sobota, 29 września 2012

Rozdział 65 ( scenki z życia )

Syriusz wbiegł do gabinetu Toma, wciąż nie mogąc przestać się śmiać.
Nie rozumiał co prawda do końca tego, co się stało, ale jedyne sprawy, które go interesowały, to fakt, że Dumbledore nie żyje, a jego syn jest bezpieczny i szczęśliwy.

-Kochany, co się stało?- Tom dawno nie widział ukochanego w tak dobrym nastroju.
- A stało się.- usiadł mu na kolanach.- Ale musisz wysłuchać mnie do końca i nie przerywać. Dobrze?
-Dla ciebie wszystko, skarbie.- Tom uśmiechnął się i delektował bliskością ciepłego ciała. Ostatnio miał bardzo dużo pracy i znów zaczął zaniedbywać ukochanego.
-Rohn nie był tym, za kogo się podawał. To był Dumbledore. Elvern to odkrył. Oczywiście wcześniej ten cholerny staruch zaatakował Daga... i stało się coś, czego do końca nie rozumiem. Azazel i Elvern połączyli się z Daga..w każdym razie ich moce...i koniec końców Dumbledore nie żyje, a Daga odzyskał całą swoją moc. Teraz odpoczywa,- złapał oddech i spojrzał na starszego mężczyznę,- Tom? Kochany, powiesz coś?
-To koniec?- Zapytał ten po chwili.
-Albus już nie jest problemem.- chyba nie poszło tak, jak chciał Syriusz, bo ciało Toma stężało i przerwał kontakt między nimi.
-Nasz 12 letni syn zabił Dumbledore'a?
-Nie sam!- Syriusz wstał.- Idź tam i niech ci to sami wyjaśnią. Myślałem, że to dobra wiadomość. Tego przecież chciałeś.
-Syri, skarbie, chodź do mnie.- i on wstał wyciągając rękę do mężczyzny.- teraz damy im odpocząć. Daga na pewno tego potrzebuje, a ja tak bardzo tęskniłem.
-Ach tak?- Zmniejszył dystans między nimi.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo.- wyszeptał mu do ucha i przeniósł ich do sypialni.- Nie sądzisz, że dobre wieści należy odpowiednio świętować.- całował Syriusza po szyi.
-Długo, długo świętować...- młodszy mężczyzna opadł na kolana i zaczął rozpinać rozporek ukochanego nie spiesząc się wcale.

Remus siedział na przeciw nowego towarzysza wciąż spętany eliksirami i zaklęciami. Chłopak był wspaniały i już nie mógł się doczekać, aż w pełni będzie tylko jego.
-To co teraz?- Zapytał George.
-Co tylko zechcesz.- zamruczał.
-Znaczy, jak będę musiał wrócić do domu albo do szkoły...?- chłopak próbował nie okazywać zmieszania, ale zdradziecki rumieniec zagościł na jego twarzy.
-Będzie tak, o to się nie martw.
-Dobrze.- George uśmiechnął się lekko.- Mogę już iść?
-Tak, nie jesteś przecież moim więźniem.- i mężczyzna się uśmiechnął.- Ale chcę, żebyś mnie pocałował.
-Z przyjemnością.- chłopak podszedł do niego i spełnił jego życzenie z wielkim entuzjazmem. A to, że Remus pogłębił pocałunek, tylko ucieszyło go bardziej.

Severus siedział w fotelu obok łóżka, na którym spał jego mąż. Dzieci były z Narcyzą i mimo że w końcu mieli czas dla siebie, to Regulus się złościł i miał ku temu prawo. Odkąd kochali się po raz ostatni minęło 4 miesiące, ale to nawet nie o to chodziło. Bo oni nie rozmawiali. Jego małżeństwo wisiało na włosku i teraz miał ostatnią szansę, żeby wszystko naprawić. Nie mógł stracić rodziny. Wyjął z kieszeni dwa bilety lotnicze. Reg uwielbiał podróżować w ten sposób. Te święta i Nowy Rok spędzą tylko we dwoje. Podszedł do łóżka, położył bilety na poduszce i pocałował ukochanego w czoło.
-Mam nadzieję, że przebaczysz mi jeszcze raz.- po tych słowach wyszedł.

-Już?- Marut chodził po pokoju jak rozwścieczone zwierzę.
-Jeszcze minuta.- Rebastan odkrzyknął z łazienki. Nie musiał tam wykonywać zaklęcia, ale jego anioł już od jakiegoś czasu robił się coraz bardziej niecierpliwy i nie zniósłby kolejnego fałszywego alarmu. On zresztą też. Już drugi rok starali się o dziecko i jak do tej pory już cztery razy był prawie pewny, że to już. Severus jednak za każdym razem brutalnie sprowadzał go do rzeczywistości. Dlatego teraz zrobi to sam.
-Kochanie, przynajmniej daj mi tam wejść.- Marut mówił teraz łagodnie i czule.
-Wyjdę, jak skończę!- Młodszy mężczyzna denerwował się coraz bardziej. Zaklęcie prawie straciło moc, a on nie widział nic. Miał już łzy w oczach, gdy nagle...- Tak!!!- Drzwi wypadły z zawiasów i jego towarzysz stanął obok niego.
-Udało się.- szepnął Marut.
-Tak.- Rebastan przytulił się do anioła.
-Kocham cię.- szepnął ten do niego i wziął go na ręce.- A co powiesz na jeszcze jedno?
-Więc lepiej zacznijmy próbować.- pocałował kochanka. Obaj nie posiadali się ze szczęścia.

Daga budził się powoli z uśmiechem na twarzy. Co prawda miał bardzo dziwny sen, prawie niepokojący, ale teraz czuł się lepiej niż kiedykolwiek. A kiedy poczuł, że całują go dwie pary ust uśmiech się powiększył, a on otworzył oczy.
-Jak się czujesz, kochanie?- Zapytał Azazel całując go w policzek.
-Bardzo dobrze, choć trochę głodny.- przyznał podnosząc się prosto w ramiona Elverna.
-Na co masz ochotę, malutki?- Elf delikatnie masował jego ramiona.
-Pizza? - Zapytał nieśmiało.
-Ale najpierw kąpiel, dobrze?- Anioł już wziął go na ręce.
-Z wami.- Daga lubił, gdy tak się  zachowują, ale nie było to normalne, zwłaszcza ostatnio i bardzo chciałby wiedzieć, co się stało. To jednak mogło poczekać.
-Z przyjemnością.- Elvern jednym ruchem ściągnął z siebie ubranie i poszedł do łazienki.
-Chyba powinniśmy iść za nim.- Azazel był rozbawiony, ale i szczęśliwy. Chłopcu nic się nie stało, a moc jaką odzyskał, przyjęła się w jego ciele naturalnie i bez problemów. Lepiej niż by się tego spodziewał
-Tak, chodźmy już.- Daga przytulił się do niego i postanowił trwać jak najdłużej w tym stanie. Martwić będzie się później.