Tej nocy Daga spał bardzo niespokojnie. Budził się co chwilę i zmieniał pozycję. Wiercił się i kręcił.
Około trzeciej w nocy Azazel otworzył oczy zaniepokojony, bo chłopca nie było w łóżku.
- Kochanie? - Rozejrzał się po sypialni i zobaczył ukochanego przy oknie.
- Nie mogę spać - wyszeptał.
- Koszmary? - Podszedł do niego i przytulił do siebie.
- Tak. Aza nie lubię go. - Ukrył twarz w piersi mężczyzny.
- Maruta? - Był pewny odpowiedzi.
- Tak.
- Skarbie postaram się go pozbyć. - Wtulił policzek w miękkie włosy chłopca. - Powinieneś wracać do łóżka.
- Nie chce. Nie jestem śpiący - zaprotestował ziewając. Azazel uśmiechnął się, Daga wyglądał słodko z włosami na wszystkie strony, kilkoma odpiętymi guzikami pidżamki i zamglonymi, niewyspanymi oczami.
- To zrób to dla mnie, jutro zabieram cię na Pokątną. - Pogłaskał go po główce.
- Na prawdę?- Cała twarzyczka chłopca się rozjaśniła.
- Tak. Ale musisz się już położyć.
- Dobrze. - Pobiegł na łóżko, a mężczyzna podążył za nim. - Aza ale pozbędziesz się go?- zapytał po chwili ciszy.
- Z największą przyjemnością skarbie. - Spojrzał na ukochanego i podniósł się na łokciu zawieszając nas chłopcem. - Mogę?- szepnął cicho, liżąc dolną wargę Daga.
- Tak. - Chłopiec objął go i scalił ich usta w gorącym pocałunku pełnym pasji i uczucia.
- Kochanie potrzebuję więcej. - Ręce mężczyzny drżały z pożądania. Sen, jaki miał dzisiaj i jego wcześniejsza frustracja, doprowadzały go niemal do obłędu.
- Dobrze. - Ciałko chłopca rówineż drżało. Azazel nie pytał już o nic więcej. Zaczął powoli rozpinać guziki, całując każdy odsłonięty fragment skóry ukochanego. Objął ustami lewy sutek i ssał go lekko. Jedna ręka wślizgnęła się w spodenki chłopca.
Daga tęsknił za tym dotykiem, a nie był pewny, czy może o niego prosić. Całym sobą koncentrował się na ustach i dłoniach ukochanego. Za każdym razem, gdy Azazel zdecydował się go dotknąć, jak dorosłego, było mu jeszcze lepiej. Usta coraz szybciej, ale delikatniej kierowały się w stronę jego pulsującej erekcji.
- Aza – szepnął, wyrywając biodra do przodu.
- Już, już kochanie. - Uśmiechnął się złośliwie, polizał sam czubek małej męskości chłopca i zabrał się do całowania ud.
- Proszę... Aza...
- Ci.. Dziś cie tam już nie dotknę, zrobię to inaczej... - Obrócił go delikatnie na plecy i zaczął obsypywać pocałunkami kark i plecy. Schodził coraz niżej, aż dotknął ustami pośladek.
- Co ty?
- Nie bój się. Jeszcze nie czas. - Lizał teraz wzdłuż kręgosłupa. Daga wiercił się niemiłosiernie cały czas, a jego penis wbijał się boleśnie w prześcieradło. Mężczyzna zacisnął obie ręce na biodrach chłopca rozszerzając przy tym pośladki. Oderwał się na chwilę by nabrać powietrza i nacieszyć się swoim dziełem. On też był już blisko.
- Zrób coś proszę. - Dag odwrócił głowę w jego stronę.
- Teraz musisz mi zaufać - szepnął mu do ucha, przygryzając delikatnie jego płatek.
- Ufam. - Odwrócił się i położył głowę, zacisnął piąstki na poduszce i czekał.
Azazel najpierw bardzo delikatnie polizał oba pośladki, a następnie zaczął drażnić językiem dziurkę. To wystarczyło, by Daga doszedł. Z głośnym jękiem podniósł się nieznacznie, a następnie opadł.
Mężczyzna widząc jaką przyjemność zrobił ukochanemu, również poczuł spełnienie zanim chłopiec skończył przeżywać swój orgazm.
- Teraz śpiący aniołku? - zapytał biorąc go w ramiona.
- Tak. - Ziewnął przeciągle, wtulając się w Azazela.
- Dobranoc skarbie. - Pocałował spocone czoło chłopca i zamknął oczy.
- Dobranoc.
Nie wiedzieli, że cały czas byli obsrerwowani z ukrycia.
- Ciesz się póki możesz Azazelu, niedługo on będzie mój! - Marut chciał więcej po tym, jak mógł skosztować malca dziś po południu. Nie mógł wymazać go z pamięci. Ta misja była jak dotąd najlepsza, jaką miał.
***
Rano ani Azazel ani Daga nie pojawili się na śniadaniu. Po szybkiej kąpieli, udali się na Pokątną. Mężczyzna był wręcz zdeterminowany, by jego ukochany zapomniał o nieproszonym gościu. Wiedział też, że musi skontaktować się z Lilith, jeśli ktoś mógł coś poradzić to ona.
- Co chcesz robić?- zapytał Azazel, gdy skończyli śniadanie w Dziurawym Kotle.
- Może sklep z miotłami, albo z magicznymi zwierzętami, albo...
- Kochanie mamy cały dzień, pytałem gdzie chcesz pójść najpierw? - Uśmiechając się pocałował go w policzek.
- To miotły! - Zdecydowanie odpowiedział chłopiec.
- Jak sobie życzysz książę. - Wziął go za rękę i wyprowadził z lokalu.
Wszystko szło dobrze. Zwiedzali niemal każdy sklep, kupując, co tylko przyszło im do głowy. Daga dawno tak dobrze się nie bawił. Już prawie zapomniał czemu wczoraj nie mógł zasnąć. Liczyła się tylko obecność ukochanego.
Po kilku godzinach zmęczeni usiedli w lodziarni.
- Tylko nie zamawiaj za dużo, mamy wrócić na obiad - upomniał chłopca Azazel, udając się do toalety.
- Dobrze! - Już czytał menu i było oczywiste że wcale go nie słyszy.
- Przepraszam...
Daga podniósł głowę. Stała przed nim pulchna rudowłosa kobieta.
- Nie wolno mi rozmawiać z obcymi - odpowiedział i wrócił do lektury.
- Oczywiście - nie dała jednak za wygraną i przysiadła się. - Jestem Molly Weasley. A ty kochanie?
- Daga – odpowiedział, wyraźnie już zły i dyskretnie zaczął rozglądać się za Azazelam.
- Ależ to imię dla dziewczynki! - Roześmiała się kobieta.
- Nie to moje imię!
- Już dobrze dobrze. A gdzie twoja mamusia i tatuś?- zaszczebiotała po chwili.
- Tatusiowie są w domu - bardzo chciał już stąd pójść stracił ochotę na jedzenie.
- I puścili cię tu samego?
- Nie, jestem z Azazelem.
- To twój brat?
- Nie. Nie lubię takich pytań.
- Chcę tylko bliżej cię poznać chłopcze...
- Ale ja pani nie!
- Jesteś troszkę nie okrzesany. - Złapała go za ramię. - Ale to nic i wiem kim jesteś biedne dziecko, jesteś Harry Potter twoi rodzice nie żyją, a tobie zrobili pranie mózgu. Ten którego nazywasz ojcem jest mordercą.... - Nie dokończyła, ponieważ nagle znalazła się na podłodze.
- Kłamiesz! - Był zły. Coś rozsadzało go do środka. Nim jednak cokolwiek się stało, czyjeś ramiona objęły go od tyłu, a usta zatrzymały się tuż przy uchu.
- Spokojnie kochanie, już jestem - szepnął Azazel i odwrócił go twarzą do siebie. - Nie wiem kim jesteś, ale jeśli jeszcze raz chociaż na niego spojrzysz to cię zabiję.
- To ty jesteś tym potworem, który molestuje to biedne dziecko! - Nie dawała za wygraną, robiąc coraz większą scenę. Teraz już w ich stronę patrzyli wszyscy.
- A czy to nie jest tak, że chcesz Harrego Pottera dla swojej córeczki, która jest chora na jego punkcie? Odejdź i zapomnij że nas widziałaś! - Kobieta zrobiła to bardzo szybko, znów uśmiechając się dobrotliwie.
- Aza? Chcę do domu. - Daga trząsł się w jego ramionach.
- Tak, powinniśmy już wracać. - Pocałował go uspokajająco w usta. - Wybacz że cię zostawiłem.
- To nie twoja wina... - Przytulił się do niego i pozwolił by mężczyzna go podniósł. -Nie mówmy o tym, nic się nie stało.
- Jeśli tego chcesz - bez słowa deportował ich do domu.
#################################################################
Rozdział dedykowany Strega Bianka :) masz już coś do czytania :)