niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 84

Artur Wesley siedział w swoim gabinecie i patrzył zmęczonym wzrokiem za okno.
Gdy to wszystko się zaczęło, miał całkiem inną wizję lepszego świata i do końca nie był pewny, gdzie i kiedy ktoś popełnił błąd. Być może była to noc, w której stracił niemal całą rodzinę. A może później. Nie podobało mu się jednak to, co osiągnęli. On i jego żona od dawna ze sobą nie rozmawiają. Nie był na ślubie trzech synów. Jego mała, ukochana córeczka.... o niej nawet nie mógł myśleć.
I te wszystkie rozlewy krwi. Znał tych ludzi, z niektórymi chodził nawet do szkoły. A teraz musiał stać i przyglądać się, jak giną. Owszem, on sam kiedyś był obiektem drwin i tego chciał oszczędzić swoim dzieciom, ale cena była zbyt wysoka i w końcu to zrozumiał.
Usiadł przy biurku i zaczął pisać.

                                      
                                                    Dzieci
  
   Zrozumiem, jeśli nie będziecie chcieli się ze mną spotkać, ale jeśli któryś w Was zmieni zdanie będę czekał na Świstoklika, na wzgórzu za domem dziś wieczorem.
    Jestem gotów by ujrzeć prawdę.

                                                                         Tata


Miał nadzieję, że chociaż jeden z jego synów odpowie na list. Bardzo za nimi tęsknił i zrozumiał swoje błędy. No i nie kochał już Molly od wielu lat. Czas, żeby wziąć życie w swoje ręce.



Daga siedział z Fredem i Georgem w bibliotece, grając w Eksplodującego Durnia. Oczywiście, że dobrze się bawił, ale nie mógł się pozbyć uczucia smutku. Towarzysze wciąż, mimo że są połączeni, traktowali go jak małe dziecko.
-Daga, młody, twoja kolej.- George szturchnął go w ramię.
-A tak.- uśmiechnął się do niego.- Czy... Jak traktuje cię wujek?- Zapytał trochę zmieszany.
-Musisz im pokazać, że jesteś dorosły.- chłopak od razu zrozumiał. Sam miał kiedyś podobny problem, ale Daga był młodszy. Rozumiał też Azazela i Elverna.
-Jak?-Zainteresował się.
-Wiedzą, że jesteś potężnym magiem i że jesteś dzielny.... uwiedź ich, mimo że jesteście połączeni, to czasem dorosłym jest trudno to zobaczyć.- uśmiechnął się do niego.
-A teraz wracamy do gry.- wszedł im w słowo Fred i zabawa zaczęła się na nowo, a Daga nagle przypomniał sobie słowa Draco. Ciąża pokarze wszystkim, że jest dorosły i odpowiedzialny, ale nie zaszkodzi też uwieść mężczyzn, tyle że każdego z osobna. Zdaje sobie sprawę, że z ich dwojgiem nie dałby sobie rady i zabawniej będzie przetestować ich zazdrość. A zwłaszcza Azazela, był ciekawy, czy coś by zrobił, widząc ukochanych zajmujących się tylko sobą. Na jego usta wpełzł złośliwy uśmiech.
-Fred, George?- do pomieszczenia wszedł Billy.- Musimy porozmawiać.
-Teraz?- Zapytali obaj jednym głosem.
-Tak.- uśmiechnął się do Daga.- Tylko chwilę.
-To nic.- wstał. - Ja muszę jeszcze coś sprawdzić.- miał nadzieję, że będą tu jakieś książki o tym, jak szybko zajść w ciążę.

Elvern uśmiechnął się lekko, gdy wszedł do umysłu młodszego kochanka. I on często myślał o dziecku. Azazel także tego chciał. Już od kilku lat o tym myśleli. Wiedział też, że tylko Daga może im to dać. Tylko czy jest na to gotowy? W każdym razie on postanowił zacząć traktować go bardziej jak dorosłego. Jeśli zrobią to źle, pozostaną bez potomka. To bardzo delikatny temat. Może powinien porozmawiać z chłopakiem.
-Kochany.- do jego gabinetu wszedł Azazel.
-Też to poczułeś?- Zapytał, wstając.
-Ile razy jeszcze spieprzę?- Zapytał biorąc kochanka w ramiona.
-Wszystko będzie dobrze.- elf pocałował go delikatnie.- Może zabierzemy go.... W każdym razie teraz jesteś jego kochankiem, nie tylko opiekunem, a jeśli ma....
-Cii...Będziemy ostrożni. Ale masz rację, będzie bezpieczny z nami.- anioł już miał plan. Skoro Daga zasmakował w alkoholu, to czemu nie mieliby zabrać go do jakiegoś baru, ale lepiej mugolskiego. To przecież nic złego.
-I w końcu mówisz z sensem.- Elvern poprowadził go na kanapę.- A teraz zwróć swój umysł do mojego.- wyszeptał mu do ucha i chwilę później znalazł się nagi pod nim.
-Uwielbiam twoje myśli.- Azazel zatopił swoje usta w jego i nie myślał już o niczym innym, tylko o sprawieniu przyjemności kochankowi.

-Ja chcę się z nim zobaczyć.- George odezwał się w końcu.
-A jeśli to pułapka?-Charlie nie był przekonany.
-Wiec spotkajmy się z nim u mnie.- Percy też tęsknił za ojcem.- I tak się przenoszę.
-Dobrze, więc postanowione?- Billy raz jeszcze zapytał braci, a wszyscy pokiwali głowami. Być może uda im się odzyskać chociaż jednego rodzica i trochę spokoju.

Daga siedział z wypiekami na twarzy między książkami i chłonął wszystko, co było o męskiej ciąży. Nie wiedział, że nie jest sam w pomieszczeniu.
-Skarbie?- gdy usłyszał głęboki głos Azazela, podskoczył i odwrcił się do nich.
-Tak?- Zapytał robiąc niewinną minę.
-Musimy porozmawiać.- Elvern podszedł do niego i siadł obok. Chłopak od razu wspiął mu się na kolana.
-O czym?- Zapytał patrząc na niego bardzo uważnie, nie rezygnując z miny niewiniątka.
-O ciąży.- Azazel usiadł obok. - Ja wiem, że znów spieprzyłem....
-Nie, Aza.- przerwał mu.- Chcę być traktowany jak dorosły....
-I będziesz, ale nie myśl jeszcze o dziecku.- pocałowali go obaj.- Mamy pomysł.
-Przebierz  się i poczekaj na nas w salonie.- Elvern już miał przed oczami wizję tego, co będzie.
-W co mam się przebrać?- Chłopak wstał uszczęśliwiony.
-W coś bardzo seksownego.- wyszeptał mu do ucha anioł.
-Już biegnę.- i jakby na potwierdzenie tych słów zniknął w mgnieniu oka. Był bardzo ciekawy, co wymyślili jego kochankowie i bardzo podekscytowany. Mieli przecież opuścić posiadłość, tego był pewny.

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 83*

Daga obudził się z okropnym bólem głowy. Ale nie to go zaskoczyło. Wiedział, że takie są następstwa picia i na to się przygotował, w każdym razie pomyślał już wczoraj.
Co go zaskoczyło to to, że nie mógł się ruszyć i nie dlatego, że wszystko go bolało. Był po prostu uwięziony między dwoma nagimi ciałami. Uśmiechnął się lekko i postanowił cieszyć tym uczuciem.
-Boli cię głowa, kochanie?- Zapytał cicho Elvern, bardzo powoli przesuwając ręką po jego klatce piersiowej.
-Troszkę.- przyznał odwracając do niego głowę. W tej samej chwili poczuł na szyi delikatne pocałunki.
-Przykro mi, skarbie.- Azazel nie przestawał go całować.- Ale kara cię nie ominie.- i nagle chłopak był całkiem związany i nie widział zupełnie nic. Miał jednak szczęście, że mógł ruszać nogami. To jednak na nic mu się nie przydało, bo teraz całowały go nie jedne, a dwoje ust.
-Ale... - zaczął dość niepewnie.
-To jest twoja kara, kochanie.- anioł położył mu rękę na pośladkach.- Nie powinieneś wczoraj wychodzić sam.- klepnął go, może nie z jakąś wielką siłą, ale zaskoczony Daga i tak podskoczył.
-Zawsze możesz poprosić któregoś z nas.- cichy szept elfa tuż przy jego uchu sprawił, że zadrżał.
- Jesteś przecież nasz.- dokończyli obaj.
Daga przestał się szarpać. Na początku obawiał się trochę, co zamierzają zrobić. Oczywiście, że obaj go kochali, ale był świadom tego, że zrobił źle.
-Ciesz się swoją karą, kochanie.- Azazel bardzo ostrożnie zaczął rozchylać jego pośladki, a Elvern całował podbrzusze i ujął w dłoń jego budzącą się do życia erekcje.
Chłopak jęknął tylko i ułożył się wygodniej. Taka kara bardzo mu odpowiadała. Mężczyźni działali bardzo zgodnie i teraz czuł na sobie nie jeden język, ale dwa i zaczęło mu się kręcić w głowie. Nigdy dotąd nie myślał, że może być tak wspaniale, a wiedział, że to jedynie początek.
Gdy Azazel wsunął palec w ciasną dziurkę, pisnął i uniósł pośladki, jednocześnie wsunął swojego penisa głębiej go gardła Elverna i krzyknął zaskoczony.
-A teraz ja będę powoli w ciebie wchodził.- anioł delikatnie wbił zęby w jego ramię.- A El....- nie dokończył, ale Daga zrozumiał. Usta elfa mocniej zacisnęły się na jego erekcji i zaczął poruszać nimi coraz szybciej.
Chłopak bardzo chciał się poruszyć, albo chociaż spojrzeć na kochanków, ale nie był w stanie nawet o to poprosić. Jedyne, co wydobywało się z jego ust, to coraz głośniejsze jęki.
Gdy poczuł, że Azazel wsuwa swoją ogromną erekcję w jego ciało, zachłysnął się powietrzem i raz jeszcze pchnął swoją głębiej w usta elfa. Elvern zamruczał z przyjemnością i zaczął ssać bardziej zaciekle. Daga czuł w sobie całego penisa anioła, który bardzo powoli zaczął się poruszać. A gdy uderzył w jego prostatę, już chciał dojść, co skutecznie uniemożliwiły mu wargi elfa, które ścisnęły go jeszcze mocniej.
-Nie tak szybko, maleńki.- Aza również miał problem z oddechem.- To jest właśnie twoja kara. Dojdziesz, gdy my będziemy gotowi.- i wbił się w jego ciało z taką siłą, że sam krzyknął. Daga jęknął tylko w odpowiedzi i na nowo zaczął cieszyć się tym uczuciem,  mimo że miał niemal łzy w oczach. Tak bardzo chciał dojść. Dla niego miękkie ciepłe usta na erekcji i twardy członek wbijający się w niego, było trochę za dużo.
Nie mógł widzieć, że Elvern kiwa głową w stronę najstarszego kochanka. Nie wiedział, że na jego twarzy błogość i szczęście miesza się z bólem.
-Teraz.- usłyszał tylko cichy ochrypły szept i nagle przez klika sekund został ogłuszony siłą nie tylko swojego orgazmu, ale i pozostałych mężczyzn. Całkiem zapomniał o połączeniu, o tym jak bardzo intensywne będą teraz te doznania.

-Skarbie?-  zatroskany głos Azazela dobiegł go gdzieś z oddali.
-Chyba przesadziliśmy.- Elvern miał w głosie tą samą troskę.
-Ja...- odezwał się cicho i został podniesiony do siadu.
-Ci...- ktoś wsadził mu do ręki szklankę i ostrożnie otworzył oczy.- Kochanie, zemdlałeś.... to było zbyt silne.- miał przed sobą twarz elfa.
-Nie mogliśmy cię obudzić.- anioł przytulił go do siebie i Daga w końcu napił się trochę. To pomogło na wyschnięte na wiór gardło.
-Ale przebaczyliście mi?- Zapytał patrząc na kochanków.
-Baliśmy się.- odpowiedzieli obaj.
- Malutki- zaczął Azazel.- tam jest jeszcze niebezpiecznie.... Co by było, gdybyśmy nie zdążyli... Nawet nie chcę myśleć.- Elvern potwierdził te słowa kiwnięciem głowy
-Nic się nie stało.- uśmiechnął się do nich.- I wróciłem bezpiecznie.
-Następnym razem powiedz nam.- Elvern pocałował go w policzek i również go przytulił.
-Dobrze.- raz jeszcze  zamknął oczy i na jego buzię wpełzł leniwy uśmiech.- I już koniec kary...
-Zdecydowanie.- anioł roześmiał się czule i pogłaskał go. Elf machnął ręką i na stole pojawiło się jedzenie.
-Musisz nabrać sił.- Elvern podstawił mu pod nos pachnącą zapiekankę.
-Bardzo chętnie.- Daga otworzył oczy i wgryzł się w chrupiącą bułkę. Był tak bardzo szczęśliwy, że zdziwił się, iż nie zobaczył że świeci i unosi się nad ziemią.

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 82

Daga nie miał dziś co ze sobą zrobić.
Wszyscy zdawali się być bardzo zajęci, nawet wujek Regulus wybrał się gdzieś rano z dziećmi, a wujka Severusa nikt nie widział od dwóch dni, bo siedział zamknięty w laboratorium i nie wpuszczał nikogo.
Jego rodzice przeżywali drugą młodość i nie chciał im przeszkadzać. Najgorsze, że jego ukochani towarzysze też jakimś nieszczęśliwym trafem nie mogli poświęcić mu chwili.
-Daga!- To był Blaise.
-A co ty tu robisz?- Zapytał wpadając przyjacielowi w ramiona. Był jednym z nielicznych, którzy nie mieszkają na terenie posiadłości.
-Uprosiłem mamę, żebym mógł zostać. A coś ty taki markotny?- Wyższy chłopak przyjrzał mu się uważnie.
-A nic... taki dzień.- nie chciał go męczyć i tak by nie zrozumiał.
-Ale przecież... czy wy nie powinniście się połączyć?
-I owszem.- przyznał Daga uśmiechając się błogo.- Ale to nie znaczy, że musimy spędzać każdą chwilę razem.
-Słuchaj... a może ty tak... Daga, kiedy ostatnio byłeś poza rezydencją?- Blaise wpadł na szalony pomysł.
-Cztery lata temu.- przyznał chłopak trochę zmieszany.
-No to chodź... na Pokątnej nikt nie sprawdza nikogo, a ty... nie obraź się, jesteś śliczny i w ogóle, ale specjalnie nie rzucasz się w oczy.
-Dzięki.- Daga po prostu roześmiał się. - Ale masz rację... przecież potrafię się bronić i....nigdy w sumie mi nie zabronili.
-To chodź.- Blaise wziął go za rękę i weszli z powrotem do salonu.

Ulica Pokątna bardzo się zmieniła. Teraz nie była już taka kolorowa i radosna, jaką ją zapamiętał... i było tam mniej ludzi. Daga, gdy tylko się na niej pojawili, zaczął powoli żałować.
-Haj, w porządku?- Zapytał przyjaciel.
-Tak.- posłał mu dość niepewny uśmiech.
-To może Nokturn? Tam jest teraz dużo lepiej... są specjalne zabezpieczenia, Ministerstwo już tam nie wchodzi. Podobno się boją.
-Ok, zobaczmy tam.- młody Riddle nie chciał wyjść na mięczaka, ale coraz mniej mu się to wszystko podobało, dlatego też dla pociechy sięgnął do umysłów ukochanych, co ogromnie polepszyło mu humor.
-Tylko pamiętaj, nie zdradź się ... może powinniśmy udawać parę...tak dla bezpieczeństwa.- Blaise tylko głośno myślał, ale to jeszcze bardziej nie spodobało się Daga.
-Aha...- posmutniał jeszcze bardziej.
- Daga... chłopie, to nie tak.- uśmiechnął się do niego.- Przyznaję, że gdyby było inaczej, to oczywiście, że tak, ale po pierwsze jesteś moim małym braciszkiem- na potwierdzenie tych słów objął go opiekuńczo ramieniem na wysokości barków.- a po drugie wiesz, życie mi całkiem miłe i nie szukam jeszcze poważnego związku, a ty zasługujesz tylko na taki,- pocałował go w policzek i wprowadził do jednego z barów.- A teraz napijmy się.
-Bardzo chętnie.- na to mógł przystać. Usiedli więc w rogu sali i zaczęli obserwować innych. Z czasem zaczęli wymyślać śmieszne historie o każdym, nowo wchodzącym kliencie.
Godzinę później Blaise zaproponował coś innego niż tylko Piwo Kremowe. Stwierdził, że potrzebują czegoś mocniejszego i poszedł po Ognistą Whiskey. Nie powinien był oczywiście zostawiać Daga samego, ale bar był na tyle mały, że w razie czego miał go na oku i był gotowy pomóc.

-To twój chłopak, śliczny?- Zapijaczony głos odezwał się tuż obok jego lewego ucha, ale Daga postanowił go ignorować. Wiedział przecież, że nie powinien rozmawiać z pijakami. Miał też szczęście, że nie stracił przyjaciela z oczu.
-No, śliczny, jak on mógł cię samego zostawić.- zapijaczony czarownik dosiadł się nagle do niego i zbladł.- Wybacz, Panie.- szepnął i nagle otrzeźwiał.
-Słucham?- Blaise doszedł w końcu do stolika.
-Nie powinno was tu być.- mężczyzna wstał.- Zwłaszcza ciebie, Panie.- zwrócił się do Daga i odszedł.
-Chcesz iść?- Blaise zapytał przyjaciela.
-Nie.- uśmiechnął się do niego przekornie.- Przecież nic się nie dzieje.- i upił łyk Whiskey.-  A ja nie będę całe życie grzecznie siedział w domu.
-I to mi się podoba.- chłopak zawsze wiedział, że młody książę ma w sobie bunt, trzeba było go tylko wydobyć i może zyskać nowego towarzysza zabaw.

Po dwóch godzinach obaj byli już nieźle pijani i we wspaniałych nastrojach. Okazało się, że Daga ma dość mocną głowę i upija się na bardzo wesoło. Zaczął nawet śpiewać i teraz wszystkie oczy zwrócone były na nich. A pjaczkowie wystukiwali rytm i nie raz wtórowali chłopakowi.
-Daga, idziemy.- zarządził w końcu Blaise, ocierając łzy rozbawienia z oczu.
-Nie chcę!- Przyjaciel wyrwał mu się z uścisku tak niefortunnie, że oblał się piwem i przerwrócił.
-Musimy.- podniósł go, wykazując tony cierpliwości, o jakie siebie nie posądzał.- W domu wszyscy się martwią, a nie chcesz rozzłościć Azazela.
-Chcę, on się mną nie przejmuje.- i już otworzył buzię, by zacząć reczital, ale przyjaciel był szybszy i po prostu przeniósł ich do twierdzy.
Miał jednak pecha, bo nie znaleźli się w jakimś ustronnym pokoju, żeby Daga chociaż trochę doszedł do siebie, tylko wylądowali niemal u stup czworga mężczyzn, których Blaise nie chciał teraz spotkać za wszelką cenę.

-Witamy panie, Zabini.- odezwał się Tom.- Zechce nam pan powiedzieć, co stało się z moim synem?
-Bo wie pan....- zaczął chłopak zmieszany.
-Tatusiu!- Daga wpadł ojcu w ramiona wciąż bardzo podchmielony i wesoły.- Byłem na Pokątnej i było tyle ludzi... podobało im się, jak śpiewam....
-Cieszę się, kochanie.- Elvern uśmiechnął się do niego i pogłaskał po głowie.- Chodź do mnie.
-Nie.- przysunął się bliżej ojca i skrzyżował ręce na piersi.
-Blaise możesz nam powiedzieć, co się stało?- Syriusz był bardziej rozbawiony niż zły.
-Ja bardzo przepraszam.- odezwał się znowu, patrząc, jak przyjaciel jednak schodzi z kolan ojca i przenosi się na kolana Azazela, całując go siarczyście.- Wiem, że nie wolno opuszczać rezydencji, ale...
-Rozumiem.- Elvern uśmiechnął się do niego przyjaźnie.- Kochanie, wszystko w porządku?- Zwrócił się do młodego towarzysza. Ten tylko kiwnął głową, nie odrywając ust od szyi anioła, który udobruchany nic już nie mówił.
-Wiesz, że nie lubię tego robić.- westchnął Tom.- Ale chce się widzieć z twoja matką.... Przez ciebie Daga był w niebezpieczeństwie... nie mogłeś go bronić....
-Tato, cii....- odezwał się Daga.- Boli mnie głowa, a Blaise to mój przyjaciel, nic mu nie zrobisz.- ruszył na środek pokoju, potykając się o własne stopy
-Aniołku.- odezwał się Azazel, raz jeszcze biorąc go na ręce.- Blaise wie, co źle zrobił i należy mu się stosowna kara.
-Nie.- chłopak wyrwał się z objęć kochanka.- Jeśli go ukarzesz, to nie będę z tobą spał.- pokazał mężczyźnie język.- Ani z tobą.- zwrócił się do Elverna.- I... i... ucieknę z domu.- omiótł groźnym spojrzeniem czwórkę na wpół rozbawionych dorosłych i nagle usnął, pochrapując cicho, na co wszyscy zgromadzeni po prostu się roześmaiali.
-No dobrze.- Tom opanował śmiech, patrząc z czułością na syna.- Ale proszę cię nigdy więcej, nie bez obstawy,- zwrócił się do Blaise.
-Dobrze.- zgodził się chłopak i wyszedł.
-Zabiorę go do sypialni i poszukam Severusa.- elf wziął chłopaka na ręce.- Tylko pamiętaj, kochanie, Daga ma szesnaście lat.- pocałował Azazela i wyszedł. Dla niego normalne było, że ich młody kochanek będzie się buntował i on nie robiłby z tego tragedii. Aza jednak zawsze był nadopiekuńczy, a dokładając do tego paranoję Toma, dziwił się, że Daga wytrzymał tyle czasu będąc grzecznym.
Syriusz podzielał zdanie mężczyzny, ale i też miał pewność, że Tom ma sporo racji. Nie zamierzał karać syna i nie pozwoli, by mąż i ukochany Daga to zrobili. On sam w jego wieku przez to przechodził.
Tom i Azazel nie bardzo wiedzieli, co z tym zrobić. Oczywiście anioł widział w zachowaniu ukochanego korzyść i dla siebie, ale bezpieczeństwo było ważniejsze. Tom po prostu nie chciał, by Daga za szybko dorastał, a ostatnio działo się to w okropnym tempie i nie wiedział, czy nie jest już za późno na stworzenie dobrej relacji z jedynym, ukochanym dzieckiem.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Notka

Kochani, zdrowych pogodnych świąt Bożego Narodzenia. 
Dużo uśmiechu w Nowym Roku i wiele wspaniałych  historii yaoi do czytania i ogladania.
Piszącym weny i tysiąca komentarzy. 
A wszystkim szczęścia i ogromu miłości






sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 81*

Remus przyglądał się Georgowi, który razem z bratem i kilkoma przyjaciółmi urządzili sobie mecz.
Nie mógł powstrzymać dumy. Jego towarzysz był wspaniały i taki piękny. Nawet teraz zapierał mu dech w piersiach.

Zamknął oczy i zaczął wspominać ten pamiętny dzień cztery lata temu, gdy stali się jednością:
Obudził się, gdy George usiadł na łóżku. Chociaż praktycznie mieszkali razem, to ostatniej nocy odwiedzili go starsi bracia i cała piątka rudzielców do późna siedziała w salonie. Koniec końców Remus usnął, nim chłopak wrócił. Co zresztą okazało się dobre, bo George spędził noc razem z braćmi
-Nie chciałem cię obudzić.- wyznał chłopak.
-Nie szkodzi, szczeniaczku.-uśmiechnął się do niego i usiadł.- Widzę, że miałeś ciekawą noc.
-Po prostu rozmawialiśmy.... Było prawie tak, jak kiedyś w domu.- spuścił wzrok.
-Skarbie.- wilkołak wziął go w ramiona.- A co dziś zamierzasz robić?- Zmienił szybko temat.
-Obiecałeś, że pójdziemy do lasu.- przypomniał sobie chłopak.
-A tak.- uśmiechnął się Remus.- Miałem ci pokazać tą polanę.- przejechał nosem po wrażliwej skórze na szyi Georga.
-Teraz?- Zapytał zanim przyjemność opanowała jego zmysły do reszty. Przez te trzy miesiące wprawdzie nie zrobili dużo, ale wiedział, że Remus jest bardzo wprawny w sztuce kochania.
-Daj mi kilka minut.- mężczyzna odsunął się od niego nie bez żalu, ale nie chciał narzucać zbyt szybkiego tempa. Chociaż prawdę mówiąc już od pierwszej chwili gdy go zobaczył miał na niego ochotę.
Mężczyzna nie mógł wiedzieć, że chłopak był już gotowy i zaplanował sobie całą wycieczkę w taki sposób, że wrócą z niej połączeni. To w tym między innymi celu wczoraj nie wrócił do sypialni. Musiał porozmawiać ze starszym bratem i dowiedzieć się wszystkiego, co powinien wiedzieć.

-Podoba ci się?- Zapytał, gdy stali już na osłonecznionej polanie z wodospadem, rzeczką i grotą obok.
-Jak znalazłeś to miejsce?- Chłopak dawno nie widział tak pięknej okolicy.
-Kiedyś obudziłem się tu po przemianie.- wyznał rozkładając koc.- Zjemy śniadanie?
-Właściwie...- George odetchnął głęboko i zrzucił z siebie pelerynę, którą wcześniej miał szczelnie zapiętą tak, że nikt nie widział, co ma pod spodem.- To mam ochotę na coś innego.- dokończył cicho i Remus musiał na niego spojrzeć. Zastygł bez ruchu. Ukochany miał na sobie tylko czarne bokserki- prezent od niego. Gdy je dostał, rumieniec nie schodził mu z twarzy przez pół dnia. A teraz... Mężczyzna przełknął ślinkę i wstał z kucków.
-Kochanie, jesteś pewny?- Zapytał podchodząc do niego.
-Bardzo.- przyznał i zrobił krok do przodu zmniejszając dystans między nimi.- Długo o tym myślałem i teraz, skoro mieszkamy razem i mam tu chodzić do szkoły....- Remus przerwał jego wywód namiętnym i za razem delikatnym pocałunkiem.
-Nic się nie bój.- poprowadził go na koc.- Zaopiekuję się tobą.- powili, ale stanowczo posadził go i sam usiadł przed nim.
-Wiem.- George uśmiechnął się do niego i wziął za rękę, kładąc się, pociągnął go za sobą. Remus jednym szybkim zaklęciem pozbawił się odzieży i jak on został w samych bokserkach. Najpierw bardzo powoli zaczął całować jego twarz, ale i nie przestawał ocierać materiału o materiał. Chłopak szybko dołączył do zabawy. Oddawał każdy pocałunek i robił się coraz głośniejszy.
-Spokojnie.- wilkołak przyssał mu się do obojczyka.- Mamy cały dzień.- uśmiechnął się, gdy George głośno wypuścił powietrze i szarpnął biodra do przodu.
-Długo nie wytrzymam.- wyszeptał w końcu chłopak.
-Ależ wytrzymasz, skarbie.- w końcu wsunął rękę pod cienki materiał bokserek i dotknął palcem nabrzmiałej już erekcji, która na najmniejszy dotyk poderwała się nieznacznie do góry.- Cudownie.- szepnął i szarpnął bieliznę aż do kolan. Teraz dopiero George zdał sobie sprawę ze swojej nagości, ale zanim zdążył się zarumienić, poczuł usta mężczyzny na swoim członku i usłyszał jakby z oddali swój stłumiony krzyk. Owszem, już wcześniej to robili, ale teraz zabawa zmierzała do oczekiwanego końca. Uniósł pupę, pod którą znalazła się poduszka i ręka Remusa dotykająca jego pośladków coraz śmielej. Ssące usta opuściły swoje stanowisko stanowczo za szybko i twarz mężczyzny na nowo znalazła się nad jego.
-Jeszcze możesz zmienić zdanie.- mężczyzna patrzył mu w oczy, ale ani w nich, ani w zapachu chłopaka nie wyczuł strachu czy chęci wycofania się.
-Chcę być z tobą w pełni.- zapewnił George.
-Cieszę się bardzo.- i nagle jego zwinny palec wsunął się w ciasne wnętrze chłopaka. Ten pisnął zaskoczony.- Rozluźnij się, szczeniaczku.- pocałował go w nos i uderzył w prostatę, wywołując jęk zadowolenia
-Jeszcze.- poprosił cicho.
-Już się robi.- ostrożnie wsunął drugi palec, mamrocząc zaklęcie rozciągnięcia.- A teraz chcę, żebyś się nie ruszał.- wysunął palce, które kilka sekund później zastąpiło coś dużo grubszego i większego. Georgowi aż zabrakło tchu, ale uśmiechał się do ukochanego. W miarę, jak w niego wchodził, ból ustępował przyjemności i czuł już tylko to, gdy mężczyzna zatopił się w nim do końca i zaczął delikatnie kołysać.
Remus był w siódmym niebie i poruszał się najwolniej, jak tylko mógł, by zatrzymać to uczucie najdłużej. Niestety jego kochanek miał inne plany i zaczynał wychodzić mu na spotkanie. Nagle, po jednym głośnym jęku Georga, poczuł, że dochodzi. Zatopił więc usta w ustach chłopaka i poczuł rozlewającą się ciecz, wypychającą go z kuszącego wnętrza. Jednocześnie był świadom, że doprowadził ukochanego do spełnienia, na co uśmiechnął się z satysfakcją....

-Wujku?- Daga usiadł obok niego.
-Tak, maluchu?- Uśmiechnął się do niego.
-Już nie maluchu.- założył ręce na piersi i odwrócił buzię obrażony. I miał rację, był przecież młodym mężczyzną, wkraczającym w dorosłe życie.
-Tak.- zgodził się Remus.
-O czym myślałeś?- Zapytał znów wesoły chłopak.
-O mnie i o Georgu.- wyznał.
-A, to dlatego tak mruczałeś pod nosem.- uśmiech mu się rozszerzył.
-Chyba tak.- zgodził się po raz drugi.
-Cieszę się, że masz kogoś, kto tak cię kocha.- Daga przytulił się do niego i obaj obserwowali bawiących się uczniów w milczeniu.
Pod wieloma względami byli do siebie podobni. Obaj przeszli długą drogę do tego, gdzie są teraz i zawsze jakoś bardzo dobrze się rozumieli. Remus był najukochańszym wujkiem Daga, z którym nieraz lubił się zadumać i siedzieć godzinami, obserwując jakiś odległy punkt horyzontu.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 80

Nagle El wstał z kolan Azazela i odwrócił się w stronę łóżka. Daga zacisnął powieki, żeby mężczyźni nie zorientowali się, że nie śpi, tylko ich podgląda, ale było za późno. No i Chłopak zapomniał, że mogą teraz wyczuwać jego emocje, więc dobrze wiedzieli, że tylko udaje.
-Nie wstydź się, skarbie.- elf ściągnął z niego koc i usiadł obok.- Przecież możesz patrzeć.
-Wiem, ale pomyślałem...- nie dokończył zdania, bo usta mężczyzny nakryły jego w pełnym pasji pocałunku.
-Skarbie, jest za wcześnie, żebyśmy mogli powtórzyć to, co w nocy. Jesteś za bardzo obolały.- Azazel zbliżał się do nich powoli, nie odrywając wzroku od całujących się kochanków.
-Ale jest coś, co możemy zrobić.- powiedział El i jednym ruchem pozbawił ich wszystkich ubrań, po czym zaczął całować klatkę piersiową i brzuch Daga. Azazel tymczasem ustawił się dokładnie za elfem i pochylił nad jego wypiętymi pośladkami, liżąc dziurkę. Mężczyzna jęknął i pochylił się bardziej, natrafiając na powoli twardniejącą erekcję młodszego kochanka i z uśmiechem objął ją całą ustami. Teraz z ust chłopaka wydobył się świst i pchnął biodra do przodu. Jednocześnie cały czas patrzył na anioła, który podniósł się i też nie odrywając wzroku od Daga, wbił się gwałtownie w ciało Elverna. Elf zamruczał, ale nie wypuścił z ust penisa, tylko zaczął ssać go mocniej i szybciej. Azazel pochylił się i złapał chłopaka za rękę, pocałował go i znów się uniósł. Odchylił głowę do tyłu, złapał biodra Ela i przyspieszył tempo. Ten z kolei złapał delikatnie jądra Daga i zaczął je powoli masować, wodząc językiem wzdłuż nabrzmiałej erekcji, gotowej w każdej chwili wystrzelić.
I dlatego elf zwolnił trochę pieszczotę, mimo że on sam już bardzo chciał dojść, zwłaszcza że silna ręka Azazela właśnie ścisnęła jego erekcję i pieściła ją z takim zapamiętaniem, że na chwilę zabrakło mu tchu.
-Gotowi?- Zapytał po jakimś czasie anioł łapiąc oddech. Daga nie był w stanie nawet pokiwać głową. Było mu bosko. Teraz, gdy Azazel pozbył się już poczucia winy i on czuł się dużo lepiej, jakby wolniej, bezpieczniej. El ścisnął wargami czubek erekcji chłopca, który, krzycząc, doszedł gwałtownie w jego usta. Elf, gdy tylko poczuł lepką ciecz, rozlewającą się w jego buzi, on też skończył na bladą skórę chłopaka, opadając na jego pierś ostrożnie, by go nie zgnieść. Jeszcze bardziej wypiął pośladki, zaciskając je wokół dużego członka anioła, który doszedł w tej samej sekundzie. Mężczyzna opadł obok i od razu przytulił do siebie dwa spocone ciała i pocałował obu kochanków w czoła.
-Aza?- Daga w końcu odzyskał mowę.
-Tak, skarbie.- popatrzył na niego z pod pół przymkniętych powiek.
-Czemu ty i El się kłócicie?- Zapytał przysuwając się jeszcze bliżej anioła.
-To nic, kochanie... po prostu mamy różne poglądy w pewniej sprawie, ale już jest wszystko dobrze.- pocałował go w policzek, zdając sobie sprawę, że El uśmiecha się zadowolony. Wiedział, że mówi prawdę.
-To ja was zostawię.- podniósł się z jękiem. Mieli rację, wciąż był bardzo obolały, ale szczęśliwy, jak nigdy. A teraz jeszcze miał ten charakterystyczny, poorgazmowy uśmiech i nic, nawet ból, mu nie przeszkadzało.- Wezmę prysznic i pójdę do Draco.
-Dobrze, aniołku.- El przyciągnął go jeszcze do siebie i pocałował krótko, po czym obaj patrzyli, jak idzie powoli w stronę łazienki. Owszem, mogli użyć czarów, żeby uśmierzyć ból, ale był on przecież częścią tego wszystkiego, tak ważną jak przyjemność. No i obaj byli bardzo dumni, że może ich czuć w sobie bardzo długo.

-Tom, kochany, wracaj do łóżka.- Syriusz uwielbiał wakacje, ale jego mąż od wczesnego poranka był bardzo zdenerwowany i obaj dobrze wiedzieli dlaczego.
-Skarbie, jest już południe, a Daga...- zaczął, ale ukochany posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.- Dobrze, już nie będę.- i w końcu wrócił do ciepłej pościeli.
-Zresztą byłem w tym samym wieku.- pocałował go.- I przecież ty i Azazel dawno pogrzebaliście topór wojenny.
-Ale czy ty się nie denerwujesz?- Zafascynował się nagle sutkami Syriusza, które twardniały zawsze, przy najmniejszym nawet dotyku.
-Nie, kochany, przecież obaj bardzo dobrze się nim zajmą. A co z Ministerstwem?
-Lucjusz mówił, że wszystko gotowe do przejęcia władzy.- uniósł się nad niego.- Ale porozmawiamy później.
-Chętnie.- Syriusz polizał Toma w szyję, a ten z młodzieńczym błyskiem w oku przekręcił go na brzuch.
-Dziś jesteś mój aż do czasu, kiedy nie zemdlejesz kochanie.- Tom wyszeptał mu jeszcze do ucha i zatopił się jednym, płynnym ruchem w tak wciąż jeszcze niebywale ciasną szparkę.

-Łał.- Draco w końcu odezwał się po wysłuchaniu opowieści przyjaciela.
-Szkoda tylko, że Aza tak długo czekał.- Daga jadł czekoladowe żaby i przyglądał się lekkim falom na jeziorze w ogrodzie letniej rezydencji Malfoy'ów
-Ale w końcu ci się udało... no i jak, czujesz już połączenie?- Draco ściągnął koszulkę i usiadł w cieniu.
-Nie, ale mam jeszcze czas. W takim układzie do trzeciego wszystko zwykle dochodzi w ciągu dwudziestu czterech godzin.- poszedł w ślad za przyjacielem.- A ty może wiesz coś o Ministerstwie?
-Minister ma zamiar zamknąć Hogwart i wszystkie inne pomniejsze szkoły. Nie chcą już uczyć młodego pokolenia. No i.... Daga, pamiętasz Ediego Nevtona?- Młody Riddle pokiwał głową, przypominając sobie młodego wilkołaka, który uczęszczał z nimi na lekcje jeszcze rok temu. Tu wszyscy wiedzieli, kim jest, ale ktoś w końcu doniósł o tym ministrowi i kolega nagle zniknął.- Mama nie chciała, żebym o tym wiedział, ale wujek Rudolf uparł się i postawił na swoim.... Cała jego rodzina, wiesz, on miał młodszą siostrę, miała 6 lat... nawet nie czekali do pełni... Merlinie, to było jak egzekucja i ci wszyscy ludzie krzyczący, żeby cierpieli, że są zakałą...I w końcu ich wymordowali przy oklaskach...
-Jak można...- Daga nie miał słów, ale łzy napłynęły mu do oczu. Draco przytulił przyjaciela.
-Tata mówi, że jest coraz gorzej i lada dzień Wesleay może przyczepić się do niego, dlatego będą działać... Nie jestem pewny, co zamierzają, ale gdybym miał zgadywać, to Azazel ujawni swoją postać przed nimi i zabije ministra na oczach wszystkich...
-Ale to nie zakończy wojny.- Daga może nie był w to wszystko zamieszany, ale tyle wiedział.
-Nie, to sprowokuje ich do otwartego działania zbrojnego i w końcu raz na zawsze wszystko zakończy, choćby mieli wybić wszystkich po tamtej stronie.- Draco przez chwilę brzmiał jak swój ojciec. Gdy wokół byli obcy, nawet Daga miał wtedy dreszcze
-Ale Aza....Co jeśli....
-Wątpię, by ten pomysł się spodobał. Mama już zaczęła suszyć tacie głowę, że to jest za duże ryzyko.
-A więc to dlatego się kłócili.- Daga zrozumiał i wtulił się w przyjaciela. Tak, ani ciocia, ani wujek, ani tym bardziej El nie pozwoli na takie ryzyko, więc będą musieli wymyślić coś innego.- Ale co ma do tego Hogwart?
-Wiesz o wirusie... My przyjmujemy tu też magiczne istoty, ale z naszego roku jest tu 5 osób. Meg ma tylko jedną czarownicę na roku, no i wiele rodziców woli mieć dzieci przy sobie, zwłaszcza teraz.
-Kiedy to się skończy?- Daga wiedział, że całe życie spędził u progu wojny i w końcu chciał zobaczyć, jak to jest, gdy jej nie ma.
-Ty możesz się do tego przyczynić.- roześmiał się Draco.- Twoi rodzice wciąż mają wyrzuty sumienia, że żyjesz tak, jak żyjesz, mimo że praktycznie nic nigdy cię nie dosięgnęło. A jedyny sposób, by zmyć z siebie poczucie winy, to zapewnienie spokoju dalszym pokoleniom. No i Aza i El.... więc po prostu zajdź w ciążę.- i rzucił się do ucieczki przed przyjacielem. A że miał przecież dużą przewagę, pierwszy wskoczył do wody, nie zważając na okrzyki Daga, żeby uważał, bo jak go dopadnie, to ten go popamięta.
Niestety chłopak nie mógł biec, a do tego jeszcze potknął się o kamień i wpadł w pluskiem do wody, co wywołało szczery śmiech ich obu. Daga wybaczył przyjacielowi, chociaż ten pomysł na długo jeszcze kołatał mu się gdzieś w umyśle.

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 79


Następnego ranka Daga obudziły szepty ukochanych mężczyzn. Był obolały po poprzedniej nocy, ale mimo to niesamowicie szczęśliwy. Wczorajszy wieczór był najpiękniejszym w jego życiu i cokolwiek się stanie, nigdy nie przeżyje wspanialszego. Przynajmniej tak teraz myślał, uśmiechając się promiennie.
- Dzień dobry, skarbie. - Elvern pocałował go w jeden policzek, a Azazel w drugi.
- Dobrze się czujesz?- Zapytał troskliwie anioł.
- Boli. - poskarżył się, ale uśmiech nie zszedł mu z twarzy.
- Chodź, przygotuję ci kąpiel. - El wziął go na ręce. Obaj mężczyźni byli pewni, że chłopak będzie miał kłopoty z chodzeniem, a nie chcieli go narażać na niedogodności.
- A ty? - Daga zwrócił się do Azazela.
- A ja, kochanie, mam dziś ważne zebranie z Lucjuszem i Severusem. - westchnął szukając spodni. - Lucjusz ma wieści z ministerstwa...
- Długo cię nie będzie? - Zapytał z niezadowoloną miną.
- Postaram się wrócić jak najszybciej. - ucałował ich obu i już go nie było. Obowiązki i jemu zaczęły ciążyć. Mimo że miał pomocników, w końcu zaczął rozumieć wcześniejsze zachowanie Toma. Obiecał sobie, że nie pozwoli, aby Daga został następcą ojca, chociażby musiał zakończyć wojnę samodzielnie. Jego rodzina w końcu odzyska spokój i dlatego od dziś on i cała reszta będą pracować więcej i ciężej. Lucjusz już zaczął wykonywać swoją część planu i wszyscy mieli nadzieje, że to nie potrwa już długo.
- El?- Daga siedział mu na kolanach w wannie.
-Tak, skarbie? - Mężczyzna nie mógł się powstrzymać przed delikatnym pieszczeniem jego ciała. Najchętniej znów kochałby się z nim, ale muszą trochę odczekać. Podwójna penetracja jest bolesna, a Daga jest przecież niewielkich rozmiarów.
- Co teraz?... Znaczy, jesteśmy w pełni złączeni... Co to dokładnie znaczy?
- Malutki, jesteśmy bardziej niż małżeństwem, teraz każdy z nas będzie mógł czuć emocje pozostałych, słyszeć ich myśli, wiedzieć dokładnie gdzie się znajdują.
- A dzieci? Ty czy ja będziemy je nosić? - Odwrócił się twarzą do niego.
- Kochanie, ten przywilej jest cały twój. - ujął jego drobną twarz w dłonie i ucałował jego usta. - O ile będziesz tego chciał, oczywiście.
- Kiedyś. - przytulił się do niego i zamknął oczy. Wciąż jeszcze był zmęczony. - Mogę jeszcze spać?
- Oczywiście, kochanie. - Elf wstał nie wypuszczając go z objęć. - Położymy się jeszcze.
- Bardzo chętnie. - ziewnął i zamknął oczy. Naprawdę cieszył się, że są wakacje. - Nie pójdziesz nigdzie?
- Nigdzie, kochanie. - przeniósł ich z powrotem do sypialni i położył śpiącego już ukochanego na łóżku. Może i on jeszcze się zdrzemnie.

George miał problem. Już od dwóch tygodni zastanawiał się, jak porozmawiać z mężem.
Gdy rok temu brali ślub postanowili jeszcze z tym zaczekać... ale to przecież nie była do końca jego wina. Tu byli bezpieczni i Ministerstwo nigdy by się o tym nie dowiedziało.
Tylko, że on się bał. Z Remusem ostatnio nie było najlepiej. Przemiany robiły się coraz boleśniejsze, a na dodatek miał pod opieką wyrzutków z kilku różnych watach, często tak dzikich, że nie potrafili mówić, czy wręcz nie zmieniali swojej formy na ludzką. Młody mężczyzna siedział na łóżku i patrzył na śpiącego męża ze smutkiem. Schudł i zestarzał się bardzo. Chyba nie może mu przysparzać dodatkowych problemów. Westchnął cicho i podjął decyzję. Dziś wieczorem porozmawia z Severusem i ma nadzieję, że ten go poprze. Czuł się pokrzywdzony. Wielu jego przyjaciołom te ostatnie lata przyniosły samą radość, ale on już od dwóch nie miał szczęścia. Od nocy, w którą ktoś zabił Gerybacka zostawiając wszystko Remusowi. Miał jednak wspomnienia, na które nie mógł się nie uśmiechnąć. Jak na przykład jego pierwszy poranek tutaj. Wydaję się, że to było w innej epoce.

,,George powoli otwierał oczy. Coś tu się nie zgadzało. Były święta, więc powinien być w sypialni, którą dzielił z bratem i słuchać krzyków matki. Nie to jednak go obudziło. Ktoś się mu przyglądał i to z bardzo bliska.
- Dobrze spałeś? - Odezwał się znajomy męski głos.
-Tak. - w końcu spojrzał w oczy swojego Towarzysza. - Remi....
- Ci...- położył mu palec na ustach. - Opowiesz mi wszystko, ale nie teraz. Musisz coś zjeść. - Na to George rozpromienił się.
- A gdzie Fred?- Rozglądał się po pokoju szukając brata.
- Zajmuje sypialnię obok, on i jeszcze jeden wasz brat. - wyjaśnił głaszcząc go po bardzo miękkich, puszystych włosach. - Daj im podrosnąć.
- Percy. – uśmiechnął się mimowolnie. Ten naprawdę ich zaskoczył, nie stając po stronie „dobrych” i decydując się na ucieczkę. - Może je zostawię, w końcu muszą nas tu jakoś rozróżniać.
- Nie bój się, ja się nie pomylę. - pocałował go delikatnie. - Na co masz ochotę?
- Zaskocz mnie. - odwzajemnił pocałunek. - Mogę do nich iść?
- Oczywiście, przyjdę po ciebie jak wrócę.....”

- Kochanie, uśmiechasz się. - Remus siedział obok i patrzył na niego.
-Tak sobie wspominam - przytulił się do jego ciepłej, wciąż jeszcze umięśnionej piersi. - mój pierwszy poranek tutaj.
- Piękny dzień. – przyznał, całując go w ramię. - Skarbie, znalazłem rozwiązanie problemu.
-Tak? - Popatrzył mu głęboko w oczy.
- Ktoś inny przejmie watahę. Ja będę miał inne sprawy na głowie. - tym razem przygryzł jego skórę.
- Jakie? - Przełknął ślinę, coś we wzroku męża bardzo mu się nie podobało.
- Za osiem miesięcy będziemy mieć naszego pierwszego, małego szczeniaczka - Remus roześmiał się na widok miny ukochanego. – Skarbie, przecież jestem wilkołakiem. My czujemy takie rzeczy.
-Tak... ale z tym wszystkim....- spuścił wzrok. – przepraszam, że ci nie powiedziałem.
- Nie szkodzi. - ułożył go na poduszce i pocałował płaski brzuch. - Nie było najlepiej, ale teraz wszystko się zmieni. - wsunął rękę do jego bokserek. - Mam coś dla ciebie.
- Myślę, że wiem co to jest. - roześmiał się George.
- To też. - przyznał liżąc jego prawy sutek. - Ale miałem na myśli, że wyjeżdżamy na 2\dwa tygodnie już jutro.
- Powiesz mi o wszystkim później. - przyciągnął go do siebie. - Teraz chcę świętować.
- Z przyjemnością. - warknął Remus.

Daga przebudził się raz jeszcze, słysząc szepty obok siebie. Tym razem jednak jego Towarzysze wyraźnie się kłócili, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Uchylił powieki i słuchał uważnie.
- Azazelu, nie. - Elvern wyrwał mu się z uścisku.
- El, kochany, wiesz, że robię to dla was i całej reszty rodziny....
- Za bardzo ryzykujesz, nawet mając poparcie Lucjusza... nawet Tom się ze mną zgodzi. - elf miał przynajmniej taką nadzieję.
- Wiesz, co oni robią z Magicznymi Stworzeniami! - Zagrzmiał nagle anioł.
- Ja też chcę temu zapobiec...- przytulił się do niego. - Aza, proszę, nie tędy droga... jeśli cię zabiją żaden z nas już bez ciebie nie przeżyje.
- Kochany, wszyscy zgadzamy się, żeby raz na zawsze zakończyć tą wojnę.- pocałował go w policzek. - Nasza rodzina wycierpiała zbyt wiele. Nie pozwolę, by nasze dzieci...
- Więc wymyślcie inny plan. – uciął jego wywód El. - Nie stracimy cię, rozumiesz? Nigdy więcej. - przywarł do niego, jakby od tego zależało jego życie.
- Dobrze. - westchnął Azazel, ale uśmiechał się. - Daga jeszcze śpi...i nie możemy... nie po wczorajszym... Merlinie, jaki on musiał być obolały. - przez chwilę Azazel wyglądał na winnego.
- Ale jest szczęśliwy. - El poprowadził go na fotel i pchnął na niego, po czym usiadł na jego kolanach. - mówiłeś coś? - Zapytał kręcąc tyłeczkiem.
- Tak. - Azazel unieruchomił biodra kochanka. - Ale chyba myślimy o tym samym.
- Jestem tego pewny. - szepnął i rozpiął mu rozporek. Daga uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale w dalszym ciągu nie zdradził się z tym, że nie śpi. Chętnie popatrzy, jak dwóch przystojnych mężczyzn kocha się ze sobą. A kto wie, może jeszcze dziś uda im się powtórzyć wczorajszą noc. A jeśli nawet nie, mają na to całe, długie życie. Uchylił powieki jeszcze bardziej i patrzył urzeczony na scenę przed nim.

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 78*


Azazel i Elvern uśmiechali się do siebie. Już od piętnastu minut próbowali stworzyć idealny nastrój na połączenie z Daga i w końcu im się udało.
-Denerwujesz się?- Zapytał Anioł ukochanego.
-W zasadzie nie. - przytulił się do niego. - Nasz był....inny
-I nigdy przez te lata nie żałowałem. - pocałował go w słodkie usta.
-Ja też... ale teraz jest inaczej. Jesteś pewny, że to dziś?- El chciał, żeby mężczyzna też czuł się w tym dobrze.
-Kochany, byłem na to przygotowany od lat. - położył mu ręce na pośladkach.- Czas się przebrać. – szepnął mu do ucha.
-Chyba mam coś na tą okazję.- rozpromienił się elf i niemal pobiegł do łazienki. Azazel nie mógł przestać się uśmiechać. Był podniecony do granic, a przecież będzie musiał zrobić dziś wszystko powoli, tak żeby nie zranić żadnego z nich. Zaczął się rozbierać. Miał nadzieję, że nie będą musieli długo czekać na chłopca.
-I jak?- Zapytał El, stając w drzwiach łazienki. Miał na sobie tyko przezroczystą tunikę, sięgającą do połowy uda i bardzo ciasne bokserki, ukazujące już imponujących rozmiarów erekcję. Włosy spływały mu falą na plecy. Nie czesał się w ten sposób już od kilku lat. Do tego pachniał przepięknie, zmysłowo, delikatnie.
-Cudownie. - Stwierdził Azazel i sam w końcu się przebrał. On miał na sobie ciemnoczerwoną, rozpiętą koszulę i również małe, ciasne bokserki. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić z włosami, ale wreszcie także je rozpuścił. Z lekkim uśmiechem wyciągnął ręce do elfa. Ten w okamgnieniu znalazł się w jego ramionach.- Myślisz, że mamy jeszcze czas?- Zapytał Anioł dotykając sutków kochanka.
-Aza, nie...- odsunął się nieznacznie.- Daga będzie tu za chwilkę, a jeśli jeszcze raz wejdzie w trakcie... zresztą to jest nasza wspólna noc.
-Wiem.- pocałował go w szyję.- Mimo to mam nadzieję... za chwilę eksploduje. - pogładził materiał bokserek, na co elf jęknął cicho i przymknął oczy.
-Chodź, połóż się ze mną.- El wziął go za rękę i poprowadził do łóżka. Sam niemal modlił się o szybkie przybycie Daga. Był podniecony i niecierpliwy. Azazel nie był przekonany, czy leżenie pomoże. Chłopiec powinien już tu być. Może Tom przekonał syna, że nie będą go dziś chcieli... nie, przecież Daga skończył dziś szesnaście lat. Mieli do tego prawo.
Tymczasem Daga stał przed drzwiami własnej sypialni i zastanawiał się, czy powinien wejść. Jego towarzysze znów wymknęli się bez niego i to jeszcze w jego urodziny. Chciał się po prostu rozpłakać. Owszem, nie spodziewał się niczego dziś rano, ale teraz... Raz jeszcze westchnął i pchnął drzwi. Kominek płonął wesoło, dając światło i ciepło. Bardzo cicha, łagodna muzyka dobiegała zewsząd... i ten zapach. Co jednak zdziwiło go najbardziej, to łóżko. A raczej to, co się na nim nie działo. Obaj mężczyźni siedzieli u wezgłowia i uśmiechali się w jego stronę. Musiał przełknąć ślinkę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo się denerwuje.
-Chodź do nas, skarbie.- Odezwał się cicho Elvern, wyciągając do niego rękę.
-Maleńki, spokojnie.- Azazel nagle znalazł się obok niego i delikatnie zaczął go prowadzić w stronę elfa, który teraz siedział na brzegu łóżka z wciąż wyciągniętą ręką.
-Zaopiekujemy się tobą.- El ujął jego dłoń i pociągnął na kolana. Azazel tymczasem zajął swoje stare miejsce i obserwował ich, delikatnie dotykając swojego krocza.
-El?- Daga w końcu odzyskał głos, czując na swojej niemal nagiej klatce piersiowej ręce towarzysza, a jego usta na swojej twarzy.
-To jest prezenet od nas, kochanie. - uśmiechnął się do niego.- Dziś ty, ja i Azazel w końcu połączymy się w jedno. - tym razem bardzo powoli zetknął swoje wargi z ustami Daga, jednocześnie pozbawiając go górnej części garderoby.
-Skarbie, chodź do mnie.- odezwał się Azazel ochrypłym głosem. Nie raz widział, jak zabawiają się niewinnie. Teraz było inaczej. Jeszcze bardziej intymnie, bardziej podniecająco. Daga odzyskał trochę swojej odwagi. Zsunął się z kolan elfa, skopał buty na podłogę i na czworakach, bardzo powoli, patrząc aniołowi w oczy, poczołgał się do niego.
-Tak?- Zapytał niewinnie, dotykając jego ud.
-Kochanie, chcę, żebyś był pewny.- ujął jego twarz w dłonie i pociągnął bliżej do siebie.
-Jestem.- przytulił się do niego i poczuł, że jest całkiem nagi. Już miał zaprotestować, gdy został położony na miękkiej pościeli, a cztery niecierpliwe ręce dotykały całe jego ciało. Elvern był między jego nogami. Powoli i delikatnie sunął po nich dłońmi, raz po raz całując. Azazel zajął się jego sutkami, szyją i uszami. Tym. co zawsze sprawiało, że Daga drżał jak w gorączce. Tak było i tym razem.
-El!- Jęknął chłopak głośno, gdy jedna z dłoni kochanka znalazła się na jego jądrach.
- Spokojnie, skarbie. - szepnął mu do ucha Azazel, ssąc delikatnie jego płatek. Mężczyzna sięgnął do głowy elfa i głaszcząc jego włosy, nakierował go na sztywny penis chłopaka. Elvern jedną ręką sięgnął do jego bokserek, wyjmując czerwoną, nabrzmiałą erekcję kochanka. Anioł jęknął cicho. Daga przez chwilę chciał coś zrobić, ale gdy El zamknął usta na jego penisie, po prostu leżał i cieszył się z tego, co robią mu ukochani. Wiedział, że Azazel nie był już obok niego. Teraz pieścił elfa, a ten powtarzał każdy jego ruch, doprowadzając go niemal do orgazmu. W końcu to się stało. Poczuł czyjś palec w dziurce. To był Azazel. Masował delikatnie jego wejście. Skóra tam była bardzo wrażliwa i reagowała na najlżejszy dotyk. Daga niemal ochrypnął od namiętnych krzyków. Elvern uniósł go nagle i położył się pod nim.
-Kochanie, teraz się rozluźnij. - szeptał mu do ucha. Sam miał problemy z koncentracją, bo miał w sobie już dwa palce starszego kochanka.- Aza.- jęknął po chwili.
-Powoli.- szepnął na to anioł i w końcu wsunął palec w ciasny kanalik najmłodszego ukochanego.
-Ach!- Krzyknął ten na wtargnięcie i zacisnął palce na dłoni elfa. Tego się nie spodziewał. Sam kilka razy próbował palcami, czy wibratorem, ale dopiero teraz poczuł coś wyjątkowego. Dodatkowo czuł penis Elverna, ocierający się o jego erekcję.
Azazel starał się być delikatny, ale ciepło ciał i widok, jaki obaj przedstawiali, sprawił, że doszedł, nim zabawa zaczęła się na dobre. Musiał się jednak pośpieszyć. Mieli tylko jedną szansę. Patrząc Elvernowi w oczy wsunął drugi palec, a drugi mężczyzna złapał przyrodzenie Daga i zaczął je raz jeszcze pieścić.
-Ja... już...!- Chłopak miał problemy ze złapaniem oddechu. Elvern postanowił zakończyć słodkie cierpienie całej trójki i magicznie rozciągnął dziurkę ukochanego, jednocześnie nie przestając go całować i pieścić. Azazel uniósł się w końcu. Wziął kilka głębszych oddechów i bardzo ostrożnie wsunął czubek penisa w ciało nietkniętego ukochanego. Tym razem Daga krzyknął przeciągle. Nie z bólu. Z powodu tego, co oszołomiło go w ten wspaniały sposób, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczył w prawdziwym życiu. Azazel był już w połowie, wchodząc tak powoli, jak tylko to było możliwe. Elvern również nakierował tam swojego penisa i po jeszcze jednym zaklęciu wsunął go w otumaniające ciepłe i ciasne ciało.
Daga niemal nie zemdlał z przyjemności. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. A powstrzymywanie się do orgazmu było bardzo trudne. Zwłaszcza mając w sobie nie jednego, a dwóch mężczyzn, którzy właśnie odnaleźli naprzemienny rytm tak, że jego prostata uderzana była bez przerwy.
-Kochanie, już!- Krzyknął nagle Azazel i chłopak poczuł w sobie dwa, niesamowicie silne wytryski. Co spowodowało, że i on wystrzelił jak jeszcze nigdy w życiu, a cały pokój wypełnił się złotym blaskiem. Teraz już byli jednością i nic nigdy ich nie rozdzieli. Obaj mężczyźni ułożyli się obok chłopca, a właściwie młodego mężczyzny. Wszyscy troje próbowali złapać oddechy.
-Skarbie, wszystko dobrze?- Zapytał w końcu Elvern.
-Tak.- Daga uśmiechał się błogo.- Było wspaniale.
-Inaczej być nie mogło.- Azazel pocałował go w czoło.- Dziękuję ci, że byłeś tak cierpliwy.
-Było warto czekać. - zapewnił go chłopak, ziewając.
-Wszystkiego najlepszego, aniołku.- elf przykrył ich i zamknął oczy.- Czas spać.
-Tak.- chłopak pokiwał głową i wtulił się w niego. Wiedział, że gdy wstanie, będzie bardzo obolały, ale właśnie takiego prezentu wyczekiwał. Był też bardzo ciekawy, co to połączenie tak naprawdę zmieni między nimi. Ale tego dowie się, gdy porządnie się wyśpi.

//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
A to mój spóźniony prezent mikołajkowy dla was. Dajcie znać, jak się podobało :) Czekam na opinie:)

wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 77


Niewysoki chłopak z czarnymi włosami opadającymi gładko na ramiona, z dużymi niebieskimi oczami otoczonymi długimi rzęsami, porcelanową cerą, czerwonymi pełnymi ustami stał przed lustrem w samych tylko bokserkach, przymierzając coraz to inne ciuchy. Był szczupły, ale ładnie umięśniony, na brzuchu miał nawet mały kaloryferek. Lubił swoje odbicie, dlatego uśmiechał się lekko, gdy się oglądał.
-Jeszcze nie gotowy?- Usłyszał obok głos swojego najlepszego przyjaciela. Spojrzał na wysokiego blondyna ubranego na niebiesko z włosami gładko zaczesanymi do tyłu. Draco był tak podobny do ojca, że gdyby nie dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał, a które odziedziczył po matce i jej drobne uszy, ktoś mógłby go wziąć za klona Lucjusza.
-Nie wiem, w co się ubrać. - popatrzył na niego błagalnie.
-Że też ty nie odziedziczyłeś krztyny dobrego smaku...- westchnął blondyn i podszedł do zostawionego na podłodze stosu ubrań, sprytnie unikając uderzenia butem.- Gdzie jest Elvern?
-Zgadnij.- westchnął Daga zrezygnowany. Im był starszy, tym miał większe problemy z Azazelem, a on po prawdzie gotowy był już od roku. El też o tym doskonale wiedział. Azazel nie mógł się przemóc, podobno z miłości.
-A rozmawiałeś z nimi... znowu?- Draco usiłował wydostać jakieś spodnie z plątaniny materiału i kucnął na podłodze.
-Nie.- przewrócił oczami, pomagając przyjacielowi.- Według niego ciągle przecież jestem dzieckiem.
-Myślę, że da się z tym coś zrobić.- młody Mafloy uśmiechnął się do niego.- Czy ty wiesz, ile osób z mojego roku i nie tylko chciałoby choćby z tobą porozmawiać? Sam słyszałem jak Ethan, ten z ostatniej klasy, wygłaszał poemat na temat twoich oczu.
-Przesadzasz.- machnął ręką zawstydzony Daga.
-Wcale... ja wiem, że Azazel ma swoje powody, ale robią się już powoli śmieszne.
-A myślisz, że ja tu stoję dla zabawy?- Wciągnął na siebie ciemne spodnie. Były na niego przyciasne w taki sposób, że wyglądały jak druga skóra.- Czy one nie są twoje?
-W zasadzie tak, ale dawno z nich wyrosłem... jak nie chcesz...- zmieszał się Draco.
-Skoro uważasz, że to podziała.- uśmiechnął się do niego.
-Jak nie, to przefarbuję się na rudo.- na te słowa roześmiali się obaj.- W sumie, to dziwię się, że wcześniej ich nie zobaczyłeś.
-Jakoś..- zaczął. - Zresztą nie ważne. Teraz mamy imprezę, a ja mam 16 lat i chcę przeżyć swój pierwszy raz.- Daga był zdeterminowany, ale i tak się zarumienił.
-Na mnie nie patrz, ja już to przeżyłem.- Draco uśmiechnął się tym razem z wyższością.
-Tak, tak.- znalazł sobie fioletową koszulę.- Tak może być?
-Oczywiście, że tak... może będą z ciebie ludzie.- po tych słowach wyszedł. Daga został sam i raz jeszcze przejrzał się w lustrze. Wyglądał seksownie, ale gdy się zaczernił, co ostatnio często mu się zdarzało, kontrast był zabójczy i działał niemal na każdego. Te urodziny będą w końcu tymi, na które czekał, nawet jeśli miałby zginąć próbując.

Sala była przygotowana na imprezę. Wszyscy zebrani czekali na przybycie gościa specjalnego. Tom i Syriusz siedzieli na swoich starych tronach. Po kryzysie cztery lata temu powrócili silniejsi niż zwykle, a Ridle odkrył swoje nowe powołanie. Napisał i nawet opublikował dwie książki. Syriusz nie mógł być dumniejszy. On sam zajął się uczeniem i podobno całkiem nieźle mu to wychodziło. Zawsze, mimo że byli tak zajęci, pojawiali się na zebraniach i w tych decyzjach, w których następcy Voldemorta nie potrafili się dogadać, to oni mieli decydujące zdanie. Jednak wszystko miało teraz charakter reprezentacyjny i w końcu było dobrze. Syriusz, czasem patrząc na dzieci brata, czy przyjaciół, żałował, że Daga nie ma młodszego rodzeństwa. Życie jednak obrało dobre tory i miał nadzieję, że nic tego nie zmieni.
-Coś długo nie przychodzi.- Tom odezwał się do ukochanego.
-Chce wyglądać pięknie.- Syriusz pocałował go w policzek. -W końcu przecież to jego pierwsze oficjalne przyjęcie.
-Kochanie, czy jesteś na mnie zły?- Starszy mężczyzna spojrzał na niego uważnie.
-Po prostu zmęczony.- uśmiechnął się.- Naprawdę nie rozumiem, czemu Daga zgodził się na ten splendor.
-Nasz mały chłopczyk musi zacząć się pokazywać... zwłaszcza teraz, gdy mamy coraz mniej przyjęć.
-Bo dzieci jest coraz mniej. - westchnął Syriusz.- Dobrze wiesz, że są tacy w Ministerstwie, którzy myślą o zamknięciu Hogwartu.
-Tym lepiej. Zresztą to Daga poprosił o takie przyjęcie. Ja byłbym zadowolony z małego.- pocałował ukochanego.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka wolno wszedł Daga. Wszystkie oczy zwróciły się na niego, a chłopak zarumienił się pięknie. Wywołało to kilka zachwyconych westchnień. Daga stał w drzwiach w wyuczonej pozie. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, że dwaj jego towarzysze podeszli do niego i każdy złapał za jedną z jego rąk. Dopiero wtedy skinął głową i muzyka zabrzmiała raz jeszcze, a ludzie powoli wracali do rozmów.
-Wyglądasz przepięknie, skarbie. – zachwycony Elvern pocałował chłopca w policzek.
-Cudownie.- westchnął Azazel, nie mogąc oderwać od niego oczu.
-To dla was.- uśmiechnął się nieśmiało.
-Wszyscy tak pożądliwie na ciebie patrzą.- anioł miotał wściekłymi spojrzeniami po całym pomieszczeniu.
- Na pewno nie. - Daga roześmiał się wesoło i pobiegł do przyjaciół, którzy już do niego machali.
- Mówiłem ci. - Elvern przytulił się do Azazela.
-Nie martw się, kochany, mam już plan.- anioł pocałował go zaborczo i pociągnął w stronę stołu. Przez cały czas nie spuszczał jednak wzroku z chłopca. Jemu ufał, ale było tu tyle nieznajomych osób, a jemu nerwy puszczały coraz częściej. Musi w końcu połączyć się z nimi oboma, bo może stać się niebezpieczny. Miał duże szczęście, że El to rozumie i wspiera, jak tylko może. Ale i on zaczął się niecierpliwić coraz bardziej, a Daga był już na tyle duży... Tak, Azazel podjął decyzję. Dziś, gdy przyjęcie się skończy, obaj jego ukochani dostaną to, na co czekali już od lat. Uśmiechnął się i pociągnął elfa na kolana, wdychając jego uspokajający zapach. O ile wcześniej kogoś nie zabije. Daga zdawał się nie dostrzegać swoich towarzyszy, stojąc w grupce swoich najstarszych przyjaciół. Miał jednak na nich oko. Podświadomie czuł, że coś się stanie. I im bliżej było wieczoru tym bardziej się denerwował.
-Zrobiłeś się zielony.- stwierdził George Wesleay-Lupin, a stojący obok niego Lupin mu przytaknął.
-Tylko myślę.- dla niepoznaki Daga uśmiechnął się do niego.
-Ja wiem, że rozmowa z rodzicami, czy wujkami na ten temat może być dość krępująca... dlatego jeśli jest cokolwiek...Pamiętaj, mogłeś o tym czytać i śnić, nawet widzieć, ale to nigdy nie jest to samo, co będzie z tobą.
-Dzięki, ale chyba dam sobie radę. - spłonął rumieńcem.
-Tylko mówię. - starszy chłopak uśmiechnął się uspokajająco do niego. Pamiętał dobrze jak to było z nim. On na szczęście miał Charliego, który bardzo mu wtedy pomógł.- Zatańczysz?- Zmienił temat.
-Nie po to się uczyłem, żeby podpierać ścianę. - Roześmiał się Daga i już był ciągnięty na środek parkietu pod czujnym okiem Azazela i Remusa. Każdy przyglądał im się z tego samego powodu, mamrocząc co chwilę wściekłe słowa, gdy ktoś odważył się dotknąć jednego z nich. Bawili się już kilka godzin bez żadnych spięć, co, według niektórych zebranych, było rekordem. Daga, mimo że był szczęśliwy, zaczął odczuwać zmęczenie. Usiadł więc sobie w kącie i z delikatnym uśmiechem patrzył na tłum gości. Nie zauważył, że nie
jest tutaj sam.
-Solenizant nie powinien siedzieć w kącie. - odezwał się cichy głos tuż przy jego prawym uchu. Aż podskoczył z wrażenia.
-Jestem zmęczony.- popatrzył na młodego czarnoskórego mężczyznę.
-Tak, takie przyjęcia potrafią człowieka wykończyć. - zgodził się nakrywając dłoń Daga swoją. - Założę się, że wolałbyś bawić się teraz z przyjaciółmi.
-Wybieramy się nad morze za tydzień.- odpowiedział, ale czuł się w towarzystwie nieznajomego coraz gorzej.
-Wspaniale.- uśmiechnął się mężczyzna. – Myślę, że wyglądałbyś bardzo kusząco tylko w samych bokserkach w blasku słońca. – oblizał pożądliwie wargi.- Nie to, żebyś teraz nie nadawał się do schrupania.
- Muszę wracać, będą się o mnie martwić.- przestraszony jego natarczywością wstał gwałtownie.
-Przecież jesteś na sali.- niespodziewanie złapał go za biodro i pociągnął na kolana.- Mówią, że wciąż jesteś nietknięty... to jak mit. Syn Voldemorta, najpotężniejszy czarodziej na świecie...
-Właśnie. - Daga nagle przypomniał sobie o swojej mocy.
-Podobno masz dwóch towarzyszy....może w tym problem.- zaczął wodzić rękami po jego klatce piersiowej. W Dagę jakby diabeł wstąpił i nagle wszyscy usłyszeli głośny huk z kąta, a chłopiec znalazł się w ramionach towarzyszy i ukrył twarz w szerokiej piersi Azazela.
-Kochanie, co się stało?- Zapytał zdziwiony Elvern.
-Chcę już iść. - popatrzył na niego dużymi oczami pełnymi łez.
-Oczywiście, skarbie. – zaniepokojony Azazel pocałował go w czoło i przekazał elfowi, po czym wyszedł na podium.
-Koniec przyjęcia! - Ryknął zły. Wszystkie oczy zwróciły się na niego i przez kilka sekund nikt się nie poruszył. Po czym goście w szybkim tempie zaczęli wychodzić, żegnając solenizanta i jego rodziców. Tom i Syriusz podeszli do syna, który wciąż nie wyglądał najlepiej.
-Chcesz nam coś powiedzieć?- Zapytał zatroskany Tom.
-Nie.- uśmiechnął się do taty.- Ale może otworzymy prezenty?- Elvern postawił go na ziemi.
-Oczywiście.- Syriusz poprowadził go do ogromnego stołu. Tom starał się nie myśleć o tym, co chodzi po głowie pozostałym. Musiał pogodzić się z tym, że jego syn w końcu połączy się z Towarzyszami, co nie znaczyło, że miał ochotę się nad tym zastanawiać.
-Kochany, chodź.- Azazel objął Elvena.- Musisz mi pomóc.
-Z przyjemnością. - mężczyzna uśmiechnął się do niego, wspiął się na palcach i pocałował przelotnie w usta, po czym pociągnął go w stronę sypialni. Daga zajmie się jeszcze jakiś czas prezentami, ale i tak mają mało czasu, a wszystko musi być idealne. W końcu nie codziennie trzy odrębne części łączą się w jedno. A on sam miał już dawno ochotę utrwalić połączenie z Azazelem. Teraz to już nie będzie konieczne.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 76


Marut nie mógł się napatrzyć na swojego ciężarnego towarzysza. Spał teraz obok i wyglądał pięknie. W takich chwilach przypominał sobie początki w tym domu i to, dlaczego ktoś go tu wysłał. Azazel już dawno mu wybaczył,  Daga od razu, gdy go przeprosił, uznał za jeszcze jednego wujka. Ale wiedział, że Rebastan od czasu do czasu patrzył na niego tak, jakby wciąż mu nie ufał... A może tak mu się tylko wydawało? Przez tą ciążę on sam był wytrącony z równowagi. Po pierwsze nigdy nie myślał o tym, żeby być ojcem. Bał się tego.. ale z drugiej strony dziecko spłodzone ze swoim towarzyszem to największy dar, jaki może dostać od losu.
-Myślisz za głośno.- odezwał się nagle już nieśpiący mężczyzna.
-Wybacz.- uśmiechnął się do niego.
-I tak nie mogę już spać.- usiadł. - Nasza mała dziewczynka jest głodna.- pogłaskał się po brzuchu. - Czy coś się stało?- Zwrócił się do Maruta.
-Wszystko jest dobrze.- pocałował go w policzek.- A ty nie jesteś zły na Toma?
-Kochany, ja nie mam powodu do złości. Rudolf może trochę, ale ja mam co innego na głowie.- przytulił się do niego.
-Cieszę się, że tak myślisz... Skarbie, a skąd wiesz, że to dziewczynka?- Zapytał nagle podejrzliwie.
-Bo tak będzie.- powiedział pewnie Rabastan.- Czy nie myślisz, że zostałeś pominięty?
-Azazel zawsze był bardziej wojownikiem niż ja.- włożył mu rękę pod koszulę. – Ja zawsze byłem bardziej kochankiem.- szepnął mu do ucha.
-Naprawdę?- Zapytał z niedowierzaniem młodszy mężczyzna.
-Kochany, jak możesz w to wątpić?-  brzmiał na urażonego, ale nie przestawał  dotykać już troszkę zaokrąglonego brzucha i delikatnie przesuwał palcami ku sutkom kochanka.
-Ostatnio... odkąd się dowiedzieliśmy....
-Tak wiem, po prostu nie chcę, by coś stało się maleństwu.- nie mógł jednak przestać dotykać kochanka.
-Wiesz, że nic mu nie będzie.- usiadł mu na biodrach.
-Tak.- pociągnął go bliżej.- A ja nie chcę skończyć jak Tom.- wsunął dłoń pod bokserki ukochanego. - Więc, kochany, rób ze mną, co chcesz.
-Dajesz mi dominować?- Zapytał Rabastan zdziwiony.
-Nie ma tak dobrze skarbie. - ścisnął twardniejący członek ukochanego. - Ale możesz mnie ujeżdżać, ile tylko chcesz.- Rabastan uśmiechnął się na to i jednym prostym zaklęciem pozbawił ich obu ubrań. Przez chwilę siedział na biodrach kochanka bez ruchu z lekkim uśmiechem.
-Albo nie.- szepnął w końcu i nagle ręce i nogi Maruta zostały przywiązane do ramy łóżka.
-Kochanie, co ty robisz?- Mężczyzna był bardzo zdziwiony, ale i ciekawy co będzie dalej. Rzadko urządzali sobie takie zabawy. Gdy jednak już to robili, zawsze było nieziemsko... Tylko że Rab nigdy go nie dominował.
-Zobaczysz.- odpowiedział i nachylił się, by polizać mu klatkę piersiową. Ta zabawa nie trwała jednak długo, bo Rabastan w oka mgnieniu przesunął się nieco w dół.
-Skarbie, chodź tu.- warknął cicho Marut.
-Nie.- uśmiechnął się figlarnie kochanek. Wstał, odwrócił się do niego tyłem, nieco wypinając zgrabne pośladki. Rozchylił je nieco dłońmi, aby Marut mógł zobaczyć nadal niemożliwie ciasną dziurkę.
-Rab, chodź tu natychmiast!- Tym razem mężczyzna krzyknął, ale w odpowiedzi dostał tylko łagodny, niewinny uśmiech. Rabastan powoli zaczął wodzić jedną ręką po swojej klatce piersiowej. Druga owinęła się wokół nabrzmiałej erekcji. Nie spuszczał wzroku z kochanka, ale nic nie mówił. Cały czas jednak
patrzył mu w oczy. Murat szarpał ciasne więzy i rzucał się na tyle, na ile było to możliwe. Rabastan pobudzał się bardzo powoli, nie zwracał jednak uwagi na coraz bardziej niecierpliwego kochanka. W końcu jeden z jego palców wsunął się w niego, zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu oddychając coraz szybciej.
I nagle poczuł, że silne dłonie szarpnęły go do góry, a niecierpliwe usta zaatakowały.
-Doigrałeś się, skarbie.- usłyszał chrapliwy szept.
-Mam taką nadzieję.- odpowiedział i ukląkł przy wezgłowiu łóżka, wypinając pośladki. Marut nie czekał już na nic. Wbił się gwałtownie w jego ciało. Co wywołało cichy krzyk kochanka.
-W porządku?- Zapytał go anioł.
-Jak najbardziej. - odchylił głowę i uśmiechnął się do niego. - Nie hamuj się, proszę.
-Nigdy.- warknął i zaczął poruszać się coraz szybciej. Rabastan jęczał głośno. Był zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć. Odkąd dowiedzieli się, że będzie miał dziecko, Marut obchodził się z nim jak z jajkiem. Więc teraz po prostu cieszył się starym traktowaniem. Takim, jakie uwielbiał. Poczuł zaborczą rękę na swoim członku i krzyknął raz jeszcze. Był już na skraju orgazmu. Usta mężczyzny błądziły po jego ramionach i plecach.
-Teraz.- szepnął do niego kochanek i w końcu doszedł, opadając na pościel. Marut raz jeszcze pociągnął go do góry i wykonał kilka gwałtownych ruchów, po czym rozlał się we wnętrzu ciepłego ciała kochanka.
-Widzisz, nic mi nie jest.- uśmiechnął się do Maruta.
-Tak, kochanie.- przytulił go do siebie i pocałował. - Następnym razem jednak robimy po mojemu.
-Zobaczymy. - odpowiedział i zamknął oczy, zapadając w zasłużony sen.
-Ty mały...- roześmiał się anioł, ale i on zamknął oczy. Może nie był zmęczony aż tak bardzo, ale nie było nic przyjemniejszego, niż leżenie obok ukochanego.


Remus był coraz bardziej wściekły. Już trzeci dzień mieszkał w szopie w lesie i obserwował swojego towarzysza z ukrycia.  Miał już tego dość. Szanował jego decyzje, co nie zmieniało faktu, że najchętniej porwałby go gdzieś na koniec świata. W jego rozmyślania wdarło się pukanie.
-Remi, jesteś tam?- Głos jego ukochanego brzmiał, jakby w panice, dlatego doskoczył do drzwi i niemal  wyszarpał je z zawiasów. Na zewnątrz nie stał jednak tylko on, ale też jego brat bliźniak i dwóch innych chłopaków, których wcześniej nigdy nie widział. Jednak podobieństwo było zbyt duże, aby się pomylić.
-Skarbie. - najpierw wziął Georga w ramiona i dopiero po tym wpuścił wszystkich do środka.- Czy coś się stało?- Zapytał w końcu, nie wypuszczając chłopaka, ale patrząc na pozostałą trójkę.
-Niestety tak.- odezwał się ten najstarszy.- Wiemy o wszystkim. Kim jesteś i po której stronie...- westchnął.- Chodzi o to, że musisz ich ze sobą zabrać.- wskazał na całą resztę. Ja tu nie mieszkam Bill nie wrócił nawet na święta, ale dla nich nie jest już bezpiecznie.
-Masz moje słowo.- odpowiedział Remus ostrożnie. Już go polubił.
-Najlepiej jeśli znikniecie teraz. - Charlie uśmiechnął się do braci, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś ich zobaczy.
-Ale...- zaczął jeden z nich.
-Percy, wszystko będzie dobrze.- przytulił go do siebie.- Sytuacja jest tragiczna, ale to minie. Z Remusem i Voldemortem będziecie bezpieczni, a ja sobie poradzę.
-Dobrze. - kiwnął głową tamten. Charlie przytulił jeszcze Freda i stanął niezdecydowany przy wilkołaku, ale ten odsunął się i pozwolił pożegnać braciom.

Po kilku chwilach wszyscy przenieśli się do Dworu.
-Kochanie, o co chodzi?- Zapytał Remus, gdy tylko znaleźli się w jego pokoju we Dworze.
-Musieliśmy uciekać....- wyszeptał, ale nie był w stanie powiedzieć nic więcej, po prostu się rozpłakał.
-Rodzice, oni oszaleli, chodzi o Dumbledore'a. - wtrącił się Percy.
-Dobrze... jutro wszystko mi powiecie.- zdecydował się w końcu i pstryknął palcami.- Zaprowadź naszych nowych gości do sypialni.- zwrócił się do Skrzata, który się przy nich pojawił.
-Mogę zostać z tobą?- Zapytał nieśmiało George.
-Oczywiście, skarbie.- uśmiechnął się do niego i po chwili zostali sami. Chłopak był jednak smutny i zmęczony, dlatego Remus, powstrzymując swojego wilka, po prostu zabrał go do łóżka i przemienił jego ubranie w wygodną, ciepłą piżamę.- Śpij już. – pocałował go w policzek.- Zostanę tu, obok.
-Zostań tu, proszę.- odchylił kołdrę i poklepał prześcieradło.
-Co tylko zechcesz.- położył się obok, biorąc ukochanego w ramiona.- Pamiętaj, wszystko będzie dobrze. Jesteś tu ze mną, a ja nie pozwolę cię skrzywdzić.
-Wiem. – George wtulił się w niego jeszcze bardziej i zasnął, ale Remus czuwał tej nocy, na wpół z chęci patrzenia na śpiącego ukochanego, a na wpół dlatego, że bał się, co stałoby się, gdyby przestał kontrolować wilka.

Gdy Azazel wrócił do sypialni z gorącym kakao i kanapkami obaj jego towarzysze spali wtuleni w siebie. Rzadko miał okazję oglądać coś tak wspaniałego. Uśmiechnął się czule. Położył więc swoją niespodziankę obok łóżka i rozebrał się, by ułożyć się obok.
-Kocham cię, Aza.- szepnął Daga, gdy tylko go objął.
- A ja kocham was obu.- pocałował obu ukochanych w policzki.
-To dobrze. - odpowiedział Elvern, nawet nie otwierając oczu. Już nikt się nie odezwał, ale anioł wszedł delikatnie w umysły towarzyszy, by zesłać im spokojne sny, przepędzić najmniejsze oznaki koszmarów. Chciał, aby ta noc i następny dzień były idealne dla całej trójki.
…………………………………………………………………………………………..
……………………………………………………………………………………………….

Kochani, w następnej notce będzie coś, na co wielu czekało od dawna. I mam nadzieje, że się nie zawiedziecie:) Czekam na co najmniej 15 komentarzy, albo zmienię zdanie i Daga jeszcze przez długi czas zostanie dzieckiem.