sobota, 29 września 2012

Rozdział 65 ( scenki z życia )

Syriusz wbiegł do gabinetu Toma, wciąż nie mogąc przestać się śmiać.
Nie rozumiał co prawda do końca tego, co się stało, ale jedyne sprawy, które go interesowały, to fakt, że Dumbledore nie żyje, a jego syn jest bezpieczny i szczęśliwy.

-Kochany, co się stało?- Tom dawno nie widział ukochanego w tak dobrym nastroju.
- A stało się.- usiadł mu na kolanach.- Ale musisz wysłuchać mnie do końca i nie przerywać. Dobrze?
-Dla ciebie wszystko, skarbie.- Tom uśmiechnął się i delektował bliskością ciepłego ciała. Ostatnio miał bardzo dużo pracy i znów zaczął zaniedbywać ukochanego.
-Rohn nie był tym, za kogo się podawał. To był Dumbledore. Elvern to odkrył. Oczywiście wcześniej ten cholerny staruch zaatakował Daga... i stało się coś, czego do końca nie rozumiem. Azazel i Elvern połączyli się z Daga..w każdym razie ich moce...i koniec końców Dumbledore nie żyje, a Daga odzyskał całą swoją moc. Teraz odpoczywa,- złapał oddech i spojrzał na starszego mężczyznę,- Tom? Kochany, powiesz coś?
-To koniec?- Zapytał ten po chwili.
-Albus już nie jest problemem.- chyba nie poszło tak, jak chciał Syriusz, bo ciało Toma stężało i przerwał kontakt między nimi.
-Nasz 12 letni syn zabił Dumbledore'a?
-Nie sam!- Syriusz wstał.- Idź tam i niech ci to sami wyjaśnią. Myślałem, że to dobra wiadomość. Tego przecież chciałeś.
-Syri, skarbie, chodź do mnie.- i on wstał wyciągając rękę do mężczyzny.- teraz damy im odpocząć. Daga na pewno tego potrzebuje, a ja tak bardzo tęskniłem.
-Ach tak?- Zmniejszył dystans między nimi.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo.- wyszeptał mu do ucha i przeniósł ich do sypialni.- Nie sądzisz, że dobre wieści należy odpowiednio świętować.- całował Syriusza po szyi.
-Długo, długo świętować...- młodszy mężczyzna opadł na kolana i zaczął rozpinać rozporek ukochanego nie spiesząc się wcale.

Remus siedział na przeciw nowego towarzysza wciąż spętany eliksirami i zaklęciami. Chłopak był wspaniały i już nie mógł się doczekać, aż w pełni będzie tylko jego.
-To co teraz?- Zapytał George.
-Co tylko zechcesz.- zamruczał.
-Znaczy, jak będę musiał wrócić do domu albo do szkoły...?- chłopak próbował nie okazywać zmieszania, ale zdradziecki rumieniec zagościł na jego twarzy.
-Będzie tak, o to się nie martw.
-Dobrze.- George uśmiechnął się lekko.- Mogę już iść?
-Tak, nie jesteś przecież moim więźniem.- i mężczyzna się uśmiechnął.- Ale chcę, żebyś mnie pocałował.
-Z przyjemnością.- chłopak podszedł do niego i spełnił jego życzenie z wielkim entuzjazmem. A to, że Remus pogłębił pocałunek, tylko ucieszyło go bardziej.

Severus siedział w fotelu obok łóżka, na którym spał jego mąż. Dzieci były z Narcyzą i mimo że w końcu mieli czas dla siebie, to Regulus się złościł i miał ku temu prawo. Odkąd kochali się po raz ostatni minęło 4 miesiące, ale to nawet nie o to chodziło. Bo oni nie rozmawiali. Jego małżeństwo wisiało na włosku i teraz miał ostatnią szansę, żeby wszystko naprawić. Nie mógł stracić rodziny. Wyjął z kieszeni dwa bilety lotnicze. Reg uwielbiał podróżować w ten sposób. Te święta i Nowy Rok spędzą tylko we dwoje. Podszedł do łóżka, położył bilety na poduszce i pocałował ukochanego w czoło.
-Mam nadzieję, że przebaczysz mi jeszcze raz.- po tych słowach wyszedł.

-Już?- Marut chodził po pokoju jak rozwścieczone zwierzę.
-Jeszcze minuta.- Rebastan odkrzyknął z łazienki. Nie musiał tam wykonywać zaklęcia, ale jego anioł już od jakiegoś czasu robił się coraz bardziej niecierpliwy i nie zniósłby kolejnego fałszywego alarmu. On zresztą też. Już drugi rok starali się o dziecko i jak do tej pory już cztery razy był prawie pewny, że to już. Severus jednak za każdym razem brutalnie sprowadzał go do rzeczywistości. Dlatego teraz zrobi to sam.
-Kochanie, przynajmniej daj mi tam wejść.- Marut mówił teraz łagodnie i czule.
-Wyjdę, jak skończę!- Młodszy mężczyzna denerwował się coraz bardziej. Zaklęcie prawie straciło moc, a on nie widział nic. Miał już łzy w oczach, gdy nagle...- Tak!!!- Drzwi wypadły z zawiasów i jego towarzysz stanął obok niego.
-Udało się.- szepnął Marut.
-Tak.- Rebastan przytulił się do anioła.
-Kocham cię.- szepnął ten do niego i wziął go na ręce.- A co powiesz na jeszcze jedno?
-Więc lepiej zacznijmy próbować.- pocałował kochanka. Obaj nie posiadali się ze szczęścia.

Daga budził się powoli z uśmiechem na twarzy. Co prawda miał bardzo dziwny sen, prawie niepokojący, ale teraz czuł się lepiej niż kiedykolwiek. A kiedy poczuł, że całują go dwie pary ust uśmiech się powiększył, a on otworzył oczy.
-Jak się czujesz, kochanie?- Zapytał Azazel całując go w policzek.
-Bardzo dobrze, choć trochę głodny.- przyznał podnosząc się prosto w ramiona Elverna.
-Na co masz ochotę, malutki?- Elf delikatnie masował jego ramiona.
-Pizza? - Zapytał nieśmiało.
-Ale najpierw kąpiel, dobrze?- Anioł już wziął go na ręce.
-Z wami.- Daga lubił, gdy tak się  zachowują, ale nie było to normalne, zwłaszcza ostatnio i bardzo chciałby wiedzieć, co się stało. To jednak mogło poczekać.
-Z przyjemnością.- Elvern jednym ruchem ściągnął z siebie ubranie i poszedł do łazienki.
-Chyba powinniśmy iść za nim.- Azazel był rozbawiony, ale i szczęśliwy. Chłopcu nic się nie stało, a moc jaką odzyskał, przyjęła się w jego ciele naturalnie i bez problemów. Lepiej niż by się tego spodziewał
-Tak, chodźmy już.- Daga przytulił się do niego i postanowił trwać jak najdłużej w tym stanie. Martwić będzie się później.

środa, 26 września 2012

Rozdział 64

Dumbledore wyszedł z cienia i wyciągnął różdżkę w stronę nieprzytomnego chłopca.
Nie tak chciał go zabić, ale wiedział, że nie wszyscy mu tu ufają, przez co kończył mu się czas.
-Rohn, co się stało?- Azazel pojawił się niespodziewanie obok niego. Za aniołem stanął Elvern. Albus zaklął w duchu. Niemal zapomniał o ich połączeniu.
-Nie wiem, wracałem z sowiarni i zobaczyłem go na podłodze.- powiedział spokojnie.
-Malutki, w co ty się wplątałeś?- Elf delikatnie podniósł chłopca i nagle zmarszczył czoło, ale nic nie powiedział. Coś mu tu bardzo nie grało.
-El, kochany, wszystko dobrze?- Anioł oczywiście zobaczył minę towarzysza.
-Tak.- uśmiechnął się do niego.- Zaniosę Daga do pokoju, a ty pomóż przynieść eliksiry.- powiedział i zniknął.
-Jeśli go nie uleczysz, zabiję cię gołymi rękami.- warknął Azazel i złapał medyka ze ramię ciągnąc go do nowego szpitala.

Elvern już domyślił się, co się stało. Dobrze znał sytuację i wiedział, kim jest Rohn. Nie był tylko pewny, czy może komuś powiedzieć. Nikt go przecież nie wtajemniczał w żadne plany, może oni wiedzą. Przynajmniej ktoś z domowników.
-Daga?- Syriusz wszedł do sypialni z zamiarem porozmawiania z Azazelem, ale gdy zobaczył nieprzytomnego syna zapomniał o wszystkim innym.- Co mu się stało?
-Panie Black... Syriuszu.- poprawił się.- Ten Zarus... Rohn nie jest tym, za kogo się podaje.
-Co masz na myśli?- Usiadł na łóżku.
-W naszym świecie szkolą nas sztuki Widzenia, ale tylko po użyciu dość silnej magii, takiej jak teraz... Nie jestem do końca pewien, ale myślę, że on zagraża temu domowi. To może być nawet Dumbledore.
-Możesz to sprawdzić?- Syriusz zaczął się obawiać. Tak łatwo było ich podejść, a teraz jego dziecko znów cierpi.
-Nie bez pomocy Daga. Jeśli mam rację, to tylko on może to zrobić.- Elvern położył dłoń na ramieniu mężczyzny. Wyglądał, jakby w przeciągu minuty przybyło mu dziesięć lat.- Syriuszu, będzie dobrze.- uśmiechnął się do niego mając nadzieję, że jego czar podziała i chociaż w pewnym stopniu ukoi nerwy mężczyzny.
-Wiedziałem, że ryzykuję chcąc go mieć w domu na święta.- wyszeptał Black patrząc na syna.- Tom nie może wiedzieć.
-Oczywiście.- kiwnął głową chociaż nie bardzo rozumiał dlaczego.
-Muszą panowie wyjść.- Rohn z Azazelem weszli do pomieszczenia.
-Zostajemy.- Elvern usiadł na fotelu i pociągnął zaskoczonego anioła ku sobie. Jeśli ma to zrobić musi się pospieszyć, bo gdy tylko Daga całkiem dojdzie do siebie, połączenie zostanie przerwane i nic z tego nie będzie. Sam jednak tego nie`zrobi, nie jest na tyle silny, ale magia Azazela doda mu potrzebnej mocy.
-Jeśli tak...- Rohn wyciągnął różdżkę i zaczął badać chłopca. Nie spieszył się. Może jednak mu się uda i ten już się nie obudzi.

-El?- Azazel odezwał się w myślach ukochanego.
-Kochany, to Dumbledore, jestem prawie pewny, ale Daga musi to odkryć.- odpowiedział spokojnie i poczuł jak ręka kochanka zaciska się na jego dłoni.
-Jak mu pomóc?- Anioł nie spuszczał wzroku z łóżka.
-Daj mu jego moc, połączę się z nim dzięki naszemu połączeniu.- wyjaśnił.
-Wszystko się uda, prawda? -Azazel nie lubił być tak bezsilny, to on powinien zrobić to, co Daga będzie musiał, jeśli El ma rację.
-My go zabijemy przez ciało Daga, jego dusza zostanie nienaruszona.- elf pocałował go delikatnie w policzek.
-Razem, kochany.- Azazel przytulił go do siebie i skupił całą swoją energię na ich ukochanym maluszku.

Daga wiedział, że coś się dzieje. Mimo tego, że był nieprzytomny czuł narastającą moc. Niemal w niej tonął. Wiedział, że ktoś przywraca go do świadomości, ale on nie był jeszcze gotowy.
Syriusz siedział na parapecie i obserwował jak fałszywy medyk nachyla się nad jego synkiem i nagle stało się coś, czego nikt się nie spodziewał, a na pewno nie on.
Daga zaczął świecić białym światłem i uniósł się kilka centymetrów do góry.
Albus odskoczył przerażony i upadł na ziemię. Światło zalało pokój tak, że nic nie było widać, a gdy zniknęło, po młodym medyku nie było ani śladu. Na podłodze leżał Dumbledore, ale to nie on był tym, na którego Syriusz patrzył. Daga stał teraz przy łóżku i wciąż jeszcze świecił delikatnie. Nie był do końca świadomy... a może był. Black sam już nie był pewny.
-Teraz odbiorę, co mi zabrałeś.- mówił jak zwykle, a jednocześnie głos miał stary. Chłopiec bardzo powoli podszedł do sparaliżowanego strachem starca i położył mu rękę na czole.
Przez chwilę nic się nie działo, lecz nagle Albus zaczął krzyczeć, coraz głośniej w miarę jak magia młodego Riddla opuszczała jego ciało.
Azazle i Elvern stanęli po obu stronach chłopca i położyli dłonie na jego ramionach.
-A teraz odejdź, zostaw ten świat.- mówili jednym głosem, a ciało Dumbledore'a obróciło się w jednej chwili w szkielet. Światło zniknęło, a Daga opadł w ramiona Azazela.
-To koniec?- Syriusz odzyskał mowę po dobrych paru minutach.
-Tak. On już wam nie zagraża.- Elvern uśmiechnął się do niego.- Daga teraz będzie spał. Ale nic mu nie jest, odzyskał moc...
-To nie znaczy, że jest bezpieczny.- wtrącił anioł.- Jeszcze wiele osób nie zna prawdy i uważa was za zło.
-To teraz nie ważne.- Syriusz wstał.- Pokażę, co się stało Tomowi, a wy zajmijcie się nim.- uśmiechnął się do obu mężczyzn i wyszedł.


#################################################################################
Dziwnie to trochę wyszło, ale musiałam zabić Dumbledore'a, żeby dać miejsce na nowe zagrożenia.  Mam nadzieję, że wyszło to w miarę :)

piątek, 21 września 2012

Rozdział 63b

Daga siedział między towarzyszami i był naprawdę szczęśliwy. Cieszył się, że to koniec, bo z każdym dniem było mu ciężej ich dręczyć. Tylko jedno nie dawało mu spokoju. Przecież nie pierwszy raz mu coś obiecali. Za każdym razem mówili to samo i przez jakiś czas dotrzymywali obietnicy, a później wszystko się psuło. A on tak nie chciał. Bo obaj mężczyźni powinni dawać mu niekończące się szczęście. Dlatego podjął decyzję. Nie może przecież na to czekać z założonymi rękami. Robi się coraz starszy i jeśli chce, by go tak traktowali musi zmienić taktykę.

-Aza, El- odezwał się w końcu przerywając błogą ciszę.
-Tak, skarbie?- Azazel nie mógł oderwać wzroku od chłopca. Miał szczęście, że się udało. Jego umysł przez kilka dni nastawiony był na seks i to z udziałem młodszego ukochanego. A sen, który miał dzisiejszej nocy, naprawdę go przeraził i dziękował bogom, że nigdy nie będzie musiał sprawdzać się w ten sposób. Prawdopodobnie przegrałby i nic, nawet wizja małego, bezwładnego, złamanego ciałka Daga, nie powstrzymałaby go w porę...
-Musimy coś ustalić.- westchnął siadając naprzeciw obu ukochanych mężczyzn.
-Co tylko zechcesz.- Elvern nie posiadał się ze szczęścia. Już nie był w samym środku wojny, która powoli niszczyła ich wszystkich i których skutków nie byłby w stanie zatrzymać, gdyby ciągnęła się kilka dni dłużej.
-Nie jestem gotowy na wszystko.- zarumienił się nieznacznie.- Ale coś można zrobić, na przykład ustami, albo...
-Chcesz wprowadzić zasady.- przerwał mu Azazel.- To może się udać, ale i ty musisz się do nich stosować. To, co wtedy zrobiłeś.... Tego ci nie wolno.
-A wam nie wolno mnie ignorować.- wszedł mu w słowo Daga.- I chcę kiedyś to zobaczyć, ale nie z ukrycia.- tym razem nie spuścił wzroku.
-To da się zrobić.- El miał coraz większy uśmiech na twarzy. Ich maluszek był dojrzalszy, niż im się wydawało i był z niego dumny.- A ja chciałbym mieć cię na kolanach co rano w samych bokserkach, ale Azazel ma rację, nic takiego i nie pokazuj się nam nago, jeśli któryś z nas cię nie rozbierze.
-Dobrze.- Daga nie przypuszczał, że tak łatwo mu pójdzie.- Aza, a ty czego chcesz?
-Kąpieli. I nie masz prawa siadać na kolanach nikomu poza nami i twoimi ojcami.- odpowiedział niemal warcząc.- Jak powiedziałeś, zaspokajanie ustami, dobrze, ale jeśli chcesz, powiesz o tym i nigdy z nami na raz. Możesz nas dotykać, ale my razem tego nie zrobimy. I chcę patrzeć na ciebie i Ela. Ty, kochany, również patrz, jeśli takie jest twoje życzenie.- elf fantazjował o tym od jakiegoś czasu i nie raz mu o tym mówił.
-A co z moim tyłeczkiem?- Zapytał Daga z mieszaniną niewinności i przebiegłości na twarzy.
-Nie wolno ci się tam dotknąć, a nam tym bardziej, jeśli się to zdarzy, powstrzymasz nas. Nie ważne, jak bardzo ci się to spodoba.- Azazel był bardzo poważny, brakowało mu tylko grubej księgi i pióra do zapisania tego wszystkiego.
-A jeśli będziemy chcieli coś dodać to porozmawiamy o tym wszyscy, dobrze?- El wziął Daga na kolana nie chcąc dłużej czekać. Obaj kiwnęli z zadowoleniem głowami. Elf nie potrzebował już nic więcej. Delikatnie złączył swoje usta z ustami chłopca i poczuł odejmującą go dłoń Azazela przyciągającą ich do siebie. Daga cieszył się pocałunkiem i gdy poczuł język liżący jego dolną wargę z westchnieniem rozchylił usta pogłębiając pieszczotę, za którą tak tęsknił. Ale trwało to za krótko i gdy El odsunął się od niego, otworzył ze smutkiem oczy, by zobaczyć, że Azazel zajmuje miejsce elfa i tym razem to on pocałował pierwszy. Jednak poo kilku sekundach oddał z uśmiechem władzę aniołowi w końcu czując się wspaniale, tak jak powinien czuć się zawsze.

Remus Lupin siedział w fotelu bez ruchu. Severus i Tom właśnie wlali mu do gardła potężną dawkę eliksiru uspokajającego odurzając go niemal kompletnie.
-Remi, wiesz, co się stało?- Zapytał łagodnie Syriusz.
-Towarzysz.- wyszeptał wilkołak.
-Tak, nareszcie go znalazłeś.- uśmiechnął się do niego Black. On także się martwił, bo już dawno powinien kogoś mieć.
-Chcę go.- podniósł głowę.
-Jest za drzwiami.- wtrącił Tom.- Lucjusz wyjaśnił mu wszystko... no, większość. A ty musisz pozostać spokojny.
-Tak.- wysyczał Remus.- Jest mój, nie zrobię mu krzywdy.
-Dobrze.- Syriusz kiwnął głową.- Ale ja i Tom tu zostaniemy.- podszedł do drzwi i otworzył je. Stali tam Lucjusz i George. Ten drugi był zdziwiony i rozbawiony zarazem.
-Nic ci nie zrobi.- zachęcił go Syriusz z uśmiechem.- Lucjusz powiedział ci?
-Tak, Pan Lupin jest wilkołakiem i ja jestem jego Towarzyszem.- podszedł powoli na środek pokoju.- Rozumiem i ta sytuacja jest świetna. Mama dostanie zawału...
-Mój.- Remus wyciągnął ku niemu rękę.- Muszę...
-Tak, wiem, kontakt.- tym razem poruszał się śmielej.- No i jest pan Huncwotem, mogłem trafić dużo gorzej.- silne ramiona zamknęły się wokół niego, a chłopak się zrelaksował. Wiedział, że Towarzysz, to dobry Los. Nie mógł narzekać, bo mężczyzna był przystojny i dojrzały, a jemu ktoś taki był potrzebny. Mimo to nie był przygotowany na pocałunek, którym obdarzył go Remus i zarumienił się, gdy usłyszał gwizdy brata i Draco, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Daga szedł właśnie do biblioteki wciąż zadowolony z umowy, jaką zawarł z towarzyszami. Pogwizdywał cicho i oczami wyobraźni widział dzisiejszą noc. Po raz pierwszy za zgodą Ela i Aza zobaczy z bliska, co robią w łóżku, gdy go nie ma. Nie mógł się wprost doczekać.
Nagle zrobiło mu się zimno i jakby ciemniej przed oczami. Przystanął i rozglądnął się dookoła, ale nikogo nie zobaczył. W jednej chwili opadł na kolana krzycząc. Ktoś wdzierał się w brutalny sposób do jego umysłu powodując potworny ból głowy :" Żegnaj się z życiem, cholerny bachorze," Usłyszał czyjś zimny, pełen nienawiści głos i padł nieprzytomny na dywan.

środa, 19 września 2012

Rozdział 63a

Wojna, którą Daga prowadził z towarzyszami, trwała już od kilku dni i była coraz ostrzejsza. Zwłaszcza, że gdy Draco dowiedział się o planie przyjaciela, pomagał mu, jak tylko umiał. Daga nie spał nawet w ich wspólnej sypialni, tylko wrócił do swojego starego pokoju. Rumienił się na każdy, nawet najbardziej niewinny dotyk, od każdego członka rodziny. Jednocześnie umykał sprzed ramion Azazela tak skutecznie, że nawet Elvernowi zrobiło się żal anioła. Dla elfa miał jeszcze kilka niewielkich uścisków i buziaków, ale ani jemu, ani El'owi to nie wystarczyło.
Doszło do tego, że obaj mężczyźni zaczęli go śledzić.

-Daga!- Draco wpadł do salonu, gdzie przyjaciel właśnie ogrywał w karty wujka Rebastana.
-Co tam?- Uśmiechnął się do niego w taki sposób, że przyjaciel mimowolnie się zarumienił.
-Fred i George dostali pozwolenie!- Młody Malfoy uwielbiał i podziwiał starszych kolegów. Chciał, żeby Daga również ich poznał i polubił.
-Cieszę się.- kątem oka zobaczył, że do pomieszczenia wchodzi Elvern, ale nie zrobił żadnego ruchu ku niemu. Zdawał sobie sprawę, że zawsze jeden lub drugi jest jego cieniem. Miał chwilę dla siebie tylko wcześnie rano lub późno w nocy.- To będę w końcu mógł ich spotkać.
-I na pewno ich polubisz, są świetni.- Draco pochylił się nad mniejszym chłopcem.- I jeśli chcesz, mogą ci pomóc, a na pewno Fred, bo George jest gejem i byłby narażony na śmierć.- szepnął do niego obejmując przyjaźnie.
-Zobaczymy.- znów skupił się na grze pod czujnym okiem towarzysza, za którym tak bardzo tęsknił. Nie szło mu tak dobrze jak wcześniej, ale i tak po kilku minutach udało mu się wygrać.
-Dalej nie wiem, jak ty to robisz, malutki.- Rebastan nigdy jeszcze z nikim nie przegrał.
-Tak jakoś.- podszedł do niego i wpakował się mężczyźnie na kolana wtulając w ciepłą pierś.- Wujku, chciałbym zaczarować śnieg, ale nie udaje mi się. Pomożesz mi?- Zapytał patrząc mu głęboko w oczy i z satysfakcją widząc, jak robi się coraz bardziej czerwony i zmieszany. Nawet ktoś, kto jest już z kimś magicznie połączony, nie jest całkiem obojętny na jego czar.
-Dobrze, malutki, ale może nie dziś.- pogłaskał go po głowie szukając wzrokiem Elverna, który siedział posępnie w fotelu obok drzwi.
-Jutro.- zeskoczył na podłogę.- Draco, idziesz?- Wyciągnął do przyjaciela rękę.
-Nie, chcę zobaczyć czy i ja będę mieć szczęście.- chłopak już tasował karty. Daga wzruszył ramionami i wyszedł. Teraz pomęczy Remusa, z nim zawsze jest zabawa.

-Skarbie, poczekaj.- Elvern dogonił chłopca na korytarzu.
-Tak?- Na niego się nie gniewał, ale to, że go odrzucił, wciąż bolało.
-Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu... Tylko ty i ja.- dodał, gdy Daga otworzył usta.
-No dobrze.- wziął go za rękę.- Może u mnie w pokoju.- zarumienił się niewinnie.
-Jak sobie życzysz.- posłał mu wdzięczny uśmiech. Musi w końcu spróbować to zakończyć, bo nie jest już w stanie panować nad własnymi żądzami i zajmować Azazela. A był pewny, że anioł zrobi coś, czego wszyscy bardzo by żałować.

Usiedli na podłodze, jak wiele razy wcześniej, ale tym razem Daga nie siedział między jego nagami i nie przytulał się, jakby chcieli stopić się w jedno. Teraz siedział po turecku kilkanaście centymetrów przed elfem.
-El, chciałeś porozmawiać.- po kilku minutach kompletnej ciszy i tego, że mężczyzna patrzył na niego dziwnym, nieprzytomnym wzrokiem, Daga w końcu się odezwał.
-A tak, kochanie.- potrząsnął głową.- Proszę cię przestań...
-Nie.- przerwał mu chłopiec zakładając ręce na piersi.- Nie jestem dzieckiem.
-Wiem o tym.- westchnął wyciągając ku niemu dłoń.- Azazel też, ale to, co robisz, musi się skończyć, nim on coś zrobi.
-El, on nic nie zrobi... dla niego ja mam ciągle pięć lat i tak już zostanie. Przepraszam tylko, że ty musisz cierpieć.
-Kochanie, chodź do mnie.- rozłożył ramiona i pozwolił, by chłopiec się do niego przytulił.- Azazel chce cię posiąść jak najszybciej. Jego natura daje o sobie znać, bo ty robisz się coraz starszy. To dlatego tak się zachowuje. Nie chcesz, by zrobił ci krzywdę, prawda?- Ciało Daga i jego zapach sprawiły, że niemal zapomniał o tym, dlaczego tu jest. Musiał zamknąć oczy, by się na niego nie rzucić. Chociaż to i tak nie wiele dawało, bo nie mógł wyłączyć innych zmysłów.
-Nie.- szepnął chłopiec.- Ale nie jestem dzieckiem. Ja wiem, co to seks, wiem, co wy robicie. Kiedyś was widziałem...i tak nie jestem gotowy, ale kiedyś...
-Widziałeś?- Ocknął się elf.
-Tak, po tym jak wrócił... i macie siebie na wzajem....
-Skarbie, wierz mi, to nie tak, jak myślisz. Obaj cię potrzebujemy w każdej sekundzie naszego życia.- odważył się pocałować go w policzek.- Ale nie możesz za szybko dorosnąć.
-I nie chcę tego, ale nie jestem taki niewinny.- zmienił pozycję tak, że byli odwróceni do siebie twarzami.- I to wasza wina.- uśmiechnął się.
-Postaram się.- Elvern pochylił się i ucałował delikatnie te słodkie usta.
-Ja również.- Azazel zmaterializował się obok nich. Był blady i jakby wychudzony, ale uśmiechał się czule.
-Hej! Oszukałeś mnie!- Daga zerwał się na nogi.
-Nie, El nie wiedział, że już wróciłem.- anioł  mówił prawdę.
-Och...- chłopiec zmieszał się i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu.
-To już skończysz tę torturę? Zwłaszcza jeśli chodzi o tego całego Rohn'a. Skarbie, to niebezpieczne.
-Nie lubię go.- przyznał Daga bawiąc się palcami Azazela.
-Wszystko będzie dobrze.- anioł przytulił ukochanych mężczyzn i zastanawiał się, ile jeszcze będzie musiał cierpieć i ile błędów popełni, nim ich życie w końcu się ustabilizuje.

Remus przechodził właśnie obok salonu, gdy nagle uderzył go niesamowicie piękny zapach. Serce zabiło mu mocniej i zaczął nasłuchiwać. W domu znajdował się jego Towarzysz, a on musiał go mieć. Usłyszał za drzwiami jakieś śmiechy. Jeden należał do Draco, a dwa pozostałe były mu nie znane, ale skupił się na jednym. Jego druga połowa była za drzwiami. Nie czekał na nic. Pozwolił wilkowi przejąć kontrolę. Otworzył drzwi i stanął w progu. Był tu razem z bratem. Wysoki rudowłosy młodzieniec.
-Towarzysz.- warknął i w mgnieniu oka znalazł się przy Georgu obejmując go.
-Tato!! Wujku!!- Draco wybiegł z pokoju nawołując kogoś z dorosłych. Tego się nie spodziewał.
-Smoku, co jest?- Zapytał Fred nie spuszczając wzroku z brata i mężczyzny. Ku jego zdziwieniu brat wcale się nie wyrywał, tylko spokojnie czekał na dalszy przebieg wydarzeń nawet uśmiechając się lekko.
-Remus znalazł Towarzysza w twoim bracie.- wyjaśnił im Tom, który wszedł właśnie do pokoju.
-No to będzie jazda, mama padnie.- Fred zaczął się śmiać.
-To jest pewne.- George też się roześmiał, ale na dźwięk gardłowego warkotu tuż przy uchu przestał tak szybko, jak zaczął.
-Remi, chodź do mnie.- Syriuszowi udało się zaklęcie kontroli i już odciągał Lupina od Weasley'a.- Opowiesz mi teraz wszystko w bibliotece.
-Tak.- wychrypiał wilkołak i zniknął wraz z przyjacielem.
-To co teraz?- Fred przestał rechotać i popatrzył na zebranych.

sobota, 15 września 2012

Rozdział 62


Zarówno Elvern jak i Azazel przez kilka chwil stali nieruchomo wpatrując się w drzwi, które zamknęły się z trzaskiem za chłopcem.
-Czy on..- elf w końcu odważył się odezwać.
-Tak.- Azazel usiadł ciężko na łóżku ukrywając twarz w dłoniach. Teraz odejście wydawało mu się całkiem miłą perspektywą, bo będzie bardzo ciężko.
-Kochany.- Elvern podszedł do niego i usiadł mu na kolanach.- Musisz się opanować... wiesz, że Rohn jest gdzieś w zamku....
-Nie dotknie go.- Warknął nagle i wziął głęboki oddech. Dał się podejść chłopcu, ale też wiedział, że nie jest w tym sam. Elf także wyczuwał silną chęć połączenia, którą musi zepchnąć głęboko, aż Daga dojrzeje. Przytulił więc kochanka do siebie wdychając jego kojący zapach- I co teraz?
-Nic się nie martw.- pocałował anioła delikatnie.- Zajmę się tobą.. i naszym maluszkiem też...
-El, ty też to czułeś. Jak...?
-Poradzę sobie.- wstał i zaczął nasłuchiwać sprawdzając, czy Daga jest bezpieczny i nie pakuje się w jakąś niestosowną sytuację.

Daga był tymczasem wściekły. Owszem, może nie całkiem jeszcze dorósł do połączenia, ale miał nadzieję, że przestaną traktować go jak dziecko. Niestety pomylił się i to dość boleśnie. Teraz czuł się trochę upokorzony. Po Azazelu spodziewał się czegoś takiego. Owszem, kochał go, ale ostatnio często łapał się na tym, że nie pamięta dlaczego. Wierzył jednak, że to chwilowe, bo są sobie przeznaczeni. Ale reakcja Elverna zabolała. Teraz dopiero obaj poznają, do czego jest zdolny. A plan już zaczął wcilać w życie, bo zobaczył na korytarzu Remusa. Uśmiechnął się przebiegle i pobiegł za ulubionym wujkiem.

-Remi!- Krzyknął i objął go mocno.
-Daga, witaj malutki.- podniósł go na ręce i przytulił jego policzek do swojego. Remus czuł zapach sexu na ciałku chłopca, ale nic nie powiedział. To nie jego sprawa.
-Tęskniłem.- roześmiał się lekko.- Może zrobimy coś razem?- Spojrzał na niego dużymi błękitnymi oczami prosząc bezgłośnie, by go nie odrzucał.
-A na co masz ochotę?- mimowolnie przełknął ślinę. Było po pełni i jego zmysły jeszcze nie do końca wróciły do normy. A chyba nie było na świecie nikogo, kto mógłby być ślepy na czar chłopca. Jego wilk też domagał się znalezienia towarzysza, a że był bisexualny, było mu trudniej. 
-Może...- Daga przygryzł jeden palec.- O, wiem!  Zagramy w karty, ale nauczysz mnie pokera.- jeszcze bardziej się w niego wtulił sprawiając, że Remus zamruczał cicho. Po świętach rozpocznie poszukiwania, obiecał sobie.
-A gdzie twoi mężczyźni?- Nie maił ochoty stawiać czoła rozwścieczonemu aniołowi.
-W łóżku... Remi, oni często mnie wypraszają z sypialni i wracają tak późno, że już dawno śpię.- poskarżył się układając usta w podkówkę. 
-Daga...- Lupin już wiedział w czym problem, ale nie potrafił opowiedzieć się za żadną ze stron, bo obie miały rację.- Więc poker, tak?- Zmienił temat.
-Tak.- Daga uśmiechnął się i klasnął w dłonie. A Remusowi nagle zrobiło się żal obu mężczyzn.

Albus rozglądał się po dużej bibliotece z uśmiechem na ustach. Poszło niesłychanie łatwo i już przy pierwszym spotkaniu udało mu się zdobyć cenne informacje, bo byli wszyscy poza bachorem. Ale uznał, że nikt go tu nie prowadzi na ważne zebrania. O wielu poplecznikach Voldermora nie wiedział wcześniej, a już zdążył się zorientować, że jest to bliższy krąg Śmieciożerców. Co go zaskoczyło to to, że zdawali się być szczęśliwi i bardzo się lubić, prawie jak rodzina. Ale nie dał się zwieść. Na razie będzie tańczył, jak mu zagrają.
W oddali usłyszał jakieś głosy, więc usiadł na jednym z foteli i zaczął czytać.

-Daga, malutki, co myślisz o ślubie rodziców?- Remus bardzo lubił rozmowy z chłopcem. Jak na swój wiek był on bardzo mądry. Miał wrażenie, że wielu ludzi nie zwraca na to uwagi.
-Nigdy nie byłem na ślubie. Opowiedz o tym.- bawił się palcami mężczyzny, bo ten prowadził go za rękę.
-No cóż...- weszli do biblioteki.- Rohn, witaj.- nowy przybysz był dla niego zagadką, ale nie ufał mu do końca.- Nie poznałeś jeszcze syna Toma i Syriusza.- podszedł z chłopcem do niego.- To nasz Książę, Daga.
-Dzień dobry panu.- Mały uśmiechnął się do niego i zarumienił. 
-Nie wiedziałem, że Tom ma syna.- skłamał Dumbledore.- Witaj, chłopcze.- wyciągnął do niego rękę, którą ten ujął z miną Riddla, ale po chwili przytulił się do niego ufnie szokując obu mężczyzn. 
-Co tata kazał panu robić?- Zapytał pakując mu się na kolana z niewinną miną.
-Jestem medykiem.- odpowiedział po chwili odrywając od niego wzrok.

-Jak wujek Severus?- Zmarszczył nosek. W nim mężczyzna również nie wzbudził zaufania, ale był na tyle dobrym aktorem, że nikt się tego nie domyśli. Może namówi Draco na szpiegowanie.
-Chyba tak.- Albus był w coraz większym szoku. Nie tego się spodziewał. Chłopak był całkiem milutki, ale nie był wart nawet zachodu, by stać się jego zabawką.
-Malutki, Rohn na pewno ma dużo pracy, a my mieliśmy zagrać.- Remus czuł zbliżających się towarzyszy chłopca i nie miał ochoty na scenę, jaką za chwilę zobaczy.
-Nie przeszkadzam panu, prawda?- Daga popatrzył na niego szczenięcymi oczami i coś bardzo delikatnie drgnęło w sercu starca, ale zniknęło szybko, a zamiast tego pojawiła się złość.
-Oczywiście, że nie.- uśmiechnął się lekko do niego i w tym momencie do pomieszczenia wpadło dwóch wściekłych mężczyzn.
-O Aza, El.- Daga uśmiechnął się słodko do towarzyszy.
-Skarbie, chodź do mnie.- elf nie był zaskoczony tym, że chłopiec siedzi na kolanach nowego.
-Nie.- odwrócił głowę obrażony, ale za chwilę znalazł się w ramionach anioła, który warczał głośno.
-Wiedziałem, że jest powód, dla którego ci nie ufam.- wysyczał do Albusa.
-Daga to bardzo przyjazny młody mężczyzna.- nie dał się zbić z tropu.
-Jest nasz.- objął Daga jeszcze mocniej i podszedł do Elverna.
-El, chcę zagrać z Remim w pokera.- ułożył usta w podkówkę i wyciągnął do niego ręce. Azazel musiał dostać większą karę.
-Ja mogę cię nauczyć.- Azazel był wściekły i wciąż jeszcze podniecony, a to niebezpieczna mieszanka.
-Nie chcę.- nawet na niego nie patrzył, anioł musi i będzie się męczyć.- Ty idź gdzieś z Elem. 
-Kochanie.- elf zrozumiał w końcu plan chłopca i musiał przyznać, że jest genialny.- Ty i Remus grajcie.- zdecydował.
-Dziękuję.- uśmiechnął się do Elverna i zarumienił słodko, a Azazelowi wystawił język i zręcznie wyplątał się z jego ramion, by przytulić się do elfa i obsypać go drobnymi pocałunkami.- Chodź, Remi, zagramy w kuchni, tam jest cieplutko.- zaskoczony wilkołak dał się wyprowadzić z biblioteki pod wściekłym spojrzeniem anioła.
-Zabije nas.- Azazel opadł ciężko na fotel.
-Tak, ale ty umrzesz pierwszy.- Elvern westchnął. Ta wojna między jego ukochanymi musi się skończyć, bo może doprowadzić do tragedii.


################################################################################
Średnio jestem zadowolona z tej notki, ale może Wam spodoba się bardziej. Komentujcie:)

środa, 12 września 2012

Rozdział 61*

Następnego dnia Daga obudził się sam, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
Wiedział, że dorośli są na spotkaniu z nowym medykiem, ale on się tym nie interesował. Natomiast Draco postanowił spotkać się z bliźniakami Weasley. W pierwszej chwili i on miał na to ochotę, ale po prostu zaspał. Wczoraj długo musiał czekać na powrót towarzyszy, na co i tak się nie doczekał. Teraz często chciało mu się spać.
Mimo to uśmiechnął się i wstał z łóżka. Dziś był idealny dzień na wprowadzenie w życie swojego planu. Wykąpał się porządnie. Na suficie wyczarował duże lustro, tak że leżąc na plecach widział się bardzo wyraźnie. Jedyne, co mogło się nie udać, to zrobienie wszystkiego w odpowiednim czasie. Nie miał bowiem pojęcia, kiedy wrócą jego towarzysze, a miał zamiar spróbować czegoś całkiem nowego.
Jak na razie leżał całkiem nagi i podziwiał swoje odbicie. Sam wiedział, że był śliczny. I to nie dlatego, że tak mu mówili. Widział to. Owszem, wolałby być wyższy i mniej wychudzony, ale tak było mu dobrze. Zawsze najbardziej podobały mu się jego oczy, duże i niebieskie. Miały w sobie tyle niewinności, że gdyby chciał, wszystko uchodziłoby mu na sucho.
Nie lubił ust. Według niego były zbyt kobiece. Przesunął wzrok niżej, na bladą, gładką klatkę piersiową. Wiedział, że nie będzie miał dużego owłosienia, co jednak mu nie przeszkadzało. Dziecięca sylwetka również dodawała mu uroku i włosy raczej tam nie pasowały. Owszem, miał je, delikatna ciemna kreseczka od pępka do samego penisa, ale to wszystko. Nawet nogi i pachy nie wymagały jeszcze użycia czaru usuwania. Polubił też swój członek, który jeszcze jakiś czas temu wydawał mu się mały i niepozorny. Ale zdążył już zmienić zdanie. Bo gdy stał, prężył się dumnie i kusząco. Wziął go  teraz do ręki i przymknął oczy.
Postanowił się nie spieszyć. Małe pudełeczko leżało obok, ale jeszcze go nie otwierał. Jeśli ma to wyjść naturalnie, musi poświęcić temu czas. Tak przynajmniej czytał.

Podniecenie wstrząsało jego ciałem coraz mocniej. Był spocony i czerwony. Jego penis lepki i coraz bardziej domagający się ulgi. Mimo wszystko torturował się dalej. Sięgnął po pudełeczko. Wziął głęboki oddech i otworzył je. Bał się troszkę, bo oprócz palca nigdy niczego nie wsadzał w niewielką dziurkę, a i tak był to zawsze mały palec, bo uczucie wcale mu się tak do końca nie podobało. Włączył urządzenie, które zaczęło powoli drgać w jego dłoni i przyłożył do erekcji. Jego ciało samo wygięło się w łuk. Krzyknął cicho. Uczucie było wspaniałe i znów zapragnął spełnienia z taką siłą, jak jeszcze nigdy. Widział swoje odbicie jak przez mgłę, ale musiał przyznać, że wyglądał niesamowicie seksownie i może zacznie w końcu wierzyć Azazelowi. To jest jeśli ten w końcu wywiąże się z obietnicy. Na co niestety się nie zapowiadało. Przynajmniej jeszcze przez kilka lat.
Ręka z wibratorem sama powędrowała troszkę niżej i już była na jądrach. Raz po raz wstrząsała nim chęć spełnienia. Zacisnął drugą rękę na prześcieradle i zacisnął powieki, by nie skończyć zbyt szybko. Gdzieś w jego umyśle zaświtało, że towarzysze wracają. Dał sobie jeszcze kilka sekund na względne uspokojenie zmysłów i bardzo delikatnie rozchylił pośladki. Serce waliło mu jak oszalałe. Może trochę ze strachu przed nieznanym. Na szczęście wibrator był nie wiele większy od jego palca, więc miał nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Przysunął go do dziurki i aż podskoczył. To było wspaniałe i tak bardzo rozluźniało, że teraz przestał bać się czegokolwiek. Sam Dumbledore mógłby się teraz pojawić, a on nie zrobiłby nic poza dalszym pieszczeniem się. Kolejna fala przyjemności zalała go, gdy wsunął cieniutki koniuszek zabawki w swoje ciało. Odchylił głowę do tyłu i oddychał głęboko. Mężczyźni byli coraz bliżej, czuł to całym sobą tak samo, jak czuł przyjemność, która coraz bardziej odwodziła go od zmysłów.

-Skarbie?- Głos Elverna niemal doprowadził go do spełnienia. Jedyne, co go powstrzymało, to satysfakcja z tego, co się dzieje przy drzwiach.
Elf stanął jak wryty i przełknął głośno ślinę. Czy ten chłopiec chce jego... ich śmierci. Wiedział, że Azazel jest tuż za nim. Ściskał klamkę tak mocno, że dłoń mu zbielała i nie przekroczył progu. Nie potrafił. Gdyby zbliżył się chociaż na milimetr, to źle by się skończyło. Dla Daga na pewno. A on później musiałby zakończyć żywot. Nie potrafił jednak oderwać oczu od tej mieszanki niewinności i niebywałego pożądania, świadomości swego ciała.
-Kochany, co się....- Azazel zbladł na chwilę, gdy stanął za niższym mężczyzną. Przyciągnął ukochanego do siebie i potarł całkiem już sztywną erekcję o pośladki elfa. Chłopiec na łóżku wydawał się nie zdawać sobie sprawy, że ktoś go obserwuje. Anioł oddychał z trudem zapierając się z całej siły, by nie podbiec do ukochanego. Był świadomy myśli Elverna i nie mógł się z nim nie zgodzić. On też chciał teraz dotknąć Daga. Zwłaszcza, że ten bawił się teraz swoim ciasnym wejściem. To było coś, na co żaden z nich nigdy się nie zdobył. Różowa dziurka kusiła ciasnotą i ciepłem. Czuli to nawet kilka metrów dalej.
Elvern odwrócił wzrok. Pragnienie było zbyt silne. Był pewny, że nawet silne ramiona Azazela go nie powstrzymają. Zresztą kochanek myśli to samo. Całe ich pożądanie zlało się w jedno. On sam był niemiłosiernie twardy, ale nie odważył się dotknąć erekcji ręką nawet przez spodnie. Anioł miał lepiej, bo on atakował go od tyłu i nawet materiał nie był w stanie ukryć wilgoci. Kątem oka zobaczył, że Daga raz jeszcze wsuwa koniuszek wibratora do ciasnego wejścia. Sam już nie wiedział, czyje myśli krzyczały w jego głowie bardziej, ale jedyne, co wiedział to to, że musiał się znaleźć obok ukochanego.
Azazel miał trudności z utrzymaniem się na nogach. Dla niego to było za dużo. Wyglądało na to, że chłopiec nie ma pojęcia o tym, co z nim robi. Jego chęć połączenia była z każdym dniem coraz większa, ale nic nie mógł zrobić. Jednak czy to była prawda? Daga nieraz sam się o to prosił. I tylko ból, na jaki naraziłby ukochanego, trzymał go na wodzy. Tylko na jak długo? Elvern czuł to samo. Nie był w stanie już powstrzymać ani siebie ani jego. Puścił mężczyznę, który powoli zaczął kierować się do łóżka. On sam nie pozostał w tyle.

-Ach!!- Daga doszedł opadając na poduszkę i otwierając oczy. Oddychał ciężko, a po jego ciele spływał pot. Było jednak warto. Teraz czas na drugą część planu. Podniósł wzrok i zrobił najbardziej niewinną minę, na jaką było go stać. Posłał towarzyszom słodki uśmiech- To już wróciliście?- Zapytał.
-Daga...- Wychrypiał Azazel.
-Coś nie tak, Aza?- Chłopiec wstał owijając się pozostawionym na łóżku ręcznikiem. Podszedł do mężczyzny i spróbował go dotknąć. Ten jednak odsunął się jak oparzony.- Och.- Daga zrobił smutną minę.- No tak... To ja się ubiorę i pójdę zjeść. Zostawię was samych.- Spuścił wzrok i przeszedł obok mężczyzny, mimo wszystko ocierając się o niego, z satysfakcją czując jak drży.- El?- Stanął teraz przed elfem, który przyglądał mu się z nieobecnym wyrazem twarzy. Daga wciągnął na siebie za dużą koszulkę manewrując ciałem tak, by wiło się powoli.- El!- Krzyknął zniecierpliwiony, gdy nie uzyskał odpowiedzi.
-Tak?- Otrząsnął się na tyle, by odpowiedzieć.
-Kochasz mnie, prawda?- Zapytał przysuwając się do niego.
-Bardzo.- znów się podniecił, gdy poczuł małe rączki na swojej piersi. Walczył z tyloma pokusami na raz, że na jego twarzy zagościł grymas, który chłopiec zauważył od razu.
-Kłamiesz.- wyszeptał  stając między nimi i patrząc smutnym wzrokiem.- Nie było was rano, a teraz żaden nie da mi nawet całusa!- Był bliski płaczu.- To ja sobie idę, bo wy wcale mnie nie chcecie. Znajdę sobie kogoś innego.- teraz może poszedł troszkę za daleko, ale dał im przyzwolenie do pieszczot. Oni dalej zachowywali się, jakby był chory, teraz nawet jeszcze bardziej. Naciągnął na siebie dresy i wybiegł z sypialni trzaskając drzwiami. Jednocześnie przyrzekając sobie, że to jeszcze nie koniec, ale teraz zmieni taktykę. I ani jeden ani drugi długo się po tym nie pozbiera.


#################################################################################
Nie zapomnijcie komentować. Mam nadzieję na 10 komentarzy, bo jak Daga obiecał, to jeszcze nie koniec operacji "Doprowadzenie Towarzyszy Do Obłędu", ale na ciąg dalszy musicie poczekać, aż będzie 10 komentarzy.

piątek, 7 września 2012

Rozdział 60b

Daga studiował mapę ulicy Pokątnej już od kilku dni.
Dlatego też dobrze wiedział, gdzie idzie i nawet był zadowolony z tego, że nie pozwolili mu iść samemu.

-Skarbie, gdzie ty idziesz?- Elvern zatrzymał się wraz z chłopcem przed sklepem, do którego ten wyraźnie się kierował.
-El... -Daga nie był do końca pewny, co mu powiedzieć. Nie skłamie przecież. Tym bardziej, że szyld był bardzo widoczny, a on zaczął się rumienić.
-Kochanie, chodźmy więc, ale musisz wytrzymać, cokolwiek zobaczysz w środku.- skoro ukochany może go dręczyć, to czemu nie może mu się raz na jakiś czas odpłacić?
-Dobrze.- Daga nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo, złapał mężczyznę mocniej za rękę i ruszyli przed siebie.

Gdy tylko przekroczyli próg sklepu, Daga przez chwilę żałował swojej decyzji. Bo co innego obrazki, czy nawet sny, a co innego znaleźć cię w otoczeniu tylu erotycznych zabawek i wielu najróżniejszych par wyraźnie cieszących się z zakupów.
-Dalej chcesz to zrobić, skarbie?- Elvern podniósł go na ręce i wyszeptał do ucha. On sam był raczej podniecony niż zmieszany.
-Tak.- chłopiec rozglądał się po ciemnym, oświetlonym tylko czerwonym światłem, pomieszczeniu szukając tego, po co tu przyszedł. Dobra strona strona tej sytuacji była taka, że był tu z elfem.
Kilkoro ludzi patrzyło na niego z pożądaniem w oczach i nie bardzo mu się to podobało. Lubił być w centrum uwagi, ale żaden z tych ludzi nie było kimś, kogo chciałby spotkać sam na sam. Nawet jego czar by tu nie pomógł.
-Więc czego szukamy, kochanie.- El oglądał skórzane baty i w jego głowie zaświtało kilka bardzo ciekawych pomysłów.
-Sam poszukam.- Daga chciał wyrwać się z objęć ukochanego, ale ten przytulił go do siebie jeszcze mocniej.
-Nie możesz.- pocałował go delikatnie. Obaj jego towarzysze zapominali, że Elvern też potrafi być zaborczy i nadopiekuńczy.- Tu nie jest bezpiecznie, nie wiesz gdzie iść, a obaj dobrze wiemy, że Azazel wyczuje na tobie ten zapach.
-Powiemy mu, że my coś robiliśmy.- chłopiec w końcu zauważył swój idealny prezent.- Mam!- wskazał na półkę przed nim.
-Wspaniały wybór.- wymruczał mu do ucha elf.

-El?- Daga oglądał wibratory już od 10 minut, ale nie znał się na tym zupełnie.
-Tak, malutki.- on już wybrał, co chciał i z przyjemnością obserwował zarumienioną twarzyczkę i coraz bardziej podniecony wyraz oczu ukochanego.
-Co ja mam...?- Zaczął, ale nie mógł skończyć. Obrazy w jego głowie pozostawały go z coraz bardziej twardym penisem, był też coraz bardziej gorący i pragnął dotyku.
-Proszę.- Elvern wybrał małe i cieniutkie urządzenie w kolorze głębokiego błękitu pasującego do koloru oczu chłopca.- Tak na początek.- musnął go w rozgrzany policzek.
-I to zadziała?- Nie był przekonany, to było za małe.
-Ja już widzę, jak wspaniale będziesz wyglądał mając to maleństwo w sobie.- szept mężczyzny stawał się coraz bardziej podniecający.- A że jesteś nie doświadczony, nie zrobisz sobie krzywdy.
-To płaćmy.- Daga nie mógł już oddychać potrzebował więcej dotyku, więcej pocałunków.
-Z rozkoszą.- znów go do siebie przytulił i po niespełna dwóch minutach byli na zewnątrz.

-El?- Daga otarł się o wyraźną erekcję mężczyzny.- Możemy?
-Nie- sam z tym walczył.- Musimy wrócić, ale w domu obiecuję, że się tobą zajmę.- złączył ich usta w namiętnym, gorącym pocałunku.- Nauczę cię.- szepnął, gdy się od siebie oderwali.
-A zapach?- Elvern wcale mu nie pomagał.
-Nie wydawaj żadnego dźwięku.- szepnął mu do ucha i że miał chłopca twarzą do siebie, nakierował jego erekcje na własną nie wypuszczając go z objęć i dzięki temu, gdy szedł ocierali się o siebie.
Daga ukrył twarz w szyi ukochanego. Widać mężczyzna miał dużo więcej samokontroli bo on nie mógł udawać, że nic się nie dzieje i raz po raz jęczał cicho. Mieli szczęście, że są na Nokturna, tu takie widoki nie były niczym niezwykłym.
Na jego nieszczęście w końcu trzeba było wrócić na Pokątną, ale Elvern zlitował się nad nim i uśpił jednym zaklęciem. Miał tylko nadzieje, że Azazel nie będzie zadawał pytań.

Dumbledore nie miał zamiaru czekać ani jednego dnia i już po kilku godzinach wysłał swoją odpowiedź Severusowi. Ale nie spodziewał się, że otrzyma zaproszenie tak szybko. Bo już pół godziny później miał w ręce Świstoklik na jutrzejsze południe.
Jeśli plan pójdzie tak szybko, może zniszczy ich wcześniej, niż myślał.

-Co się stało?- Zapytał podejrzliwie Azazel widząc, że Daga śpi w ramionach elfa.
-Miał za dużo wrażeń.- El pocałował towarzysza uśmiechając się niewinnie.
-Powinniśmy wracać.- głaskał chłopca po policzku.- Ty też jesteś zmęczony.- przyglądał się ukochanemu z troską.
-Tak, chcę do łóżka.- popatrzył na niego roziskrzonymi oczami pełnymi miłości i pożądania.
-Wracajmy więc, nie mogę przecież ignorować twoich potrzeb.- roześmiał się anioł i już ich nie było.



################################################################################
Chyba mi ten rozdział nie bardzo wyszedł:( Pisanie z gorączką jest dość ciężkie. Ale mam nadzieje na kilka komentarzy:)

wtorek, 4 września 2012

Rozdział 60a

Severus dzięki swoim kontaktom mógł przeglądać atka nowych medyków w Św. Mungu.
Co robił już od ponad dwóch godzin i wciąż nie wiedział, który z nich byłby odpowiedni. Nie chodziło tylko o umiejętności ale też o kogoś, kto byłby w stu procentach oddany jego sprawie.
Miał już czterech czołowych kandydatów, a jeden z nich wyraźnie wysuwał się na prowadzenie, ale był zbyt niedoświadczony, tylko dobry, czy dość dobry?
Musiał jednak zaryzykować, bo to, jak zaniedbuje rodzinę, jest nie do zniesienia. Jakieś dwa tygodnie temu był pewny, że Reg go zdradza. Każdy tak by pomyślał. Wrócił co prawda około trzeciej i gdy chciał przytulić ukochanego, ten wzdrygnął się i odsunął. To bolało, nawet jeśli gdzieś w głębi serca wcale by go nie winił. Ostatnio po prostu był zajęty i zmęczony. No i ta niepewność. Reg przecież mógł go w każdej chwili opuścić zabierając ze sobą dzieci, a tego by nie przeżył.
-Severusie, jak idą poszukiwania?- Do jego gabinetu wszedł Tom.
-Chyba już kogoś znalazłem. Jego rodzina nie pochodzi stąd, nie brali udziału w wojnie i ma imponujące osiągnięcia.- podsunął mu akta.
-Zarus Rohn.- przeczytał Tom.- Jeśli uważasz, że potrafisz go przekonać, zrób to.
-Dziękuję ci.- westchnął.- Tom czy...?
-Syriusz mówił, że Regulus jest smutny i zły, ale nie zrobiłby tego... jeszcze nie.- usiadł obok przyjaciela.
-Ale to rozważał.- szepnął Severus ukrywając twarz w dłoniach.
-Tak jak i Syriusz, ale Blackowie są wierni. To że czasem myślą, nie znaczy, że zdradzają. To tylko myśli. Mamy szczęście.- Tom położył mu dłoń na ramieniu.
-Jeśli tak mówisz.- uśmiechnął się lekko.
-Tak jest.- też się uśmiechnął.- Idź i załatw tą sprawę.- wstał- Ty i Regulus zasługujecie na wakacje.- i wyszedł niespiesznym krokiem.

Ulica Pokątna była zadziwiająco pusta. Co zarówno Azazel jak i Elvern przyjęli z ulgą. Anioł wciąż był podenerwowany, a kolejna scena wcale by im nie pomogła. Daga trzymał się blisko elfa, zauważając oczywiście Azazela, ale odnosząc się do niego z lekkim dystansem, co bardzo mu się nie podobało.
-Kochanie, czy to już wszystko?- Zapytał Elvern po trzech godzinach chodzenia po sklepach.
-Jeszcze muszę coś kupić.- Wymamrotał chłopiec przyglądając się wystawie w sklepie z magicznymi grami, tego zawsze miał za mało.
-Co takiego?- Azazel objął go od tyłu i przycisnął do siebie nie chcąc wypuszczać.
-Prezenty dla was.- odwrócił się z uśmiechem do anioła.
-Skarbie, niczego nam nie potrzeba.- zapewnił Elvern.
-El, ja chcę.- wyciągnął do niego rękę, którą ten natychmiast pocałował.
-Więc pójdziesz ze mną po prezent dla Ela i z Elvernem po coś dla mnie.- Azazel pocałował go w policzek.
-I nie zdradzicie sobie, co wam kupiłem?- Popatrzył na nich podejrzliwie.
-Oczywiście, że nie.- zapewnili jednocześnie.
-No to, El, chodź.- wyplątał się z ramion anioła, by wpaść w objęcia elfa. Taka adoracja bardzo mu się podobała. Chociaż wiedział, że zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak.
-Spotkamy się w kawiarni za czterdzieści minut.- Elvern pocałował Azazela wiedząc, że i on ma do kupienia jeszcze dwa prezenty. On sam załatwił to już jakiś czas temu, jeszcze w Akademi.
-Bądźcie ostrożni.- Azazel musnął wargami usta chłopca i oddalił się powoli.
-Więc masz jakieś pomysły?- Elf zwrócił się do ukochanego przytulając go do siebie.
-Chyba tak.- uśmiechnął się tajemniczo i ruszył na Nokturna. Miał tylko nadzieję, że Elvern nie zorientuje się w jego planie zbyt szybko, bo wtedy nic z tego nie będzie, a ten szczególny prezent dla anioła może być ich ostatnią szansą. No i z tego co czytał, ich połączenie woła do Azazela już od jakiegoś czasu, więc zawsze będzie mógł się z nim jeszcze troszkę podroczyć. A może i Elvern skorzysta. Dla niego nie chciał tortury, ale kto wie. Uśmiechnął się niebezpiecznie, tym samym uśmiechem jaki często gości na twarzy jego ojca, gdy tworzy jeden ze swoich niebezpiecznych planów i zaczął nucić dla niepoznaki jakąś wesołą piosenkę.

-Panie Rohn?- Severus dogonił młodego medyka.
-Tak?- Dumbledore wiedział już, że jego plan zaczął działać, bo szpieg właśnie go dostrzegł.
-Mam dla pana propozycję, może pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce.
-Oczywiście, panie...?- Wiedział że Snape jest w jego umyśle, czuł to, ale potrafił się przed tym zabezpieczyć tak, by ten się nie zorientował.
-Severus Snape.- wyciągnął ku niemu rękę którą ten potrząsnął z radością.
-Bardzo mi miło. Za rogiem mam gabinet.
-Chodźmy więc.- gestem nakazał mu, by prowadził.

-Więc mówi pan, że Voldemort jest dobry?- Rohn zapytał po chwili ciszy.
-Tak, ale wciąż w naszych szeregach brakuje medyka...
-Wie pan, że nie mogę opowiedzieć się za żadną stroną.- upił łyk herbaty.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale moja oferta jest dużo lepsza niż ministerstwa.
-Oczywiście.- Rohn westchnął.- Panie Snape, niech pan mi da czas do namysłu. To przecież nie jest to czemu miałem się oddać szkoląc na medyka.
-Wyobrażam sobie.- wstał.- Daję panu czas do wigilii.
-Prześlę panu sowę.- i on wstał. Albus starał się zachować spokój. Ten plan działał bez zarzutów i zadziwiająco szybko, co napawało go nadzieją.
-Będę czekał.- raz jeszcze uścisnęli sobie ręce teraz już z uśmiechem i Severus zniknął.
Dumbledore roześmiał się, gdy tylko jego dawny pracownik się deportował. Tak, te święta spędzi w kwaterze Czarnego Pana o kilka kroków od swojego największego wroga. Będzie się tylko musiał pilnować, by nie zadziałać za szybko.



##############################################################################
Kochani, dziś jubileuszowy, bo 100 wpis. Sama nie byłam pewna, czy mi się to uda, ale jednak dotrwałam, chociaż było ciężko. Dziękuję Wam za to, bo bez Was by mi się to nie udało. Dzięki Waszym komentarzom blog się rozwija, więc proszę, nie zawiedźcie mnie. Chciałabym podziękować każdemu z osobna, ale nie mogę. Szczególne jednak podziękowania kieruję do: Strega Bianca, Muruchan, Eterna, Kamelia, Caathy.x1,  Mangrid, Tirea, Yaoi Hime. Oraz mojej nieocenionej bety - Seya.

poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 59

Woda w wannie była ciepła i pachnąca.
Azazel posadził elfa na puchowym dywanie obok i bez słowa zaczął się rozbierać.
-Może ci pomóc?- Zapytał w końcu Elvern. To on miał sprawić, by ukochany poczuł się lepiej, a nie odwrotnie, na co się zapowiadało.
-Chodź do mnie, kochanie.- Azazel usiadł na brzegu wanny i patrzył jak elf podchodzi do niego na kolanach zmysłowo kołysząc biodrami.
-Co chcesz, żebym zrobił?- Zapytał Elvern patrząc mu w oczy i dotykając delikatnie bokserek.
-Wyjmij go, skarbie.- pogłaskał go po policzku i czekał, aż ukochany wykona zadanie.- A teraz ssij go powoli i patrz mi w oczy cały czas.- elf z uśmiechem najpierw wolno polizał samym koniuszkiem języka napletek, by, gdy penis zaczął drżeć, wchłonąć go w całości patrząc przy tym w oczy kochanka.
-Wspaniale.- wyszeptał Azazel i wplótł ręce w jego miękkie długie włosy, ale nie popędzał go. Po prostu patrzył i rozkoszował się powolnymi ruchami ciepłych ust i języka.
Po kilku minutach poczuł chłodną dłoń masującą skórę wokół erekcji i zamknął oczy odchylając głowę do tyłu. Elvern przyspieszył ruchy i kucnął kładąc ręce na biodrach kochanka, przytrzymując go na miejscu. Wiedział, że Azazel jest już blisko. Przesuwał dłonią po trzonie penisa, a językiem drażnił samą główkę raz po raz atrzymując się na maleńkiej szparce. Uśmiechał się przy każdym drżeniu.
Wciąż na niego patrzył. Twarz anioła wyrażała czystą przyjemność, była łagodna i jeszcze piękniejsza niż zwykle. A gdy otworzył oczy, by spojrzeć na elfa, doszedł nagle, bez ostrzeżenia na jego twarz.
-Kochanie.- szepnął podnosząc go z kolan i sadzając na swoje.- Taki seksowny.- uśmiechnął się do niego i zbliżył język do jego twarzy, by zlizać spermę.- Elvern na pierwszy dotyk języka roześmiał się.
-Łaskocze.- przytulił się do mężczyzny, a ten nie przestając pieszczoty wsadził kochanka do wanny i sam usiadł twarzą do niego.
-Dziękuję ci.- pocałował go dzieląc się z nim resztką własnego smaku.- Tego mi było trzeba.
-Zawsze do usług.- położył się w wodzie i położył stopy na nogach Azazela. Anioł natychmiast zaczął je masować.

- To musiało być okropne.- Daga właśnie skończył opowiadać o tym wydarzeniu.
-Było. Draco, ja myślałem, że on już nie wróci i że El też mnie zostawi.- miał łzy w oczach.- I to zimno jakie od niego biło. Ode mnie też. Odrzucałem go, bo wiedziałem że oni....- rozkleił się całkiem.
-Hej.- Draco wziął przyjaciela w ramiona.- Już wszystko dobrze. Jest już z wami.- głaskał go po głowie.
-Tak.- pociągnął nosem.- Zle oni znów... Draco, to dorośli mężczyźni.
-I obaj kochają cię nad życie, no i masz plan. Trzymaj się go i będzie dobrze.- nie znosił, gdy Daga płakał. On nie powinien znać łez.
-Tylko czasem myślę, że oni mnie już nie chcą. Aza zawsze sam mnie dotykał. Teraz może jest troszkę lepiej, ale to ja głównie pakuje mu się na kolana, czy go całuję. Jakoś mi się udało z tym prysznicem, ale pewnie znów długo nic nie będzie.
-A El?- Draco nie wiedział, co mu poradzić. On nie miał i nie będzie mieć takich problemów.
-On jest chętniejszy.- uśmiechnął się nieznacznie.
-Więc uderzaj tu. Obaj wiemy, jaki jest Azazel. To zazdrośnik. A wam nic nie zrobi. No i przecież możesz sam to robić. O tym śniłeś, tak?- Obaj się zarumienili.
-Nie wiem, czy bym mógł.- sen to co innego, a samemu robić coś takiego, w dodatku na pokaz... Nie był do tego przekonany.
-Hej.- Draco uśmiechnął się do niego.- Przecież nie takie rzeczy już robiłeś.
-Może masz rację. A ty jak? Udało ci się zaprosić Meggi na randkę?- Daga zmienił sprytnie temat i wziął z tacy ciastko.
-A wiesz, że tak.- Draco wciąż był z siebie niezmiernie dumny i zaczął opowiadać.

-Sev?- Regulus podniósł się na łokciu, by popatrzeć na ukochanego, który czytał obok.
-Tak, skarbie?- Nawet na niego nie popatrzył.
-O co prosiłeś Toma?- Nie to chciał wiedzieć, ale to może być dobry początek. Ostatnio nie rozmawiają ze sobą, o czułościach też można było zapomnieć.
-O zwerbowaniu profesjonalnego medyka.- odłożył książkę.
-Ah.- Reg chciał wstać, ale Severus złapał go za rękę.
-Kochanie, ja wiem, że cię zaniedbuję, ale to przez pracę na dwie strony...
-Wiem.- przerwał mu zły.- I nic nie mówię.
-Płaczesz w nocy.- szepnął całując go delikatnie w usta.
-Nie prawda.- oburzył się, ale kłamstwo było tak duże, że niemal czuł je na języku.
-Boisz się, że już cie nie kocham, że dałeś mi to czego chciałem i teraz jesteś mi niepotrzebny.- przytulił go.- A to nie prawda, tęsknie każdej minuty, gdy nie jestem z tobą. Gdy ty płaczesz i ja płaczę. Moja skóra płonie z pragnienia, by cię dotknąć. To ja się boję, że masz kogoś. Już nie mówisz, co u ciebie....
-Bo nie chcesz.- wyszeptał.
-Reg, ten medyk, on jest szansą. To na niego spadnie praca. A gdy to nastąpi, zabiorę cię, gdzie tylko zechcesz na dwa tygodnie z dziećmi lub bez.
-Bez.- zdecydował od razu, chciał być troszkę samolubny.
-Dobrze.- pocałował go.- Kocham cię.
-I ja ciebie.- teraz na jego ustach zagościł uśmiech, po raz pierwszy od jakiegoś czasu szczery.

Azazel i Elvern weszli do salonu, gdzie powinien być ich mały ukochany. I tam własnie go znaleźli, ale ani on, ani Draco ich nie widzieli, bo obaj byli zajęci zaciętą grą w karty i objadaniem się ogromnymi ilościami słodyczy.
-Wygrałem!- Ucieszył się Daga.
-Masz po prostu szczęście.- Draco założył ręce na piersi.
-Kochanie.- Azazel podszedł do ukochanego i cmoknął go w policzek, a Elvern przytulił od tyłu.- Wiem, że chciałeś się wybrać na  Pokątną.
-A tak.- Daga ciągle był rozbawiony.- Muszę kupić prezenty. Draco, idziesz?
-Nie, dzisiaj mam już dość.- uśmiechnął się do całej trójki i wyszedł.
-To idziemy?- Daga objął Elverna za szyję.
-Oczywiście.- uśmiechnął się do niego i wyczarował im płaszcze. Po czym zniknęli.