sobota, 31 marca 2012

Rozdział 31a



I znów nastał pierwszy wrzesień.
Azazel leżał i patrzył na ukochanego. Wciąż jeszcze nie był do końca przekonany, czy dobrze wybrał. Zgodził się, co prawda przemienić w kota, by być bliżej niego, ale obawiał się, że to może nie wystarczyć. Wspominał poprzedni rok, tyle się wydarzyło. Ciągle jeszcze nawiedzały go wyrzuty sumienia. Dotknął policzka chłopca, za godzinę będzie musiał go obudzić. A tak bardzo tego nie chciał.
Tylko, że Daga musiał wrócić, odzyskał moc i powinien nauczyć się na nowo z niej korzystać.
Chłopiec zaczął się poruszać i pomrukiwać jak mały kotek.
— Kochanie, masz jeszcze dużo czasu — powiedział i przytulił go do siebie.
— Aza, to już dzisiaj? — Popatrzył na niego zaspany.
— Tak skarbie, ale jeśli chcesz zmienić zdanie, jest jeszcze czas...
— Nie jestem tchórzem! — Daga zrobił smutną miną i odwrócił wzrok.
— Maleńki, o czym ty mówisz? — zdziwił się mężczyzna i złapał chłopca za podbródek, po czym z przerażeniem odkrył, że ten płacze. — Kochanie, proszę. — Scałował słone krople z jego policzków.
— To nic, ja tak tylko — próbował się uśmiechnąć jednak, z marnym skutkiem.
— Proszę, powiedz kto wyrządził ci krzywdę? Dlaczego nic nie powiedziałeś? — Azazel był coraz bardziej zdenerwowany, nie widział, że coś się dzieje. Zawiódł towarzysza, a to było niedopuszczalne.
— Nie chciałem — wyszeptał. — Bo może i ty...
— Nigdy. Dla mnie jesteś idealny i nikt inny nie powinien się liczyć — pocałował go, ale Daga bardzo szybko go odepchnął. — Wybacz.
— Aza, boję się. — Przytulił się do mężczyzny tak mocno, że niemal na nim leżał.
— Skarbie, wiem, że w przeszłości zawiodłem, ale już nigdy więcej. A jeśli tak, to powiem Marutowi żeby mnie zabił....
— Nie! — krzyknął Daga przerażony i zły.
— Ci.... Spokojnie. — Pogłaskał go po buzi. — Ja chcę cię tylko chronić.
— To nie mów tak! — Więcej łez.
— Kochanie, ja tylko mówię, że nie pozwolę sobie na jeszcze jedno niepowodzenie. — Raz jeszcze spróbował go pocałować i tym razem Daga na chwilę przejął inicjatywę.
Całowali się bardzo namiętnie, prawie jakby każdy z nich miał stracić życie, gdyby pocałunek się skończył.
Azazel uśmiechnął się lekko, tak dawno już tego nie czuł. To podniecenie! Od samego pocałunku niemal tracił panowanie nad sobą. Ciałko pod nim było takie chętne. Gdy jego dłonie przesuwały się po brzuchu i klatce piersiowej chłopca, ten drżał z przyjemności a jego biodra wysuwały się do przodu. Mimo to nie przekroczył granicy. Ściągnął jednak górę od piżamy ukochanego i wodził teraz językiem po jego brzuchu, słuchając każdego odgłosu wydobywającego się z gardziołka chłopca.
— Aza...
— Spokojnie kochanie, zajmę się tobą. — Obsypał krótkimi pocałunkami jego obojczyk.
— A ty?
— Nie martw się, odpręż się skarbie. — Teraz całował jego pępek.
—Aza, nie — zdołał wydyszeć będąc już na skraju wytrzymałości.
Azazel posłuchał go i położył się obok, raz jeszcze biorąc chłopca w ramiona.
— Teraz powiesz mi, o co chodziło i dlaczego płakałeś? — Wciąż był niespokojny.
— Ja po prostu... Tylko się nie złość. — Popatrzył na niego i czekał aż kiwnie głową. — Słyszałem kiedyś, jak tata mówi do wujka... że... wychowaliście mnie nie tak, że jestem inny… że nie takiego syna chciał.
— Aniołku, nie o to mu chodziło — powiedział, ale w środku aż się w nim gotowało. Nie wiedział wprawdzie, o co dokładnie chodziło, ale takie słowa, wypowiedziane nawet do innej osoby były niedopuszczalne. Będzie musiał się tym zająć.
— A więc nie jestem do niczego? — To ciche pytanie wyprowadziło Azazela z równowagi, który w momentalnie, z głuchym warknięciem wstał z łóżka.
— Powinieneś już wstawać skarbie, za chwilę dołączę do ciebie w łazience. — Szybki całus  i już go nie było, a Daga zrozumiał swój błąd, mógł nic nie mówić, teraz obawiał się że Azazel zabije mu jednego z rodziców, mimo to niechętnie udał się do łazienki. Wiedział, że ukochany powstrzyma złość ze względu na niego.

Tymczasem wściekły Azazel udał się do sypialni Toma i Syriusza. Musiał zrobić awanturę. Bardzo zawiódł się na Tomie. Nigdy nie myślał, że ktoś, kto tak kocha syna może mieć o nim tak złe zdanie.
Nie zapukał, tylko wszedł do środka i to był duży błąd. Nie widzieli go, bo byli byt zajęci sobą. Syriusz leżał przywiązany do łóżka, a Tom drażnił go pocałunkami i dotykiem. Młodszy mężczyzna bardzo chciał uwolnić się od tej tortury. Krzyknąć, popędzić kochanka, ale również jego usta były zakneblowane. Azazel nawet stojąc bokiem do obu widział złośliwy, choć pełen miłości  i czułości uśmiech na twarzy Toma. Przez chwilę przestał się poruszać czy nawet oddychać. To, co zobaczył było tak piękne i intymne. Oni obaj należeli do siebie, zmieszany opuścił głowę. Prawie zapomniał, po co tu przyszedł.
Na chwilę wszystko, na czym potrafił się skupić to konieczność posiadania tego, co oni. To nie był tylko seks, to było jak sztuka, modlitwa. Coś, czego nie powinien był zakłócać.
I te myśli od razu zaprowadziły go do ukochanego, a co za tym idzie do powodu, dla którego się tu znalazł. Odchrząknął dość głośno.
— Co ty tu do cholery robisz?! — Tom zakrył siebie i Syriusza.
— Jak mogłeś?! — Azazel od razu przystąpił do ataku; trochę z poczucia winy.
— Zadałem ci pytanie! — Różdżka w ręce Toma celowała prosto w jego pierś.
— Powiedziałeś  komuś, że twój syn to nieudacznik.
— Co? — Syriusz jakimś cudem uwolnił się z więzów i stanął obok męża.
— O czym ty mówisz? — wysyczał w stronę anioła Tom, ignorując mężczyznę obok.
— Usłyszał cię. I masz już powód, dla którego wraca do Hogwartu!
— Tom. Czy ty tak mówiłeś? — Syriusz nie mógł uwierzyć w to, że jego mąż może być aż tak okrutny.
— Nie. Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi, ale to, że Daga jest uparty  nie jest moją winą — ledwo skończył mówić i musiał odskoczyć, bo to nie Azazel, ale Syriusz uderzył go w twarz.
— Tak kochasz syna?! Nie pasuje do twojej wizji silnego spadkobiercy?!
— Kochany...
— Nie. Masz mi wyjaśnić, co się naprawdę stało! Słucham — Syriusz stał teraz przed Tomem z rękami założonymi na piersiach  i patrzył na niego groźnie.
— Chyba wiem, o co może chodzić. Rozmawiałem jakiś czas temu z Lucjuszem. I tak, chodziło o Daga, ale skoro usłyszał tylko część rozmowy...
— Więc nie myślisz tak o nim? — Azazel przerwał mu niecierpliwie.
— Tak obaj myślicie?! — Teraz Tom był już zły. — Daga to idealny syn, i zawsze będę to podkreślał. Syriuszu jak możesz? — spojrzał na ukochanego z wyrzutem. — Mówiłem Lucjuszowi, że mogli zrobić to lepiej, ale naprawdę nie chodziło o Daga — usiadł ukrywając twarz w dłoniach.
— Wierzę ci. — Azazel położył mu dłoń na ramieniu. — Ja też myślę że mogli to zrobić lepiej. On zachowuje się, jakby wciąż się bał, jakby nie wierzył, że może mieć wiele — zamilkł na chwilę. — Chce udowodnić, że jest wart posiadania takich rodziców. Od małego o was mówili. Tylko, co teraz? Hogwart naprawdę nie jest dobrym pomysłem.
— Nie ma odwrotu. Może uda się go przepisać, ale na pewno nie dzisiaj — odpowiedział Syriusz i głową wskazał mu drzwi.
Gdy Azazel odwrócił się by zamknąć drzwi zauważył, że Syriusz uklęknął przed mężem i wziął go w ramiona, by pocieszyć.
Uśmiechnął się lekko i już w lepszym nastroju wrócił do siebie.

Daga nie doczekał się na ukochanego, będąc w wannie, więc ubierał się już, gdy Azazel otworzył drzwi.
— Tak długo cię nie było. Martwiłem się — z tymi słowami objął mężczyznę.
— Wszystko dobrze skarbie. — Podniósł go tak, żeby ich twarze były na tym samym poziomie. — I Tom nie miał tego na myśli. Mówił o tym, że to twoja rodzina się nie postarała.
— Naprawdę?
— Oczywiście. — Pocałował go w czółko. — Teraz już wszystko dobrze?
— Tak, ale...
— To też rozwiążemy, niestety dzisiaj musisz pojechać. — Niechętnie postawił go na podłodze.
— Ale ty będziesz ze mną. — Posłał mu słodki uśmiech i wrócił do ubierania się. Azazel poszedł do łazienki, bo on był bardzo spóźniony.
Daga miał nadzieję, że tym razem będzie lepiej i udowodni wszystkim, że nie jest dzieckiem. Na ogół lubi, kiedy go tak traktowali, ale czasem to bardzo utrudniało mu życie.
Był już ubrany i jeszcze rozglądał się po pokoju żeby sprawdzić czy niczego nie zapomniał.
— A ty znowu się spóźniasz — od progu przywitał go Draco.
— No bo... — zaczął.
— Chodź już. Opowiesz mi przy śniadaniu — powiedział i pociągnął przyjaciela za rękę, siłą wyciągając go z sypialni.