czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 73c


Tom jednak tak łatwo nie dał za wygraną i z trzaskiem wtargnął za ukochanym do łazienki.
-Mówię do ciebie! - Złapał Syriusza za ramiona i przekręcił tak, że stali twarzami do siebie. Młodszy mężczyzna nie podniósł jednak wzroku, by spojrzeć mu w oczy, jak to zawsze miał w zwyczaju, tylko usilnie wpatrywał się w jego klatkę piersiową.
-Ale ja nie mam ochoty z tobą rozmawiać.- powiedział w końcu cichym, martwym głosem.
-Syri...-Tom przełknął ślinę. Nigdy jeszcze nie słyszał takiego tonu u ukochanego.
-Idę się wykąpać i spać.- odpowiedział, jakby go nie słyszał i w końcu mu się wyrwał.
-Nie!!- Riddle raz jeszcze złapał Syriusza za ramiona, pchnął go na ścianę, przygwoździł go swoim ciałem i przyglądał się mu uważnie. - Jesteś mój, rozumiesz!? Dowiem się kim jest ten człowiek, wtedy pożałuje, że nawet na ciebie spojrzał. - syczał mu niebezpiecznie do ucha.
-To, co robię, nie powinno cię interesować. - Syriusz tym razem spojrzał Tomowi w oczy.- Nas, kochanie, łączy już tylko Daga i nic więcej.
-O czym ty mówisz?!- Tom niemal osunął się na kolana, słysząc te słowa. Miał jeszcze nadzieję, że do tego nie dojdzie, że jeszcze ma czas, że Syriusz pozwoli sobie wytłumaczyć.
-A nie, masz rację, jest jeszcze seks. Nawet nie pozwalasz mi pomóc w tych twoich ważnych misjach. Jesteś taki jak mój ojciec, który całe życie zdradzał matkę, aż w końcu się zbuntowała. Za dużo przebywałeś z arystokracją i przesiąkłeś ich zwyczajami. Gdybyśmy się nie rozstali po urodzeniu Dagi, to pewnie teraz też byś się tak zachowywał.
-Naprawdę w to wierzysz?- Tom patrzył na ukochanego ze łzami w oczach. Wiedział jednak, że mu się należało.
-A nie jest tak? Tom, do cholery! Dziś rano myślałem, że pobędziemy razem. Merlinie, ja się niemal na ciebie rzuciłem, a ty co?! Dostałeś list i już cię nie ma! Tak bardzo mnie zraniłeś. - tym razem to Syriusz płakał z żalu, z bólu.
-Kochany.- Riddle w końcu przytulił mężczyznę do siebie.- Wybacz mi. Wybacz.- szeptał gładząc płaczącego ukochanego po plecach.- Kocham cię.- ujął jego twarz w dłonie i pocałował czule, ale bez uśmiechu.
-Tom.- Syriusz w końcu powstrzymał się od płaczu.- Tęsknię, tak bardzo tęsknię.
-Już, już. - poprowadził go do kranu.- Jestem idiotą. Zaślepionym idiotą.- umył Syriuszowi twarz, nie wypuszczając go z objęć. Nie potrafił. Już nie. Dziś, właśnie przed chwilą zrozumiał, jakim był idiotą. To, że Syriusz był w stanie go zdradzić z nowo poznanym mężczyzną, że tak się dla niego wystroił, to był dla niego kubeł zimnej wody, który spadł na niego jak grom z jasnego nieba. Serce mu się krajało. Ale on przecież był wszystkiemu winien. Musiał przyjąć konsekwencje swoich głupich czynów.- Jesteś na pewno bardzo zmęczony.- odezwał się w końcu, gdy doprowadził mężczyznę do porządku.
-Tak.- wyszeptał i było widać, że chce się do niego przytulić. Wykonał nawet taki ruch, ale bardzo szybko oprzytomniał i znów stał obok niego wyprostowany jak struna. To też bolało.
-Więc idź się prześpij.- Tom pogłaskał Syriusza po policzku. Dziś będzie spał na kanapie. Nie sugerował nawet, że pójdzie za nim.
-A ty?- Syriusz zapytał, gdy weszli już do sypialni.
-Kochany, a chcesz tego?- Nie mógł oderwać wzroku od jego oczu. Tego jak szybko zmieniają się w nich emocje. Od zdziwienia, przez nadzieję, po smutek.
-Nie. - odpowiedział tym samym martwym głosem. Wyminął go nie zaszczycając nawet jednym spojrzeniem i w końcu wsunął się pod kołdrę i zamknął oczy. Tom przez kilka minut, płacząc, patrzył na ukochanego mężczyznę. Syriusz był mu najdroższą osobą, a on go tak zranił. Jednocześnie czuł coś w rodzaju ulgi, że kochanek wytrzymał to wszystko tak długo. To dawało mu cień nadziei.
Wyszedł z sypialni i usiadł w salonie na fotelu ukrywając twarz w dłoniach. Nie mógł przestać płakać.

-Tatusiu?- Daga dobrze widział, co stało się u rodziców, ale nie zamierzał się z tym zdradzać.
-Malutki, czemu jeszcze nie śpisz?- Popatrzył na synka i uśmiechnął się lekko.
-Obudziłem się teraz. - podszedł do ojca i usiadł mu na kolanach.- Płakałeś?- Zapytał dotykając jego twarzy.
-Kochanie, ja i tata mamy problemy.- westchnął. - Ale nie musisz się tym martwić.
-Martwię się.- Daga przytulił się do Toma.- Wiesz, powiem ci coś, ale proszę nie bądź zły. Obiecujesz?- Zapytał poważnie.
-Obiecuję. - przytaknął i pogłaskał syna po głowie.
-Bo... wiesz, ja nie powiedziałem wam wszystkiego... wtedy, po powrocie do domu... Jak pojawił się El, to było na początku roku... oni... no wiesz. - Tom nie przerywał tylko pokiwał głową.- no i wtedy jak oni.. to mnie ktoś zaatakował, nic mi się nie stało, bo przybyli na czas. Ale Aza był smutny, gryzł się tym, a potem odszedł...na początku byłem zrozpaczony, później tak bardzo zły, że chciałem żeby zginął. El nie był w stanie mi pomóc, on też był bardzo smutny i zły. Ale Aza w końcu wrócił. El szybko mu przebaczył, ale ja tego nie potrafiłem. Tak bardzo się bałem, że mnie zostawi. Byłem zazdrosny.. i chciałem im pokazać, że i ja też jestem czegoś wart. Nic nie zrobiłem oczywiście, ale ja i Aza bardzo długo nie mogliśmy dojść do siebie. Wiedziałem jednak, że bardzo się kochamy, mimo wszystkich smutnych chwil, które nas rozdzieliły. Mogłem się poddać. Nawet chciałem przez chwilę, ale tatusiu, to co nas łączy jest wiele warte. I mam nadzieje, że ty i tatuś... że się wszystko ułoży, nie chcę tego Phila... jest miły, ale to nie to samo, co ty...
-Skarbie, ja nigdzie się nie wybieram.- wykrztusił w końcu Tom zastanawiając się, jakim cudem jego dwunastoletni synek jest taki mądry i dojrzały. No i dawał mu rady w kwestii związku, co w jakimś stopniu naprawdę mu pomogło.
-Tatusiu, skoro tata wyrzucił cię z łóżka, to położysz się ze mną?- Zapytał Daga przytulając się do niego.
-Dobrze, malutki.- pocałował go w policzek i wstał z chłopcem na rękach. Zaniósł ziewającego syna do jego sypialni i położył się obok niego ściągając wcześniej buty i spodnie. 
Daga wtulił się w ciepłą pierś ojca i zamknął oczy. Nic już więcej nie powiedział. Miał nadzieję, że tata zrozumiał i rozwiąże tą sprawę szybko.
Tom leżał głaszcząc dziecko po głowie i myślał nad tym, co teraz zrobić. Musiał działać szybko. Nie bardzo tylko wiedział, co zrobić, bo tego nie załatwi kolacja i kwiaty.
Nagle wpadł na pomysł. Była to ostateczność, ale przecież nie będzie ryzykował utraty rodziny, tym bardziej, że Dumbledore'a już nie ma. Tak, zrobi to. I co najdziwniejsze, gdy tylko podjął decyzję. jakiś bardzo duży ciężar uleciał z jego piersi i odetchnął spokojnie.
Korzystając z tego, że Daga właśnie przewrócił się na drugi bok, wstał i znowu poszedł do salonu. Tam stanął przed kominkiem.
-Severus Snape, Lucjusz Malfoy, Azazel. – powiedział w płomienie.- pierwsza scena ukazała Severusa usypiającego swoją córeczkę
-Tom?- Zdziwił się mężczyzna.
-Wybacz późną porę. - uśmiechnął się do niego. - Jak tylko będziesz wolny potrzebuję cię tutaj. - scena się zmieniła. Tym razem Lucjusz siedział przy kominku i popijał piwo z butelki.
-Nawet nie pytaj..- powiedział Malfoy, gdy tylko go zobaczył.
-Nie muszę, urodziny Belli są za dwa tygodnie. - Tom posłał przyjacielowi uśmiech.- Potrzebuję cię. - scena znów się zmieniła, ale tym razem ujrzał plecy elfa unoszące się powoli w rytm cichych jęków. Na ciele Elverna pojawiły się duże ręce i Azazel podniósł się do siadu, przyciągając ciało kochanka do siebie. Anioł otworzył oczy i spojrzał na kominek.
-Riddle! - warknął i w kilka sekund zmienił pozycję tak, że Elvern leżał na łóżku szczelnie okryty kocem i też patrzył na niego z nieobecnym uśmiechem.
-Wybaczcie.- nie zraził się tym.- Daga jest bezpieczny i śpi.- dodał, zanim którykolwiek z mężczyzn zdążył zbombardować go pytaniami.- Azazelu, musisz jednak tu przyjść. Gdy tylko będziesz miał czas tej nocy.- Tom znów był w salonie. Miał  nadzieję, że mężczyźni pojawią się szybko. Było późno, a on mimo tego co się wcześniej działo, a może właśnie dlatego, czuł coraz większe zmęczenie.

-Wzywałeś. - cała trójka pojawiła się w tym samym czasie, trochę zaskoczona późną porą, Azazel był najbardziej wkurzony z nich wszystkich.
-Usiądźcie. Lucjusz, ty wiesz o moich problemach. Ale nie o tym chcę z wami rozmawiać. Znalazłem jednak rozwiązanie. No, jakiś jego początek.- westchnął. - Dumbledore'a już nie ma. A ja nie potrafiłem odpuścić. I to niemal kosztowało mnie moją rodzinę. Wiem, że minie jeszcze dużo czasu nim Syriusz znów mi zaufa. Dlatego chcę, by wasza trójka przejęła moje obowiązki. - powiedział w końcu i patrzył na reakcje zebranych.
-Pomogę ci.- Pierwszy odezwał się Severus.- Ale nie bez nich.- wskazał gestem na pozostałą dwójkę. Otrząsnął się z szoku.
-Tylko dla Daga.- odpowiedział w końcu Azazel.
-Dziękuję wam.- Tom uśmiechnął się do nich.- Jutro po południu chcę was tu wszystkich i ogłoszę moją decyzję.- zamknął oczy.
-Tom, nie martw się, wszystko się ułoży.- Lucjusz i Severus siedzieli obok niego, Azazel już się deportował.
-Musi być.- odpowiedział. - A teraz przepraszam was, ale muszę się położyć. - wstał i wrócił do sypialni syna. Mężczyźni raz jeszcze popatrzyli na siebie i też zniknęli. Ciesząc się i bojąc, tego, co stanie się jutro. Zastanawiali się, czy uda im się godnie zastąpić Toma.