wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 95

Tom i Syriusz byli u siebie. Żaden z nich od lat nie czuł się tak dobrze.
-I co teraz zamierzasz?- Syriusz spojrzał na kochanka.
-Myślę, że czas przejąć władzę i zaprowadzić czarodziejski świat do dawnej świetności. Ale ja nie będę ministrem. Pamiętam, co stało się ostatnim razem.- pocałował ukochanego.- I wciąż mam koszmary.- szepnął mu do ucha. Syriusz dobrze o tym wiedział. On sam gdzieś w środku ciągle wstydził się, że tak bardzo zwątpił w ich miłość. Przytulił się tylko mocniej do kochanego ciała i przymknął oczy. Było mu tak wspaniale.- Tak sobie myślę. Rudolf raczej się nie nadaje, kocham go jak brata, ale nie jest urzędnikiem. Rabastan też odpada. Marut mówił coś o wyjeździe. Lucjusz sam stwierdził, że nie chce, mają zamiar z Narcyzą adoptować jakąś wojenną sierotę i niech mają.... Reg, uwielbiam twojego brata, ale jest jeszcze bardziej nierozważny niż ty. Severus zamknął mi drzwi przed nosem i jestem pewny, że mruczał jakieś wyjątkowo paskudne przekleństwa....
-Więc zostaw tak, jak jest.- wtrącił się szybko.
-Artur...- Tom westchnął.- On teraz chyba się nie pozbiera. Jeszcze nie teraz, no i nie ufam mu do końca. Jedyną moją opcją jest Bill.
-Zapytaj go.- raz jeszcze się uniósł.- A ty? Co teraz zamierzasz?- popatrzył na niego bardzo uważnie.
-Ja, kochany, teraz skupię się na tobie.- pociągnął go na swoją pierś i zaczął całować.
-Wyjedziemy.- Syriusz pozwolił tylko na krótki pocałunek.
-Tak.- ściągnął z niego swoją bluzę.- Gdzie tylko zechcesz,- ale pewne było, że i tak go nie słucha. Tom miał w oczach żar i w tym momencie Syriusz był w stanie wybaczyć mu wszystko, zrobić wszystko, by dał mu tego skosztować. Jednak kochanek nie zamierzał mu niczego odmawiać i jednym szybkim ruchem przekręcił ich tak, że to on nad nim górował.
-Przygotuj się, bo nikt nam nie przeszkodzi, już nie.- lizał mu szyję.
-Tak.- szepnął tylko Syriusz i zadrżał w ramionach ukochanego.

Regulus siedział na parapecie i przyglądał się małej Lilith i Thorowi, którzy, jak na nich, bawili się bardzo grzecznie na środku salonu. Severusa nie było, ale on i tak się uśmiechał. Od kilku dni czuł u siebie objawy, a zaraz po bitwie sprawdził i nie mylił się.
Znów był w ciąży. Chciało mu się śpiewać i tańczyć, a jednocześnie myślał o swoim bracie i o tym, że Daga nigdy nie będzie starszym bratem. Zaczął się nagle zastanawiać, jakim starszym rodzeństwem będą jego urwisy i wyszczerzył zęby jeszcze bardziej. Kto wie, może i tym razem będą bliźniaki.
-Uwielbiam, gdy się tak uśmiechasz.- usłyszał obok szept ukochanego.
-Mam powody.- przytulił się do niego.
-A zdradzisz jakie?- spytał Severus siadając.
-Jakie masz teraz plany?- Nie chciał odpowiadać od razu, przecież dopiero co zmieniła się sytuacja. Może Sev miał teraz co innego na głowie.
-Nie wrócę chyba do Hogwartu, nie wiem jeszcze.- jakoś nie chciał teraz o tym myśleć, miał dość pracy. Musi jakiś czas odpocząć.- A ty?- popatrzył na niego.
-Ja będę miał, co robić przez najbliższe dwa lata.- uśmiechnął się i wziął dłoń Severusa, po czym przyłożył ją do swojego brzucha.
-Kocham cię.- mężczyzna od razu zrozumiał ten gest i do oczu napłynęły mu łzy szczęścia.
-A ja ciebie.- odpowiedział Regulus i wtulił się w niego jeszcze bardziej.


Dwa nagie ciała leżały na słońcu.
-Jak dobrze, że to koniec.- Ernesto usiadł nagle.
-Tak bardzo cię przepraszam.- Charlie zrobił to samo.- Nie powinienem cię w to wciągać.
-Będąc z tobą, właśnie to wybrałem.- zapewnił go i pocałował przelotnie w ramię.- Ale teraz, chcę, żebyś zobaczył moją ukochaną Hiszpanię.
-I tak zrobimy.- rudowłosy mężczyzna wstał i wziął kochanka na ręce.- Może jeszcze dziś. Zawsze chciałem pozwiedzać, a byłem tylko tu i w Rumunii.
-Nie martw się, pokażę ci najpiękniejsze zakątki.- uśmiechnął się do niego i zarzucił mu ręce na szyję, by nie upaść, gdy szli.
-A to, kochany, juz znam.- wyszeptał mu do ucha głosem pełnym pożądania i jak gdyby nigdy nic szedł dalej, a z każdym krokiem mieli na sobie mniej ubrań.


Remus warczał wściekle i obmywał ciało ukochanego z brudu.
-Remi.- George położył mu rękę na policzku.- Nic mi nie jest.
-Ale mogło być.- wilkołak miał żółte oczy i żadne słowa rozsądku do niego nie przemawiały.
-A ty jak się czujesz?- zapytał chłopak.- Ron miał....
-Ciii... -wstał i rozebrał się.- Wiem, że był twoim bratem, ale nie chcę o nim mówić.
-To nie tak.- zrobił mu miejsce w wannie.- Boję się o ciebie.
-Mi nic nie jest.- objął go.- Jutro zabiorę cię w góry.
-Do sfory?- Zapytał uszczęśliwiony George.
-Tak.- pocałował go w kark.- Rozluźnij się, kochanie.- wyszeptał mu do ucha i ujął delikatnie jego sztywny już penis.

Rabastan i Marut całowali się i bardzo powoli ściągali z siebie ciuchy. W końcu żaden z nich nie musiał się spieszyć.
-Wiem.- wyrwało się nagle młodszemu mężczyźnie.- Będę prowadził sklep sportowy.
-Kochany.- anioł spojrzał na niego zamglonymi oczami.- Czy teraz jest na to pora?
-Nie. -przyznał z uśmiechem.- Ale muszę przecież coś sobie znaleźć.
-Co tylko zechcesz.- zapewnił go zniecierpliwiony kochanek i powrócił do całowania jego obojczyka.
-A ty?- nie dawał za wygraną Reg.
-A ja będą opiekował się tobą.- i pozbawił ich ubrań.- A teraz ty zajmij się mną.
-O tak!- Jęknął mężczyzna i ukląkł przed nim.

Tak, życie wracało do normy i wszyscy mieli nadzieję, że już nigdy nie będą musieli walczyć. Chcieli żyć spokojnie i zająć się realizacją swoich marzeń.