poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 48

Tydzień później sytuacja nie zmieniła się wcale.
Może tylko Elvernowi było coraz gorzej, bo jego natura nie pozwalała mu, by jeden lub drugi chodził smutny. Tylko że nie był w stanie sobie poradzić. Nie potrafił całkiem wybaczyć Azazelowi, a na domiar złego Daga przestał go słuchać, nie tylko w tej jednej sprawie, ale całkowicie.
I był jeszcze inny problem. Jego ciało płonęło za każdym razem, gdy spojrzał na anioła. Fizycznie go potrzebował, może już tylko fizycznie, bo nie potrafił zaufać. Ale fizycznie był mu potrzebny, tylko że kochał Daga zbyt mocno, by mu to zrobić. I przecież może poczekać, gdyby tylko był jakiś sposób, by Azazel mógł opuścić ich pokoje. Ale to było niemożliwe. Użyli każdej znanej im magii, jednak nic nie przynosiło skutków. Po prostu tu utknął.

Tego ranka Elvern wstał cicho i ostrożnie tak, żeby nie obudzić wtulającego się w niego chłopca. Czuł na sobie wzrok Azazela, ale nie odwrócił się. Nachylił się tylko, by musnąć wargami usta Daga i poszedł do łazienki. Dziś była sobota, więc pewnie będzie musiał się męczyć cały dzień.
-Kochany masz list.- anioł wszedł za nim do łazienki.
-I oczywiście go czytałeś.- kątem oka  zobaczył jego odbicie w lustrze, opierał się o drzwi z założonymi na piersi rękami.
-To mój obowiązek, co jeśli byłby to list od twojego kochanka...
-Nawet nie próbuj.- warknął wściekle odwracając się w jego stronę.
-Lub gdyby był niebezpieczny.- dokończył robiąc krok w jego stronę.
-Więc co tam znalazłeś?- westchnął zrezygnowany.
-Twoja siostra prosi cię o przybycie.- położył mu rekę na ramieniu i patrzył w oczy.
-Dobrze, Daga przyda się odmiana.- nie był w stanie zrobić nawet najmniejszego ruchu.
-Daga zostaje, wszystko masz w liście.- pochylił się nagle i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Elvern zaplótł mu ręce na szyi. Azazel objął go ciasno w pasie nie chcąc wypuszczać.
Ale musieli, bo Daga już się obudził i słyszeli jego kroki biegnące do pomieszczenia, w którym się znajdowali.
-El- Daga podszedł do niego i przytulił się.
-Dobrze spałeś kochanie?- pocałował go w policzek i objął znów ignorując Azazela.
-Bardzo. Dlaczego tu stoisz?-Zmienił temat.
-Już idę.- pogłaskał go.- Skarbie, będziesz musiał zostać dzisiaj sam.
-Czemu?- Zrobił smutną minę.
-Moja siostra mnie wzywa, ale wrócę wieczorem.- zapewnił modląc się w duchu, żeby była to prawda. Chłopiec tym czasem zamyślił się chwilę. Może nie będzie tak źle. Spędzi po prostu dzień z dala od pokoju i będzie wszystko dobrze. Nie będzie musiał go widzieć. Ani patrzeć jak Elvern się męczy, bo nawet on to widział. Daga wiedział, że elf chciał mu wybaczyć i że tak jak on, tęskni. Był też siadom, że są połączeni, mimo wszystko nie był głupi, a ostatnio spędził dużo czasu w bibliotece i czytał.
Nie mimie dużo czasu nim El i Azazel znów będą razem, a on nie ma na to wpływu. Jedyne, co mu pozostało, to się temu przyglądać i jak najczęściej sprzeciwiać. Tylko po to, by zyskać na czasie
-Ale wrócisz dzisiaj?- Zapytał nie puszczając jego ręki.
-Zrobię wszystko, by tak się stało, a jeśli nie to cię zawiadomię.- nie mógł się powstrzymać, by go nie pocałować i delikatnie nie wsunąć języka do ciepłej buzi. Za każdym razem gdy go całował w ten sposób to zdawało się być lepsze i bardziej pobudzające. Za jakiś czas będzie się trudno powstrzymać. Może Elena dlatego właśnie go wzywa.

Azazel obserwował scenę przed nim i z minuty na minutę serce bolało go coraz bardziej. Ale musiał zapłacić tą cenę.

-Kochanie- wyszeptał elf odsuwając chłopca od siebie.- Muszę już iść.
-Tak, wiem.- uśmiechnął się do niego i w końcu wypuścił chociaż nie ze smutkiem- Przywieź mi coś, proszę.
-Wszystko, co najlepsze.- cmoknął kciukiem ust ukochanego i wyszedł z łazienki ciągnąc za sobą Azazela.

Daga kąpał się dość długo i tylko głód wygonił go z bezpiecznej twierdzy. Ubrał się dość niedbale, ale przeciaż nie miał się dla kogo starać.
-Maluszku?- usłyszał glos dochodzący od okna w salonie, ale go zignorował.- Kochanie ja wiem...
-Nie!- Przerwał mu wściekle.- Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz.- odwrócił się w jego stronę. Parzył mu w oczy po raz pierwszy od tak długiego czasu.
Daga kochał te jego żółte pełne miłości oczy i to się w nich  nie zmieniło.
-Musiałem...- zaczął, jeszcze raz podchodząc do niego bardzo wolno.
-Nie prawda. Ty chciałeś.- stał ciągle w  tym samym miejscu, ale teraz drżał okropnie
-Skarbie, to nie tak...- udało mu się złapać go za rękę i klęknąć przed ukochanym- połączyłem się z jednym towarzyszem narażając drugiego. Zawiodłem. Poddałem się własnym rządzom zapominając o tym, co ważne. A nie ma nic ważniejszego niż ty i Elvern. Dlatego postanowiłem, że będzie wam lepiej, beze mnie. Przecież kocha cię tak jak ja i jego natura jest mniej samolubna niż moja...- płakał, bojąc się spojrzeć chłopcu w oczy.
-Aza- szepnął cichutko Daga i objął go mocno za szyję- Nie zawiodłeś. Nie wtedy.- i on płakał- Jestem przecież dzieckiem, ty tu tyle lat... i El, przecież to też twój... nasz towarzysz, nic złego sie wtedy nie stało.
-Więc mi wybaczysz?- Był niemal pijany ze szczęścia, że może znów dotknąć swojego małego aniołka.
-Za to tak, ale nie za to, że odszedłeś... może kiedyś. Ale chyba musimy się do siebie odzywać, skoro tu utknąłeś.- może wcześniej obrał złą taktykę, przecież ranił ich obu tym, że nie pozwalał Elvernowi się do niego zbliżać
-Jeśli taka jest twoja decyzja.- pocałował go w policzek, po prostu musiał to zrobić.
-Tak.- Daga otarł łzy i odsunął się- Zjesz ze mną?
-Z przyjemnością kochanie.- wstał z kolan i podszedł do stołu.