piątek, 6 stycznia 2012

Rozdział 14c

-Witaj Severusie. Ufam że miałeś udane święta- Dumbledore zwrócił się do widocznie zaskoczonego mężczyzny
-Tak. Dziękuję dyrektorze- zamknął za sobą drzwi do gabinetu
-Usiądź proszę mam dla ciebie dobrą wiadomość- Albus uśmiechnął się wskazując mężczyżnie fotel.
Severus czuł się coraz bardziej niepewnie. Albus jeszcze nigdy przy nim się tak nie zachowywał
-Co się stło?- usiadł i zignorował czekającą na niego filiżankę herbaty
-Twój asystent co o nim wiesz?
-Niewiele- odpowiedział coraz bardziej zaniepokojony
-Severusie, zwykle jesteś ostrożniejszy- pokręcił głową z dezaprobatą
-Jest po naszej stronie dyrektorze
-Jesteś tego pewien?
-Tak. Tyle wiem. Nie interesuje mnie jego życie osobiste- zaczął sie bać że  którym napoili dyrektora może przestać działać
-Dobrze, mój chłopcze. A co z jego zniknięciem. Zrobił to zaraz po usunięciu za szkoły bratanka twojego męża. To niebezpiecznie dziecko, naprawdę dlaczego wybrałeś taką rodzinę.
-Tak Albusie. Mimo to zniknięcie Azazela nie ma z tym nic wspólnego. Został wezwany do domu w sprawach rodzinnych, dostaję od niego list raz w tygodniu
-Mimo to powinieneś sie temu lepiej przyjrzeć- po tych słowach w gabinecie nastała cisza. Dumbledore wszedł do umysłu swojego najwierniejszego współpracownika. To utwierdziło go w przekonaniu, że ten naprawdę nic nie wie
-Masz może w zapasach  Veritaserum?- Odezwał się po chwili
-Tak mam przynieść fiolkę dyrektorze?
-Bądź z nią gotowy wieczorem Severusie, jeśli coś o czym obaj musimy wiedzieć
-Dobrze-wstał i gdy nie usłyszał już nic od Albusa po prostu  powoli wyszedł

Severus gdy tylko znalazł się w swoim gabinecie. Zawiadomił Lucjusza.
- Narcyza mówiła, że Daga jest w śpiączce. Musieli go w niej umieścić, żeby nie zrobił sobie krzywdy-Lucjusz  pił już drugą szkankę whisky od rana i nerwowo chodził po gabinecie Severusa
-Dumbledore wypytywał o Azazela. Nie myślisz chyba...
-Obawiam się że tak przyjacielu. Nie możemy go zlokalizować. I ta rakcja Daga
-Chce użyć na nim serum prawdy
-Nie podziała czytałem o jego rasie
-Mimo to muszę go jakoś uwolnić- Severus rówież nalał sobie alkoholu on jednak wolał wódkę
-Znając Albusa to zablokował mu magię. Więc będziesz musiał nu ją szybko przekazać
-Nie jestem aż tak silny
-To proste zaklęcie. Tylko na tyle by sam się uwolnił i pamiętaj nie moze go zabić
-Tak wiem- westchnął- Daga sobie poradzi?
-Tak nie wybudzi siedopuki nie podasz mu antidotum- muszę iść- bądź ostrożny
-Będę- uśmiechnął sie smutno do przyjaciela i zaczął sie zastanawiać dlaczego jego życie jest takie cieżkie. Nie podejrzewał że dzisiaj zginie ale jak coś pójdzie nie tak to może stracić swoje stanowisko a to oznaczałoby przegraną Czarnego Pana.

Tom Riddle był z jakiegoś powodu niespokojny. Nie zdarzało zie to często, mimo wszystko. Owszem myśli o synu i mężu napawały go smutkiem i tęsknotą. Ale yo było inne. Czuł że coś sie zbliżą.  Quirrell był bezużyteczny nie wiedział nic i niczego nie potrafił sie dowiedzieć.
Jedyny pożytek był z niego taki, że mógł go całkowicie kontrolować. To dziś mujednak nic nie dało, bo próby odnalezienia Severusa spełzły na niczym.
Wściekłość go rozsadzała. Więc czerpał nikłą satysfakcję z ranienia sługi. I czekał mimo że cierpilwość nigdy nie była jego mocną stroną.

Azazel próbował uwolinć się bezskutecznie od chwili kiedy odzyskał przytomność. Wiedział, że Daga cierpi i to go niemal zabijał. Był też coraz słabszy. W myślach wyobrażał sobie co zrobi temu staremu durniowi jak tylko uda mu się przełamać blokady. Na razie zamał tylko dwie ale był wyczerpany. Musiał zebrać siły.
Niepokoiło go też to, że nie ma połączenia z ukochanym. Wierzył jednak że jego rodzina się nim zajęła. Chociaż sam chciałby to zrobić. Miecz go w swoich ramionach i całować jego delikatną skórę.
Nigdy nie powinien wychodzić dzisiaj rano. Ale to było ważne. Nie na tyle by utracić swój mały skarb. A tego właśnie sieobawiał.

Wieczór nadszedł jak dla Severusa za szybko. Zabrał mały flakonik z eliksirem i modlił się w duchu, żeby wszystko się udało.
-Nie potrzebnie sie tak denerwować Severusie-uśmiechnął siedo niego dyrektor
-Tak wiem Albusie, chociaż chciałbym wiedzieć o co chodzi
-Wszystko w swoim czasie mój chłopcze- po tych słowach ruszył naprzód.
Szli do miejscaz którego mogli sie swobodnie deportować.
-Zachwile odkryjesz wielką tajemnice- Dumbledore położył dłoń na ramieniu młodszego mężczyny zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć.
Znaleźli się w jakimś mrocznym lochu. Pod ścianą siedział bezsilny Azazel
-Poznajesz Severusie?
-Tak- mężczyzna głośno przełknął ślinę
-Więc to ty masz zaszczyt napojenia go- obdarzył go dobrotliwym uśmiechem i delikatnie popchnął w stronę wieźnia
-Azazelu słyszysz mnie?- starał się patrzeć w oczy mężczyźnie
-Tak
-Weź moc odemnie jesteś słaby, to od Zaklęć Niewybaczalnych
-Nie jesteś...
-Chcesz zobaczyć Daga czy nie?- Dumbledore nie był świadomy tej wymiany zdań. On widział tylko Severusa celującego różdżką w mężczyznę i zbliżająćego flakonik do jego ust.
I nagle w mgnieniu oka więźeń zniknął
-Severusie!
-Musiał to planować Albusie ja nie wiem...
-Gdzie on...- i tym razem urwał z powodu bólu jaki odczuwał na całym ciele
-Nie odszedłem starcze- Azazel zmaterializował się przed nim- Już raz ze mną zadarłeś. Tym razem zginiesz!
Severus nie mógł się ruszyć i nawet nie chciał. Obserwował jak Dumbledore zwija się z bólu, jak krew powoli wypływa mu z oczu nosa i uszu. Nie był to przyjemny widok ale ciezył się może w końcu wszystko wróci do normy.
Azazel napawał siecierieniem, dawno nie był tak okrutny. Postanowił odbić sobie za wszystkie krzywdy towarzysza.
-Kim...?- ale to tyle co Albus zdołał powiedzieć nim poczuł ogień w swoim ciele
-Twoim koszmarem- żółte oczy zalśniły miebezpiecznie. Gdy tamten osunał się na ziemie nieprzytomny
-Azazelu to nie twoje zadanie- Severus postanowił interweniować
-Nie wtrącaj się!
-To zadanie Daga. A on cię teraz potrzebuje wracaj do domu- na te słowa wściekły mężczyzna odwrócił się do niego
-Nic mu nie jest?- Złagodniał
-Jest w śpiączce a antidotum mam ze sobą- poczuł że czucie w mięśniach powraca i mógł się poruszać. Bez słowa podał czekającemu mężczyźnie fiolkę i tamten zniknął.


 
Azazel pojawił się w swojej sypialni i spojrzał na łóżko w którym leżał chłopiec.
-Maleńki mój- powiedzaił z czułością siadając obok. Pogłaskał po ciemnej główce i przez chwilę gładził dłonią policzek. Podniósł go do pozycji siedzącej i pocalował. Po czym wlał w usteczka antidotum
-Skarbie słyszysz mnie?- Szepnął
-Aza...?- Słaby głosik chłopca rozległ siepo kilku chwilach
-Tak kochanie, ale nic nie mó- położył się układając ukochanego na swojej piersi
-Co się stało?-Dumbledore, zaskoczył mnie...
-Nic ci nie jest?- podniósł się szybko
-Nie wszystko dobrze. Dlaczego byłeś w śpiączce?- raz jeszcze wziął gow ramiona
-Bo...- i kilka łez spłynęło po małej buźce
-Daga- mężczyzna był zaniepokojony dziwnym zacgowaniem towarzysza
-Miałem straszny sen i ciebie nie było i ...
-Już już skarbie. Wszystko dobrze- pocałował go lekko. Ale to nie wystarczyło. Prekręcił ich tak że zawisł nad chłopcem- pamiętasz wtedy gdy wyszedłeś spod prysznica?
Daga ufnie pokiwał gółką
-Musisz mi na to pozwolić innaczej bół wróci
-Tak chcę- Tylko tyle potrzebował. Rozpiał guziki piżamki Daga i powoli zaczął całować najpierw delikatną szyjkę co wywołało chichot. A chwilę później wodził już językiem po klatce piersiowej delikatnie przygyzająć od czasu do czasu. Omijał jednak sutki. Daga podrywał siew górę i kręcił biodrami żeby móc ocierać się o mężczyznę. Chichot przeszedł w jęki rozkoszy. A gdy Azazel dotknął językiem lewego sutka z gardła chłopca wydobył sie pomruk rozkoszy. Ręce mężczyzny ściągały powoli spodnie Daga. I nagle chłopiec leżał pod nim całkiem nagi. Azazel podniósł się by podziwiać ten widok. Zaróżowiona skóra, przymknięte oczka, rozchylone usteczka. Sam nimal jednym ruchem pozbawił sie ubrania pozostawijąc jedynie bokserki. Raz jeszcze pochylił się na chłopcem tym razem całują podbrzusze. Próbował się nie spieszyć ale sterczący członek Daga był zbyt kuszący, więc po kilku pocałunkacg pilizał penis doprowadzając małe ciałko towarzysza do drżenia. I w końcu odważył sie wzić go do ust. Językiem lizał główkę a ręka ruszała szybko w górę i w dół słuchając jęków ukochanego. Po tylko kilku minutach Daga niemal doszedł. Dlatego też Azazel zabrał rękę i wsadził cały członek do ust. W tej samej chwili poczułm ciepłą substancje w ustach. Daga smakował wybornie, jak najsłodszy nektar. Po jednej kropli był uzależniony. Daga natomiast krąciło sie w głowie, czuł gorąco w całym ciele i tak jakby odpłyawł. Jeszcze nigdy nie było mu tak cudownie. Do czasu az zorientował sie że wszystko już się sknczyło a Azazel leży obok i mu sie przygląda.
-Prze...
-Kochanie dziękuję ci- pocalował go w usta
-Lubisz?
- Oczywiście- uśmiechnął sietuląc go do siebie- a teraz idź już spać
-Dobrze. Kocham cię Aza- szepnał zamykając oczy
-Ja ciebie też maleńki- meżczyzna również zamknął oczy zmęczony po całym cieżkim dniu z tak wspaniałym zakńczeniem.

####################################################################################
To chyba mój najdłuższy rodział. Więć proszę o komentarze. Mam nadzieje na conajmniej 5. :)