środa, 28 marca 2012

Rozdział 30

Daga gdy chciał potrafił być bardzo uparty.
Przez cały tydzień nikt nie zdołał przekonać go do zmiany decyzji, doszło nawet do tego, że Lucjusz i Narcyza obiecali, że przepiszą Draco do każdej szkoły jaką wybierze Daga. Niestety i ten plan się nie powiódł.

-Daga kochanie, a jak ja mam z tobą być w Hogwarcie?- Chłopiec ubierał się zaspany
-Tak sobie myślałem., a może byłbyś kotem- Daga odwrócił się do niego, miał tylko spodnie i to założone do połowy, a włosy jeszcze bardziej rozczochrane niż normalnie i wyglądał prze zabawnie a jeszcze ta słodka minka- Wtedy mógłbyś być cały czas obok- dokończył cicho
-Skarbie, to wspaniały pomysł- podszedł do niego i wziął w ramiona, nagle też zdał sobie sprawę że Daga bardzo ostatnio dojrzał. Może jeszcze nie do końca ale był już bardziej pewny siebie i jakby potężniejszy. Co nie znaczy że urósł. W  tym mały  ciałku znajdowało się wiele siły  i mądrości. Tylko sam Dada jeszcze o tym nie wiedział. Jednocześnie wciąż był dzieckiem i o tym nie mógł jeszcze zapomnieć
-Więc zgodzisz się? I porozmawiasz z tatą?
-Oczywiście- dał mu szybkiego całusa w policzek i postawił z powrotem na podłodze- A teraz się pospiesz, bo Lucjusz i Draco będę tu za kilka minut
-Już, już- Daga bardzo szybko zaczął się ubierać i nie mógł ukryć uśmiechu, na prawdę żadko wychodził, więc wyprawa na Pokątną, nawet po książki była dla niego wielkim wydarzeniem.


Regulus nie czół się dobrze i miał już serdecznie dość ciąży. Był pewien ,że dziecko robi mu na złość, powinno się już urodzić. Severus w prawdzie mówił że nie ma się czym martwić.
Tylko co on tam wiedział, to nie on zwijał się nie raz z bólu. Dzisiejszego poranka również i z każdą minutą było coraz gorzej
-Sev- dotknął ramienia śpiącego mężczyzny
-Reg wszystko dobrze?- Usiadł  szybko i popatrzył na ukochanego
-Myślę że coś nie tak z dzieckiem- wyszeptał zmartwiony
-Co ty mówisz? Wszystko dobrze- objął mniejszego mężczyznę
-Sev, mówię poważnie, wszystko boli, i chyba jestem gotowy do porodu....
-Połóż się wygodnie, za chwilę to sprawdzę- pocałował jego spocone czoło i wstał. Założył szybko koszulę i stare spodnie po czym opuścił pokój w pospiechu, być może Regulus miał racje.

Draco usta nie zamykały się od czasu gdy wylądowali nie opodal Dziurawego Kotła. On też cieszył się na tą wyprawę no i miał dużo do opowiedzenia przyjacielowi.
Od prawie miesiąca spotykał się z Margareth i wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. No i odzyskał najlepszego kumpla.
-Myślisz, że będziesz znowu w pierwszej klasie?- zapytał Draco
-Być może, w końcu opuściłem rok- Daga przyglądał się ruchomemu modelowi układu słonecznego
-No tak, ale jeśli będziesz musiał znowu przechodzić ceremonie przydziału..
-Draco jestem dziedzicem Slytherynu, nie przydzielą mnie nigdzie indziej- uspokoił przyjaciela
-Skoro tak. A i Megi będzie w Hogwarcie
-Ale cię wzięło- Daga miał w końcu powód do kpin z przyjaciela po tylu latach znoszenia tego z jego strony
-To co każdego może- zarumienił się większy chłopiec
-No pewnie że tak- Daga uśmiechnął się do niego i odwrócił się do Azazel i Lucjusza którzy stali za nimi- Mogę?
-Oczywiście kochanie , co tylko zechcesz- uśmiechnął się do niego Azazel, ale Lucjusz pokręcił głową z dezaprobatą
-Musisz go tak rozpieszczać?- Zwrócił się do anioła
-A ty nie rozpieszczasz syna? Daga zasługuje na to co zechce- popatrzył na niego groźnie ucinając dalszą dyskusję
-Chłopcy pospieszcie się, nie mamy jeszcze szat i książek- Lucjusz powoli zaczął się nie cierpliwość kochał syna i ich małego księcia ale wyznawał zasadę że co za dużo to nie zdrowo, to Narcyza rozpieszczała Draco nie on.
-Tak Lucjusz ma racje, skarbie mamy jeszcze dużo przystanków do zrobienia a Tom i Syriusz chcieli żebyś wrócił na obiad- objął chłopca
-Tak idziemy- zdecydował Draco i wybiegł ze sklepu.

Zostało im już tylko wstąpić do księgarni i jak dotąd nie było, żadnych problemów. Nie spotkali nikogo znajomego i Lucjusz powoli zaczął się odprężać, nie był potrzebny do ochrony i bardzo mu się to podobało.
-Będziemy mieli jeszcze czas żeby pójść do cukierni?- Odezwał się Draco
-Raczej nie, w księgarni może być tłum- odpowiedział Azazel, on też powoli się rozluźniał. Może to nie był taki zły dzień
-No dobrze. Daga chodź szybciej zajmiemy kolejkę- zwrócił się do przyjaciela który opierał się o Azazela, był już zmęczony i chciał jak najszybciej wrócić do domu
-Nie, zostańcie tu to może być niebezpieczne- odezwał się Azazel
-Chodźmy szybciej chcę do domu- Daga nie przepadał za ludźmi a na ulicy było ich coraz więcej
-Jak sobie życzysz kochanie- Azazel wziął go na ręce i przyspieszył kroku, Lucjusz i Draco musieli niemal biec żeby za nim nadążyć.
Tak jak przypuszczali księgarnia była niemal pełna, na szczęście udało im się wejść i dopiero teraz Lucjusz zamarł.
W jakimś koncie zobaczył rudowłosą kobietę, nie zostali jeszcze namierzeni, ale Draco i Daga zniknęli z pola jego widzenia
-Azazelu, musimy iść, ludzie Dumbledora tu są
-Daga...
-Ty idź w lewo ja w prawo, jak do znajdziesz po prostu się deportuj- położył mu dłoń na ramieniu i odszedł.

Na nieszczęście Molly zauważyła chłopców pierwsza
-Kochanie- porwała Daga w ramiona- Ale ty jesteś wychudzony
-Proszę mnie puścić-głos Daga był zimny i Draco wiedział że jest zirytowany
-Ależ Harry- odsunęła go na długość ramienia
-Nie jestem żadem Harry. Draco idziemy?- Udało mu się wyrwać
-Pewnie, bo tu coś śmierdzi- odpowiedział z wrednym uśmiechem i ujął dłoń przyjaciela.
Nie zdążyli przejść ani kroku bo na ich drodze stanęli Ron, Hermiona i Ginny
-O mały pedałek- Ron splunął pod nogi Daga- myślałem że już nie żyjesz
-Nie mów tak do niego!- Krzyknął Draco
-Bo co?- głos Hermiony z każdym słowem robił się coraz wyższy
-Bo zrobię ci krzywdę- Draco zbliżył się do niej i wyciągnął różdżkę. Nie zobaczył że Ginny zajęła jego miejsce obok Daga i od razu zaczęła go przytulać
-Co ty?- Daga odsunął się od niej
-Harry, kochanie w końcu się spotkaliśmy- powiedziała przymilnym głosem
-Nie jestem żaden Harry!!- Krzyknął i dziewczyna znalazła się przy bracie- I nie znam cię, nie chcę znać!
-Ale...-Ginny miała łzy w oczach
-Powiedział, a wy szumowiny trzymajcie się od nas z daleka- Draco objął mniejszego chłopca, nie kontrolował jeszcze nowej mocy
-Albus...-Zaczęła Molly
-Nie zaczynaj rozdarta babo, Dumbledore jest chorym człowiekiem i polegnie a wy razem z nim- Lucjusz stanął za synem- Książe, Azazel cię szuka, musimy już iść- zwrócił się łagodnie do czarnowłosego chłopca
-Tak chodźmy- nie spuszczał wzroku z rudzielców i nagle wszyscy stojący przed nim zostali pozbawieni ubrania i zostali w samej bieliźnie. To zwróciło uwagę wszystkich kupujących i cała księgarnia wypełniła się śmiechem pomieszanym z krzykami Molly i dzieci.
Lucjusz wyprowadził chłopców na zewnątrz
-Aza szkoda że tego nie widziałeś!- Daga przytulił się do mężczyzny wciąż jeszcze zanosząc się śmiechem
-Tak to było bez błędne, szkoda że ja nie  umiem zrobić czegoś takiego- Draco poklepał go po plecach
-A ja jestem szczęśliwy, że nic ci się nie stało- Azazel wziął Daga na ręce i pocałował w usta, bał się przez chwile, ale jego mały aniołek wyrastał na małego diabełka więc może nie potrzebnie nie chciał go wypuszczać na świat.
-Dość już wrażeń na dzisiaj wracajmy- Lucjusz spojrzał na zegarek- Daga tata będzie z ciebie bardzo dumny- uśmiechnął się do chłopca i złapał syna za rękę po czym deportowali się do domu.
Azazel i Daga zrobili to samo.

Severus był wściekły sam na siebie. Regulus powinien już urodzić. Miał rację. Żadne badanie jednak nie wskazywało na to że coś zagraża życiu jego ukochanego czy dzieci. Po prostu miał bliźnaki a nie jak wcześniej przypuszczali jedno dziecko i to  dlatego poród się opóźniał i powinien zostać wywołany magicznie.
Wezwał więc jednego ze swoich starych przyjaciół i za razem najlepszego lekarza w kraju by zajął się Regulusem, sam nie byłby w stanie. Stał teraz pod drzwiami niemal bez ruchu, nie mógł nic zrobić bo Regulus został uśpiony a lekarz potrzebował spokoju do pracy.
Tylko że to trwało okropnie długo. Zaczął już się martwić a wraz z nim wszyscy mieszkańcy domu i cała rodzina. Wszyscy byli przy nim.
Był tylko zadowolony, że nie ma z nimi Draco i Daga, oni nie zrozumieli by powagi sytuacji.
Nagle drzwi do sypialni się otworzyły
-Severusie możesz wejść- odezwał się Roger z uśmiechem, tak też zrobił. Regulus wyglądał jakby spał, ale nie mógł być pewien
-Nie budź go, ból jeszcze nie ustał- usłyszał doktora
-A co z...
-Wszystko dobrze, chodź- poprowadził go w kąt pokoju, gdzie w kołysce leżały bardzo spokojnie dzieci- Masz syna i córkę, gratuluje
-Takie małe- wyszeptał
-Wierz mi szybko rosną- roześmiał się Roger- Wszystko poszło jak trzeba, niech śpią. Raz jeszcze gratuluje- i zniknął.
Severus wpatrywał się w dzieci, nigdy nie chciał być ojcem, ale już dawno pokochał te małe. Podszedł do Regulusa i ucałował go w czoło
-Dziękuję ci kochany-wyszeptał i wyszedł z sypialni na spotkanie podekscytowanej i zdenerwowanej rodzinie.