Na Grimmauld Place 12 rozpoczął się właśnie nowy dzień.
Do przestronnej, ale niezbyt jasnej kuchni z dużym stołem otoczonym starymi, pięknie zdobionymi ciężkimi krzesłami, wpadł 11 nastoletni chłopiec. Zatrzymał się przy dzbanku, w którym parowała świeża kawa.
-Daga, co ja ci mówiłam?- W drzwiach stanęła Bella.
-Ciociu, tylko troszkę.- popatrzył na nią tymi swoimi dużymi, błękitnymi oczkami i zamrugał kilka razy niewinnie.
-Kochanie, kawa jest dla dorosłych.- potrząsnęła przecząco głową.- Naprawdę nie wiem, kto cię tego nauczył.
-Wujek Rabastan.- odpowiedział ze szczerym uśmiechem na małej ślicznej buźce.
-Usiądź, już za chwilę podam ci śniadanie.- raz jeszcze pokręciła głową uśmiechając się lekko, kilka razy machnęła różdżką i na stole pojawiło się śniadanie dla większej ilości osób.
-Jedz Książę. Nie mam pojęcia, jakim cudem wciąż jesteś taki mały i chudy.- to ostatnie wypowiedziała tak cicho, że jej nie usłyszał, za to zabrał się szybko za jedzenie. Nałożył sobie na talerzyk kilka kanapek z żółtym serem i nalał gorące kakao do srebrnego pucharu.
-Daga, maleńki, Draco właśnie prosił, żebyś go odwiedził go po śniadaniu.- do kuchni wszedł Rudolf i zajął miejsce obok niego.
-Mogę?- Zapytał Daga z buzią pełną jedzenia.
-Oczywiście.- zapewniła go kobieta.- Czy Severus już się z tobą kontaktował?- Zapytała męża.
-Nie, ale jeśli coś ma się stać, to już lada dzień.- właśnie w tej chwili próg przekroczył wysoki mężczyzna, któremu czarne włosy opadały do pasa. Pod przylegającą do ciała koszulą widać było pięknie wyrzeźbione mięśnie, przy czym był szczupły. Opalona skóra kontrastowała z jasnym materiałem ubrania. Co jednak najbardziej przykuwało wzrok, to twarz, piękna niczym malowidło anioła na kościelnych ścianach, rysy miała jednak mniej delikatne, a oczy... tak te były najdziwniejsze, nie przypominały żadnych innych, były bowiem intensywnie żółte i teraz wyglądały groźnie, święcąc w pół mroku panującym w pomieszczeniu. Bez słowa usiadł przy chłopcu obserwując go i ignorując śniadanie.
-Azazelu- po kilku chwilach odezwał się Rudolf.- czy zechciałbyś pomóc dzisiaj Regulusowi w zaklinaniu medalionu?
-Pójdę tam gdzie Daga.- odpowiedział melodyjnym, mocnym, głębokim głosem.
-Tak, ale..
-Powiedziałem!- uderzył pięścią w stół, aż Daga podskoczył i przeniósł na niego przestraszone oczęta.-Wybacz mi.- położył mu uspokajająco dłoń na policzku.
-Myślę, że powinieneś pomóc wujkowi.- powiedział patrząc w żółte oczy towarzysza.
-Idziesz do Malfoyów, tam może być niebezpiecznie.- zaprotestował.
-A czy ten medalion nie jest do ochrony?- Chciał wiedzieć Daga. Słyszał o nim już od jakiegoś czasu, ale nikt nie chciał mu nic wyjaśnić, dlatego teraz zapytał nie spuszczając wzroku z Azazela.
-Kochanie, wiesz, że nie mogę...-Azazel miał problem, żeby cokolwiek odmówić temu ślicznemu aniołkowi.
-Dobrze, idę do Draco.- Daga wstał i wyszedł obrażony. Azazel już chciał podążyć za nim, ale ręka Rudolfa skutecznie go powstrzymała.
-Nie możesz mu powiedzieć, a zrobiłbyś to.- wyjaśnił mu, ale cofnął się pod wpływem wściekłego spojrzenia.
Draco podekscytowany czekał na przyjaciela tuż obok kominka, a w ręce trzymał list, który dzisiaj rano przyniosła mu szara sowa. Gdy tylko zobaczył, że płomienie zmieniają kolor, wstał z podłogi i zaczął podskakiwać.
-Daga, Daga, zobacz!- podbiegł do chłopaka, który właśnie otrzepywał ubranie.- Dostałem list ze szkoły. A gdzie twój?
-Ja nie dostałem jeszcze.- zmartwił się drobniejszy chłopiec.
-Nie martw się, może wyszedłeś przed pocztą.- blondyn zaprowadził go do kanapy i zaczął czytać list na głos.
-Severusie!- krzyknął do kominka Regulus.- Chodź tu szybko!
-Co się stało?- w płomieniach ukazała się głowa jego kochanka.
-Daga dostał list.- pokazał mu kopertę, a ten natychmiast wszedł do pokoju.
-Dumbledore nic mi nie mówił.- obejrzał list ze strachem w oczach.
-A Harry Potter jest w rejestrze?- Regulus spojrzał na bladą twarz ukochanego.
-To jest do ich obu...
-Co? Jak?
-Zawołaj wszystkich do salonu.- musnął wargami czoło Regulusa i wyszedł.
Po chwili dorośli siedzieli już na sofach i fotelach w przestronnym pokoju.
-Nie możemy do tego dopuścić!- Narcyza odezwała się pierwsza.
-Draco dostał list, nie możemy ich rozdzielić.- powiedział smutny Rabastan.
-Ale Daga-Eweram Black Riddle nie może pójść do Hogwartu, a Harry Potter nie istnieje.- Severus głośno myślał.
-A jeśli on będzie twoim synem?- Zwrócił sie do niego Lucjusz.
-To niedorzeczne!- krzyknął tamten.
-Tylko ty jesteś w szkole cały czas, nie będzie musiał się zmieniać, Dumbledore ci ufa, a ten list odeślemy.
-Lucjusz może mieć racje.- Bella kiwnęła głową z aprobatą.
-Porozmawiam z nim, ale...
-Jesteś na tyle potężny, że go przekonasz.- Narcyza położyła dłoń na ramieniu przyjaciela.
-A co z moim asystentem?- Przypomniał sobie nagle o Azazelu, bo ten już wcześniej zagroził, że jeśli Daga wyjedzie, on pojedzie z nim, albo uprowadzi chłopca.
-To zostaw mnie.- Lucjusz podszedł do kominka.- Zwołam zebranie rady.
-Tak, zobaczymy.
Tymczasem obaj chłopcy bawili się w najlepsze latając na miotłach pod okiem domowej skrzatki. Daga był urodzonym szukającym, za to Draco nie przepuścił ani jednej odbitej ku niemu piłki.
-Wracajmy już.- po jakimś czasie zaproponował Daga.
-Już za nim tęsknisz?- Zachichotał Draco, za co dostał tylko piłką w głowę.
-Dobrze, zresztą chcę porozmawiać z wujkiem Severusem.- z godnością zgodził się Draco i poprawił włosy, by każdy kosmyk był na swoim miejscu, tak jak u jego taty.
-Azazelu?-od progu usłyszał ukochany głosik.
-Wejdź, kochanie.- odłożył książkę i wyciągnął rękę do chłopca.
-Nie przeszkadzam ci?- zapytał siadając mu na kolanach i wtulając sie w jego szeroką klatkę piersiową.
-Ty, nigdy.- wyszeptał całując czubek jego głowy. Męczył się, znał go już od tylu lat, a nie mógł go dotknąć. To było gorsze niż tortury, dlatego błogosławił i przeklinał te chwile, gdy Daga był tak blisko.
-Draco dostał list. Co jest ze mną nie tak?- Zapytał po chwili podnosząc główkę, by na niego spojrzeć.
-Nic maleńki. Lada dzień na pewno przyjdzie.- zapewnił go głaskając po policzku.
-I pojadę do szkoły! I będę taki mądry jak wujek Severus!- ucieszył się zeskakując z kolan.
-Tak, kochanie, będziesz.- Azazel roześmiał się na taką szybką zmianę nastroju.
-Dobrze, wierzę ci, ty nigdy nie kłamiesz.- Daga przytulił się do jego nogi, ale po chwili odskoczył.- Zagrasz ze mną w szachy?
-Dla ciebie wszystko, aniołku. Przynieś plansze.
Albus po raz kolejny przeklinał swój los. Nie dość, że ten mały znów mu się wymknął i do szkoły miał przyjąć bękarta Snape'a i Blacka, to na dodatek rada kazała mu przyjąć jakiegoś pomocnika do warzenia eliksirów. Zaklął w duchu i już zaczął obmyślać plan na uprzykrzenie życia dwóm nieproszonym gościom. Po chwili w jego głowie zrodził sie szatański plan i uśmiechnął się zimno. Tak, ten rok dla Hogwartu będzie niezapomniany.
Niespodziewanie natrafiłam na twój blog z przyjemnością mogę stwierdzić. Zakochałam się w nim od pierwszego rozdziału.Wypiekami czekam na kolejny wyśmienity rozdział. Nigdy nie znosiłam cukierkowego Albusa mdlił mnie od tej słodyczy. Dość ciekawie przedstawiłaś losy Daga oraz Azazel. Zastanawia mnie co wymyślił nałogowiec cytrynowych dropsów.
OdpowiedzUsuńWyczekuje na kolejny rozdział. Pozdrawiam.
Wiem już na czym się wzorujesz pisząc to opowiadanie! Cały świat czarodziejski przewróciłaś do góry nogami! Wszystko jest na odwrót! Gratuluje pomysłu i życzę jeszcze wspanialszej weny!
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, tak boje sie o Dagde, co za pomysł wymyślił Albus, można stwierdzić że Severus wcale nie jest taki bezpieczny jak takie ma podejsce do dziecka Severusa i Regulusa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka