wtorek, 1 maja 2012

Rozdział 37

Tom stał przy łóżku męża. Ukochany spał jeszcze nie świadomy tragedii jaka ich spotkała. Najdłużej zatrzymywał wzrok na jego teraz już płaskim brzuchu. Eliksir Severusa zadziałał zadziwiająco dobrze. Po rozwijającym się dziecku nie było już śladu.
Chciał tak stać godzinami i oszczędzić mężowi cierpienia ale nie mógł. Już za kilka godzin musiał być w Rumunii. Dlatego też z bardzo smutną miną wziął z szafki eliksir. Podniósł go delikatnie i wlał do gardła kilka kropel specyfiku.
Syriusz zaczął otwierać oczy już po paru minutach zaczął otwierać oczy
-Tom...
-Spokojnie-ułożył go z powrotem na poduszkach
-Co się stało?- Zapytał słabo. Tom z westchnieniem usiadł obok i wziął go za rękę
-Kochany- zaczął nie patrząc na niego-wczoraj w nocy...
-Straciliśmy dziecko- dokończył za niego Syriusz
-Tak- Tom nie potrafił już powstrzymać łez. I wtedy to Syriusz objął go czule. Wiedział ile dziecko tak naprawdę dla niego znaczy
- Wszystko będzie dobrze- przyciągnął go do siebie
-Naraziłem cię...
-Obaj wiedzieliśmy że to może się stać- pocałował go
-Nie jesteś zły?- Spojrzał mu w oczy
-Kochany,m jestem smutny i bardzo zmęczony ale jeszcze nie jest za późno
-Tak- otarł łzy- Jak się czujesz?
-Zmęczony. Zostań ze mną- przytulił się do niego
-Zawsze- teraz to Tom zaczął obsypywać go delikatnymi pocałunkami. Może z poczucia winy, może z bólu jaki jeszcze odczuwał.
Syriusz sam chciał płakać, ale teraz to jego kolej żeby być silnym. I to właśnie starał się teraz robić. Przytulając do ukochanego i uspokajająco głaszcząc po policzku. Dał się też całować, chociaż było to ostatnie czego tak na prawdę chciał.

Daga po kilku partiach szachów usnął wtulony w ukochanego. I w tym samym momencie pojawił się Balam
-I przemyślałeś tą sprawę?- Zapytał od progu
-Jeśli masz jakiś inny pomysł- Azazel popatrzył na niego niemal błagalnie
-Rozmawiałem z moją towarzyszką i mam dla ciebie dobrą wiadomość. Jest dyrektorką Akademii Słońca..
-Nie jest więc człowiekiem- wszedł mu w słowo zdziwiony przyjaciel
-W połowie. W każdym razie chodzi o to że obaj macie tak miejsce. Ty jako nauczyciel a Daga jako uczeń. Akademia w pełni rozwinie jego zdolności no i powiedzmy sobie szczerze. Żadna ludzka szkoła nie jest dla niego odpowiednia
-Ty to masz szczęście-uśmiechnął się do niego- Porozmawiam z kim trzeba...
-Przypominam ci że jest twój...
-I ma 12 lat. Znam jego rodzinę na tyle dobrze, że wiem iż powinienem
-Nigdy bym nie pomyślał....- Balam zaczął się śmiać
-Skończ już- warknął Azazel i wstał z chłopcem na rękach- Dziękuję za gościnę
-Zawsze- powiedział wciąż jeszcze się śmiejąc.
 Wielki Azazel tańczący jak zagrają mu ludzie. I to nie tylko jego mały aniołek. Ale i jego cała rodzina. Świat staje na głowie

Azazel przeniósł ich do sypialni we dworze. Nie zamierzał już nigdy postawić nogi w Hogwarcie. Tamten etap mieli już zakończony.
Lilith, Balam i Severus mieli rację za długo dał sobą pomiatać. Daga był jego a ta więź jest silniejsza niż więzi rodzinne. To muszą zrozumieć.
Ostrożnie położył chłopca na łóżku i zaczął powoli rozbierać. Bez pośpiechu zaczął go rozbierać. O dziwo nie widział w tym nic erotycznego. Tylko troskę o ukochaną osobę którą tyle razy zawiódł. Ta myśl sprawiała mu fizyczny ból. Dlatego ukrył swoją rosnącą żądzę.
Daga obudził się gdy Azazel przykrył go kocem, i czekał z zamkniętymi oczami aż mężczyzna położy się obok, ale gdy po kilku minutach wciąż go nie było usiadł zdziwiony na łóżku i rozejrzał się po ciemny pokoju
-Aza?-Zapytał nie pewnie
-Jestem skarbie- usłyszał od strony okna
-To chodź tu- poprosił
-Kochanie....
-Proszę cię. Nie mogę zasnąć bez ciebie- wyszedł z łóżka i podszedł do niego
-Dobrze, skoro tak mówisz- podniósł go i raz jeszcze położył tym razem kładąc się razem z nim
-Dlaczego ciągle jesteś smutny?
-Nie jestem aniołku- pocałował go w nosek
-Jesteś
-Daga....- westchnął- po prostu boję się o ciebie
-Ja o ciebie też- tym razem to on go pocałował- Nie chcę żebyś się martwił wszyscy inni to robią
-Ale to mój obowiązek
-Nie. Twoim obowiązkiem jest być ze mną- głos chłopca był stanowczy
-Cokolwiek rozkażesz książę- roześmiał się i pocałował go w usta- A teraz już śpij kochanie
-Ty też Aza- ziewnął i wtulił się jeszcze bardziej w pierś mężczyzny. Po chwili obaj już spali

Dumbledore czekał w gabinecie na Molly. Mieli do omówienia ważną sprawę, a kobieta się spóźniała. Nie lubił tego
-Już jestem- odezwała się od kominka
-Na reszcie- odezwał się zimno- Mam pewien pomysł jak zbliżyć do nas dzieciaka
-Zamieniam się w słuch- usiadła
-Zorganizuję w szkole niebezpieczeństwo..
-Albusie robisz to co roku- wtrąciła
-Tak , ale tym razem to Voldemort będzie za to dopowiedzialny- uśmiechnął się złośliwie
-Czego oczekujesz ode mnie?- Zainteresowała się
-Ginny. Ona będzie celem
-Jeśli taka jest ofiara dobrze
-Nie obawiaj się nie pozwolę jej zginąć. To będzie tylko ostrzeżenie i odpowiednia przynęta
-Ufam ci Albusie i wiem że wszystko co robisz robisz dla większego dobra- uśmiechnęła się do niego
-Dziękuję ci moja droga- wstał z fotela
-To dla mnie przyjemność- i ona się podniosła i bez słowa wróciła do domu.

Tak tym razem jego plan musi się powieść. Bo kto nie jest odporny na cierpienie dzieci. Nawet one mają tyle współczucia by zrobić wszystko żeby inne nie były zagrożone. Tak dni młodego Riddla są policzone. Jest przecież taki jak Syriusz poświęci wszystko dla dobra przyjaciół i rodziny.


################################################################################
Wybaczcie że taki krótki ale przy następnym postaram się bardziej. Komentujcie:)