piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 16b

Wieczór zbliżał się wielkimi krokami.
Severus powoli i ostrożnie przemierzał korytarze Hogwartu. W każdej chwili mógł zostać zdemaskowany ponieważ Dumbledore wrócił o dzień wcześniej. Nie powiedział o tym nikomu, żeby nie siać niepotrzebnej paniki.
Sam teraz chciałby znaleźć się teraz jak najdalej stąd. Oczywiście był zaszczycony, faktem że to on ma wykonać większą część zadania. Mimo to naprawdę nie chciał tu być.
Udało mu się dostać na trzecie piętro bez żadnych przeszkód
-Quirrell- przywitał beznamiętnym głosem czekającego na niego mężczyznę
-Snape- skinął mu głową tamten- Dlaczego chciałeś się spotkać akurat tutaj i to gdy wszyscy są na kolacji
-Zapewne wiesz, że Czarny Pan chce odzyskać ciało
-Tak...Ale...
-To wszystko co musisz wiedzieć- wyciągnął różdżkę- Drętwota- i ciało mężczyzny bezwładnie osunęło się na ziemie.
Severus wziął głęboki oddech i położył dłoń na klamce przy ciężkich dużych drzwiach, za którymi ukryty był trzygłowy pies. On stanowił pierwszą przeszkodę.

Daga nudził się okropnie w salonie, nie miał co czytać, ani z kim porozmawiać. Wszyscy nawet Aza byli zajęci. I to go złościło. Nie przywykł do takiego traktowania i chociaż rozumiał to było mu przykro że zostawili go samego. Obiecał cioci Belli że nie ruszy się z miejsca, ale po godzinie nie miał zamiaru dłużej siedzieć bezczynnie. Wstał z kanapy i udał się ciemnym korytarzem w stronę strychu. Tam zawsze było coś ciekawego.

Severus pokonał psa i osunął się w dół. Teraz czekały go trudniejsze próby a miał jeszcze nieść na plecach bezwładne ciało. Był zły i chociaż bardzo próbował się skupić jego myśli wciąż były przy ciężarnym kochanku.
Pierwsze przeszkody szły mu łatwo, pnącza i klucze już przeszedł teraz pozostały mu szachy i eliksiry. Ciało zaczęło mu ciążyć coraz bardziej
-Severusie- w ciemności odezwał się cichy głos
-Tom, już nie daleko
-Tak, nie wolno ci teraz zwątpić
-To nie to...
-Wiem, wszystko się ułoży jeszcze tylko kilka minut i będziemy u celu. Żałuję że nie mogę ci bardziej pomóc
-Tom nie ma takiej potrzeby
-Zawsze byłeś dumnym mężczyzną Severusie.
Stanął w końcu w przestronnej oświetlonej komnacie. Na środku stało Lustro Życzeń.

Daga przekładał właśnie ciężkie pudła żeby wyciągnąć z pod nich materac. Miał rację znalazł na strychu wiele ciekawych rzeczy. Magiczne kule, stare szachy, zapisane zwoje pergaminu. Chłopiec nucił sobie cicho i w końcu udało mu się uporać z ciężkimi pudłami, wyciągnął materac pod okno i ułożył się na nim wygodnie. Mając za plecami światło księżyca zaczął czytać jakieś stare opowiadania któregoś z członków rodziny.

Azazel pełen wyrzutów sumienia wszedł do salonu. Po szybkim rozejrzeniu się był pewien że Daga tu nie ma. Przestraszył się bo miał tu siedzieć i czekać. Ale dopiero gdy nie znalazł go również w  sypialni wpadł w panikę.
Nikt inny nie mógł mu teraz pomóc, zresztą wcale tego nie chciał żeby ktoś inny się w to mieszał. Poszukał jeszcze w innych miejscach w domu a z chwili na chwilę był coraz bardziej zaniepokojony. Nie wyczuwał wprawdzie żadnego zagrożenia. Ale zdarzało się już że się pomylił.
Przystanął na środku korytarza i zaczął wdychać zapach domu i nasłuchiwać. Żeby zlokalizować ukochanego.
I po kilku minutach w końcu go zlokalizował. Słaby ale wyraźny. Gdzieś z góry. Azazel pobiegł na strych. Zaniepokojony i zły. Nie powinien zostawiać ukochanego samego i nic nie było w tym przypadku dobrym usprawiedliwieniem.
-Skarbie?- Wszedł do zakurzonego pomieszczenia
-Myślałem że nie masz dla mnie czasu- powiedział obrażonym  tonem
-Maleńki, przepraszam, nie powinienem...
-Właśnie
-Rozumiesz jednak że to było ważne, żebyś odzyskał rodziców
-Wiem. Chodź tu- wyszeptał i zrobił mu miejsce
-Z przyjemnością- położył się obok chłopca i ucałował go przelotnie- Zaniedbałem cię
-Troszkę- położył głową na piersi mężczyzny
-Wybacz, kochanie. Wynagrodzę ci to- zaczął delikatnie całować szyjkę Daga
-Poczekaj- pieszczoty ustały w tej samej chwili- Czy im się uda?
-Nie wiem. Mam nadzieję
-I wtedy porozmawiam z tatą żeby cię polubił- cmoknął ukochanego w policzek
-Nie musisz. Wszystko będzie dobrze. A teraz czy mogę wrócić do całowania?
-Proszę- Ich usta zetknęły się ze sobą języki zaczęły toczyć bitwę o dominację. Ręce mężczyzny unosiły koszulkę i dotykały klatki piersiowej chłopca drażniąc palcami twardniejące sutki. Daga nie pozostawał mu dłużny. Gładził rączkami rozgrzane plecy i brzuch.
-Kochanie to tyle- oderwał usta od obojczyka ukochanego
-Czemu?- wciąż jeszcze nie mógł go puścić
-Bo nie mógłbym się powstrzymać- pocałował go jeszcze i przytulił
-Kocham cię Aza i jeśli tata  cie nie polubi to ja nie polubi jego
-Daga, nawet tak nie mów. Kochasz tatę. Obu. A ja nie  potrafił bym ci tego zabrać
-Ale...
-Już cichutko. Jeśli będzie mieć coś przeciwko. Ja się tym zajmę
-Obiecujesz?
-Dla ciebie wszystko, kochany.

Severus widział siebie w lustrze jak trzyma kamień i przygotowuje miksturę. Żeby tylko wiedział jak go dostać. Wpatrywał się w obraz coraz intensywniej i nagle jakaś myśl przyszła mu do głowy.
Nie chciał wykonać rytuału tylko zdobyć kamień. Oczyścił umysł i ponownie spojrzał w lustro.
Kamień znalazł się w jego ręce.


##################################################################################
Nie jest to mój najlepszy rozdział. Właściwie to wcale mi się nie podoba. Ale wy może macie inne zdanie. Dlatego prosze o jak najwięcej komentarzy :)