilka centymetrów i tak było idealnie. Tom pochylił się i lizał teraz podbrzusze ukochanego omijając z premedytacją to najczulsze miejsce. Ręce błądziły po gorącym ciele. Jego członek był już tak ciężki że to bolało. Ale nie mógł być taki samolubny. Poczeka.
-Tom, teraz wejdź we mnie- usłyszał niecierpliwy niemal krzyk ukochanego
-Mamy czas- i polizał leniwie nabrzmiały drżący penis
-Przysięgam ci zabiję cię jeśli tego nie zrobisz- Syriusz próbował się wyrwać. To już nie było zabawne. Nie chciał dochodzić, bo to zwykle na tym się ostatnio kończyło. Ale był tak blisko- Tom!- Załkał bezsilnie i nawet nie wiedział kiedy z oczu popłynęły mu łzy a ciałem wstrząsnął szloch.
To przykuło  uwagę drugiego mężczyzny. Podniósł głowę i znieruchomiał. Jego ukochany cierpiał a on nie chciał mu ulżyć.
-Ci... Już dobrze kochany.. Nie chciałem sprawić ci bólu- całował go po twarzy
-Zrób coś nie chcę dojść bez ciebie, bo się skończy- wyszeptał mu do ucha
-Nie skończy się- odgarnął mu spocone włosy z czoła i bardzo delikatnie umieścił jeden palec w ciasnym otworze- Już lepiej?
-Tak- uśmiechnął się i zamknął oczy.
Tom nie miał zamiaru dłużej się z nim droczyć. Bardzo szybko dodał drugi palec i sięgnął po poduszkę, żeby unieść trochę biodra kochanka i ułatwić sobie dostęp. Syriusz raz po raz wydobywał z siebie krótki okrzyk. Tom pochylił się nad nim i całując namiętnie zastąpił palce o wiele dłuższym i grubszym członkiem.
Za każdym razem było mu lepiej to ciepło i ciasnota sprawiała że nie mógł myśleć. Plany o tym żeby być delikatnym właśnie całkiem się rozsypały. Zwłaszcza że i Syriusz napierał na niego na tyle ile pozwalały mu łańcuchy.
-Szybciej! Mocniej!- Popędzał go po chwili i Tom bardzo chętnie spełniał te rozkazy. Nie minęła chwila a pokój wypełnił się odgłosami przerywanych oddechów i westchnięć rozkoszy a także krótkimi tłumionymi okrzykami
-Kocham cię- wychrypiał mu w ucho i wystrzelił z taką siłą że Syriuszowi na chwilę zabrakło oddechu, a to tylko przyspieszyło jego orgazm i dokończyli niemal jednocześnie
-Ja ciebie też- wyszeptał tamten
Tom opadł na kochanka zmęczony i spocony. Dawno nie było mu tak cudownie i nie był taki spełniony.
Po chwili poczuł że ciało pod nim drży z zimna. Podniósł się na chwiejnych jeszcze nogach i rozkuł ukochanego. Spojrzał mu w oczy podniósł i zaniósł do łóżka
-Jestem zmęczony- przyznał Syriusz
-Spij więc kochany- pocałował jego nagie ramie i okrył kocem. Uśmiechając się on również się położył biorąc męża w ramiona
Syriusz przekręcił się twarzą do niego i przysunął bliżej. Teraz na reszcie mógł usnąć z przekonaniem że jego małżeństwo jest silne jak zawsze.
Tom również odczuwał ulgę i dziękował wszystkim bóstwom za to że miłość jego życia nie odeszła i wciąż miała jeszcze do niego cierpliwość mimo że tak często psuł całą ich relacje głupim nie przemyślanym zachowaniem.


#################################################################################
Proszę o jak najwięcej komentarzy bo mi wena ucieknie i już jej nie złapie:)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rodział 31c

-A więc to o tobie Draco mówił przez cały poprzedni rok- uśmiechnął się do niego jeden z rudzielców
-Chyba tak- powiedział spuszczając wzrok, jak zwykle przy obcych
-O popatrz Fred jaki on słodki- i przysunął się do chłopca by potargać mu włosy. Nie zdążył jednak się zbliżyć, bo czarny kot wydostał się z klatki i rzucił na niego z pazurami- Zabierzcie ode mnie tego kota!- Wrzasnął z bólu George
-Azazelu, to przyjaciel- odezwał się Draco. Daga złapał zwierze i pogłaskał uspokajająco
-Zaraz, to chyba...- Zaczęła Pancy, na co obaj wtajemniczeni chłopcy potwierdzili jej przypuszczenia kiwając głowami
-Nie źle stary- Blaise był pod wrażeniem
-Tak będzie bezpieczniej- odpowiedział Daga
-Ten kot jest szalony- Georg, opatrywał sobie rany zadrapań
-To nie kot- powiedział Blaise- To upadły anioł
-Daj spokój, nie wiem dużo o tej rasie, ale nie są Animagami- Fred patrzył na młodszych przyjaciół z niedowierzaniem
-A może zobaczymy?- Megi też nie była do końca przekonana, ale w sumie dlaczego nie . Po tylu opowieściach o Azazelu, kto wie może to prawda.
I kot zeskoczył na ziemię. Zaczął rosnąć i po krótkiej chwili stał przed nimi mężczyzna i łypał groźnie na Georga
-Nie waż się- warknął podchodząc do ukochanego
-Spoko stary, mam już kogoś- zapewnił z uśmiechem i pocałował Lee z taką pasją że tamtemu zabrakło tchu
-I tego się trzymaj- dodał jeszcze siadając na podłodze przy nogach Daga- Skarbie wszystko dobrze?- Jego ton od razu złagodniał
-Tak- uśmiechnął się do niego ale było widać że nie jest do końca szczery
-Poznajcie Azazela, towarzysza Daga- Draco był z siebie coraz bardziej zadowolony
-Więc kim są ci nowi?- Azazel wciąż groźnie łypał na nowych chłopców
-To Lee Jordan i Fred i George Wearsley, znamy się od paru miesięcy- powiedziała Pancy
-Wearsley?-Azazel uniósł brew
-Nie martw się my myślimy sami za siebie, i jesteśmy z wami w stu procentach- stwierdził Fred
-Czemu?- Zapytał Daga, ufał Draco ale nie lubił nowych ludzi
-To co Dumbledore wmawia matce to bzdury a już zwłaszcza o tobie, bo gdyby Malfoy wtedy cię stamtąd nie zabrał dorastałbyś u mugoli, ale nie takich zwykłych. Wiemy że mieli cię utemperować żebyś myślał ze to dyrektor jest tym który cię uratował, a z twojego ojca zrobiłby morderce twoich domniemanych rodziców- wyjaśnił Fred patrząc  w oczy młodszego chłopca
-Oni byli złymi ludźmi- wyszeptał i powrócił do oglądania krajobrazu
-Kochanie?- Azazel wychwycił ostatnie zdanie
-To nic, po prosu wujek Remus tak mówił, on znał Jamesa
-Nie wolno mu cię straszyć- pocałował go w policzek i przytulił
-Nie straszy, po prostu chciałem wiedzieć- znów posłał mu delikatny uśmiech ale nie odsuwał się z uścisku, tak bardzo chciał czuć się bezpiecznie
-Więc ty zmieniasz się w kot- Lee wciąż był pod wrażeniem
-Tak, Daga musi być pod ochroną no i nie mogę być z dala od niego- wyjaśnił zmieniając pozycję, teraz on siedział na siedzeniu z ukochanym na kolanach
-Na pewno nie w szkole..
-Zwłaszcza z naszą siostrą, ona ma świra..
-Na twoim punkcie...
-Znaczy na Harrego Pottera- bliźniacy mówili na zmianę i dla nie przygotowanych na coś takiego trudno było cokolwiek zrozumieć i nadarzyć
-Czyli?- Zapytał już całkiem zirytowany Azazel to był bardo zły pomysł i teraz walczył z chęcią po prostu zabrania chłopca w tym momencie i zamknięcia go w ich sypialni z dala on wszystkich przeciwności i ludzi którzy chcą go skrzywdzić
-Od dziecka wmawiali jej że zostanie żoną Pottera i że on ją kocha- Georg wyjaśnił szybo wzruszając ramionami
-To bzdura!!-Krzyknął anioł wściekle
-Wiemy o tym, ale po tylu latach jej już całkiem odbiło, jest niebezpieczna- wtrącił Fred
-Tak, przyłapaliśmy ją przy robieniu eliksiru miłości...
-Oczywiście jej nie wyszedł...
-Ale liczy się sama próba...
-Nie zostawiaj jej samej z Daga...-Dokończyli obaj rudzielce
-Nigdy- zacisnął zęby Azazel i jeszcze ciaśniej objął ukochanego
-A może....- Zaczął Daga
-Tak?- Wszyscy spojrzeli na niego
-Nie nic, jest dobrze- wycofał się i ukrył twarz w piersi mężczyzny
-Daga, a może zagramy w karty?- Postanowiła zmienić temat Megi
-Pewnie- ożywił się chłopiec i zaczął przeszukiwać kieszenie płaszcza ukochanego, dzisiaj rano gdzieś tam chował całą talię
-Skarbie, są w tej wewnętrznej- powiedział gdy Daga już z pełną świadomością otarł rączką o jego przyrodzenie, sprawdzając kieszeń. Azazel był już twardy, właściwie odkąd posadził chłopca na kolanach , hormony i brak sexu znów doprowadzały go do szału. A teraz był w małym przedziale pełnym ludzi, dzieci właściwie.
-O tam nie sprawdzałem- posłał mu niewinny uśmieszek i pokręcił pupcią. Na co Azazel ukrył twarz w jego włosach by ukryć wyraz jaki pojawił się na jego twarzy, bo był już blisko spełnienia. Daga wyciągnął szybko karty ale jeszcze zatrzymał palce na twardym sutku i delikatnie go poszczypał. Teraz Azazel wydał z siebie pomruk zadowolenia a przy jeszcze jednym ruchu małej dupci doszedł, maskując okrzyk w szyjce chłopca. Gdy podniósł wzrok napotkał spojrzenie Georga, który borykał się z podobnym problemem, bo ręka jego chłopaka zniknęła gdzieś  w jego ubraniu.
-To kto gra?- Zapytał Daga wstając  kolan.
- My!- krzyknęli Draco, Megi i Pancy.
Grali przez kilka godzin  aż był czas żeby zacząć się przebierać. Azazel bardzo starannie zasłonił sobą Daga a później na powrót przemienił się w kota i wszedł do klatki.

Tym razem Daga jechał powozem razem z przyjaciółmi. Jak do tej pory nie widział ani Rona ani Ginny i to był duży plus.
Dojechali do zamku i dopiero teraz Daga przestraszył się nie na żarty bo na szczycie schodów obok McGonagall stał sam Dumbledore
-Panie Riddle- zwrócił się do niego bardzo miłym przesłodzony głosem- pan powinien płynąć z pierwszym rokiem, no ale skoro tak, to nawet lepiej. Proszę za mną- i położył mu dłoń na ramieniu. Daga zadrżał ale nie miał wyjścia musiał pójść z nim
-Dobrze już idę Dyrektorze- powiedział drżącym głosem
-Niech się pan nie obawia, przejdzie pan ceremonie przydziału osobno, bo nie chcę robić zamieszania- wyjaśnił dobrotliwie i poprowadził go do pustej klasy. Zamknął za nimi drzwi
-Tym razem cię dopadnę ale jeszcze nie teraz, mam dla ciebie coś wyjątkowego w tym roku- cedził te słowa celując w niego różdżką
-Ale ja nic panu nie zrobiłem- cofnął się pod ścianę
-Nic? Zniszczyłeś cały mój plan. To ja miałem być najpotężniejszy!- Krzyknął zły
-Ale...
-Cicho bądź dzieciaku! Chętnie bym cię teraz zabił, ale poczekam przed świętami już nie będziesz stanowił problemu-podszedł do niego i uderzył w twarz. Daga nie był na to przygotowany no i cios był na tyle silny że upadł na podłogę-Taki mały i słaby całkiem sam- zakpił
-Tata cię za to zabije- podniósł się na chwiejnych nogach
-To się nie stanie bo obaj już nie żyją. Jesteś sam. Nawet twój anioł ma cię dość- szarpnął go na nogi- Pójdziesz do Slytherynu dla takich jak ty nie ma miejsca w szlachetnym Gryfindorze. Ale i w domu węża cię dopadnę i tam mam swoich ludzi. Idź już i miej się na baczności. Chociaż to ci nie pomoże- wypuścił go i popchnął przed siebie.

Daga usiadł przy stole w milczeniu i z dala od przyjaciół. Wiedział że Azazel będzie się obwiniał  a tego nie chciał, dlatego wyjął z podręcznej torby zeszyt z zaklęciami i po nalezieniu właściwego rzucił je na siebie.
-Daga czemu tu siedzisz?
-Czego on od ciebie chciał?- Przyjaciele zdołali usiąść obok  i teraz mówili jedno przez drugie
-Nic jest dobrze- nie podnosił głowy żeby nie zobaczyli łez- nie jestem głodny
-Hasło to Czysta krew- powiedział Draco- Iść z tobą?
-Nie poradzę sobie jestem zmęczony- wstał od stołu i niemal biegiem opuścił sale.

W sypialni wypuścił Azazela z klatki a ten od razu przybrał ludzką postać
-Kochanie co się stało?- Wziął go w ramiona
-Nic po prostu mnie przytul- poprosił cicho. Mężczyzna położył chłopca na łóżku i zaciągnął zasłony po czym rzucił zaklęcie wyciszające
-Skarbie proszę cię. Kiedy  cię zabrał tak bardzo chciałem się wyrwać..
-Dobrze że tego nie zrobiłeś on myśli że jestem sam
-To daje nam przewagę- pocałował go w ucho- ale już nie zamykaj klatki
-Dobrze nie będę- wtulił się mocniej w jego ramiona- Zaśpiewasz mi do snu?
-Oczywiście- długi słodki pocałunek w usta- zamknij oczka i skup się na mnie- wyszeptał melodyjnym cichym głosem i zaczął śpiewać uspokajając ukochanego i tuląc go do snu. Dziś nie był dobry dzień na pytanie o Glamure który chłopiec miał na sobie.
Azazel całą noc obserwował ukochanego martwił się i to bardzo. Miał tylko nadzieje  że za kilka dni uda im się stąd odejść bo jeśli nie wątpi żeby udało mu się przetrwać cały rok. Daga nie był na to przygotowany a on sam już dzisiaj miał ochotę rozsadzić ten cały zamek. I tylko uspokajający dotyk ukohanego powatrzmał napad furi.



niedziela, 8 kwietnia 2012

notka



Zdrowych pogodnych Świąt Wielkiej Nocy. Smacznego jajka i mokrego dyngusa.





##############################################################################
Niewielkie problemy z komputerem, nowe rozdziały będą ale nie mam gg więc informujcie mnie tutaj.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 31b

Jak i rok wcześniej to Draco buzia się nie zamykała. A Daga tylko siedział, nie był w stanie zjeść porządnego śniadania.
A to że wszyscy obecni przy stole dorośli obserwowali każdy jego ruch. Nawet wujek Regulus, który ostatnio nie opuszczał sypialni, przyszedł go wesprzeć.
-Daga, jeszcze możesz się wycofać- odezwał się Severus- Albus już ma jakiś plan, wezwał dzisiaj nowego nauczyciela obrony, nie jest dobrze
-Oj już przestań go straszyć- machnęła ręką Bella
-Poradzę sobie- szepnął Daga podnosząc głowę-Jestem lepiej przygotowany i Aza nie będzie odstępował mnie na krok- ujął mężczyznę za rękę, a ten w odpowiedzi posłał mu uspokajający uśmiech
-Postaram się zamienić ci szkołę jeszcze w tym tygodniu- Tom wciąż czuł się winny, to przez niego jego jedyny syn chciał się narażać
-Nie trzeba tato,  nie jestem już małym dzieckiem- mimo że Azazel wyjaśnił mu jego pomyłkę, chciał udowodnić, że coś mimo wszystko potrafi sam o siebie zadbać
-Synu....
-Na prawdę, będę pisał codziennie i jak coś się stanie, to będziecie wiedzieć i wtedy mnie stamtąd zabierzecie
-A nic mu się nie stanie, nie tym razem- Draco miał bardzo zaciętą minę
-Tak, Draco ma rację. Nie tym razem- Azazel pocałował ukochanego w policzek i posadził go sobie na  kolanach. Tom nawet nie drgnął, po dzisiejszym poranku nie miał prawa- Skarbie, zrobisz jak uważasz masz moje pełne poparcie, ale było tyle innych szkół
-Aza, proszę- schował buzie w zagłębieniu szyi mężczyzny
-Oczywiście, co tylko zechcesz- przytulił go do siebie
-O kurczę, Daga musimy iść bo się spóźnimy- Draco odstawił kubek z herbatą i wstał od stołu
-Tak, tylko....-Lucjusz nie miał pojęcia jak to rozegrać, przecież wszyscy nie mogą zjawić się na peronie
-Lucjuszu, pójdę z tobą- Syriusz wstał, żeby zaprotestować- Kochany, wiem że ty rówież tego chcesz ale nawet jako Łapa są tacy którzy mogli by cię rozpoznać
-A ciebie?- Nie dawał za wygraną
-Mniej rzucam się w oczy- pocałował go namiętnie
-Obaj powinniście zostać- Odezwał się Severus. Ale za chwilę zmieszał się pod wpływem wściekłych spojrzeń Czarnego Pana i swojego szwagra- Jeśli będzie z nami ktoś  jeszcze mogą być podejrzenia. Zwłaszcza ktoś nieznany- wyjaśnił szybko
-Severus ma racje- Syriusz powiedział nie pocieszony całując męża- Kochany, zostańmy, ryzyko jest zbyt wielkie - dotknął powoli językiem dwóch pierwszych kręgów na jego szyi i już wiedział że zmiękł
-Tak, macie racje- poddał się w końcu, chociaż to nie do końca mu się podobało.

-Daga, tylko uważaj na siebie- Syriusz przytulał go do siebie od paru dobrych minut, nie dopuszczając do niego nikogo , nawet męża
-Wujku bo na prawdę się sópźnimy- marudził Draco
-Już już- niechętnie go wypuścił, ale Tom nie dał synowi odejść
-Pisz codziennie, synu nie daj się Dumbledore, nie jest tak silny jak się wydaje, ale blokuj umysł jak cię uczyłem
-Dobrze tato, będę cały czas- uśmiechnął się do obojga rodziców- I nie martwcie się, tym razem będzie lepiej- uściskał ich szybko i stanął obok przyjaciela- To chodźmy już- Lucjusz zabrał oba kufry chłopców. A Daga zabrał klatkę w  której siedział piękny czarny kot. Z pozoru patrzył spokojnie na scenę rozgrywającą się przed nim, a tak na prawdę był gotowy do akcji by bronić swojego towarzysza i pana.
Azazelowi całkiem podobało się bycie kotem, widział i słyszał więcej, no i kwestia tego że Daga cały czas był pod jego opieką. Uśmiechał się w duchu gdy jego ukochany podrapał go za uchem. Tak ta forma zdecydowanie mu odpowiadała.

Marut i Rebastan leżeli jeszcze w łóżku. Anioł w końcu przekonał towarzysza że jest go godzien i wczoraj udało im się zbliżyć po raz drugi. I ciągle miał mało.
-Kochany, wiem że wczoraj cię wymęczyłem...
-Nie, lóżko to nie wszystko, takie związki już miałem- to oczywiście nie było to co Marut chciał usłyszeć
-Wybacz- pocałował go w czoło- Po prostu jesteś taki piękny, taki pociągający- zawisł nad nim całując powoli nagą pierś kochanka
-Marut, proszę, jestem zmęczony- odepchnął go delikatnie
-Dobrze, masz rację. Prześpij się- uśmiechnął się do niego czule- A ja przygotuję ci kąpiel- jeszcze raz musnął wargami jego usta i wstał.
Niestety nie zdążył nawet wyjść z sypialni, gdy poczuł że Albus go wzywa. Zapomniał o tym już całkiem, to zdawało się być tak odległe jak poprzednie życie.
Wszedł do łazienki, cicho zamknął drzwi i zniknął.
-Czego chcesz?- Był zły, nie powinien w ogóle godzić się na współpracę ze staruchem
-Mamy 1 września, a ty nie poczyniłeś żadnych postępów- odpowiedział spokojnie dyrektor
-I nic  nie zrobię, dzieciak wraca tu, sam- może i on będzie miał coś z tego że Azazel chce zniszczyć Dumbledora, lubił patrzeć na cudze cierpienie, a brak ostrzeżenia  o swoim pobratymcu powinno właśnie do tego doprowadzić
-Sam? To ciekawe- powiedział sam do siebie- Nie jesteś mi już potrzebny, a nie mam czasu cię torturować, nie wchodź mi więcej w drogę- powiedział do Maruta i usiadł z powrotem za biurkiem. Nie było sensu rzucać na niego żadnych zaklęć one i tak ledwo na nich działają. A kto wie czy nie przyda mu się w przyszłości. Teraz musi pomyśleć co zrobić z nową informacją.
I Marut był zadowolony z takiego obrotu spraw. Nie minęło dużo czasu powinien jeszcze zdążyć wrócić nie zauważony.
Jednak gdy tylko znalazł się z powrotem w łazience, wiedział że coś jest nie tak
-Kochanie?- Zajrzał do sypialni. Rebastan nagi siedział na łóżku z brodą na kolanach i twarzą ukrytą w dłoniach- Co się dzieje? Proszę mów do mnie- znalazł się przy nim w oka mgnieniu
-Powinienem się zgodzić. Wtedy byś nie poszedł- powiedział cicho
-Nie proszę nie mów tak- ujął twarz ukochanego w swoje dłonie- To nic, po prostu nie masz w łazience żadnych olejków- skłamał szybko, kiedyś o wszystkim mu powie, ale jeszcze musi zdobyć jego pełne zaufanie
-Przepraszam, poniosło mnie- przytulił się do niego
-Nic nie szkodzi . To chodź już bo woda całkiem wystygnie- wziął go na ręce i dziękował Losowi że potrafi tak dobrze kłamać

Severus pochylał się nad kołyską w której spały jego dzieci. Wciąż jeszcze nie mógł uwierzyć, że Los tak hojnie go obdarzył
-Są piękne- Regulus stanął obok i położył mu głowę na ramieniu
-Tak i takie spokojne. Wybacz że muszę wracać- objął ukochanego
-Po prostu bądź najczęściej jak tylko możesz w domu- pocałował go w policzek- Następne nosisz ty- uśmiechnął się niewinnie
-Reg!
-Żartowałem, wątpię czy będzie jeszcze jakieś, ciąża u mężczyzn jest niebezpieczna, medyk....
-Kochany, dałeś mi więcej niż kiedś ośmieliłem się śnić- tym razem to on go pocałował najpierw delikatnie, a później powoli rozchylał wargi ukochanego językiem. Tęsknił za tym, na szczęście coraz częściej dawał mu znaki że jest gotowy znów się z nim kochać.
Nie zdąrzyli zrobić nic więcej bo mała Liv zaczęła cicho płakać
-Nawet twoja córka nie chce powiększenia rodziny- zażartował Regulus i podniósł dziecko
-Porozmawiamy jeszcze- pocałował Liv i objął kochanka raz jeszcze, nie chciał iść, ale praca jest ważna, zwłaszcza teraz
-Muszę iść kochany- wyszeptał mu do ucha
-Wiem, idź już. Tylko na wróć noc. Narcyza weźmie dzieci a ja mam dla ciebie niespodziankę
-Już się nie mogę doczekać- pocałował go tym razem przelotnie i opuścił sypialnie był już spóźniony.

Peron jak zwykle był zatłoczony. Daga trzymał się blisko Lucjusza a Draco już do kogoś machał
-Daga, chodź poznasz moich nowych znajomych- nim przyjaciel zdążył zaprotestować blondyn ciągnął go w stronę pociągu. Odwrócił się jeszcze i w przelocie pomachał wujkowi.
Weszli do przedziału. Oprucz Pency, Megi i  Blaise siedziało jeszcze trzech starszych chłopaków.
-Daga, to jest Lee, Fred i Geroge. Oni są z nami- przedstawił nieznajomych
-Chłopaki, a to nasz Mały Książe, Daga Riddle- uśmiechnął się do pozostałych i usiadł wygodnie na jednym z wolnych siedzeń, które przypadkiem było tuż obok Megi. Daga zajął miejsce przy oknie.



################################################################################
Wielkie podziękowania dla Justusia7850, ze to że zgodziła się sprawdzać moją pisanine. Jesteś nie oceniona